Zachodzę w głowę jak można dawać temu filmowi tak wysokie oceny. Ja rozumiem, że książka ma dużo fanów i ci
cieszą się, że powstała ekranizacja, ale bez przesady. Film jest niesamowicie słaby nie chodzi mi tu tylko o jakieś
moje subiektywne odczucia związane z filmem, ale o szereg błędów i wpadek w sztuce filmowej i fabularnej, jakich w
tym obrazie jest całe mnóstwo.
1. Schemat fabularny to istna kalka pierwszego filmu. Nie chodzi o to, że dzieją się dokładnie te same rzeczy, ale oś
fabuły jest dokładnie ta sama (ukazanie głównych bohaterów -> konflikt z reżimem -> ogłoszenie igrzysk ->
prezentacja czempionów -> przygotowania go igrzysk -> igrzyska z mdłym wątkiem miłosnym)
2. Fabuła pozbawiona jest jakiejkolwiek logiki, cały koncept igrzysk, w których ponownie bierze udział Katniss jest
absurdalny. Po pierwsze nawet gdyby zginęła to reżimowi nic to nie daje. Wprost przeciwnie - stała by się cierpiętnicą
i symbolem uciśnionych. Po drugie pamiętajmy, że na pomysł "igrzysk czempionów" wpadł nowy "reżyser" igrzysk,
który jak wiemy okazuje się wspólnikiem rebeliantów. Czemu więc miało służyć umieszczenie, jak się wydaje
kluczowej dla rebelii osoby, symbolu walki o wolność, w warunkach ekstremalnego zagrożenia wśród
niebezpiecznych, bezwzględnych morderców i w dodatku w śmiertelnie groźnych warunkach? Co osiągnęli tym
rebelianci? Jaką korzyść odnieśli? W jaki sposób zmieniło to ich sytuację? Miała tym dać nadzieję ludowi? Natchnąć
do buntu? Niby jak? Ona tam nic takiego nie robiła, po prostu próbowała przeżyć. W pierwszej części miało to sens,
bo na końcu w sposób ewidentny sprzeciwiła się reżimowi, zagrała im na nosie negując zasady "ich" gry. Tu nic
takiego nie miało miejsca.
3. Twórcy chyba zapomnieli co to punkt kulminacyjny filmu, bo tu takiego po prostu nie ma. W poprzedniej części
mieliśmy emocjonalną scenę, gdzie dwoje przyjaciół/zakochanych staje na przeciw siebie i muszą zadecydować czy
będą walczyć na śmierć i życie, lub oboje dobrowolnie umrą. A tu? Strzała w pole siłowe. Wow.
4. Film jest medium głównie wizualnym, sława i dialog są jedynie uzupełnieniem. Tu zamiast "show" mamy tylko
"tell" - zaczyna się rebelia, ludzie się buntują, dochodzi do pacyfikacji i zrównania z ziemią Dystryktu 12... Co z tego
jest nam pokazane. Nic. Dwa zdania na końcu i tyle. Cały film śledzimy losy Katniss i Peety a na końcu chłopak
zostaje totalnie olany - niby porwał go reżim. A nie moglibyśmy takiej sceny zobaczyć? Koleś nagle znika z ekranu i
już się pojawia.
5. Film rozrywkowy ma być spektaklem, ma bawić, ekscytować. Tu akcja jest wprost na żenującym poziomie. Całe
igrzyska są do bólu nudne i senne. Scenografia jest sztampowa i nie ma w niej nic unikalnego - jakaś tam
anonimowa dżungla. W scenach akcji tyle kreatywności co kot napłakał - a to bohaterowie uciekają przed mgłą, a to
gonią ich małpki, a to znowu zakręcą się skały na jeziorze. Ekscytacja na poziomie przedstawienia szkolnego.
6. To co dla mnie kładzie ten film to jednak "wątek romantyczny", a właściwie jego brak. Aktorzy generalnie nie są źli,
ale w scenach romantycznych zamieniają się w "emocjonalne drewno". Niby mówią o uczuciach i je sobie okazują,
tylko w ogóle nie chce się w to wierzyć, wrażenie jest takie jakby robili to za kare. Między aktorami nie ma żadnej
chemii, zero napięcia, erotyzmu, po prostu nic. I tyczy się to zarówno dziewczyny, jak i obu facetów.
