Pytam sie pomijajac te slowa na plakacie, ktore napisal jakis idiota z "The Rolling Stone". I chociaz zaraz sie ktos oburzy na temat tego co napisze, powiem krotko - mam to w dupie. Jesli ktos chce wiedziec co nakrecil Scorsesse niech czyta dalej. Po pierwsze podszedlem do filmu z dystansem bo byl remake'm "Infernal Affairs". 5 min. temu skonczylem ogladac i musze przyznac, ze jesli ten film pojawil sie na gali oscarow to biada amerykanskiemu kinu. Jest wkur... maksymalnie, zawiedziony i wynudzony. Bo liczylem, ze bedzie akcja, klimat osaczenia i "zabawy w kota i mysz" z oryginalnej wersji, swietne zroznicowanie psychologiczne postaci jakie mi sie podobalo w Affairs a sam mistrz zaserwowal jakas breje i pape kupska. Poziom aktorstwa moze i dobry (zwlaszcza DiCaprio - bardzo mi sie podobal) oprocz Matta Damona, ktorego postac byla najwieksza ciota a on sam pasuje do takich rol. Nicholson tez sie nie popisal szczegolnie. Zero respektu dla postaci jaka gral (w oryginale byla o wiele bardziej bezwzgledna). Na chinskiej wersji czlowiek siedzial i co jakis czas bylo "Nie idz tam chlopie, uwazaj bo sie zdemaskujesz" a tu mnie az glowa boli od nudow. Muzyka? No jakas tam byla i nawet miejscami pasowala. Zdjecia - nic szczegolnego. Totalnie przecietne. APOGEUM BEZPLCIOWOSCI. Jest breja, motyw zwrotny zywcem wyciagniety z Infernal, breja, potem inny motyw i znow breja. Przez godzine czlowiek sie nudzi a, uwaga po tej godzinie pada to piekne zdanie - "chyba mamy kreta w policji", "chyba mamy kreta w mafii". Po tym co sie dzieje? Gowno. Nic sie nie dzieje. Akcja dalej sie toczy jak Orient Express zamiast nabierac tempa i emocji jak w oryginale. Scorsesse widac nie zrozumial tez co DiCaprio chcial od Damona i DLACZEGO bo z watku odzyskiwania tozsamosci wybrnal idiotycznie. JEDYNE 2 plusy mam dla filmu (nie zartuje): 1- w scenie pogrzebu jak wszyscy sie wzdrygneli po wystrzale salwy (ot taki maly szczegol a cieszy) a drugi za "bez zbednego patosu" zalatwienie ostatniej sceny. Tak. W oryginale troszke przesadzili, ale nie powiem - bylo smutno. W amerykanskiej bylo tylko "dryn i strzal". To sie spodoba tym, ktorzy pierwowzoru nie ogladali. Podsumowujac. Scorsesse powinien dawno dostac oscara za tworczosc, ale ze przy okazji tego knota miernego? Widac po znajomosci. I mozecie sobie pisac, ze sie nie znam na kinie, ze Scorsesse jest wielki, ze mu do piet nie dorastam i ple ple ple. Mam to w dupie jak napisalem. Wezcie pod uwage jednak jedno - on jest od dostarczania rozrywki - ja od jej odbierania i oceniania.
Nie zamierzam Cię krytykować. Film ten uważam za świetny(9/10), nie posiadający żadnych(prócz Damona ewentualnie, ale jak napisałeś dobrze on się do takich ról idealnie nadaje:D) wad, które wymieniłeś, ale zaznaczam ze nie widziałem oryginału. Czuję, że będę musiał tę zaległość nadrobić. Trzymaj się.
No wlasnie zauwazylem ze duzo osob, ktore nie widzialy oryginalu chwali sobie ta wersje. Goraco polecam obejrzec oryginal "Infernal Affairs" bo naprawde jest bogatszy w nastroj i to co napisalem wyzej. Jak obejzysz to napisz tutaj co sadzisz. Pozdrawiam.
