Saga "Igrzysk Śmierci" jest jedną z moich ulubionych i uważam, że jest wspaniała. To alegoria to obecnego świata oraz dosyć mroczna wizja przyszłości. Film zrobiony bardzo dobrze, świetne kostiumy i efekty specjalne. Jedyne czego mogę się doczepić to działania prezydenta ( to dotyczy również książki) i scena ze zniszczeniem pola siłowego.
Dlaczego system był słaby? Bo miał słabego przywódcę. Był nieudolny i to doprowadziło do jego upadku. Gdybym ja była dyktatorem Panem sprawy potoczyłyby się inaczej. Oto, co powinien zrobić dyktator z Katniss Everdeen.
1. Katniss Everdeen jest wrogiem i należało pozbyć się jej jak najszybciej. Co prawda nie można zrobić tego publicznie, bo wtedy stałaby się męczennicą i jeszcze bardziej zaogniła sytuację. Co robimy? Wysyłamy Katniss na arenę, gdzie może zdarzyć się mnóstwo "nieszczęśliwych wypadków". Należałoby ją wyeliminować w pierwszej kolejności, nie powinna dotrzeć na wyspę. Przecież wszystko jest sterowane, każdy wybuch, nadejście fali, mgły...Katniss zginęłaby na arenie i nie zdziwiłoby to nikogo, bo na arenie dzieją się nie takie rzeczy. Nie zabijając dziewczyny na początku daje się jej szansę na wygranie Igrzysk.
2. Od razu po zakończeniu 74. Igrzysk należałoby nadzorować Katniss, kontrolować i nagrywać. To niedopuszczalne, że mogła wyjść z terenu dwunastego dystryktu. W ramach "wielkiej dobroci" zabrać ją i jej rodzinę do Kapitolu i przydzielić mieszkanie. Byłaby wtedy pewność, że Katniss nie zaszkodzi prezydentowi. Poza tym miałabym asa w rękawie - jej ukochaną matkę i siostrę. Powiedziałabym "Katniss, skarbie, staraj się, bo może stać im się krzywda". Pełny nadzór nad dziewczyną.
Prezydent popełnił błąd nie pozbywając się Katniss od razu, a czekając aż ona pobrudzi sobie ręce. Było to niepotrzebne i nieprzemyślane.
Przyjrzyjmy się scenie zniszczenia pola siłowego. Piorun dochodzi do powierzchni w ciągu ułamka sekundy i wprost niebywałe, że Katniss idealnie wystrzeliła strzałę, że prąd jej nie poraził. Będąc w tak bliskiej odległości od drzewa to nieprawdopodobne, że przeżyła. Trochę to przekombinowane.
Także jestem przeogromnym fanem Igrzysk Śmierci, ale niestety masz rację. Gdyby naprawdę Snow chciał się jej pozbyć definitywnie to mógłby coś zrobić, wykorzystując strukture zegara (np. zrobić tak aby znalazła się w klinie bestii)
No tak, ale nie zapominajmy, że organizatorem Igrzysk był Plutarch, który stał po stronie "dobrych". Snow w teorii miał nad nim władzę, tak, ale najwidoczniej zaufał Plutarchowi i uznał, że jego plan jest wystarczający i nawet gdyby prezydent zarządził jakiś np. wybuch tuż pod nogami Katniss, który by ją zabił, Plutarch mógłby mu to wybić z głowy albo zorganizować lecz z innym skutkiem.
No tak, pomijając Plutarcha, mógł go np. zmusić, skoro tak bardzo chciał ją zgładzić. Nie mniej jednak IŚ są arcydziełem!
Snow nie "zniżał"się do takich detali. To organizator miał zapewnic pewne wyeliminowanie Katniss. Rozpoczęcie gry na danym polu startowym nie znaczyło że dany trybut nie przemieści się po początkowej walce w inne miejsce.
Snow powinien ją bezceremonialnie wyeliminować zaraz po zakończeniu 74 igrzysk po numerze Katniss z jagodami. Wywołałoby to pewnie bunt i zamieszki ale na niewielką skalę i byłyby łatwe do opanowania. Byłby to kolejny przykład dla mas, że bunt na arenie jest karany śmiercią i to natychmiast bez względu na okoliczności. No ale nie byłoby dalszej historii gdyby tak zrobił ;p.