Film może być niedoskonały, może mieć swoje błędy i niedociągnięcia, ale grzechu nudy filmowi wybaczyć się nie
da. A taki ten film właśnie jest - nudny do bólu. Sztampowy, przewidywalny, będący powtórką z rozrywki, mało
kreatywny. I niech tu nikt nie pisze, że trzeba przeczytać książkę, żeby docenić film. Nie! Film ma bronić się sam. Jeśli
ktoś przenosi emocje z książki na film to jego sprawa, ja oceniam film z dystansu i bez konkretnych oczekiwań czy
wyobrażeń na jego temat sprzed seansu.
No to chyba troszeczkę źle zrozumiałeś/aś film ponieważ ta strzałą bynajmniej to był punt kulminacyjny, strzałę którą posłała Katniss w pole było wypowiedzeniem wojny Capitolowi, film wcale nie jest zły, bo mamy dobrze zagrane postacie, sama Jennifer Lawrence gra dobrze Katniss, efekty specjalne, kiedy idzie mgła, lub rozpada się arena, WPO nie zasługują na tak małą ocenę, a że są błędy do kurczę błędy które nie mają się do logiki ma każdy film.
Tytan5017 piszę się pod Tobą + Przykro mi to mówić SimonSpaceCowboy, ale nie zrozumiałeś tego filmu i jego fabuły. Nie piszę tego w sposób złośliwy, chcę jednak to wyjaśnić. Wszystkie sceny jakie wymieniłeś jako "nielogiczne" są najbardziej oczywiste i logiczne jak nigdy. Moim zdaniem nie oglądałeś tego zbyt uważnie i dlatego nie ułożyło Ci się to w całość. Ten film, a raczej ekranizacja mają więcej sensu niż myślisz. Proponuję ponowne zapoznanie się z fabułą. Myślę, że trochę zaniżyłeś ocenę, ale cóż. Może mój komentarz trochę zmieni Twój pogląd? Pozdrawiam i liczę, że zrozumiesz temat tego filmu, który został nakręcony cudownie na podstawie książki.
Zamiast pisać trywialne dyrdymały o tym że ktoś nie zrozumiał filmu,lepiej sprostuj wymienione przez niego nielogiczności. Takie pitu pitu na 5 wersów nic nie wnosi.
Tak samo jak mogę zapytać czemu masz ocenę 1 może ją uzasadnisz w taki sposób z którym wszyscy się zgodzą że film zasługuję na 1 takie pitu pitu a nic nie ma sensu.
Nie ma sensu wdawać się w taką dyskusję, nie ma sensu nawet tego czytać. A tak skoro już piszę, to chciałabym powiedzieć że Jennifer Lawrence przeszła samą siebie w tym filmie, była GENIALNA :)
Dokładnie, ale tutaj już nawet zaczynają nie tylko krytykować, hejtować film ale i Jennifer
Żałosne... dlatego ja w ogóle tego nie czytam. Tak to jest, wraz ze sławą, pojawia się też masa idiotów i zazdrosnych ludzi, którzy sami niewiele osiągnęli w życiu. Cały ten hejt zaczął się pojawiać gdy zdobyła Oscara ;) Powtórzę jeszcze raz: nie ma co się wdawać w rozmowy z takimi osobami, bo tylko nerwy można stracić.
PS Pozdro dla fanów :)
Ale ja nerwy trację jak oni już cokolwiek do mnie piszą, sorki ale jak ma się guza mózgu to łatwo kogoś zdenerwować.
Ty do mnie kierujesz te słowa? Bo nie bardzo rozumiem. Jaki "hejt"? Wyraziłem swoją opinię o filmie, przedstawiłem logiczne argumenty na podparcie mojego zdania. W odpowiedzi przeczytałem, że "nie zrozumiałem filmu" i że to "żałosne" co napisałem. Ale jakoś nie doszukałem się jak na razie choćby jednego sensownego kontrargumentu. Co jest takiego "żałosnego" w wyrażeniu swojej krytycznej opinii, podpartej argumentami? Czegóż to "nie zrozumiałem" w tym filmie "arcydziele"? Taki ze mnie "hejter", że pierwszej części dałem 7/10, bo uważam, że był to całkiem dobry film z kilkoma ciekawymi wątkami. A że ktoś tu niby "hejtuje" aktorkę odgrywającą główna rolę to sobie niektórzy kompletnie projektują w głowach.
Jest tutaj jedna osoba co hejtuje Jennifer, nawet ma karykaturalny nick z jej imieniem i nazwiskiem
"Nie ma sensu wdawać się w taką dyskusję, nie ma sensu nawet tego czytać."
