Nasłuchałem się od niektórych osób, że humor jak w Rejsie, zwroty akcji jak u Monty Pythona itp. przesadzone porównania.
Obsada również znakomita, ale film jest zbyt grubymi nićmi szyty jak dla mnie. Cały czas mam wrażenie, że aktorzy tylko grają w filmie i to poniżej swoich możliwości. Nie dotyczy to wszystkich, bo Ewa Szykulska i Bolesław Kamiński wypadli znakomicie. Natomiast np. Franciszek Pieczka, Zdzisław Maklakiewicz i Roman Kłosowski mnie zawiedli.
Dowcipy są tak dosadne, by każdy zrozumiał, że to dowcip. Gdzie tu finezja?
Jest kilka scenek naprawdę zabawnych i zaskakujących (krokodyl Herman, Ranny łoś, to alkohol), ale to za mało by uznać ten film za szczególnie udany. Wystawiam 6.
No szczerze to racja, wczoraj na nocy w kinie dali na początek a już widziałem jak paru ludzi zasypiało. Nowak mi sie najbardziej podobał. Film wiadomo nie dorównuje Rejsowi, poza tym jest mało znany.
dlaczego nie dorównuje Rejsowi? To, że jest mało znany, czy kilku przypadkowych ludzi usypiało na seansie to żaden argument, równie dobrze można powiedzieć w drugą stronę - że jest to zbyt duża abstrakcja dla przeciętnego zjadacza chleba, który nie miał do czynienia z tamtymi czasami, że jest to film trudny do zrozumienia, jeśli nie ma się stosownej wiedzy. Ja akurat powiedziałbym, że jest ciut lepszy od Rejsu.
Jak na polską komedie z lat 70 i osiemdziesiątych jest po prostu wyraźnie gorszy, albo nawet nie gorszy tylko o wiele mniej znany.. Nigdy nie dorówna klasykom, czyli: Misiowi, Brunecie wieczorową porą czy Co mi zrobisz jak mnie złapiesz. Podoba ci sie bardziej niż Rejs, ok rozumiem to w przypadku Rejsu lub Misia generalnie sam początek jest świetny reszta już nieco mniej śmieszna. Nie wiem czego można w nim nie zrozumieć, fabuła jakaś zawiła nie jest.
no i jeszcze raz napisałeś to samo - najpierw, że jest gorszy, potem zmieniasz zdanie, że po prostu mniej znany - tak jakby jedno z drugiego wynikało, a przecież to są dwa całkiem odrębne aspekty. Fabuła nie jest zawiła, ja rozumiałem ten film, ale mówię o przeciętnych osobach, które nie miały styczności z tamtymi czasami i się nimi nie zainteresowały, bo "Hydrozagadka" ma wymiar bardziej abstrakcyjny w porównaniu z "Misiem", czy "Rejsem", gdzie problemy są bardziej konkretne. I może nawet nie chodzi o jakość poszczególnych gagów, czy ich śmieszność, bo pod tym względem powiedziałbym, że wszystkie cztery komedie, które wymieniłeś w swoim poście nie odstają poziomem od "Hydrozagadki". Myślę, że czynnikiem decydującym jest tu idealnie wpasowany (także w tę surrealistyczną formę) psychodeliczny klimat, który w tamtych się tak nie udziela.
Róznic mozna mnożyc. Argument, żę Rejs głupi nie jest, a Hydrozagadka jest, do ciebie nie trafi, więc pozostanę przy kwestiach merytorycznych: żałosny film technicznie, dramat montażowy, katastrofa aktorska, zwłaszcza drugoplanowa, fatalny dźwięk.
Monty Python smieszny jest, a Hydrozagadka nie, więc nie rozumiem dlaczego stawiac te dwa produkty obok siebie.
Ja też trochę się rozczarowałam, może za dużo pozytywnych opinii przeczytałam o tym filmie i za wysokie miałam wobec niego oczekiwania? Bardzo lubię filmy Kondratiuka ale ten mnie nie zachwycił. Wstęp był dobry ale dalej już - tak sobie.
Film jest dobry, ale rozczarowałam się głównie przez... wspomnienia. Gdy miałam chyba 8 lat, widziałam go w telewizji i byłam zachwycona. Zapamiętałam ten zachwyt, natomiast zapomniałam film. I teraz po latach niestety się trochę nastawiłam na to samo, a wyszło jak zawsze. Swoją drogą zastanawiam się, jak rodzice mogli mi pozwolić go oglądać w tak młodym wieku - toż tam są sceny kipiące seksem :D.