To po pierwsze, a po drugie, może wtedy, pomimo tej całej sytuacji z jagodami, nie spodziewał się ze strony dystryktów takiej reakcji. Mógł np. przewidzieć, że coś tam będzie, jakieś zamieszki czy coś, ale że na taką skalę może nie przypuszczał. Uznał, że ukaranie Crane'a będzie wystarczającym posunięciem i liczył, że organizator Igrzysk, który nastąpi po nim, uzna to za odpowiednio groźne ostrzeżenie i nie dopuści do następnej tego typu sytuacji. Potraktował to jako wystarczające zabezpieczenie, a darowanie życia trybutom z dwunastki za błąd organizatora. Nie obarczał tym Katniss aż tak bardzo, choć oczywiście w dużej mierze z jej "winy" doszło do takiej sytuacji, o czym wiedział.
Ale to tylko moje własne przypuszczenia.
Mówimy o systemie totalitarnym. Nie może być mowy o żadnych zamieszkach, bo każdy pokaż przeciwstawienia się potędze władzy dodaje odwagi innym, działa tu efekt domina.
Ukaranie Crane'a nic nie znaczyło. Kompletnie nic. Ot kara, że zgodził się na coś złego i koniec. Doskonale wiedział, że nie mogą wprost doprowadzić do śmierci katniss na arenie, stąd tak mordercze miejsce wybrane. System musiał być sprawiedliwy, a robienie z niej męczennicy tylko wszystko by pogorszyło.
Te przypuszczenia są bez sensu;)
Według mnie Snow nie mógł tak od razu pozbyć się Katniss również ze względu na mieszkańców Kapitolu - oni byli nią oraz Peetą zachwyceni. Tylko ludzie ze stolicy nie mieli żadnego "ale" wobec obowiązującego systemu, Snow wiedział, że mieszkańcy dystryktów są nieprzychylni wobec obowiązującej władzy i systemu, więc nie mógł sobie pozwolić również na niezadowolenie Kapitolińczyków. Gdyby najbardziej zamożni byliby rozczarowani i rozgoryczeni wynikiem Igrzysk to wpływy finansowe byłyby mniejsze. Kasa i bogactwa były ważne, ponieważ Kapitol nic nie produkował, a na jego utrzymanie potrzeba ogromnych środków. Katniss niestety stała się dla stolicy rozchwytywanym i uwielbianym symbolem miłości, nie można było się jej tak od razu pozbyć. Zresztą, gdyby ją zabito lub upozorowano "wypadek" to nastroje w dystryktach mogłyby się jeszcze bardziej pogorszyć. Snow starał się za wszelką cenę tego uniknąć - uznał, że lepiej będzie spróbować najpierw wykorzystać Kotną i Peete oraz ich miłość, a jeśli to nie wypali to pozbędzie się jej w kolejnych Igrzyskach, dzięki czemu nikt nie będzie mógł zarzucić, że uśmiercił ją specjalnie. Niestety dla prezydenta główny organizator Igrzysk, Plutarch Heavensbee, okazał się rebeliantem.
Tak, tak, dlatego jedynym rozsądnym sposobem zabicia Katniss byłaby śmierć na arenie. Dziewczyna i tak miała zostać wyeliminowana, więc Snow musiał być przygotowany na opcjonalne zamieszki po jej śmierci.
Na jego miejscu zabiłabym Katniss, a z Peety zrobiła zwycięzcę. Nieszczęśliwy kochanek pozbawiony swojej ukochanej, ale nadal ją kochający i trwający. Byłby niezłą pożywką dla mieszkańców Kapitolu.
Snow wiedział, że Katniss udawała się na polowania. Zabicie jej na takim polowaniu + puszczenie informacji, że została zabita przez dzikie zwierzę gdzieś po wyjściu z chronionych przez kapitol terenów i po sprawie.
Kapitol by to łyknął i co najwyżej popłakał nad dziewczyną i koniec, a kosogłos by się nie pojawił;)
Bardzo proste, latwe i wiarygodne. Tak naprawdę tylko ludzie z 12 dystryktu mogliby podejrzewać, a oni nie mogli wszcząć buntu.
Snow miał podobny plan, ale ten nie wypalił. Kotna poszła do lasu, gdzie spotkała Twill i Bonnie, w drodze powrotnej okazało się jednak, że ogrodzenie podłączono do prądu. Strażnicy Pokoju mieli nadzieje, że porazi ją prąd lub utkwi w lesie (wtedy mogliby przesłuchać Katniss i jej rodzinę, Thread miałby dowód na łamanie przez nią prawa i mógłby ją publicznie stracić w 12 Dystrykcie. Jednak Kotna okazała się sprytniejsza.)
