PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=629224}

Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 2

The Hunger Games: Mockingjay - Part 2
6,6 162 223
oceny
6,6 10 1 162223
4,7 22
oceny krytyków
Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 2
powrót do forum filmu Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 2

Witam. Od razu zaznaczam, że chciałbym rozpocząć dyskusję, jednak taką, która obędzie się bez większych inwektyw, a z dużą liczbą argumentów - obiektywnych, bądź subiektywnych, nieważne - mojego zdania nie zmienicie, a chciałbym usłyszeć zdanie innych :). Dyskusja jedynie dla ludzi, którzy widzieli film, bądź czytali książki i nie boją się ewentualnych spoilerów. Nie przeczytałem żadnej książki z cyklu, nie mówię, że nie były lepsze od ekranizacji, bo ich nie znam, ale chcę odnieść się jedynie do filmu, więc pozwólcie, że książki zostawimy. Pierwszą część "Igrzysk" obejrzałem jakoś przypadkiem, bez specjalnie większych oczekiwań- ot tak leciało na n-ce, czy innym hbo, więc obejrzałem. I co mam mówić, spodobała mi się. Nie było to jakieś fanatyczne uwielbienie, ale stwierdziłem, że może to być niezła seria, trochę nawet wypełniła pustkę, którą zostawiła ostatnia część Harry'ego Pottera, taki sentyment z dzieciństwa. Nad drugą częścią też nie będę się jakoś specjalnie zatrzymywać- podobna formuła, też OK, ale już nie było tego "szału" i świeżości, co przy pierwszym filmie. Na cz.1 części 3 wybrałem się już do kina, ale całe pozytywne wrażenie z pierwszych dwóch części zostało właściwie zatarte przez niesamowicie powolną akcję i konwencję w stylu "spokojnie, teraz jest nuda, ale to tylko przygotowania przed ostatnią częścią, wtedy będzie miazga" - czyli coś jak Hobbit 2 dla Hobbita 3, który to bagatela również wyszedł... wiadomo jak. Wracając do "Igrzysk", byłem przed chwilą w multikinie (cholernie wszystko tam teraz drogie, nie?) i poczułem się rozczarowany. Nie żebym spodziewał się czegoś wielkiego, ba, żebym czegokolwiek się spodziewał. Oczywiste jest, że jak ktoś dzieli jeden film na 2 części, to jest to cholerny skok na kasę (jedynym wyjątkiem jaki teraz mi przychodzi do głowy jest Kill Bill, za ten film zapłaciłbym chociaż i z 5 razy tyle, ile chcieli w kinie). Twórcy filmu nawet nie próbowali mnie przekonać. Akcja się strasznie dłużyła, a fabuła była nieciekawa. Może jestem prostym człowiekiem, ale nie lubię, kiedy film mnie oszukuje. Jeżeli jest akcyjniakiem, to akcja ma mnie wysadzać z siedzenia. Jeżeli chcecie do swojego filmu dodać jakąś filozofię i wyższe wartości, to na Boga, czy inny absolut, zróbcie to umiejętnie i przekonująco. Żaden z aktorów, z ostatniej części mnie nie przekonał do kreowanego przez nich świata i "walki o wolność". Nikt nie wydawał się autentyczny, nikt nie wzbudzał współczucia, wszyscy byli jak wyzute z emocji lalki, niczyja śmierć w tym filmie mnie by na dobrą sprawę nie obeszła. Brawa jedynie dla Donalda Sutherlanda, który jako naczelny "bad-guy" filmu daje radę, chociaż jest na ekranie jakieś 5 minut. Reszta wydawała się jakby zmęczona uniwersum Igrzysk Śmierci, coś w stylu "dobra no, ostatnia część, jakoś to przebolejemy". Dla filmu wielkim ciosem jest również odejście od konwencji samych "Igrzysk Śmierci". Rozumiem, że jest to uzasadnione fabularnie, ale same igrzyska jednak zwracały uwagę. Wydawały się autentyczne. Widz współczuł i kibicował biednym trybutom, którzy zostali bezwzględnie wyrzuceni na arenę w celu wzajemnej anihilacji. W części trzeciej tego nie ma. Nie czuć zagrożenia. Nie czuć przywiązania do jakiejkolwiek postaci. Jest jedynie Katniss, która, od razu możemy przeczuwać, pójdzie i wszystkich rozwali. A szkoda, bo na tym najbardziej traci fabuła, jeżeli nie możemy się z nikim zidentyfikować lub bać się o niego. I gdzie ta wielka nawalanka? Gdzie te dystrykty, gdzie te armie. Przez cały film nie widać żadnego wojska, w jednej scenie nie ma więcej niż 20 żołnierzy. Nie czuć potęgi tych całych rebeliantów. Jak można poczuć, że Katniss rzeczywiście ratuje świat, że porwała tłumy, jeżeli przez cały film przechodzi przez miasto z grupą max 10 towarzyszy. Praktycznie bez oporu. Napotyka może kilkunastu wrogów (nie licząc zombiaków). Rozczarowuje też prezydent Snow, który w jednej scenie jest panem "panuję nad sytuacją, wszystko spoko", żeby w następnej, bez szczególnej zmiany okoliczności, stać się panem "wszystko stracone, już od dawna to mówiłem, dajcie spokój". Końcówka jest cholernie rozczarowująca - zostawia widza z pustką. Ale nie z pustką w stylu "jestem zdruzgotany emocjonalnie", ale z pustką mówiącą "i co, to już? To wszystko, co chcieliście mi powiedzieć?". Wspomnę na marginesie, że w ostatniej scenie cała sala kinowa rżała. Trudno o bardziej przerysowane i kiczowate zakończenie :D z plusów mogę jedynie wymienić scenę walki z "muttami" w kanałach (polskie tłumaczenie jest jakieś dziwne, nie zapamiętałem go) - przypomniała mi scenę walki drużyny pierścienia z armiami Morii, w sumie tylko dlatego. Pierwsza godzina, czy nawet więcej, była straszną dłużyzną. Na ostatnie 20 minut przed końcówką akcja jest nawet znośna, co nie znaczy, że dobra. Filmu nie polecam, jedynie chyba tylko hardkorowym fanom, bo oni i tak pójdą. Ludziom, którzy widzieli poprzednie części i z obowiązku chcą zobaczyć ostatnią mówię - poczekajcie, aż będzie na dvd, vod, w telewizji, w internecie, czy coś w tym stylu. No nie warto. Zupełnie. Film się nawet nie starał. Pozdrawiam!

