Wyobraźnia Van Sant'a znów dała o obie znać. Mamy tu oto kolejny film o środowiskach homoseksualnych zrealizowany tak, aby odpychał na kilometr. Według tego, co zobaczyłem w tym "dziele" mogę z całą pewnością stwierdzić, iż autor książki i reżyser zaciągali się szałwią wieszczą i wciągnęli co najmniej kilogram proszku do prania marki "Persil".
Nie lubię filmów traktujących o środowiskach homo (nie chodzi o to, że jestem nietolerancyjny, broń Boże!), szczególnie jeśli opowiadają historię, której nie da się ani wytłumaczyć, ani zrozumieć.
2\10.