Zdążyłam już przeczytać kilka wypowiedzi innych użytkowników na temat "Kosogłosa" i uznałam, że może dam również swoją. Poszłam do kina na maraton, żeby zobaczyć wszystkie części ciągiem i ocenić, jak który film został zrobiony, na co w której części postawili twórcy (efekty specjalne, bohaterowie, emocjonalny przekaz, sceny akcji).
Jak dowiedziałam się, że "Kosogłos" ma być podzielony na dwie części to byłam zbulwersowana. Po co robić z dość cienkiej książki dwa filmy, z których każdy będzie trwał po minimum 2 godziny? Moje nastawienie było bardzo sceptyczne, ale skoro czytałam książki i widziałam poprzednie części to wiedziałam, że i tak pójdę zobaczyć i tę część. No i się zdziwiłam!
Większość osób narzeka na to, że w filmie nie ma akcji, tak jak to miało miejsce w czasie wydarzeń na arenie. Mi w ogóle to nie przeszkadzało i ba! Akcja też jest, przecież jest atak na szpital, wysadzanie tamy, odbicie zakładników, bombardowanie Trzynastki. Może dla niektórych to mało.
O tym filmie twórcy mówili, że stawiają na pokazanie samych przygotowań do rebelii, więc nie rozumiem wyrzutów, czemu jest mało akcji, ale mniejsza z tym, każdy ma swoje zadanie :)
Jak dla mnie aktorzy wykonali świetną pracę. Moore jako sztywna i opanowana Coin spisała się świetnie, Dormer będąca "reżyserką wojenną" to prawdziwa perełka, śp. Hoffman też pokazał fajne dwuznaczności w prowadzeniu rebelii (pomysły na propagity robione, jak reklama), Hutcherson jako maltretowany Peeta - kukiełka w rękach Snowa wg mnie dobrze się spisał pokazując w czasie tych kilku minut, gdy można było go oglądać na ekranie, jak się męczy mówiąc to co mówi, by chwilę później w tej samej scenie mówić przekazy Capitolu, jak jakąś modlitwę. Hemsworth z praktycznie jedną miną przez cały film był trochę dobijający, ale robię już miejsce dla naszego Kosogłosa! Lawrence jako zagubiona, złamana psychicznie, nie radząca sobie z otaczającą ją rzeczywistością dawna trybutka, zwyciężczyni Głodowych Igrzysk, siostra, córka, nadzieja dla cierpiących, symbol rewolucji wypadła fenomenalnie. Byłam zdumiona jak dobrze oddała na ekranie zagubienie, cierpienie, stany lękowe, nienawiść, odwagę Katniss i Kosogłosa, którym miała się stać. Postawienie na emocje i wzajemną zależność od siebie bohaterów było strzałem w 10!
Wyszłam z kina mając na karku 24 godziny braku snu. Film dalej leciał mi przed oczami, a ja rozpaczałam, że trzeba czekać rok na kolejną część (dalej rozpaczam), pomimo czytania książek. Zwracam honor twórcom, aktorom i całej ekipie za to, że sądziłam, że zniszczą "Kosogłosa" dzieląc go na dwa filmy. Moje zaskoczenie było niezwykle pozytywne i szczerze mówiąc z chęcią wybiorę się do kina kolejny raz.
Podkreślam, że to tylko moje skromne zdanie, macie prawo się z nim nie zgadzać, ale musiałam napisać dlaczego mnie i na pewno kilka innych osób ten film ujął za serce.
PS. "The Hanging Tree" wbiło mnie w fotel w czasie oglądania filmu.
Również w 100% się zgadzam. A akcji i tak było bardzo dużo w porównaniu z pierwszą połową książki. W filmie pokazano sceny, których nie było w książce, ponieważ Katniss nie brała w nich udziału, np. odbicie zwycięzców.
+1, bardzo pozytywnie odebrałem Kosogłosa, w porównaniu do poprzednich części jest nawet jeszcze bardziej wierny książce.