PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=626983}

Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1

The Hunger Games: Mockingjay - Part 1
2014
6,7 217 tys. ocen
6,7 10 1 216757
5,7 61 krytyków
Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1
powrót do forum filmu Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1

Saga Harry'ego Pottera rozpoczęła nowy trend w adaptacjach polegający na pokazaniu ostatniej części w dwóch ratach. Pod względem artystycznym w ogólnym rozrachunku serii jest to negatywne podejście, ale pod względem finansowym jest jak najbardziej pozytywne i dlatego Hollywood będzie tak robił przy każdej możliwej okazji. Przy takim podejściu pierwsza rata ostatniej części jest fillerem stworzonym ze sztucznie rozciągniętych wątków wprowadzających do właściwej akcji. Tak też było z Kosogłosem #1, tylko tutaj wyszło strasznie biedniej i jeszcze bardziej wypełniaczowo niż zwykle.

Fabuły jako takiej nie było. Powstańcy nagrywają propagandę przez 75% czasu ekranowego (!?), a wszelkie działania ofensywne Kapitolu i rebelii dzieją się poza kadrem. I to wszystko, a film trwał dwie godziny, więc już macie obraz tego jakże rozciągnięta była fabuła, gorzej niż w pierwszym Hobbicie. Przecież bez problemu byłoby można to skompresować i umiejscowić w pierwszych piętnastu minutach Kosogłosu Cześć 1. z 1, ale nie... bo kasa. Tylko jednej rzeczy nigdy tutaj nie rozumiałem, skoro sztucznie mnożą byty to czemu nie podzielą fabuły tak, by obydwie raty były ciekawe?

To teraz może o samej fabule? Z góry uprzedzam, że nie jestem fanem Igrzysk, więc nie obędzie się bez czepiania. Oczywiście postaram się skupić na filmie jako takim, a nie na głupich, w moim mniemaniu, założeniach świata. Także nie będę udowadniał, że zaawansowana technologia Kapitolu nie ma racji bytu skoro dystrykty ją tworzące żyją jak amisze i nie mają dostępu do odpowiednich narzędzi, by stworzyć maglewy czy poduszkowce. Sensowności kazania walczyć 12-latkom z 18-latkami też nie poruszę. Jest to ciekawy temat, ale na zupełnie inną dyskusję. Będę skupiać się na wątkach z tej części i czasami odniosę się do rzeczy z poprzednich części jeśli będą w jakikolwiek sposób istotne dla tego co się w Kasogłosie #1 działo.

Akcja chyba zaczyna się snem Katniss. Piszę chyba, bo zostało to tak zmontowane, że nie jest do końca pewnym czy to był sen czy jawa. W ogóle z jej snami jest coś nie tak. Albo są one ukazane tak, że nie wiadomo czy były to rzeczywiście sny albo też są one wręcz incepcyjne. Budzi się ze snu i okazuje się, że to też był sen. Nie wiem co to ma symbolizować i czy ma to coś symbolizować, ale poświęcili temu stosunkowo dużo czasu. Czemu? Pewnie dlatego, że musieli jakoś zapełnić te dwie godziny filmu.

Część właściwa zaczyna się wtedy kiedy prezydent(ka) Coin i szef propagandy Plutarch mówią Everdeen, że musi ona wystąpić w ich spotach, bo bez niej się nie uda, bo jest Kosogłosem i takie tam. Nie do końca rozumiałem tego dlaczego ona była aż tak ważna. Niby po 74. Igrzyskach stała się symbolem oporu wobec Kapitolu, ale bez przesady. Bez niej rebelia też jakoś dałaby radę, ale nie. Tutaj kreują ją na boginię-symbol powstania. I wcale tutaj nie przesadzam, była scena jak wyszła do cywili, którzy na jej widok zareagowali jak Koreańczycy na pojawienie się Kim Dzong Una w ich wiosce. Ten motyw przypomina mi przypisywanie ogromnej wagi do opinii publicznej na temat Harveya Denta w trylogii Mrocznego Rycerza.