Bo co? Bo autor wątku zarzucił paroma przemyślanymi argumentami?
Nie czytasz tego bo z góry wiesz, że są tam przedstawione argumenty na które ty oczywiście nie masz kontry.
Nie czytam tego, bo wiem że do Was żadne argumenty nie trafią. Rozmawiałam z takimi ludźmi, tłumaczyłam im, a oni dalej swoje. Nie dziw się że już mam tego dość ;)
Respektuje prawo do wyrażania własnej opinii, a to że nie chcę jej czytać to już moja sprawa. Jeśli film mi się podoba to nie chcę aby ktoś psuł mi o nim opinię, dlatego też nawet nie chcę żeby argumenty do mnie trafiały. Natomiast od Waszej strony wygląda to inaczej. Jeśli film jednak Wam się jednak spodoba to chyba dobrze ;)
"Jeśli film mi się podoba to nie chcę aby ktoś psuł mi o nim opinię, dlatego też nawet nie chcę żeby argumenty do mnie trafiały." - czyli jednak Twoje własne argumenty nie są, aż tak mocne.
Zrozum, nie chcę tracić nerwów na rozmowę w której każdy jest przekonany o swojej racji i nie da sobie nic powiedzieć. Nie chcę wymyślać żadnych argumentów, no bo w sumie po co? Jeśli koledze nie podobał się film, to jego sprawa, nie nakłonię go by mu się jednak podobał.
Wiekszosc twoich zarzutow skierowanych jest jednak do autorki serii Igrzysk Śmierci. W ksiazce narracja prowadzona jest w pierwszej osobie z punktu widzenia Katniss, dlatego film musi byc troche "przegadany" bo w jaki inny sposob mieliby by przekazac chociaz polowe tego co musieli? Nie pokazali zniszczenia 12.? Nie, bo (UWAGA SPOILER) w 3. czesci bedziesz mogl sie dokladnie przyjrzec co z tego dystryktu zostalo (w 2 czesci powiesci, tak samo jak w filmie, byla tylko informacja, ze cos takiego mialo miejsce). No i drewniany watek milosny, to też jest wina autorki ksiazki, ktora najwyrazniej nie chciala zrobic z ksiazki romansila (i chwala jej za to), a sam watek jest raczej dodatkiem.
Filmowi mozna co najwyzej zarzucic, ze jest az tak wierna ekranizacja.
Nawet jeśli uważacie że fabuła jest słaba to głupota dawać filmowi ocenę 1 czy 3 ja sądzę że same efekty były na 9 , zauważcie stroje które są świetne np od Alexandra Mcqueena . Makijaż również jest piękny . I kolejny raz powiem efekty które były mega realistyczne :) Proszę się zastanowić 10 razy zanim ocenicie film.
Zgadzam się z Tobą. II część to taki odgrzewany kotlet, chociaż w dalszym ciągu dobrze się ogląda. Dałam 7*, bo lubię tę serię, podobał mi się wizualnie, trzymał w napięciu (nie czytałam książek). Trochę wkurzało mnie tylko, że skoro już chcą drugi raz bawić się w Igrzyska, to mogły trwać trochę dłużej niż 40(?) minut.
Nie czytałam książek, a do samego tytułu byłam wrogo nastawiona, bo generalnie trzymam się z dala od wszystkiego, na punkcie czego mnóstwo ludzi dostaje "świra". Dostałam wejściówki na pokaz drugiej części filmu, więc uznałam, że trzeba obejrzeć pierwszą. Mimo negatywnego nastawienia przyznaję - film mi się bardzo podobał. Na drugą część poszłam zaciekawiona, jak dalej to przedstawią. I wyszłam zachwycona. Nie uważam, że druga część powiela pierwszą - jest o wiele lepsza od pierwszej. Pierwsza część była trochę przegadana, bohaterowie zdezorientowani i przerażeni. Druga część to już początek buntu. Tu już nie ma takiej niepewności, wiedzą, co może ich czekać. Jest więcej akcji. Kurde, może to jest tandetne, ale w takim razie - trudno - lubię tandetę. Czekam z niecierpliwością na trzecią część filmu, a w międzyczasie zabiorę się za książki.
Totalnie się zgadzam. Film beznadziejny, dla głupich dzieci. Jedynka jeszcze ujdzie ale ta część zupełnie niepotrzebna, można było od razu przejść do rewolucji. Film dla pieniędzy. Obejrzałem z netu więc nic nie wydałem, i dzięki Bogu.
ja piernicze. wiesz, miałam nawet odpowiedzieć i wyjaśnić cokolwiek ale to nie ma sensu bo chyba ta historia (nie tyle co sam film, który baaardzo dobrze oddaje sceny książkowe) cie przerosła.. no serio.
To może przeanalizujmy sobie to jeszcze raz na spokojnie i wyjaśnisz mi co mnie tak przerosło. Rewolucjoniści (tak ich nazwijmy) mają bezcenną dla ich sprawy osobę. Dziewczynę, która stała się symbolem buntu, uosobieniem sprzeciwu wobec złowrogiej władzy, inspiracją do sprzeciwienia się opresji reżimu.
Dla władzy przez swój udział w Igrzyskach stała się ona ogromnym problemem, bo to własnie tam i wtedy sprzeciwiła się ich zasadom, pokazała reżimowy środkowy palec, a ludowi że istnieje inna droga niż poddańcza egzystencja. Mowa cały czas o pierwszych igrzyskach. I wszystko pięknie. A co dzieje się w drugiej części? Władza umieszcza ją ponownie w Igrzyskach - środowisku, gdzie nie ma nad nią takiej kontroli jak w "prawdziwym" świecie. W miejscu, z którego wyrządziła poprzednio reżimowi wielką krzywdę zasiewając ziarno buntu w ludziach. I teraz wysyłają ją tam ponownie, dając jej kolejną szansę, żeby jeszcze bardziej wszystko im spieprzyć - albo swoim rebelianckim zachowaniem inspirującym lud, albo i śmiercią, która zrobi z niej męczennika i jeszcze potężniejszy symbol rebelii. Jaki ma więc sens dla reżimu ją tam umieszczać? Bo istnieje szansa, że kogoś zabije w obronie własnej? I to ją tak strasznie upodli, że ludzie ją znienawidzą? Błagam!!!
A wracając do rewolucjonistów, którzy jak się okazuje, umieścili ją tam z rozmysłem - pamiętajmy, swój największy skarb w walce z władzą, swój "szczęśliwy omen". Po co oni ją tam umieścili? Żeby popsuła arenę igrzysk i się z niej wydostała? Na prawdę? Faktycznie to reżimowi strasznie zaszkodzi. Czy to było do czegokolwiek konieczne? Co zyskali rebelianci poza tym, że narazili kluczową dla swojej sprawy dziewczynę na niemal pewną śmierć? Jakie są dla nich korzyści? Takie, że wszyscy przychylni sprawie czempioni poginęli bez sensu mordując się podczas Igrzysk a Peeta został schwytany przez władze. Proszę o wyjaśnienie skoro Ciebie taki tok rozumowania jak w tym filmie nie przerasta, bo dla mnie niestety jest pozbawiony jakiegokolwiek sensu. I to jest oś fabularna tego filmu. Coś pięknego.
Podziwiam, że aż tak się rozpisałeś. Serio. Zacznijmy od tego że film jest trudny w odbiorze jeśli nie czytało się książki. Cała ekranizacja taka jest, wiernie oddaje książke jednakże w trylogii jest wszystko pięknie wyjaśnione, uporządkowane i ogólnie ma sens. Reżyser chciał być wierny dziełu Collins (za co mu chwała się należy) więc niestety nie przedstawił tych wszystkich rozmyślań Katniss, dylematów i "olśnień" (no bo niby jak miałby to zrobić?)
Po co kapitol umieszcza ją na arenie? to było wyjaśnione kiedy Snow chciał ją zabić po tournee. Kojarzysz hasła i teksty o tym że nigdy nie wysiądą z pociągu? A Snow kręcił do niej przecząco głową? No miał ją zabić. Ale sobie organizator z nim pogadał (rewolucjonista. w sumie to ją tym uratował w dziwaczny sposób (chodź nie wiem czy nie fantazjuje. Czytałam to lata temu, wtedy serio to miało sens!) udobruchał go, zapewnił że rebelianci ją znienawidzą bo będą mordowani, i uwierzą że jest córeczką Kapitolu. A wtedy gdy zginie na arenie (jak zapewniał) lud nie będzie się tak buntował jakby zginęła ich przedstawicielka. Sensowne, przynajmniej tek mi się wydaje.
