Ten, kto cisnął gromem, haniebnie chybił. Nikt z ekipy odpowiedzialnej za realizację filmu nie został spopielony czy choćby sparaliżowany. A wielka szkoda, bo należało się coś takiego za zniszczenie przeciętnym aktorstwem, dziurawym scenariuszem i – co najbardziej odczuwalne – tanimi efektami specjalnymi (choć budżet filmu wyniósł aż 52 miliony dolarów!) ciekawej i nośnej koncepcji publikowanego wiele lat temu w „Przeglądzie Technicznym” opowiadania Raya Bradbury’ego. Gdyby nie to, film zapewne bez problemu podbiłby serca miłośników fantastyki. W tym kształcie jednak, w jakim trafił na rynek, w całej rozciągłości zasługuje na miano bubla.