Przyznam się szczerze, że po piątkowym seansie tego filmu byłem poczułem się zbity z tropu. Zwłaszcza jak wróciłem domu i przeglądnąłem oceny na serwisach filmowych trochę oniemiałem. Ocenianie Incepcji na 9, 10 to jakieś nieporozumienie.
Przecież to jest zwykła strzelanka - film akcji, który udaje, że jest głęboki i wielowarstwowy, podczas gdy tak naprawdę jest prostolinijny i przyziemny do bólu.
Minusy:
Przykładowo pomysł żeby podświadomość śniącego broniła się przed ingerencją z zewnątrz za pomocą facetów z bronią automatyczną jest tak prostacki, że aż wstyd.
Nie można było jakoś subtelniej i bardziej pomysłowo?
Tania symbolika: śniący ma sekret, więc trzyma go oczywiście w sejfie, w fortecy bronionej przez, a jakże, facetów z bronią automatyczną. Dziecinne trochę.
Wątek problemów Cobba z żoną , która przeszkadza i utrudnia im akcję. Psychologizowanie za trzy grosze w rozmowach Cobba z Ariadne. Studentka ASP tłumaczy gościowi co jest trąfem w jego relacjach z żoną. Słaba akcja.
Aktorstwo - poza Di Caprio kiepskie role, z których tak dobrzy aktorzy, jak: Ellen Page, Ken Watanabe czy Cillian Murphy nie mogli nic wyciągnąć. Szczególnie postać architekta snu jest szalenie niewykorzystana. Biedna Ellen Page snuje się właściwie bez celu przy chłopakach z giwerami. Winię za to scenariusz.
Rozczarowujący był też powód incepcji na postaci granej przez Cilliana Murphy'ego - Znowu dosyć to banalny i niewyszukany.
Niby zaskakujące, niejednoznaczne zakończenie, które przecież jest mocno stereotypowe i przewidywalne jak cholera. Takie numery juz się zestarzały i publiczność na moim seansie roześmiała się w tym momencie jakby nie doceniając wysiłków reżysera. Takie końcówki są w co drugim horrorze więc ludzie znają je na wylot.
Podsumowując ten obraz trzeba napisać, że Nolan porwał się na ciekawy temat snów
i zagadnienia postrzegania rzeczywistości, ale poległ na etapie scenariusza, który jest niedopracowany. Skupił sie też za bardzo na scenach akcji, co odbiło się negatywnie na fabule(tylko pozornie skomplikowanej), w której brak jakiegoś zwrotu akcji.
Plusy:
montaż, efekty specjalne, scena walki w wirującym korytarzem hotelowym, cała robota od strony technicznej jest bez zarzutu, muzyka też niezła, choć strasznie bombastyczna.
Dla mnie to jest jakieś 6/10 i to naciągane.
Za montaż bym tego filmu nie pochwalił bo 2 razy użyto tej samej sceny jak nimi podrzuca w samochodzie kiedy śpią w tym samochodzie, który prowadzi ten chemik bliskiego wschodu. Czy ktoś prócz mnie zauważył, że ta muzyka, która jest puszczana bohaterom w ramach sygnału do powrotu powinna być zwolniona?
skoro film ma budżet PONAD !!!!!!!!!! 150 mln. $ !!!!!!!! to oczekuję czegoś więcej niż patetycznych słów "trzeba snic z rozmachem" - i sobie granatniczek wyczarowuje. Gdyby to był film za 10mln to byłbym pod wrażeniem jak w tak niskich kosztach udało im się zrealizować. Ale nie był to film robiony za 10 mln. tylko za kwotę 15x WIĘKSZĄ. - macie kolejny argument - czekam na wasze kontrargumenty
Leo dostał 30 mln , Nolan 20 mln , reklama pochłoneła 50 mln ( plakaty na budynkach , tv , marketing wirusowy itp) zostało 50 mln . Z tego księgowi rozkradli połowę ... i zostało 25 mln na cały film ;)
A na poważnie to sam się zastanawiam na co poszła ta kasa ... wkońcu film nie jest efekciarski (w dobrym tego słowa znaczeniu) . Dla porównania "Powrót króla" kosztował 94 mln , tak więc nawet uwzględniając inflacje , wykorzystanie budżetu Incepcji jest dla mnie zagadką .