Połowa trybutów z areny (za drugim razem) była sprzymierzona i miała na celu zapewnić jej jak nie wygraną to przeżycie. I właśnie tego w sumie nie czaje albo nie pamiętam (przerosło mnie? ;d) bo co by zrobili gdyby nie rozwlili areny? ocalili jedyną Katniss? Co by rebelianci (po przejęciu jej mieli) poza symbolem? Nie wiem, chyba miało to im pomóc i dodatkowo zmotywować do buntu. Nic, dobrze że autorka wymyśliła jednak że scena jest rozwalona, oni wszyscy uhahani lecą do kryjówki (mimo utraty biedaczka).
Ej a uczepiając się twoich punktów które mnie zirytowały to 1. układ podobny, bo i książka taka była. Autor filmu oddawał jedynie historię spisaną, nie jego wina.
2. "reżyser" igrzysk ją ocalił gdyby nie rebeliant wewnątrz, umarła by po "trasie" lub na samym początku walki więc też sensowne.
3. punkt emocjonalny - brak. Racja ale tu znów oddaję ukłon reżyserowi który mimo działa bez momentu kulminacyjnego wierny książce która również była "taka nijaka" takie przejście do części trzeciej w której wszystko się wyjaśnia i zakańcza.
4. to historia głownie o bohaterce. A nie o tym jak niszczą jej dom, albo jakie domówki ma się w kapitolu więc cóż dziwnego że tego nie ukazali?
5. e tam, mnie raz małpka przestraszyła. Akcja jest jaka jest, ale za to dodatki robią swoje. I kto powiedział że to film rozrywkowy? to ekranizacja.
6. ee troszkę racji. Wkurzyłam się bo zabrakło mi wypowiedzi Tinnicka który po tym jak Petta wpadł na pole wyraził zdziwienie że Kat naprawdę go kocha. W książce to było, w filmie nie. No i faktyko chemii nie ma. Dał jej perełkę. Super... Nie wiem czy to wina aktorów czy po prostu mieli nie bawić się w romansidła na arenie na której non stop ktoś ginie i wgl będąc pod wielką presją... Aj nie wiem. Ja tam wiernie kibicowałam zawsze Galowi. Który chodź troszkę pokazuje jakieś przyciąganie między nimi..
I mówisz żeby nie patrzeć na książe, bo film ma się bronić sam. Kiedy to jest bardzo bardzo baaardzo wierna EKRANIZACJA. Nie inspiracja książą a jej wierne ukazanie za pomocą kamery i dźwięku.. w takich sytuacjach moim zdaniem reżyser staje przed wyborem: wierny książce i nie naraża się fanom literatury, bądź tworzy coś tylko lekko zainspirowanego i może bardziej wciągającego lecz za to rozczarowującego tysiące ludzi którzy wierzą w siłę wyobraźni.
The end ; D nie pozostałam dłużna i też się rozpisałam. nawet jak się powtarzałam (za to akurat sorcia)
Generalnie film mi się bardzo podobał. Podobnie zresztą jak część pierwsza. Mam do niego jednak pewne zastrzeżenia i...IDEALNIE ująłeś je w punktach 3 i 4. Nic dodać, nic ująć. Co do reszty...nie mogę się zgodzić, ale szanuję Twoje zdanie :-)
To może odniosę się do punktów (spoilery):
1. "Kalka" jest chyba w tym przypadku przesadnym sformułowaniem. To, że film ma formalnie jakiś wstęp, rozwinięcie i zakończenie, nie jest chyba jego wadą. A pod względem treści jest jednak mimo wszystko wiele różnic między pierwszą i drugą częścią. Same igrzyska odbywają się również w całkiem różnych kontekstach.
2. Wydaje mi się, że takie Igrzyska miały tutaj być taką przykrywką dla tego, co jest planowane i zostaje pokazane na końcu. Wszystkie oczy skierowane na trybutów, a w tym czasie plan obalenia reżimu zostaje obmyślany/przygotowywany/wprowadzany w życie. Heavensbee zwodzi Snowa, a będąc jak najbliżej niego, nie wzbudzał po prostu podejrzeń. Przecież to on rozgrywa całe Igrzyska, więc mógł teoretycznie tak je poprowadzić, by Katniss nie zginęła. A co z sojuszami z innymi trybutami? Chyba właśnie oni dostali polecenie, by chronić Katniss (Odair i Joanna Mason). Poza tym pewnie wierzył w to, że podczas tych Igrzysk nie pokaże swojej złej strony (tak jak to początkowo zaplanowali Snow z Heavensbee) i nie będzie zabijała, a przez to nie straci swojego statusu i nadal będzie symbolem nadziei i zbliżającego się wyzwolenia. Nie wiem, jak dalej prezentują się stosunki na linii Heavensbee-Everdeen, ponieważ nie czytałem książek, ale myślę, że tak to można wytłumaczyć. Nie wszystko musiało zostać przecież powiedziane czy pokazane. Może w tym całym misternym planie właśnie chodziło o to, żeby Katniss ośmieszyła Kapitol i Snowa, przerywając igrzyska na swój sposób. Nie bez powodu cały czas powtarzano jest: "Pamiętaj, kto jest prawdziwym wrogiem".
3. Nie wiedziałem, że każdy film MUSI mieć punkt kulminacyjny. Ale jak sam piszesz, jest on może w tym przypadku bardzo krótki i jakoś nie został wystarczająco mocno wprowadzony, ale czy to wada filmu?
4. Kolejny absurdalny zarzut. Poczekaj na kolejny film. Może wtedy zostanie to pokazane. Przecież to jest przejściowa część, która nie zamyka tej historii. Być może zbyt szybko urwali te wątki, ale jakoś nie postrzegam tego jako wadę filmu.
5. To też nie jest twoja subiektywna opinia na temat filmu? Ja w warstwie wizualnej widzę przede wszystkim ogromny progres w stosunku do pierwszej części. Dżungla i Kapitol prezentują się epicko, Dyatrykt 12 ma swój klimat.
6. Tu bym ewentualnie się zgodził. Chodzi o to, że wątek miłosny na linii Peeta-Katniss-Gale ma w sobie więcej niż kilka tekstów o miłości. Rozegrano to trochę "twilightowo", a szkoda.
Ja też nie czytałem książek. A mimo to nie uważam, by film był nudny. Wręcz przeciwnie. Żałuję, że materiał ten musiał zostać podporządkowany standardom wysokobudżetowych produkcji w kwestiach, nazwijmy to, merytoryczno-realizatorskich.
mam dokładnie te same odczucia. Może pod względem technicznym film zrobiony na 10, ale taki nuuuuuuuudny, 0 akcji przez pierwsze 1,5h. Ciągłe gadanie i gubienie wątków mozolnie tworzonych przez długie minuty :( pseudo-patetyczne sceny atakujące z każdej strony.
i jeszcze do tego strasznie przewidywalny.. :/ dokładnie wiedziałem co się stanie nie spoilerując sobie wcześniej nic a nic.
W konfrontacji z oczekiwaniami (oceny internetowe) jeden z bardziej negatywnie zaskakujących filmów ever.
Spokojnie w te 2h z hakiem można było 2 części zrobić, ale producent chce zarobić...
Podejmę wyzwanie, ponieważ szanuję krytykę, która trzyma się kupy, a zauważyłam, że "trollowanie" zostało mocno wypaczone i obecnie każdy krytykant (nawet przedstawiający rzeczowe argumenty) z góry jest za nie zjechany, czego stanowczo nie popieram :] ) Zaznaczam tylko, że książkę czytałam dawno i to właściwie dlatego, że lubię wiedzieć czym się ludzie zachwycają (choć po sadze Z...,której nazwa mi nawet przez gardło nie przejdzie, to już chyba powinnam się wyleczyć z filozofii tłumu, trauma do dziś pozostała).
1) zarzucasz filmowi kalkę - cóż mogę na to odpowiedzieć? co mogli zrobić twórcy przenosząc na ekran sequel Igrzysk, który jest kalką pierwszej części trylogii? :)
a. mogli zmienić bieg wydarzeń i narazić się na totalną klapę spowodowaną krytyką fanów książki (którzy jakby nie było dają im zarobić)
b. mogli pozostać wiernym książce - co zrobili :)
a że w książce nr 2 nie za wiele odkrywczego się dzieje... cóż...
2) tu będzie chyba trochę łatwiej odpowiedzieć :)
"Po pierwsze nawet gdyby zginęła to reżimowi nic to nie daje. Wprost przeciwnie - stała by się cierpiętnicą i symbolem uciśnionych" => mylisz się, celem Kapitolu było zniszczenie jej wizerunku, co akurat wyraźnie w filmie podkreślono. Katniss nie jest "ofiarą losu", umie walczyć i będzie walczyć jeśli to będzie jedyny sposób żeby przeżyć - Kapitol zakładał, że Katniss, zdeterminowana żeby przeżyć będzie skłonna łamać kolejne przymierza z innymi zawodnikami i w ten sposób udowodni, że nie jest taka święta jak się wydaje - że nie jest symbolem. Myślę, że ciężko postawić się w sytuacji tej bohaterki, której obiecano, że po igrzyskach nikt nigdy więcej jej nie tknie, a tu znów zmuszona została do walki o życie. Ekstremalna sytuacja powoduje ekstremalne zachowania.
Drugiej części nie będę cytować, bo sporo pytań, ale odpowiem: Kapitol chciał usunąć Katniss, już, teraz, zaraz - pamiętajmy, że Kapitol ma władze, dysponuje wojskiem, więc zabicie jednej bezbronnej dziewczyny nie stanowiło żadnego problemu. Plutarch po pierwsze dał Katniss czas. Po drugie, co było może trochę mało widoczne w filmie, o ile pamiętam Katniss była non stop inwigilowana, nie było możliwości wyciągnąć jej spod czujnych oczu Kapitolu (choć może to i widać... w końcu non stop wydarzeniom towarzyszą kamery z podglądem dla Snowa, a Plutarch, jako jego współpracownik, zapewne doskonale o tym wiedział). Po trzecie zaś (tu spoiler z 3 części) te Igrzyska były dla Katniss mniej niebezpieczne niż ona sama podejrzewała, dlatego, że była pod stałą ochroną sprzymierzeńców (w filmie Finnick mówił, żeby uważać na 2 z 12 dystryktów, nie pamiętam jak to było w książce, ale to by oznaczało że pozostałe 9 dystryktów, czyli 18 osób obstaje po stronie rebeliantów). Poza tym spójrz co dzieje się w momencie, gdy Katniss podejmuje pościg za dystryktem 2 - Plutarch zleca ingerencję z zewnątrz - wyspa się obraca, jak dla mnie oznacza to, że on czuwa nad sytuacją na tyle na ile jest w stanie. Wydaje mi się, że celem tego całego przedstawienia było tym samym po pierwsze stworzenie warunków do wyrwania Katniss z łap Kapitolu, a po drugie wzniecenie buntu - 74 igrzyska były iskrą, teraz potrzebny był płomień - Katniss jako symbol oraz rebelianci jako jej sprzymierzeńcy, których ingerencja będzie zauważalna.
3) strzała w pole siłowe zamyka klamrą rozmowę z Beeteem (wtedy, gdy Katniss uczy go rozpalać ogień) - "każdy system ma jakąś usterkę" a jeśli tak, to każdy system można złamać - Katniss znalazła słaby punkt systemu i złamała go - pytanie, czy strzała niszcząca pole siłowe pozostaje zwykłym faktem, czy znowu możemy tu mówić o alegorii (autorka trylogii lubuje się w takich prostych przenośniach). w części pierwszej mieliśmy jagody, jako "prztyczek w nos Snowa" ("słaby ten system skoro kilka jagód może go naruszyć"), tutaj dostajemy wyraźny sygnał - strzała jako wyzwanie - pierwszy krok do złamania systemu, nie elektronicznego, co politycznego
4) zważ, że książka pisana jest z perspektywy Katniss, widzimy tyle ile ona widzi, czujemy tyle ile ona czuje, poddajemy się jej odczuciom i jej sugestiom, film bardzo wiernie w tej mierze oddał książkę, myślę, że jakieś retrospekcje możliwe będą w kolejnych dwóch filmach
5) to pozostaje w sferze ocennej, nie będę się spierać o odczucia - książka była pisana dla młodzieży i nie jest mistrzostwem świata, a powtórzę jeszcze raz, twórcy filmu oddali to, co napisała autorka, a że jest to mało kreatywne - ciężko zarzucić to twórcom
6) tu mam szansę się rozpisać hoho, ale spróbuję może jak najkrócej. mówisz "emocjonalne drewno", mówisz "w ogóle nie chce się w to wierzyć", mówisz "wrażenie jest takie jakby robili to za kare" - a ja Ci odpowiem: to oznacza, że świetnie odegrali swoje role. Igrzyska to całe szczęście nie jest przytoczony wcześniej Z...! wątek romantyczny nie jest tu motywem przewodnim, raczej ubocznym i raczej zdecydowanie mało istotnym. Jeśli szukasz erotyzmu w dżungli, gdzie co godzinę masz szansę pożegnać się ze światem to ja gratuluję :D Może od początku -
Katniss-Peeta: Katniss nie kochała Peety, była do niego przywiązana, łączył ich wspólny los, sytuacja ekstremalna w jakiej ich postawiono, on był dla niej ostoją, był "spokojem" w tych niespokojnych czasach. Przedstawienie z całowaniem, ślubem, dzieckiem itd. to otoczka stworzona na potrzeby publiczności, bo tak chciał Kapitol, bo tylko ich "miłość" mogła ich usprawiedliwić przed sprzeciwieniem się woli Kapitolu, a raz obraną rolę musieli grać nadal jako sposób na odwrócenie uwagi tłumu od tego co najważniejsze - od faktu, że Kapitol przegrywa z Katniss 1:0
Katnis-Gale: bohaterka przez długi czas raczej ciągnie w stronę Gale'a, to on był jej towarzyszem przed 74 igrzyskami, to on dawał jej siłę i wspierał, pomagał w utrzymaniu rodziny, był jej oparciem, niestety - podczas gdy Gale był, jest i będzie "huraganem", "żywiołem", Katniss z biegiem czasu się wypala
Czy można mówić tu w takim razie o miłości jako takiej, znanej ze sztampowych oper mydlanych, słodkie buzi buzi, bo ci zamordowani 5 minut temu już zostali "sprzątnięci pod dywan". Akurat o ile sama konstrukcja książki jest niespecjalnie skomplikowana, łatwo wyłapać alegorie i odczytać zamiary autorki, to przedstawienie charakteru Katniss i jej "wątku romantycznego", jak raczyłeś to nazwać ;) przypadło mi do gustu. Nie ma tu szalonej namiętności, raczej mamy tu story o poszukiwaniu samej siebie, wątek mocno słodko-gorzki, ale akurat przez to dość realny.
Podsumowując: czy trzeba przeczytać książkę żeby docenić film? niekoniecznie, raczej powiedziałabym, że książka może nieco ułatwić odbiór filmu, ale sam film na podstawie książki jest zrobiony dobrze. w tym miejscu powiedziałabym raczej, że to książka w pewnym stopniu się nie broni - to niestety trochę fakt ;)
Jakkolwiek jeśli chodzi o moją opinię - film tylko niezły, bo tylko niezła była książka, toteż nie dostałam nic mniej ani nic więcej niż się spodziewałam, natomiast kreacje aktorskie jak dla mnie pierwszorzędne - Lawrence genialna, Finnick i Mags całkiem mnie do siebie przekonali, Johanna - cóż, aktorsko daje radę, natomiast wizualnie coś jednak mi zgrzytało
nie wiem, czy będzie ci się chciało czytać tę epopeję, w każdym razie pozdrawiam :)
Ano widzisz kolego - taką polemikę lubię;) Czy się ze mną zgadzasz czy nie (w końcu nikt nie jest Alfą i Omegą) - masz swoje zdanie i argumenty na ich poparcie. A czy moje zdanie Cię przekonuje i czy Twoje mnie, to już inna sprawa. Podyskutować zawsze można, byle by sensownie i na poziomie, bo niestety na forum dominują dyrdymały typu "nie podoba się to nie oglądaj", "jesteś głupi", "nie znasz się", "nie zrozumiałeś", itd. Spoko, że chociaż kilka osób się znalazło, co mają coś do powiedzenia. Koniec końców (cokolwiek byśmy tu nie powiedzieli) liczy się końcowe wrażenie wyniesione z seansu i mnie film w tym sensie bardzo rozczarował, zwłaszcza, że pierwszą część uważam za całkiem udaną i dałem jej 7/10. Pozdrawiam!
Koleżanko, jeśli już ;)
No niestety, też zauważyłam mnóstwo bezsensownej krytyki, ale stety lub niestety na forum każdego bardziej komercyjnego filmu powtarza się to samo - poziom dyskusji leci na łeb na szyje poniżej poziomu krytyki. smutne to, bo zamiast rozwijać umiejętności komunikacji, prowadzenia rzeczowej dyskusji i znajdywania argumentów na obronę swojego stanowiska, to w człowieku krew gotuje. święte, dawno zapomniane słowa: "nie masz do powiedzenia nic mądrego to lepiej milcz", powinny wrócić do łask :)
krytyka jest potrzebna, bo krytyka uczy jak unikać błędów w przyszłości, pod warunkiem że jest logiczna i kulturalna. amen
sama nie jestem super zachwycona :) za całokształt dałabym 5/10, ale za Jennifer Lawrence i Sama Claflin daję 7/10 - ci aktorzy ratują sytuację, dwie "gwiazdy" to +dwie gwiazdki do oceny ;)
również pozdrawiam :)