buterfly

"Pojawiają się w każdej zmieniają tylko ich formę" w każdej co, części filmu? Serio przysięgłabym, że nigdy wcześniej nie słyszałam o ich istnieniu o.O Nie zauważyłam we wcześniejszych filmach żadnych zmutowanych ludzi. Chyba muszę obejrzeć jeszcze raz wszystkie filmy w takim razie.

madzja90

No chyba musisz .

W pierwszej części zmiechami bo tak ich nazwano są wilki które zabiły Cato i zraniły Peetę , w drugiej są to małpy , a w ostatniej właśnie te jaszczurki .

elziomallo

Mi się właśnie pierwsza i druga część strasznie nie podobała. Spisałam igrzyska śmierci na straty. Jednak w te wakacje postanowiłam przeczytać książkę, która była naprawdę świetna. Potem obejrzałam obie części Kosogłosa. Sama nie rozumiem dlaczego te części mnie zachwyciły, a poprzednie nie. I po przeczytaniu twojej opinii, zrozumiałam, że to właśnie przez książkę. Do wszystkich scen, które ukazywały się w filmie podświadomie "doklejałam" sobie sceny z książki, dlatego fabuła wydawała mi się bardziej barwna i zrozumiała. Kiedy już się przeczyta książkę, a potem ogląda film, stanowi on tylko takie dopełnienie, a nie coś całkiem odrębnego. Chyba lepiej najpierw oglądać filmy, a potem czytać książki, jak to zrobiłam przy "Harrym Potterze".

Co do zakończenia. Tak, tutaj jest takie zbyt piękne, przerysowane. W książce Katniss dała się namówić na dzieci po 15 latach. No i ładnie to było opisane. "Moje dzieci jeszcze nie rozumieją, że bawią się na cmentarzu". Naprawdę polecam książkę :)

