Cały film czułem się znużony postacią Katniss. Nie czytałem książek, więc oceniam tylko film, i to jak zaprezentowana została postać. I matko, ale jaka ona była męcząca. Jennfer robiła co mogła, ale w tej części Katniss była tak mdła, niekonkretna i niesympatyczna, że ledwo dałem radę do końca . Ja rozumiem emocje itd, ale czy serio musiała być taka paskudna dla każdego kto próbował jej pomóc? Tymczasem wokół było tyle postaci o których chętniej bym obejrzał film, jak na przykład Johanna Mason, postać z charakterem i jakby bardziej trójwymiarowa, dodatkowo walcząca siekierą. Nie można by o niej filmu zrobić?