Van Sant próbował powtórzyć sukces "Mojego własnego Idaho", realizując kolejny film w teledyskowo-fantastyczno-realistycznej konwencji. Tym razem zekranizował kultową powieść Tima Robbinsa. Uma Thurman jako mistrzyni autostopu (natura obdarzyła ją monstrualnej wielkości kciukami, które zatrzymują każdy samochód) zamierzająca do hipisowsko-lesbijskiego rancza jest rzeczywiście urocza. Zdjęcia są odjazdowe, całość oryginalna.
Film słaby i nudny, kompletnie o niczym, oczywiście zawsze można się czegoś doszukiwać ale w tym wypadku kompletnie nawet nie mam na to ochoty, jedynie młoda Umma na plus a tak poza tym film do szybkiego zapomnienia...
z tym wadliwym produktem dziwacznego eksperymentu, który wymknął się z ciemności na światło dnia bez kagańca jest trochę jak z ludzkością w ogóle: rozpatrując wszystkie za i przeciw lepiej by było, gdyby tego nie było..
kultura kowbojska ma podtekst homo w Ameryce. No i ten film jest właściwie o tym. O ekologii też, ale przede wszystkim o feminizmie, lesbijstwie i kowbojkach.