elziomallo

Zacznę od tego że przeczytałem książki w oryginale, dopiero potem obejrzałem filmy, drugą część Kosogłosa (nie lubię tego tłumaczenia) wczoraj. Film mi się podobał i jest niezłym przykładem dość wiernej ekranizacji. Inną sprawą jest to że trzeci tom ć trylogii jest chyba najsłabszy, przynajmniej pod względem fabularnym, więc i niejako film to "odziedziczył" po książce. Odniosłem wrażenie że Suzanne Collins chciała przemycić do książki jak najwięcej akcji i w rezultacie trzon fabularny stanowią niespecjalnie łączące się w sensowną całość epizody kampanii rebeliantów przeciwko Kapitolowi. Niemniej jednak to, co zawsze stanowiło o sile Igrzysk były postacie i ich rozwój - a na tym polu Kosogłos nie zawodzi. Samo zakończenie jest w mojej opinii mistrzowskie, finalne ukazanie całej intrygi, załamanie Katniss (szkoda że film ten akurat element niemalże całkowicie pomija) i potem jej powolne dochodzenie do siebie po powrocie do 12-ki. Filmowe jedynie nieznacznie ustępuje książkowemu.
Także zgodzę się, że dwa ostatnie filmy (jak i książka którą ekranizują) odstają fabularnie od dzieł je poprzedzających, niemniej jednak nadrabiają niedociągnięcia opowiadanej historii w innych aspektach.

ocenił(a) film na 8
SzalonyChemik

Święte słowa. Ode mnie to samo, a książki, jak na razie, nie przeczytałem, ledwie rozsmakowałem się w pierwszej części, choć troszkę zbyt wcześnie by coś powiedzieć. Dwie ostatnie części filmu są po prostu, jak dla mnie, dużo dojrzalsze. Robi się taki skomplikowany film, trochę z wyższej półki, a rozbicie na dwie części było, całkiem sensowne, bo w trzeciej książce dużo się dzieje. Kocham to zakończenie i nie wyobrażam sobie innego.

ocenił(a) film na 9
elziomallo

Jak widzę, większość dyskusji obraca się wokół kwestii "bo to nie jest tak dobre jak książka" lub "bo to nie musi być tak dobre jak książka". Chciałbym przestawić swoją opinię na ten temat.
Co nie podlega dyskusji - jest to ekranizacja książki. Co więcej, drugiej części książki. Osobiście nie czytałem, więc tu się nie wypowiem; natomiast mogę się wypowiedzieć w ogólnej kwestii ekranizacji książek. Otóż, książki praktycznie nie da się idealnie odwzorować w filmie - ale z drugiej strony, nie można też zrobić zbyt rażących metamorfoz, bo wtedy nie będzie to już ekranizacja, tylko samodzielny film, ewentualnie "luźno oparty". Kwestia znalezienia tego "złotego środka" jest trudna i zwykle to nie wychodzi - albo film łączy z książką tylko ogólny szkielet fabuły (HP i Zakon Feniksa), albo powstaje długi i niepotrzebnie rozbudowany tasiemiec (Hobbit). I według mnie, w "Kosogłosie II" ten złoty środek został idealnie - albo prawie idealnie - znaleziony.
Powstają też zarzuty o przewidywalność. Nie przeczę - również przeczuwałem, co się stanie, gdy Katniss podchodziła z łukiem do Snowa, albo gdy na tłum przed pałacem leciały małe urządzonka na spadochronach. Jednak, po pierwsze - to były tylko przeczucia, po drugie - bardzo ogólne (można było się domyśleć, że Katniss strzeli do Coin, ale tego, jak Peeta powstrzymał ją przed samobójstwem, a tłum rzucił się na Snowa, zupełnie się nie spodziewałem), a po trzecie - W OGÓLE mi to nie przeszkadzało! Czy to coś złego, że czasem twórcy dają pewne wskazówki, co zaraz się wydarzy?
Wreszcie - śmieszność. Rozumiem, że niektóre fragmenty mogą wywoływać uśmiech (patrz ostatnia scena), ale śmianie się na głos w kinie? (Oczywiście, nie mówię o filmach i scenach komediowych, o którym pomyślano, że mają być zabawne). Osobiście czułbym się bardzo zażenowany, gdyby ktoś obok mnie na sali zaśmiał się, gdy Katniss mówiła swojemu dziecku o koszmarach. Trochę kultury i wyrozumiałości do twórców, którzy też są ludźmi i nie wszystko potrafią zrobić tak, by każdy był zadowolony.
Jak dla mnie, zasłużone 9/10 (drobne minusy za detale, ale ogólne wrażenie bardzo dobre).

ocenił(a) film na 2
elziomallo

Myśle tak samo. Pierwszą czesc trzeciej czesci przespalem. Drugi raz musialem podejsc. Do drugiej czesci trzeciego odcinka po prostu sie zmusilem. Dno.

malolmalol

Może tak uzasadnienie ?

ocenił(a) film na 2
buterfly

A co tu uzasadniać? Taka nuda, że spać się chciało. W Klanie lepsza akcja niż w tym "filmie".

malolmalol

No tak po co uzasadniać własną opinie ?

