Ok, jestem po dwóch seansach i mogę powiedzieć jedno- podzielenie filmu było wielkim błędem! Czasami miałam wrażenie, że czytałam kompletnie inną książkę. Ja wiem, że Katniss miała załamanie nerwowe, straciła Peetę, ale normalnie nie mogłam znieść jej płaczu! Ile można było?! Druga sprawa- prezydent Coin. Wg mnie była kompletnie lajtowa. W scenie kiedy przychodzi do Katniss do jadalni po tym jak nie ma informacji o misji ratunkowej i zaczyna jej gadać, że w takiej sytuacji znajdzie w sobie odwagę i siłę miałam ochotę wybuchnąć śmiechem! To nie jest twarda i oschła osoba z powieści. Rzuca się również w oczy dodanie mnóstwo innych wątków, co w pewnych momentach było dobre a już w drugich nie. Niektóre sceny także bardzo się dłużyły, miałam wrażenie że jest to taka "gra na czas", czyli celowe dopychanie na siłę różnych rzeczy po to, by sprawić, że film osiągnie te ponad 2 godziny. Ostatnia część trylogii miała niewiele ponad 300 stron i naprawdę można było to zmieścić w jednym filmie- tak jak udało się z dwoma poprzednimi częściami. Reasumując film było ok, ale nie dorównuje chociażby WPO. Utrzymany w totalnie innej tonacji sprawiał, że ludzie na nim zasypiali(!), a nie o to przecież chodziło. Nawet cudowna gra Jennifer czy Josha nie wynagradzała nam tego rozczarowania. Mam nadzieję, że part 2 będzie o wiele, wiele lepszy! :)
*Cieszę się natomiast z tego, że Jen zaśpiewała. To był piękny moment!