jak myślisz ile kosztuje zatrzymanie ruchu ulicznego w godzinach szczytu większych miast,ile kosztuje zbudowanie makiety w skali 1: 1 twierdzy w różnych miejscach a potem jej efektowne wyburzenie,ile przeloty całej ekipy ze sprzętem i ekwipunkiem w sześć różnych miejsc na ziemi,ile są warte nowatorskie rozwiązania w efektach specjalnych nie oparte na mocy obliczeniowej maszyny itd
jeżeli wynajdziesz te dane możemy wspólnie obliczyć ile kosztuje ,bez gaż ,wyprodukowanie podobnego do incepcji filmu ;]
w ogóle to rzeczywiście ciekawy problem.
zauważyłeś jakieś scenografie kopiujące oryginalne miejsca tzn ustawione i zaaranżowane w studio? wszyscy wiemy ,że korytarz hotelowy,ale to tylko dlatego ,że nam podpowiedziano grzecznie.
jak dla mnie to nawet wnętrze jambojeta jest autentyczne,chociaż nie będę się upierał ,że sceny były kręcone w czasie przelotu.jednak zauważając pewne 'zakręcenie' nolana na punkcie prawdopodobieństw możliwości utrwalenia zdarzenia tej opcji bym nie wykluczał ;]
ps.najdroższy film wtedy to dokument o forcie knox ;P
akurat korytarze hotelowe, przynajmniej te o wyższym standarcie, można rozpoznać - duża ilość drzwi i elegancki, klimatyczny wystrój :P
wnętrze samolotu to raczej scenografia, przejżałem trochę fotek z pierwszą i biznes klasą i te u Nolana są zdecydowanie inne - jasne, czyste, sterylne i nie było widać u niego tych wszystkich bajerów, które powinny tam być - ale również nie będę sie upierać
akurat przy budowaniu scenografii w studio podejście ekonomiczne ma największy sens,pamiętam ,że chociażby travolta ma jambojeta,wolałbym mu dać kilka groszy :p na piwo za wykorzystanie do zdjęć wolno stojącej maszyny,niż marnować czas i kasę na budowę repliki wnętrza w studio .
ale ja to nie jestem nolan :P
zaraz przypomina mi się rozmowa o mało efektownym 3D Avatara , i wysnuta przez niektórych prawidłowość , że pożądanie "wylatujących" elementów z ekranu jest miarą braku wyrobionego gustu i deficytu inteligencji ;)
czym innym jest oczekiwanie efektów 3D, do których widzowie zostali przyzwyczajeni i własnie z nimi kojarzyło sie kino 3D, a czym innym jest oczekiwanie od filmu by było widać pieniądze jakie na niego wydali, bo inaczej jego wartość spada, im więcej wydali a mało widać tym gorszy film, co to za przelicznik??
ale co kto lubi ;)
słuszna uwaga , i pewnie dlatego wykorzystałem tę analogię na wyższym poziomie ogólności , by pokazać , że ustalanie takich prawidłowości ( zarówno wymienionych przez Ciebie , jak i przezemnie ) jest raczej mało użyteczne tudzież miarodajne .... pozatym nie uogólniam efektowności (którą bardzo lubię) na ogólną wartość filmu ;)
"ile są warte nowatorskie rozwiązania w efektach specjalnych nie oparte na mocy obliczeniowej maszyny "
Możesz sprecyzować o jakich scenach tu mówisz .
Wiesz , gdy PORAZ PIERWSZY oglądam film , to nie myśle w kategoriach nowatorstwa , lub wysiłku włożonego w jego produkcje . Niech to pozostanie działką ekipy , producentów itp . Mówiąc wprost , nie obchodzi mnie to , że ekipa się "wysiliła" czy napracowała . Ważniejsze są dla mnie efekty/skutki owego ich wysiłku .
Gdy idę na film który jest blockbusterem kosztującym 160 mln , to licze na to , że ujrzę tę KASĘ na ekranie .
"możemy wspólnie obliczyć ile kosztuje..."
A jak myślisz czemu podałem przykład tego drugiego filmu , który kosztował 2 razy mniej , a był 20 -100 razy bardziej olśniewający wizualnie ?
coż już samo konwertowanie hobbitów musiało przynajmniej kosztować fortunę,pewne ujęcia były optycznymi złudzeniami,ale i tak bez retuszy 'deep ilusion' * się nie obeszło.
*dowolna nazwa dla maszyn z silcongraphics ,swoje waży i swoje też pije z globalnej sieci energetycznej:P
sceny fx których nie zauważamy?hm to pewnie najtrudniejsza ze sztuk magicznych.lustra,most /klatkowe rejstrowanie/ ,brak ciążenia ,kolaże walących się fiordów ,scena przed kawiarnią w paryżu itd
zastanowisz się,to ci wyjdzie ,że nikt wcześniej niczego podobnego nie wymyślił.
cholera , myślałem , że rozpiszesz się o efekcie tych gigantycznych luster w centrum miasta , gdyż bardzo mnie interesuje jak zrealizowali ten efekt .
ha sam cierpię z tego powodu ,ciekawości jak to było zrobione,jedno jest pewne ten kto obrabiał ten materiał nieźle się na kur#&;* ;]
taki efekt widziałem w windzie w Reichstagu - to tylko kwestia dużych i dobrze ustatwionych luster - fakt, robi wrażenie
jedyna zagadka to kwestia położenia kamery - chyba że zrobili wszystko komputerowo lub komputerowo usunęli niechciane odbicia
obstawiam , choć się nie znam , że zrobili to na 2 raty .
1) kamera motion-control filmowała całe ujęcie z aktorami
2) kamera filmowała odtwarzając cały swój ruch bez aktorów .
Następnie , wykorzystując obraz z drugiego podejścia wykluczowano "odbijajaca się w lustrze kamerę" z pierwszego podejścia . I włala .... oczywiście pękające lustro to CGI .
Tak mniej więcej strzelam ...
albo jeszcze inaczej :
1) z pierwszego podejścia w wyodrębniono samych aktorów
2) z drugiego usunięto kamere
3) złożono wszystko razem
a wziąłeś pod uwagę chociażby miejsca kręcenia i koszty logistyki? Produkcja blockbustera to ogromne przedsięwzięcie, które, jak każda inwestycja, może mieć wiele kosztów zmiennych i ukrytych, które nie przekładają się na widoczny dla end-usera efekt.
widzisz, odniosłem totalnie subiektywne wrażenie (jako opozycja do obiektywnej analizy) , że jakoś nie widać w tym filmie tych 160 mln - na tej samej zasadzie jak byłem w "szoku" , że Dystrykt 9 kosztował całe 30 mln ...
dla mnie nie jest to specjalnie szokujące. Jeśli budżet filmu zestawiasz tylko z wizualnymi efektami, to pewnie szokiem będzie wysokość budżetu takich filmów jak "Knight & Day", "Salt", "The Other Guys"...
to może ujmę to inaczej bo widzę że nadal nie rozumiesz:
w związku z powodzia polska dostała/ wydała ~12 mld. złotych (słownie:około dwunastu miliardów złotych). Widzisz żeby te pieniądze gdzieś były, bo z tego co ja widzę to nie. Strasznie niskie zapomogi dla powodzian etc... etc... nie wiem jakiś pośrednik sobie liczy pewnie z 60% tej kwoty...
A teraz wracamy do filmu. Film robiony za 160mln $ (może nadal nie rozumiesz jak dużą kwotą jest 160 mln $??). To ja Cię uświadomię: jest to taka kwota za którą żyłbyś do końca życia z %'u. Nie musiałbyś wychodzić z domu po bułki. Bułki przychodziłyby do Ciebie :)
miejsca kręcenia - ???
Dla mnie oczywiste jest, że budżet w Dystrykt 9 był wykorzystany bardziej efektywnie niż budżet Incepcji.
Jeżeli nie widać różnicy, po co przepłacać? Nolan ma tendencję do niefektywnego wydawania pieniędzy. Szczególnie razi zatrudnianie dobrych aktorów i nie dawanie im niczego specjalnego do zagrania. Cillian Murphy, Ellen Page? Cóż oni tam dostali za materiał?
raczej bardziej efektownie niż efektywnie... patrząc na wyniki boxofficowe, to raczej nie przepłacono tu nawet centa.
trzeba być trochę naiwnym, żeby zakładać, że taka inwestycja była nieefektywnym topieniem kasy przez pryzmat porównywania efektów w innych filmach. Post-produkcja niektórych efektów czasem różni się mocno kwotowo. na straży takiego budżetu w wytwórniach filmowych stoją ludzie bardziej kompetentni niż polskie ministerstwo finansów. Zapewne takiego konkretnie filmu nie dało się nakręcić kosztem wiele mniejszym, choć pewnie Nolanowi po jego sukcesach kasowych daliby budżet 100 mln wiekszy...
ale tak w ogóle to kogo to w ogóle obchodzi? to twoja kasa?
po raz ostatni się do ciebie odezwę na powaznie: przestań udowadniać, że jesteś idiotą...
Nigdy nie uwazalem, ze filmy akcji bez drugiego dna nie moga dostac maksymalnych not. A ze ten, w porownaniu z wiekszoscia takich filmow, jakies drugie dno ma - ode mnie spokojnie ma 9. Jeden z moich ulubionych filmow akcji. I nie zamierzam szukac na sile minusow tylko dlatego, ze jest taki hype i tak wysoka srednia. Za 20-30 lat to bedzie klasyka na rowni z Ojcem Chrzestnym i swietosc. I nikogo nie bedzie dziwila wysoka pozycja w rankingach. Od filmow "klasycznych" rozni sie tylko tym, ze jeszcze nie zdazyl sie zestarzec.
O, widzisz, jak na film akcji, to ok. Film sobie radzi, dużo strzelania itp. pierdół. Z tym drugim dnem już się nie zgadzam. Za 20 lat to nie będzie klasyka, tak samo jak The Dark Knight nie będzie klasyką. Batman Burtona jest klasyką. Die Hard, Predator, nawet Rambo stanowi klasykę kina akcji i szczerze wątpię czy Incepcja znajdzie się w tym gronie.
jak dla mnie to Dark Knight doskonale wytrzymuje próbę czasu. to był instant classic kina środka.
Jeśli chodzi o wyrokowanie w sprawie "czy zostanie klasykiem , czy nie" to jest na to za wcześnie . Dla przykładu , "Blade Runner" był przez prawie 10 lat uważany za niewydarzone , bełkotliwe , nudne filmidło - coś jak "Stalker" ;) . A tymczasem teraz , jest to powszechnie uznawane , niekwestionowane arcydzieło kalibru "2001: Odyseja kosmiczna" . Skoro mogło być tak , to równie dobrze może być na odwrót .
Jak dla mnie jedyną rzeczą która byłaby powodem , że TDK przetrwa próbę czasu jest Heath Ledger jako Joker .
Nolan ma ciekawe pomysły, ale również mam wrażenie, że się sam w nich gubi. Jak na film o podswiadomości trochę mało tej podświadomości w nim było.
Ok, na początku mamy garstkę ludzi wspólnie tworzących tą senną rzeczywistość udającą rzeczywistość prawdziwą i nagle pociąg przez środek miasta się przewala. Super i fajnie tylko ja się pytam czemu tylko podświadomość jednej osoby ma tu jakąkolwiek siłe przebicia, a innym jakoś nic się nie wymyka. Czy inni nie mają jakichś problemów, które wpłynęłyby na tą senną rzeczywistość? Pewnie jak i osobowości tak i ich podświadomości są papierowe. Wszyscy wchodzą w drugą warstwę i wszyscy już wiedzą, że to tak naprawdę sen... i dalej mamy ludzi strzelających do siebie nawzajem i okładających się pięściami. Potem wszyscy wchodzą w trzecią warstwę... i dalej strzelanina, tylko tym razem w zimowej scenerii. Eeeee? Może po prostu każdy z nich marzył by być komandosem? Nawet chyba nieźle im szło skoro udało im się z taką łatwością gromić wraże hordy. Czwarta warstwa - wielkie, szare blokowisko stworzone przez zakochaną parkę (w tym jednego ponoć utalentowanego architekta) i jak dla mnie już wszystko jasne - Nolan po prostu, najwyraźniej dla ułatwienia sobie sprawy, stworzył film u ludziach bez wyobraźni, którzy okradają innych ludzi bez wyobraźni z ich pomysłów (ewentualnie podsuwają im pomysły).
I to niejednoznaczne zakończenie? Zaraz jak się dowiedziałem, że to będzie film o snach to po prostu nie mogłem się pozbyć tej uporczywej myśli, że będzie dokładnie takie niejednoznaczne zakończenie. No po prostu kunszt scenariopisarstwa.
Ale to wszystko nieważne bo film się fajnie ogląda, akcji sie dzieje, pomysł jest, wykonanie też, a że się trochę ten świat chwieje na boki to i tak mało kto na to uwagę zwróci. Mocna ósemeczka.
kurde zaskakują mnie zawsze osoby ,które wyłapują tyle informacji i zamiast je odpowiednio posegregować, to odpowiedzialność za nie dopasowanie zrzucają na barki nolana. ;]
architekt tworzący ramy konstruktu/środowiska dla dream machine to niekoniecznie jedna i ta sama osoba ,która tworzy architekturę budynków na samej płaszczyźnie ,wykorzystuje tylko prawa ,które zaprojektował architekt .tak jak ty nie jesteś programistą ,który napisał painta,tylko używasz narzędzi,które ci podarował byś mógł zabazgrać białe tło,ale tylko tym co jest dostępne ,nie ma miejsca na twoje ekstrawagancje w paintcie ;]
Tak, tylko że, jak pokazano, łatwo te ramy złamać i każdy może tak naprawdę kreować tę rzeczywistość. Wszystko dzieje się w domenie podświadomości, jednak wszyscy są świadomi (poza ofiarą zapewne bo wtedy ten cały włam nie ma zbytnio sensu). Tyle że na przykładzie Cobba widać, że ta ich świadomość nie jest tak całkiem dominująca jakby się wydawało. Czemu więc pod wpływem silnych emocji jaką niewątpliwie musza być te wszystkie strzelaniny i pościgi podświadomość innych 'śniących' nie zaczyna przejmować pewnej kontroli nad wykreowaną rzeczywistością (tym bardziej, że tego typu sytuacje powodują włączenie podświadomego działania w naszym relnym świecie)? Czemu tylko Cobb ma taką władzę? Mogę tylko podejrzewać, że wszyscy w ekipie są świetnie przeszkoleni i nawykli do tego typu stresów (w końcu sesja na uczelni to nie przelewki).
Nawet jeśli ta cała rzeczywistość ma tylko pewne ustalone ograniczenia co do fizyki i 'realności' (co jest jak dla mnie dość naciągane) i jedyne co śniący mogą sobie wyśnić to karabiny i skutery śnieżne, to, jak pokazał to Eames, mogą sobie 'wyśnić' cokolwiek co jest w ramach ograniczeń w dowolnym momencie. Czemu więc tego nie robią i muszą się wyginać i czołgać po broń, która im upadała, tym bardziej w momencie kiedy już nie muszą stwarzać pozorów, że to rzeczywistość?
Jakby się uprzeć to w Paincie można zrobić wszystko, w końcu każda grafika to tylko piksele. http://www.youtube.com/watch?v=uk2sPl_Z7ZU
może dlatego ze podświadomosć przystosowuje sie do warunków które panują
może dlatego że postac ie nie były realne
może dlatego że podświadomosć innych nie miała problemów w postaci wypierania winny za śmierć żony
może dlatego że świat we śnie jest tak realny że pierwsza myśl to siegnać po broń która wypadnie a nie przecież ja śnie to wyśnię sobie cokolwiek, hmm ale co ...tik tak tik tak a czas mija
może dlatego że na nieznanym terenie, dla panny A, Saito, Fischera trudno sie poruszać, a ci którzy by mogli pewnie wiedzą że ma to swoje konsekwencje
tych może jest tak wiele że nie można wszystkich odrzucić...
co do Painta, to można wiele ale nie wszystko i podstawowa rzecz, trzeba UMIEĆ
No to w drugą stronę. W wykreowanej rzeczywistości są świadomi tego że to tylko sen, ale ta rzeczywistość jest tak realna, że ich podświadomość uznaje, że to prawdziwa rzeczywistość i każe im się zachowywać adekwatnie (vide sięganie po broń). Jednak w momencie kiedy ich podświadomość (instynkt) nie przejmuje nad nimi kontroli (walki) potrafią wykorzystać fakt, że to tylko sen i Artur zrzuca kogoś ze schodów, które nagle zniknęły. Po czym płynie sobie do pokoju, spokojnie rozmontowuje ładunki wybuchowe, po czym udaje się na górę, zwija wszystkich za pomocą kabla i przepycha ich do windy, odstrzeliwuje kabel, zakład znów ładunki i spokojnie czeka na kicka (i to wszystko w dwie minuty!, ależ on jest szybki), zamiast większość z tego sobie po prostu 'wyśnić' i zaoszczędzić kupę czasu. Tym bardziej, że ci ludzie ponoć robią to od długiego czasu i są w tym najlepsi. Od kogoś takiego oczekiwałbym jednak troche więcej.
Póki co najbardziej przekonują mnie "może dlatego, że jest to film o ludziach totalnie pozbawionych wyobraźni" i "może dlatego, że scenarzysta po prostu tego nie zauważył / uznał że to mało istotne".
tymi dwoma minutami bym się nie przejmował, gdyż to złe tłumaczenie, z wyliczeń wyszło ciut więcej
Arthur jest doświadczony, ale brak mu "rozmachu" i jest konserwatywny, co zostało wypomniane
paradoksalne schody były mu znane i w momencie zagrożenia je wykorzystał, "fizycznie" musiał przemieścić resztę ekipy do windy, kable którymi ich omotał były te z ekwipunku walizky którą też zabierał, musiał przerwać istniejące kable windy - to są elementy których nie mógł "wyczarować" musiał zrobić, jedyna rzecz którą mógł sobie pomóc to "wyśnienie" nowych ładunków wybuchowych, by nie lecieć po nie na dół, jednak i tak był już na półpiętrze na schodach :P
ale jak już pokazano on nie potrafił w ten sposób swobodnie podchodzić do problemu - więc tylko od widza zależy czy to błąd scenarzysty czy jednak jego zachowanie pasuje do tego czego oni się dowiedzieliśmy wcześniej
"....może dlatego, że jest to film o ludziach totalnie pozbawionych wyobraźni..."
oni są najlepsi ale nikt nie mówił że w bajerach we śnie, są najlepsi w przygotowaniu akcji, przygotowaniu sceny snu i przeprowadzeniu akcji ... ale czy w szczegółowo zaplanowanych akcjach jest miejsce na swobodne kreatywne śnienie? moim zdaniem nie, a na pewno nie dla wszystkich
a kto z nich ma wyobraźnię?
Cobb - jest jednak zablokowany przez własną podswiadomość
panna A - jest tylko pasażerem, nie może sama ingerować i nie ma w tym wprawy a nie chce
Eames - jego zdolności dotyczą pewnych dziedzin nie wiemy jak z innymi
nie każdy czas jest odpowiedni by popisać móc popisach sie swoją wyobraźnią, najpierw działa instynkt - strzelają schylasz się a nie wymyślasz tarczę przeciw kulom
i ciągle nie znamy realcji obronnych podświadomości ofiary na to co się dzieje wokół, moim zdaniem ona sie przystosowuje do otoczenia, więc jeśli wymyślą coś atakujący to ona to skopiuje dla obrony
"może dlatego, że scenarzysta po prostu tego nie zauważył / uznał że to mało istotne" kto to wie :]
Jasne, że wszystko jakoś można wyjaśnić, ale niezbyt mnie przekonują takie wyjaśnienia. Jak na film, który ma być niby kamieniem milowym kinematografii (czy jak go tam się określa) to dla mnie znacznie za mało. Świetnie mi się go oglądało jako film akcji ale nic więcej. Zbyt dużo uproszczeń i dróg na skróty. Trochę mi też szkoda, że Nolan nie skupił się bardziej na warstwie psychologicznej kosztem scen akcji, ale tylko takie moje własne widzimisię i zupełnie nie wpłynęło to na moją ocenę, która tak czy siak niska nie jest.
Nie rozumiem prób głębokiej interpretacji dzieła Nolana. Nie rozumiem też zarzutu, jakoby fabuła Incepcji była niezrozumiała, a powód dla obu moich niezrozumień jest właściwie prosty. To film sensacyjny, a nie filozoficzna przypowieść o sile snów. Doceniam wysiłek reżysera, wspaniałe (choć nienachalne!) efekty specjalne i budowę filmu, która ciepłym moczem olewa ostatnie amerykańskie standardy. Film oceniam bardzo wysoko, ponieważ jako kino sensacyjne jest dziełem skończonym. Jeżeli ktoś zaś narzeka na za małe wykorzystanie potencjału snów, polecam film Paprika, który ten pomysł wykorzystał już dawno temu i wykorzystał go zacnie :)
Jasne, że wszystko jakoś można wyjaśnić, ale niezbyt mnie przekonują takie wyjaśnienia. Jak na film, który ma być niby kamieniem milowym kinematografii (czy jak go tam się określa) to dla mnie znacznie za mało - przeczytałem to i muszę przyznać że moja niska ocena wiązała się właśnie z tym że oczekiwałem filmu z głębią a dostałem taką pompę (trzeba śnić z rozmachem etc.. etc...) o jaką by mi nie przyszło do głowy podejrzewać że może się wkinie pojawić.
CO do Papriki - oglądałem niestety w odcinkach na YT i zrobił na mnie duże wrażenie. Jak znajdę w emiku to chętnie poń sięgnę :)