Jeżeli w Klanie widzisz lepszą akcję , to proponuje ci zostać nadal nad tą '' Mega produkcją ''

Zapewne nie zaśniesz .

ocenił(a) film na 2
buterfly

Pewnie byś nie zasnęła/zasnął bez napisania błyskotliwej odpowiedzi przepełnionej sarkazmem? Jaki kraj, tacy ludzie. Nie wiem po co Tobie uzasadnienie tego, że film tak przynudza, że aż się przy nim zasypia? To samo z siebie wynika. A wzmianka o Klanie, to z mojej strony sarkazm/żart w stosunku do Igrzysk. To też każdy normalny by załapał, no ale Tobie wszystko trzeba tłumaczyć, bo przecież zawsze byłaby okazja, żeby zabłysnąć.
Pozdrawiam serdecznie i spokojnego snu.
over
P.S.
Szanuj rozmówcę i zaimki osobowe pisz z dużej litery, to świadczy o kulturze.

malolmalol

Igrzyska Śmierci to nie kino akcji - Twój komentarz tylko pokazuje to, jak kompletnie nie znasz omawianej produkcji .

ocenił(a) film na 2
buterfly

Ręce opadają. Czy tylko kino akcji trzyma w napięciu? W każdym innym gatunku są filmy, które wciągały mnie, czy to dramat, czy romans, komedia itd. a ten "film" po prostu usypia. Nuda i nic poza tym. Gatunek nie ma tu nic do rzeczy. Kończę tą rozmowę, bo już mi się nie chce. Idź troluj gdzieś indziej znawco produkcji.

malolmalol

Znawcą produkcji nie jestem, ale wiem że uzasadnia się swoje zdanie .

Trollujesz to ty - Nie uzasadniając swojego zdania , potrafiąc tylko klepnąć jedną formułkę - Nuda .

ocenił(a) film na 2
buterfly

1. Własnego zdania nie muszę uzasadniać. Mogę je wyrazić i mieć gdzieś co i kto o nim myśli, jak i to co skłoniło mnie do takiej decyzji.
2. Mam Tobie uzasadniać nudę w tym filmie? Ciężko się domyśleć co to nuda w filmie? Zero akcji, sztywne aktorstwo, przewidywalny scenariusz, monotonne, przedłużające się sceny - ogólnie eN U De A. Nie oglądałem, ale zapewne bardziej porywający jest film o facecie w łódce, czyli Śmierć w Wenecji.

malolmalol

1 . Oczywiści jeżeli nie potrafi się uzasadnić zdania, to najprościej jest powiedzieć że mam wszystkich w głębokim poważaniu .

2 . Aktorstwo stoi na dobrym poziom - Bardzo dobrze swoje postacie zagrali Jena Malone , Elizabeth Banks , Woody Harrelson, Donald Sutherland , Philip Hoffman ale także główni aktorzy czyli Jennifer Lawrence i Josh Hutcherson trzymali poziom .

A scenariusz jest wierny książce, na podstawie której produkcja powstawała .

ocenił(a) film na 2
buterfly

Skoro tak twierdzisz, to tak musi być. Widocznie przespałem te wciągające fragmenty górnolotnego aktorstwa i porywającej akcji. Niestety aktorzy mojego pokolenia są już na wymarciu. Pozostało mi tylko oglądanie tych z nagrodami Teen choice i Złoty popcorn. Tamtych znało się z imienia i nazwiska, twarz od razu rozpoznawało, a dziś, tych nowych "aktorów" to w ogóle nie kojarzę i często się zastanawiam kto to jest, skąd go wzięli, kogo znał, że obsadzili go w filmie? Tamci powodowali (powodują), że nawet najnudniejszy film wciągał. Pomijam te teraźniejsze, gdzie zagrają epizodyczne rólki w jakimś badziewiu, byle marketing działał, ale ze wzgl. na wiek nie wysilają się więcej, bo i po co. Swoje zrobili w innych filmach.
... Hej chłopaki! A może macie ochotę obejrzeć film? Ja oglądam po kilka filmów dziennie. Pościgi, strzelaniny, wojny gangów - to mój chleb codzienny, mam nowy zajebisty film ”Igrzyska śmierci: Kosogłos”, nieźle brzmi, co? ...

malolmalol

1 .Co do młodych aktorów - To że dostali młodzieżowe nagrody, nie świadczy o nich niskim poziomie aktorstwa .

2. Każdy aktor tutaj grający, rolę dostał po normalnym castingu .

3. Co do nazwisk jeżeli oglądasz produkcje tylko z aktorami twojego pokolenia, to raczej takie nazwiska jak Donald Sutherland , Filip Philip Hoffman , Woody Harrelson - Znasz .

4.Ci aktorzy w tej produkcji i ne zagrali ról epizodycznych, ale znaczące postacie - I to jak zawsze na swoim najlepszym poziomie.


ocenił(a) film na 2
buterfly

Ogólnie już pisałem o filmach. Dzisiejszych filmach.
A Philip Seymour Hoffman wolał umrzeć po wystąpieniu w "kosodrzewie". Oczywiście dżołk :)) Woody Harrelson - średniawy aktor, głównie gra w lekkich lub/i komediowych filmikach. Donald Sutherland - swoje już zrobił dla kina i teraz gra raczej lekkie rólki, nie wymagające wiele aktorstwa. Głównie ze wzgl. na wiek.
Także kończę, bo już dawno miałem to zrobić. Nie ma się co rozwodzić nad takim nędznym, nastawionym na kasę filmikiem.
Pozdrawiam i życzę więcej szczęścia w trafianiu na dobre "produkcje" :))

ocenił(a) film na 8
malolmalol

To ja panu polecam naszą polską Plebanię. Jakie tam są zwroty akcji! A jakie dialogi! Dużo akcji dzięki postaci Osy i intrygom pięknych, acz tajemniczych i zdradzieckich kobiet, a niewątpliwa charyzma Janusza Tracza wpisała się złotymi zgłoskami jako niedościgniony wzór w annałach polskiej kinematografii.

elziomallo

Zgadzam się w 100 proc. Ze wszystkich części jedynie pierwsza jest warta obejrzenia. W części drugiej było kilka ciekawych scen i można było jeszcze liczyć,że temat się rozwinie, ale to co dzieje się w ostatnich filmach to porażka. Nuda wieje z każdej sceny, zero akcji, bohaterowie sami nie wiedzą co chcą i gdzie idą. W połowie filmu musiałem zrobić przerwę na kawę bo oczy mi się zamykały od słuchania tych wywodów i patosu. Dotrwałem do końca z trudem.

ocenił(a) film na 8
elziomallo

Nie zgodzę się z zarzutami. Zakładam że czytający ten wątek na forum widział już film, informuję że czytając dalej nadziać się może na spojlery.
To nie jest zwyczajny film dla młodzieży, ani typowe kino rozrywkowe. Ten film ma po prostu inną tematykę. Tu nie chodzi o wielkie bitwy, fajerwerki, emocjonujące pojedynki. To zostało pokazane w innych filmach, jest ich bez liku. To próba opowieści o tym jak staramy się zapanować nad emocjami, nad krzywdą i zemstą, nad życiem, nad przyszłością. Co zrobimy, gdy osoba, na której najbardziej nam zależy zrani nas najmocniej. Co się stanie gdy stracimy to, czego najbardziej boimy się stracić. Film o ludzkiej ograniczoności, niemocy, małości wobec wypadków świata.
Katniss miała swoje pięć minut... i, jak każdy, ma całą resztę szarego, monotonnego, lub przynajmniej nie tak fajerwerkowego życia. To film o dokonanych wyborach i ich konsekwencjach, także o wyborach innych ludzi, tych bliskich i dalekich. Na ile to my reżyserujemy swoje życie, a na ile robią to inni? Na ile im w tym pozwalamy? Czy zauważamy to jak łatwo się na to łapiemy? Które posunięcia są rzeczywiście nasze, a które to zakamuflowane życzenia innych ludzi? Czy życzą nam dobrze, czy nas nie wykorzystują? Film o polityce - czym w ogóle różni się jedna władza od drugiej? Film o wojnie i jej konsekwencjach - jakie ma być zwycięstwo? Czym jest wobec metod i ofiar? Gdzie się kończy, a gdzie zaczyna odwaga? Co jest poza nią? Szaleństwo? Głupota? Bezmyślna żądza zabijania?
Wreszcie to film o moralności, o tym jak daleko możemy się posunąć, a jak daleko nie. W czym różnimy się od naszych wrogów i oprawców? Czym jest zdrada? Kogo tak naprawdę zdradzamy, czy sprawę, czy samego siebie, własne przekonania? Kiedy można je zmienić? Jak na to zareagują inni? Jak odnaleźć swój świat na nowo, kiedy po dawnym nic już nie zostało?

