Jak można było tak zepsuć zakończenie? Po przeczytaniu książki miałam nadzieję, że ekranizacja Kosogłosa cz.1 skończy
się w momencie kiedy Peeta dusi Katniss. Scena,w której następuje totalny zwrot akcji, pozostawiająca ludzi (nieznających
książki) w szoku i z głodem na więcej, to najlepsza scena na koniec filmu. Większość widzów z ciekawości , nie mogąc się
doczekać premiery w 2015, sięgnełoby po książkę ( o to powinno także chodzić producentom filmu i samej autorce). Ta
scena stworzona po to, by zaskakiwać całkowicie w filmie traci sens, ponieważ już po chwili dostajemy odpowiedzi
rozwiewające wszelkie wątpliwości. W kinie widziałam ogromne zaskoczenie ludzi - nikt nie wiedział co się dzieje, wielki
szum i nawał pytań. W tak emocjonującym momencie najambitniej byłoby zakończyć - z ogromnym apetytem na część
drugą.
Zgadzam się z Tobą w 100%. Byłam przekonana, że po scenie z duszeniem film się zakończy, a tu taka (nie)miła niespodzianka :)
SPOILER Ja się nie zgadzam. Prawdę mówiąc, nie widziałam szoku, tylko pełne rozbawienia zaskoczenie. Ta scena tak bardzo nie pasowała do reszty filmu, że w opinii osób, które nie czytały książki, była wręcz śmieszna i żenująca. Poza tym twórcy filmu bardzo rozbudowali wątek odzyskiwania Peety, podkreślili to, że Peeta został jakby "wypuszczony". Mieliby nie wyjaśnić, co się właśnie stało? Dlaczego Snow zgodził się na uwolnienie Peety? Rozmawiałam z osoba, która nie czytała książek. Ta koleżanka stwierdziła: zanim nie wyjaśniono, że Peeta był taką bronią, która miała zabić Katniss, ona myślała, że prezydent po prostu zgodził się na wypuszczenie go, ponieważ Katniss go o to w rozmowie poprosiła i przyrzekła, że przestanie być Kosogłosem.
Gdyby zakończyć na scenie duszenia i przyjąć interpretację mojej koleżanki, film miałby dziwne, niekonsekwentne zakończenie. Tymczasem uważam, że właściwe zakończenie było mocne. Z jednej strony Coin mówi w samych superlatywach, zagrzewa do walki, przepowiada zwycięstwo; z drugiej Katniss widzi nieprawdopodobnie cierpiącego Peetę. Widzimy, jaką cenę ma to zwycięstwo Almy.
Zgadzam się. Na seansie, na którym byłam wybuchły salwy śmiechu gdy Peeta zaatakował Katniss :o Jedni wydawali się śmiać z zaskoczenia a innych po prostu bawiła sama akcja... Po co kończyć w takim momencie bez wyjaśnienia? Dzięki tym paru kolejnym minutom widzowie wiedzą, że ludzie szykują się do ataku na Kapitol, Gale oddala się od Katniss, a Snow zniszczył wszystko co łączyło ją i Peetę. Cały świat wywrócony do góry nogami. Ja widziałam zakończenie 1 części trochę później ale tu też jest ok.
"Jak można było tak zepsuć zakończenie? Po przeczytaniu książki miałam nadzieję, że ekranizacja Kosogłosa cz.1 skończy
się w momencie kiedy Peeta dusi Katniss. Scena,w której następuje totalny zwrot akcji, pozostawiająca ludzi (nieznających
książki) w szoku i z głodem na więcej, to najlepsza scena na koniec filmu"
Nie.
Twórcy filmu na całe szczęście nie postawili na tani zabieg fabularny i kończenie filmu szokującą sceną.
Sama scena duszenia była zresztą dość słaba.
Słaba ? Była genialnie oddana ! Choć zgodzę się z poprzednikami. Reżyser mógł skoczyć akcję na tej właśnie scenie, dając do myślenia tym wszech obecnym sezonowcom ;) Bo aż się tu od nich roi ... :/
To byłby zbyt bezczelny cliffhanger jak na tej jakości film. Twórcy nie mogli podporządkowywać tej decyzji tylko temu, by ktoś sięgnął po książkę. Myślę, że kto miałby to zrobić, zrobił to już dawno temu, a taki tani chwyt na pewno nie przekonałby opornych na lekturę. Nikomu by to nie pomogło, a tylko popsuło świetny film (IMO najlepsza, jak do tej pory, część).
Dawno już czytałam wszystkie książki i też spodziewałam się zakończenia na tym duszeniu, ale gdy do niego doszło - mnie w ogóle ta scena nie obeszła, Katniss mnie w Kosogłosie tak denerwowała, że w tym momencie miałam w głowie "a mogliby tak ładnie skończyć calutką serię", zaś mój chłopak, który książek nie zna a filmy oglądał zaczął się śmiać, jak i większość ludzi na sali :D Według mnie strasznie słabo zrobiona scena.
A co w tym niby było śmiesznego? U mnie na sali nikt się nie śmiał, a widownia była spora.
A mnie się owa scena podobała. Wprowadziła trochę dramatyzmu na koniec, plus te efekty kinowe, przez które miałam ciary jak Peeta rzucał Katniss na prawo i lewo. Spodziewałam się nawet, że to będzie "tylko" duszenie, a tu szok. Ogólnie na sali kulturka, trochę śmiechu było w kilku momentach, przyznam, że sama w nich uczestniczyłam. Jaskier rozbawił widownie, Effie z Haymitchem również. A poza tym wszyscy skupieni na seansie, praktycznie przez całe 2h. I odniosłam dziwne wrażenie, jakby większość osób czytało książke i wiedziało o co chodzi.