Muszę nieco ze smutkiem przyznać, że jestem nieco rozczarowany. Nie zrozumcie tego źle, to bardzo dobry film, ciekawy projekt dokumentalny, ale...
...Ale jeśli ktoś przeczytał choćby jedną książkę o I WŚ, to nie dowie się z tego filmu niczego nowego. To taka produkcja dla ludzi, którzy mają alergię na książki i nie wiedzą w zasadzie nic o tym konflikcie. Sala wybuchała śmiechem na słowa weterana, który mówił o nasączaniu chustki do nosa moczem, bo nie rozumiała po co i w jakim celu. A historie opowiadane przez weteranów można bez trudu znaleźć w wydanych w Polsce wspomnieniach - kłania się pozycja z serii ''Świadkowie mówią''.
Film jest na wskroś brytyjski. Nie posiada fabuły, a narratorami są tylko brytyjscy weterani. Skupia się niemal wyłącznie na brytyjskich żołnierzach walczących we Flandrii. Innym nacjom i frontom nie poświęcono więcej, niż jednego zdania. Poza Niemcami. To, swoją drogą, bardzo mnie urzekło, że w treści wypowiedzi brytyjskich weteranów nie ma ani grama nienawiści do Niemców, za to bardzo dużo padło słów uznania dla przeciwników. Choćby ten mówiący o tym, że Niemcy i Brytyjczycy powinni wspólnie walczyć przeciw Francuzom i Rosjanom.
W pamięć na pewno zapada kilka komentarzy i ogólny obraz. Samo to, że wielu żołnierzy wspomina Wielką Wojnę jako najlepsze wydarzenie w swoim życiu i to, jak żałowali, że się skończyła. Nie dlatego, że kochali zabijać, ale dlatego, że wytworzyli więź ze swoimi towarzyszami broni, którzy najlepiej ich rozumieli. Zupełnie inaczej od cywilów na Wyspach, którzy nie rozumieli - nie byli w stanie zrozumieć - przeżyć kogoś, kto spędził miesiące, a nawet lata w okopach. Czuć dużą gorycz na to, jak zachowało się wobec weteranów społeczeństwo.
Niewątpliwie przyjemne dla oka fragmenty to te ukazujące żołnierzy sprzed stulecia w normalnych sytuacjach. Oto nad okopem maszeruje sobie jeden Brytyjczyk, a za nim drugi idzie i go stuka patykiem po hełmie. Kolejne ujęcie. Brytyjski żołnierz wkłada niemieckiemu jeńcowi swój hełm i zakłada jego czapkę, salutując. Kolejne ujęcie. Brytyjczycy siedzą w okopie i jeden drugiego targa za ucho, śmiejąc się. Wtedy można odczuć, że ci ludzie jednak nie różnili się tak bardzo od nas...
Sama koloryzacja filmu bardzo ładnie wykonana, aczkolwiek dźwięki na filmie to tylko tło. Jedyne pełne zdania, jakie padają w tym filmie, to wspomnienia weteranów. Te, niestety, są zbyt szybkie, zanim zdążysz zrozumieć i przetrawić jedną informację, już lecą dwie następne, stąd niewiele wryło mi się w pamięć. Tłumaczenie byle jakie, mylenie "ładownic" z "torbami", czy nazywanie SMLE "krótkim Lee".
Oglądało się ogólnie przyjemnie, ale raczej ponownego seansu nie będzie.