Czasem tak się zdarza, że już po pierwszych kilku minutach filmu wiadomo, że to będzie coś w naszym guście. Bardzo przyjemne kino spod znaku „zombie” – znacznie lepsze niż większość amerykańskich produkcji, z udającymi na siłę zainfekowanych ludzi „aktorami”, grającymi swoje role nienaturalnie, z przygłupim wyrazem skrzywionej mordy zalanej sosem pomidorowym, poruszających się żałośnie śmiesznie, z próbą zrobienia na chama wrażenia na widzu. Tutaj na szczęście nic takiego nie miało miejsca, a dodatkowo świetnie wpleciony w całą tę historię humor, tylko podwyższył jej walory. Dla mnie, mile spędzone dwie godziny czasu.