To właśnie jest głupi plan. Po pierwsze odbyło się to dużo za późno. Ta sytuacja powinna mieć miejsce przy pierwszej okazji, a nie po tak długim okresie czasu.
Po drugie takich rzeczy nie zostawia się przypadkowi. Ją trzeba było zabić, a nie zostawić za ogrodzeniem w nadziei, że zginie.
Taki plan to nie plan, a głupia nadzieja. Snow mając informatorów wszędzie mógł przy pierwszej okazji bez problemu zdjąć Katniss (choćby z Galem) i pozbyć się problemu.
Wyobraź sobie nawet taką informację. Katniss okazała się mieć kochanka w 12 dystrykcie zdradzając biednego Peetę. Uciekła z kochankiem z dystryktu. Kapitol ma świetną historię i Peetę, a kosogłos nie żyje.
Owszem, Igrzyska są arcydziełem, absolutnie świetna książka oraz naprawdę dobre ekranizacje.
Niezaprzeczalnie, mógł zmusić Plutarcha, ale jak już wspominałam - najwyraźniej uznał, że nie ma takiej potrzeby. Liczył, iż to, co przygotował Heavensbee będzie wystarczające (a za wszelką cenę chciał uniknąć powiększenia i roprzestrzenienia buntu), a co najważniejsze: dystrykty nie doszukają się przy tym zaplanowanej śmierci. Gdyby tak nagle jakaś bomba wybuchnęła pod jej nogami lub zostałaby zagoniona w miejsce z jakąś pułapką, dystrykty, w których działo się zamieszanie ujrzałyby prawdę - to było specjalnie. To oznaczałoby ostateczną klęskę.
Chociaz smutne jest zakonczenie jej historii :/ w dodatku stala sie wrakiem czlowieka
Mnie zakończenie Kosogłosa naprawdę pozostawiło w totalnym szoku. Wiedziałam, że nie ma w Igrzyskach miejsca na happy end, natomiast cóż z tego, skoro, szczerze mówiąc, miałam łzy w oczach? Tak na dobrą sprawę Katniss i Peeta nie wyszli na prostą. Myślę, że oboje wciąż w pewnym stopniu żyją areną, całą wojną z Kapitolem, wszystkimi złymi przeżyciami z młodości. Tak, Katniss stała się wrakiem człowieka, ale ma chociaż Peetę i dzieci.
Tzw. Szczescie w nieszczesciu. Chociaz nieszczesc bylo wiecej. Tez sie nie nastawialem na happy end, ale ostatnie 4 rozdzialy trawilem przez kilka dni. Zakonczenie powala i rozwala lopatki
Nieszczęść było więcej bo utrata siostry, samo uczestnictwo w Igrzyskach, bycie Kosogłosem, etc., fakt.
Podobało mi się to, że Katniss zdecydowała się zabić nie Snowa, a Coin, bo to ona właśnie irytowała mnie bardziej niż Coriolanus. I liczę, że prezydent zmarł na skutek zadławienia się krwią, nie zdeptany przez tłum...
Zakończenie i ogólnie 3 część trochę podkopały moją ocenę całej trylogii. Autorka przesadziła trochę z tą brutalnością, a i jakoś to oswobadzanie Kapitolu było zbyt łatwe, a Katniss poszła ze swoją grupą kompletnie bez sensu. Nie dość, że nawet nie widziała Snowa na oczy wtedy, to jeszcze większość jej drużyny zginęła. Bez sensu. Jeżeli uśmiercą Finnicka w filmowej wersji, to wyżej niż 6/7 nie będzie.
Uśmiercą, widać że robią na podstawie książek filmy, w dodtaku rozdzielili Kosogłosa na dwie części (które podobno mają być krótsze niż poprzednie dwie części Igrzysk) więc myślę że te akurat wątki będą w filmie. Trochę zbyt dużo śmierci, ale no nic, jakoś przez to przebrnąłem.
PS. Hymm jak dla mnie czy zginie czy nie zginie (akurat sądze że zginie) nie podważą mojej oceny. Bradziej będę wymagał od Jenn dużego aktorstwa (z pewnością sobie poradzi), chce płakać razem z nią na drugiej cz. Kosogłosa, oby jej się to udało :)
No dla mnie zakończenie ma jednak duże znaczenie i śmierć Finnicka jest kompletnie niepotrzebna.
Zwłaszcza, że ich misja była kompletnie niepotrzebna, a oni nie odegrali żadnej roli w Kapitolu.
cóż zobaczymy jak to pokażą w filmie - uśmiercą go na bank ale może ta śmierć nie będzie taka bezsensowna
Gdy przeczytałem w książce te kilka zdań opisujących jak Katniss celuje w Coin nie dowierzałem. O_O To nie tak miało być. Właśnie za to kocham całą trylogie.
Ksiazka miala kilka takich momentow, najlepszym przykladem ostatni akapit gdzie widzi Prim i na koncu zdanie: bomby zapalaja sie po raz drugi
Jeżeli chodzi o samo prowadzenie fabuły, to trylogia świetna:) Ale ogólnie takie przygnębiające zakończenie. Dobrze jednak, że Coin padła trupem za zamordowanie Prim - ale cwaniara.
"Autorka przesadziła trochę z tą brutalnością,"
"śmierć Finnicka jest kompletnie niepotrzebna"
Nie zgadzam się :) Na każdej wojnie giną ludzie, byłoby dziwnie, gdyby Katniss nie straciła nikogo bliskiego. Uśmiercenie kilku ważnych i lubianych bohaterów dodało książce wiarygodności oraz powagi. Chociaż moim zdaniem Collins poświęciła za mało uwagi śmierci Finnicka - opisała to jakoś tak krótko w kilku zdaniach, Kotna później w ogóle nie wspomina o tym jak się czuła po jego śmierci (a przecież to był jej przyjaciel).
Jak nie straciła? Cinna, Prim, sporo znajomych, to mało? Po prostu akurat śmierć Finnicka jest kompletnie niepotrzebna i książka wypadłaby lepiej bez tego.
Mam odmienne zdanie. Katniss straciła wiele osób i żadna śmierć nie była dla mnie bezsensowna, lecz staranie przemyślana pod względem fabuły. Przy Finnicku Collins pokazała również, że po wojnie nadal można odbudować państwo, że ludzie nadal mają szansę na przetrwanie - jedni umierają, ale rodzą się także nowi - Finnick umarł, ale pozostawił syna. Annie z jednej strony straciła najważniejszą osobę, ale z drugiej również taką zyskała - utraciła męża, ale zyskała dziecko a wraz z nim bezwarunkową miłość. Takie koło, krąg życia. Dla mnie taki zabieg dodaje powagi, sprawia, że książka jest interesująca, skłania do dyskusji i do zastanowienia się nad trudnymi tematami (np. własnie dotyczącymi śmierci i kruchości życia).
Skoro Finnick odzyskał Annie i mieli mieć już syna, to autorka mogła sobie darować tę śmierć. Dlatego bezsensowna skoro przeżyła np. Johanna czy Enobaria, która w spisku w ogóle nie brała udziału chyba.
Ja jednak twierdzę, że to nie do końca był happy end, ale fakt faktem, mogło jej się gorzej ułożyć. O wiele. Ma przynajmniej kochającego męża i dzieciaki, ale koszmary z przeszłości wciąż ją nawiedzają i niektóre wydarzenia wyraźnie ją przytłoczyły zmieniając ją. Może faktycznie "wrak człowieka" to za dużo powiedziane, jednak nie można też powiedzieć o tym, iż wreszcie nastał ostateczny koniec wszystkich cierpień dla Kotny.
No niby nie, ale jak powiedział jeden mądry człowiek: "Sny z czasem przemijają" , więc może i Katniss dozna ulgi w sennych cierpieniach:)
W każdym razie między Anakinem a Katniss jest jednak bardzo duża różnica i ona nie jest na pewno wrakiem człowieka:)
Nie wszystko jest pokazywane w telewizji. Wystarczyłoby zmontować śmierć Katniss i pokazać jej podobiznę na niebie. Zawsze znalazłby się jakiś sposób.
W sumie masz rację, ale jak już wspominałam - Plutarch. Jego zadaniem było m.in. nie dopuścić do śmierci Katniss i ułatwić przeniesienie jej do trzynastki (chyba, że coś pomieszałam, bo z książki niewiele pamiętam, muszę sobie ją odświeżyć).
Tak i właściwie tu by się okazało kto z nich ma większą władzę nad Igrzyskami. Nie wiadomo, co by się stało, być może Plutarch zatrzymałby prezydenta. Tutaj możemy rozważać do woli. :)
A ja tak sobie myślę... że nawet Plutarch mógł go (Snowa) zabić :) Przecież nie raz był tak blisko niego