Katniss z początku była strasznie zagubiona i nie wiedziała czy rzeczywiście chce być Kosogłosem, ale w końcu się przemogła i wiecie co? Nawet jej to wychodziło, oczywiście nie miała charyzmy za grosz, ale bądźmy szczerzy, nikt w tej sadze jej nie miał. I tutaj mamy pewien dwugłos w przedstawianiu jej postaci, który zauważyłem już w pierwszej części. Niby jest strasznie mułowata i niechętna wobec pomysłu robienia z niej symbolu walk, ale zaraz potem zgadza się iść na sztandary, bo nikt nie nienawidzi Kapitolu bardziej od niej. Ciężko mi się z tym zgodzić, bo nigdy tej niechęci nie okazała, poza tym oni nic złego w sumie jej nie zrobili, już Haymitch miałby w tej sprawie dużo więcej do powiedzenia, ale nie o tym. W każdym razie zastanawia mnie skąd się ten dysonans wziął? W jedynce i dwójce mówiono, że jest małomówna i ciężko jej nawiązywać znajomości, a brylowała podczas Igrzysk jak nikt. Z czego to wynikało? Wina pisarza czy scenarzysty?

W każdym razie przechodzimy do kręcenia propagandy, które stanowiło lwią część filmu. Na kręcenie filmów w studio poświęcili z dziesięć minut, nawet pokazano jak projektowano jej strój i co? Stwierdzili, że ona lepsza jest na spontanie, więc to co nagrali poszło do kosza. Po co więc ten wątek? By zapełnić te dwie godziny. Mniejsza z tym, Everdeen, Gale, Margaery i kilku NPC wyruszyli w plener zobaczyć to co czyni Kapitol z ruchem oporu i przy okazji nagrać Katniss. I tutaj pojawia się identyczny problem jak w Grze Endera. Tam nie potrafili pokazać, że rzeczywiście Ender był bystry i nietuzinkowy, więc robił cokolwiek, a potem postacie trzecioplanowe mówiły jakiż on bystry i nietuzinkowy. Tutaj było tak samo. Katniss spojrzała na gruzy (wyglądały jak przedmieścia Łodzi) i powiedziała, że zły Kapitol to zrobił i jak cywile to widzieli to chwytali za broń bez chwili zastanowienia. Albo jeszcze lepsze, siedziała nad jeziorem i zaśpiewała (w sumie to zamruczała) coś, powstańcy szli z tą pieśnią na ustach przeciwko karabinom. Winić można scenariusz, ale tutaj swój wkład miała Lawrence, która wbrew obiegowej opinii Internetów wcale nie jest zbyt utalentowana, i wręcz fatalnie wychodzi jej granie osób charyzmatycznych, o smutku już nie wspominając (jak płacze to robi minę ryczącego za popsutą zabawką czterolatka).

W każdym razie ta propaganda działała i było jej coraz więcej, ale to dlatego, że Margaery kręciła ją w każdej okazji, montowała i robiła z tego powstańczy szlagier. Na miejscu Katniss bałbym się zajrzeć do lodówki, bo okazałoby się, że w niej siedzi Natalie Dormer kręcąca śniadanie wolności. W każdym razie Kapitol postanowił jakoś zareagować i wyciągnął z kapelusza Peetę z kontrpropagadną. I tutaj w Katniss obudziła się czarna rozpacz, bo go napewno więżą i zmuszają do mówienia tego. Na początku było to nieuzasadnione, bo wyglądał całkiem dobrze, ale potem kiedy propaganda Everdeen okazała się zbyt skuteczna to Mellark rzeczywiście zaczął wyglądać jak katorżnik co miało być karą dla Katniss, która była załamana na maksa.

I tutaj rodzi się tylko jedno pytanie... kiedy jej niczym nie uzasadniona litość zamieniła się w głęboką miłość do Peety, bo chyba to przegapiłem? W jedynce broniła go za wszelką cenę chociaż de facto traktowała go jak zbędny balast, słusznie zresztą. W dwójce stosował podryw wysiłkowy (podrywa tak długo aż w końcu ulegnie), ale nie wydawało się to zbyt skuteczne, niemniej jej litość pogłębiła się bardziej, bo głównym celem całego jej sojuszu było utrzymanie go przy życiu. Może rzeczywiście coś w pewnym momencie zaczęło iskrzyć w sumie znikąd, ale to nie było nic wielkiego. Jednak to się zmieniło w dystrykcie 13., nagle Katniss kochała go na zabój. I z tego co widzę to będą razem, bo Gale zaczął się momentami zachowywać dupkowato (by usprawiedliwić zerwanie Katniss z nim), a Finnick nagle zaczął szaleć za Annie, a chemia między nimi chyba w ogóle nie pojawiła się w dwójce, albo była tak nieistotna, że o niej zapomniałem.

Trochę zabawne, że Everdeen zwiąże się z największą ciapą w Panem. Przecież wobec Peety nie można czuć nic innego niż litość (albo pogardę). On jest męską wersją damy w opałach na poziomie hard. W jedynce był taką niedojdą, że jakby nie Katniss to umarłby przebrany za kamień. W dwójce był istną kulą u nogi, a poziom jego żałosności osiągnął tak wysoki poziom, że babcia poświęciła własne życie, by go ratować. W trójce robił za marionetkę Kapitolu, ale Suzanne Collins z jakiegoś powodu stwierdziła, że jego (mocno hajpowana, ale zawsze) antyteza, Katniss Everdeen, zakocha się w nim, bo tak.

Wróćmy może do fabuły. Jak już mówiłem bardzo dużo miejsca poświęcono kręceniu propagandy. Najczęściej było to reakcyjne, czyli Kapitol coś zrobi, oni lecą kręcić reakcję Katniss. W sumie nic ciekawego, tylko raz się wydarzyło coś godnego uwagi. Jak Everdeen odwiedziła szpital polowy to postanowili go zbombardować na jej oczach. Mieli nawet ją na celowniku, ale postanowili nie zabijać, bo ee... ogólnie polityka prezydenta Snowa jest głupia jak but. I co zrobiła Katniss z tym? Ano sięgnęła po wybuchową strzałę od Beetee'iego (wygląda jak zwykła) i zawstydziła Legolasa, bo za jednym zamachem zniszczyła dwa bombowce. Co on w nie wsadził? Pluton? Ciężko powiedzieć, ale przynajmniej się coś działo, a nie. W reszcie spotów Katniss stała na stercie gruzów i mówiła, że nie lubi Kapitolu. O dziwo to działało i ludzie zaczęli się buntować.

Mieliśmy dwie sceny zrywów, które były głupsze od moich butów. W pierwszej z nich ludzie byli oprowadzani do fabryki przez korowód policjantów. Jak ten system ma działać skoro na dwóch pracowników przypada jeden policjant? Nie wiem, ale my nie o tym. I co zrobili robotnicy? Ktoś zagwizdał dając znak i zaczęli lecieć przed siebie przyjmując strzały w plecy (policjanci byli za nimi), potem wspinali się na drzewa cały czas dostając strzały w plecy. Policjanci ustawili się pod drzewami i wtedy aktywowane zostały bomby zakopane w ziemi. Policjanci zabici, ale pancernym drzewom (brzozy?) się nie stało. Druga sytuacja wyglądała tak, że ludzie biegli prosto na kordon policji przyjmując strzały tym razem na klatę, by skopać ich w walce wręcz (policjanci mieli pancerze i pałki, ale jakoś nie dali rady) i wysadzenie elektrowni wodnej, której pilnowali. Chyba była to jedyna elektrownia w całym Panem, bo zasilanie siadło w całym Kapitolu. Czyli co? Powstańcy mają taktykę wojenną lemingów :) Przyjmują tyle strzałów na klatę aż przeciwnikowi skończą się kule...

