Czołówka to unikat,biorąc pod uwagę, że dzisiejsze kino obywa się w ogóle bez początkowych napisów (brrrr!).
Po tak fantastycznym otwarciu czeka się na ,,filmowego szlema" i w moim odczuciu twórca prawie nie zawodzi.Majstersztyk absurdu dla widza z epoki.Dzisiejszy będzie musiał się natrudzić zdobyciem wiedzy o społeczno-obyczajowym i pewnie też kulturowym krajobrazie PRL,
by filmem się zafascynować.8/10.Ukłony,esforty

"Majstersztyk absurdu dla widza z epoki.Dzisiejszy będzie musiał się natrudzić zdobyciem wiedzy o społeczno-obyczajowym i pewnie też kulturowym krajobrazie PRL, by filmem się zafascynować." - gówno prawda, za przeproszeniem. Nie wiem skąd to przekonanie, że by jarać się "Rejsem", "Misiem", "Hydrozagadką" itd. trzeba być magistrem historii. Ja jestem rocznik '88, filmy te oglądałem mając lat 10-12, o PRL nie wiedząc niemal nic, a podobały mi się niezmiernie. Tak samo Monty Python na przykład. Tu chodzi o cudowną magię absurdu, którą wyczuwa się instynktownie. Odwołania do ówczesnego systemu, kiedyś może najbardziej istotne, teraz są tylko dodatkowym smaczkiem.

Akurat czołówka to najsłabszy element tego genialnego filmu. Za pierwszym razem może się podobać, ale za setnym już trochę nudzi.

Dla mnie postawa Asa jest wzorem, niedoścignionym. Piękny film w sam raz na lato zamiast wczasów nad jeziorem.

Heh ja tam czołówki ani razu nie przebrnąłem. Skrajnie mnie to denerwuje :P Ale film naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył .