PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=36101}
5,9 4,8 tys. ocen
5,9 10 1 4780
3,5 2 krytyków
Inferno: Piekielna walka
powrót do forum filmu Inferno: Piekielna walka

Duch Kojota

ocenił(a) film na 2

''Inferno: Piekielna walka'', nie wiedzieć czemu zawdzięczamy ten tajemniczy tytuł, to jeden z
tych mniej znanych filmów popularnego belga. Mimo, iż ''akcyjniak'' ten już swoje lata posiada,
jakoś nie miałem okazji, lub bardziej chęci, aby po niego sięgnąć. W końcu przegrzebując
produkcje z 99 roku, skusiłem się na to ''cacko''. Ciekawość także wzięła górę, bo
zaintrygowało mnie, co kryje się za dosyć wysoką średnią jaką ''Inferno'' posiada - 6.1.
To co ukazało się moim oczom i dotarło do moich uszu już w trakcie seansu, było
przerażające. Owszem chciałem rozrywki, liczyłem na nią, nie spodziewałem się cudów, lecz to
co otrzymałem w debiutanckim scenariuszu jest zwykłym nieporozumieniem.
Wszystko wskazuje na to, że Avildsen i O'Rourke postanowili urządzić sobie parodię z gatunku,
ale wątpię, aby było to ich zamiarem. Po prostu mimo woli, wyszło jak.... wyszło.
Fabuła tego ''wynalazku'' to szablon nad szablony, na dodatek poprowadzony przez cholerne
płycizny, bo znaleźć tu jakiekolwiek plusy, to jak szukać wyjścia z piwnicy po omacku.
Jestem święcie przekonany, że dzieciaki z wczesnych klas podstawówki, są w stanie napisać
bardziej złożone wypracowanie, co za tym idzie, gdyby trzeba było to i zapewne lepiej
poradziłyby sobie, tworząc podobną historyjkę.
Te standardowe wypociny brzmią następująco.
Niedoszły samobójca, lubiący zaglądnąć do butelki, pada ofiarą miejscowych dręczycieli
społeczeństwa. Niby ginie, ale nie do końca. Później wszystko toczy się pod banalne dyktando.
Jest Indianin, biegający kojot, mamy nieczyste interesy oponentów, następnie powrót do formy
Eddie'go, zemstę wiszącą w powietrzu itd itd. Oklepane, wstrętnie zrealizowane, koszmarnie
zagrane. Czegóż chcieć więcej? Ale żeby nie było jednak jest i więcej.
Oczywiście obowiązkowo musi być melodramatycznie, trochę zabawnie no i ma być masa
rozpierduchy, a to że w prawie każdej scenie brak jest logiki, a na pewno ''finezji'' to małe piwo.
Gdyby nie wymuszony humor, bo jak mówiłem, z założenia pewnie i tak miało go być mniej, to
nie odważyłbym się wystawić wyższej oceny niż jeden. To efekt politowania.
Na tak słabą notę zebrało się wszystko. Aktorzy zachowali się jak marni amatorzy, dialogi
ociekały sztucznością, prostotą i infantylizmem, ścieżka dźwiękowa Bill'a Conti'ego też jest
bardzo słaba, mimo iż kompozytor bawił się w ciągłe zmiany nastroju, nie brzmiało to
należycie. Elektronika, przeplatana z pustymi gitarowymi odgłosami, aby tuż za moment stało
się... melancholijnie. Bardzo nietrafiony pomysł. Zero klimatu, zero napięcia. Jednymi słowy
kicz.
Van Damme z jeansami podciągniętymi pod pachę, taszczy za sobą ''pół'' filmu butle z tlenem
staruchowi. Kiedy trzeba to solidnie dokopie, innymi razy zaspokoi parę ''niewiast'', ale także da
pracę bezrobotnemu. Dosłownie śmiech na sali.
Ogólnie postaci to jakaś masakra, bez wyjątku, z kierowcą autobusu na czele.
Samych walk i kunsztu Van Damme i tak jest tu jak na lekarstwo, bo akcja opiera się na
tysiącu wystrzelonych pocisków i kilka marnych ''sztuczek'' pirotechnicznych.
Wszystko to zmontowane w kiepskim stylu, na taniej taśmie, przyodziane w przeciętne zdjęcia,
do złudzenia przypominające kino z lat 80-tych, a przecież film ten powstał u progu Millenium.
Ocena filmwebu to jakaś kpina, która zbiła mnie z tropu, a jednocześnie oszukała.
Jak ktoś chce się pośmiać z głupot, tandety i beznadziejnych aktorów, a ma większy dystans do
tego rodzaju kina niż ja, to gorąco polecam. Szukającym niezłych wrażeń i na prawdę godnego
poświęcenia swojego czasu ''akcyjniaka'' szczerze odradzam.
Gdyby nie piękny motocykl Indian Chief 1950 i to, że miałem momentami ubaw, za nic w
świecie nie dałbym 2/10. ''Inferno'' to kino klasy ....C, najniższych lotów....niestety.