No i teraz kontra Kapitolu. To też pokaz debilizmu i niekompetencji, co raz już widzieliśmy. Po pierwsze zaczęli zamieniać Peetę w szkieletora, co ruszało tylko Katniss, a potem zbombardowali dystrykt 13. I tutaj brawa dla Prim od szkoły samobójstw imieniem Jonathana Kenta, bo prawie zginęła ratując kota. Niestety nagrody Darwina nie będzie, bo przeżyła. Ludzie w innych dystryktach walczyli jak lemingi, jak walczy się w trzynastce? Ano na strusia, chowa głowę w piasek i czeka aż niebezpieczeństwo minie... i rzeczywiście minęło. Kapitol zrzucił bomby, ale cały arsenał jak i ludzie byli schowali głęboko w bunkrach, więc nic nikomu się nie stało. Tylko pytanie czemu siły Kapitolu po bombardowaniu nie przeczesali teren, ale już ustaliliśmy, że są to debile. Po tym jak Everdeen wyszła z podziemi sprawdzić jak się sprawy miewają po bombardowaniu to zauważyła, że wszędzie są białe róże (taki bitchslap od Snowa, bo Memejark mówił w propagandówce, że chciałby takową dać Everdeen) i tutaj rodzi się jedno pytanie. Czy róże rozsypano tylko wokół tego konkretnego wejścia, a więc Kapitol wiedział gdzie jest wejście do bunkru i guzik z tym zrobił czy też zbombardowano cała trzynastkę różami, ale do tego byłoby potrzeba plantacji kwiatów wielkości całego dystryktu, którą ścięto na tę okazję? Nie wiem, która opcja jest głupsza. I tak na marginesie cała akcja bombardowania dzieje się poza kadrem i bombardowanie oglądamy z punktu widzenia ludzi siedzących w bunkrze.

W każdym razie powstańcy w ramach odwetu postanowili... odbić Peetę i gyros, znaczy się resztę trybutów. Było to jednym z dwóch żądań Katniss, które musiały być spełnione, by zostać Kosogłosem... drugim było to, że Prim może zachować kota. Tak dużo żądań, musiała je sobie zapisać na kartce. I tutaj jest właśnie ten dysonans, o którym mówiłem. Z jednej strony jest tak zagubiona i niepewna, że musi sobie na kartce pisać czego chce, a z drugiej jest symbolem niesionym na sztandarach. Ale wróćmy do ratowania. Mogli to zrobić, bo po wysadzeniu tamtej elektrowni w Kapitolu nie było prądu, więc mogli zagłuszyć działanie radarów wroga. Po co? One nie powinny działać skoro nie ma prądu, ale załóżmy, że działają, to co? Ich skuteczność niby zależy od mocy prądu czy co? Ciekawe... W każdym razie zagłuszali propagandówką. Katniss była zbyt zdruzgotana stanem Peety, by mówić, więc zastąpił ją Finnick. Zaraz kurde! To pół Igrzysk śmierci, całe W kręgu ognia i trzy czwarte Kosogłosu #1 mówicie, że ona jest niezastąpiona, a potem ją zastępujecie!? No kurde!

W każdym razie cała akcja wbicia do Kapitolu była poza kadrem, ale w krytycznym momencie okazuje się, że prąd wraca, a Snow cały czas wiedział, że oni wbijają mu na chatę i co z tym zrobił? Ano nic, pozwolił im uciec. Ucieczka oczywiście poza kadrem, wszystko oglądamy z punktu wiedzenia dowództwa trzynastki siedzącej w bunkrze. Ten film nie miał budżetu czy co? Bombardowania też nie pokazali, w ogóle poza dwiema samobójczymi misjami powstańczych lemingów to nie było żadnej akcji. Zniszczenie szpitala też było z perspektywy Katniss chowającej się za kupą gruzów. To tak jakby pokazać bitwę pod Grunwaldem z punktu widzenia Jagiełły siedzącego w namiocie dowódczym. W każdym razie Peeta, Annie i reszta, których imion nawet nie podano zostali uratowani.

Katniss pełna radości leci spotkać się ze swoim ukochanym Melepeetą i co? Okazuje się, że wyprali mu mózg i próbował ją zabić, ale odciągnęli go i ogłuszyli. Film kończy się więc chamskim cliffhangerem, które do czasu Pustkowia Smauga, były raczej typowe dla seriali. Fajtłapa szaleje w izolatce, a prezydent(ka) Coin szykuje się do wyciągnięcia głowy z piasku.

I to tyle, mam nadzieję, że pokazałem Wam co było nie tak w tym filmie i, że chociaż ktoś będzie na tyle szalony, by przeczytać ten blok tekstu.