To rozliczenie z pewnym mitem. Z mitem bohatera, Supermana, Kosogłosa, jakkolwiek go nazwiemy. Zapomnijcie o filmach z nimi - to miłe, ogłupiające bajki. W prawdziwym życiu nie ma super mocy, nikt nie jest chodzącym ideałem pokonującym wszystkie przeciwności, a ludzie pozbawieni wątpliwości okazują się po prostu niebezpieczni, albo zwyczajnie głupi. Każda akcja spotyka się z reakcją, a każde posunięcie ma swoje konsekwencje, niekiedy zbyt tragiczne. Ludzkie życie jest niezwykle kruche, a czasem już nic nie można zrobić, by je ratować. Nikt nie jest wolny od wpływu emocji, a poddanie się im w sytuacji ekstremalnej to raczej reguła niż wyjątek. Jeśli ktoś okaże się twardy i bezwzględny, to będzie dalej już taki zawsze. Dla wszystkich. Psychologia postaci, nagie emocje. Kogo i jak zmieniła wojna i doświadczenia areny? Czy można im dalej ufać? Gdzie szukać nadziei. Czy porównywał ktoś postaci filmowe, ich opowieści i doświadczenia do żyjących ludzi którzy przeszli piekło drugiej wojny światowej, czy choćby masakry na Wołyniu? Ktoś zastanawiał się, czym jest, znany choćby z okładki książki tzw. syndrom ocalonego? Albo zespół stresu pourazowego?

Co do poziomu gry aktorskiej, trafności zaprezentowanej wizji świata, jej materialnej realizacji również mam inne zdanie. Aktorzy, może poza Julianne Moore pokazali się dobrze. Więcej niż dobry drugi plan. Scenografia, poza denerwującym momentem nachalnego ukazywania twarzy poszukiwanej drużyny bohaterów na ekranach, również imponowała surowością, pysznym monumentalizmem i archaizacją form. Powrót do starożytności, w onomastyce, czy architekturze zaowocował ciekawym dialogiem z przeszłością i zarazem pewną formą jej rozliczenia - tu rzuca się głównie motyw areny, ale w całej stylistyce analogii jest o wiele więcej. Rydwan, vexillum, miecz, ogień, labirynt... długo by wymieniać. Co zrobić, gdy piękno i doskonałość jest na służbie zła? Powrócił motyw znajomej stacji metra w Berlinie - uważny widz z pewnością się uśmiechnie.

Last but not least - zakończenie. Osobiście nie mógłbym wymyślić nic lepszego. Gdyby stworzono jakieś inne i miałbym możliwość porównania z obecnym, z pewnością uznałbym je za gorsze. Wszystkie główne wątki z całej serii znajdują rozwiązanie, są idealnie domknięte. Uderzyła mnie jego "zwyczajność". Brak fajerwerków, suchość, surowość, realizm. Jak dla mnie to właśnie dzięki takiemu, a nie innemu biegu wypadków książka, film i cała seria staje się naprawdę wyjątkowa. Gorzkie zwycięstwo, które nie przynosi ani satysfakcji, ani chwały, poczucie że to wszystko, tyle cierpienia, wysiłków, poświęcenia tak łatwo idzie na marne. Wszystko się kiedyś kończy. Pozostaje samotność. Smutne jest piękne.

Ostatnia scena - to nie tylko śmieszna fryzura Josha. Wszyscy czepiają się formy, a chodzi o treść, którą, jak widać, niełatwo odczytać. Gdzieś tam, w przyszłości wzejdzie znowu słońce... Tylko jak dalej normalnie żyć po czymś takim?

elziomallo

Nie chce mi się tego wszystkiego czytać, gdzie znajdę streszczenie?

ocenił(a) film na 4
Radiw84

ta czesc zepsula cala serie :(

kennedy

Ok ! Dzięki.

ocenił(a) film na 4
elziomallo

Pragnę tylko przypomnieć, że Katniss w "Kosogłos cz. I'' oddała strzał z łuku tylko raz.

ocenił(a) film na 7
markanius

czuje wielki niedosyt że główna bohaterka odeszła z Kapitolu w niełasce, i na tej niełasce już pozostała.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones