kino, kino, święto kina!
kino mistrzowsko operujące skrótem, kino radykalne, kino wzruszające bardzo, kino depresyjne bardzo, kino dołujące bardzo, kino otwartych bezkresnych przestrzeni i ciasnych klaustrofobicznych obozów koncentracyjnych, podane w formie poetyckiej przypowieści o pomięszanym świecie ludzi mówiących językami - świecie ludzkich pełzaków, które w innych okolicznościach przyrody, warunkach pogodowych i czynnikach rozwojowych, w pierwsze lepsze świnie wypędzeni, winni byli skończyć gdzieś na dnie urwiska - ludzi zupełnie opętanych..
kino smutne, kino ponure, kino beznadziejne; kino, które będzie dla pana skolimowskiego tym, czym dla kurosawy był film Dodeskaden, czym dla mike'a leigh film Nadzy - cichym, bezgłośnym wrzaskiem z góry skazanym na porażkę, intymnym wyznaniem niewiary, deklaracją bezsilności, protest songiem, oskarżeniem świata, świadectwem utraty wiary w człowieka.
z uwagi na ludzi - bardziej Baltazar bressona; z uwagi na wchodzenia w alternatywne stany świadomości bohatera - bardziej Niedźwiadek annauda; z uwagi na aktorstwo głównego bohatera - lepszy niż jaś fasola w roli osła z filmu Osioł kontra Pszczoła.
trudno jest uwierzyć, że film wyreżyserował ponad osiemdziesięcioletni starzec, bo to kino wrażeniowe, kino śmiałe, kino świeże, kino postępowe, kino które nie boi się poeksperymentować sobie; kino poszerzające granice, kino które rozumie że kino rozumiane jako narzędzie jest narzędziem zbyt istotnym aby pozostawiać je wyłącznie miłośnikom fabuły; kino poszukujące i formalnie odważne (po prawdzie skolimowski był taki zawsze, w swoim czasie nazwany "prawdziwym jean-luciem godardem" przez samego jean-luca godarda).
kino zawierające całe sekwencje zdarzeń iście hipnotycznych, wspaniale budowanych i dodawanych kolejnych warstw znaczeniowych w ramach rzeczywistości widzialnej i niewidzialnej, wizualnej i akustycznej; kino bardzo nowocześnie sfilmowane, kino wspaniałych przyglebnych mikrokosmosów pode mną i nadglebnych psychodelicznych akrobacji nade mną; obłędnych odlotów psycho-drono-lotem rodem z Odysei 2001.
zarazem wyraz artystycznej wolności i eksplozja twórczej energii; mądrości, która przychodzi z doświadczeniem; młodości, która przychodzi z wiekiem.
no, a na koniec coś z zupełnie innej beczki w tej izdebce zwierzo-zwierzeń: kocham pana, panie jerzy!