"Infernal Affairs" widziałem troche wczesniej niż dowiedziałem sie ze taki film jak "infiltracja" jest realizowany... Nie spodziewałem sie niczego wybitnego bo cóz mozna zrobić wiecej z tak dobrym filmem jak "Infernal Affairs"??
Kto nie widział powinien zaczac wlasnie od pierwowzoru a potem jesli jeszcze bedzie miał chec obejzec dopiero "Infiltracje"...
Ja zrobiłem to tylko z ciekawosci i załuje troche w tym czasie mógłbym obejzec cos innego... ;/
Przede wszystkim zobaczysz czemu kreacja DiCaprio jest znacznie lepsza o Damonowskiej. W oryginale wtyka policyjna w mafii to byl zmeczony i przestraszony facet, ktore w zasadzie do bystrych nie nalezal, zas wtyka z mafii to koles szalenie inteligentny, przebiegly i bezwzgledny. I to bylo swietne.
Widze że jesli chodzi o zdanie an temat postaci Damona to sie zgadzamy. Ciota. Idelane. :D
Nie widziałm oryginały, dlatego tez nie wypowiadam sie, ale ten , mnie osobiscie bardzo się podobal.
Cóż właśnie skończyłem oglądać Infiltrację - jest całkiem niezła, bo zaskakująca i bez patosu :) Wszystkie szumowiny zginęły, bez wyjaśniania swoich problemów z dzieciństwa, jak to byli molestowani czy nielubiani w szkole, to lubię. Film podobał mi się od samego początku - narracja Nicholsona - do samego końca, ale... środek troszkę naciągany, akcja troszkę się ślimaczy, aczkolwiek daje też możliwość spokojnej analizy tego, co dzieje się na ekranie, bez zagrożenia, że moglibyśmy coś pominąć.
Generalnie to dobry film :)
Pozdrawiam
Film może światowej kinematografi nie zmieni, ale warto obejrzec go chociażby dla aktorstwa Leo i J. Nicholsona. Bo oni po prostu mają talent. Jak czytam czasem wypowiedzi krytykujące ich to dostaje skrętu kiszek!!!!!!!!!!!!
No co ja na to poradze. Nicholson jest dobryn aktorem ale po prostu w tym filmie sie nie popisal. Po prostu. Jeszcze raz namawiam do obejrzenia Infernal Affairs. Moge wam zagwarantowac, ze oryginal jest lepszy i to znacznie. Pozdrawiam.
Jeżeli jesteś taki mądry to dlaczego sam nie zagrasz lepiej? Własnie, że J. Nicholson razem z Leo zagrali świetnie. Gdyby nie oni to film byłby bez sensu. I jestem przekonana, że w dużej mierze to dzięki nim film się obronił i dostał te Oskary.
Może i pierwowzór był lepszy, ale i tak Leo i J. Nicholson dostają ode mnie brawa.
"Jeżeli jesteś taki mądry to dlaczego sam nie zagrasz lepiej". Uwielbiam te slowa, ktore prawie zawsze padaja z ust pajacow. Ale odpowiedz jest dosc krotka: bo nie jestem aktorem tylko widzem i mam prawo oceniac. I w temacie ostatnia linijka tego wlasnie sie tyczy. Przeczytaj sobie. Jesli chcesz mozemy porozmawiac o tym dlaczego Nicholson sie nie popisal w tym filmie (i to nie tylko moje zdanie, ale niektorzy krytycy sa zgodni co do tego) bo z takimi tekstami jak w pierwszym zdaniu to mozesz sie przeniesc na forum fanek Amandy Bynes albo Paris Hilton. DiCaprio - oczywiscie. Swietna kreacja. Wiarygodna, osaczona, przestraszona, z problemami psychicznymi. Bardzo mi sie podobal w tej roli i udowodnil, ze nie jest tylko bozyszcze nastolatek. Nicholson? Kiepsko. Nieprzekonujacy, mdly. Myslal, ze jak poprzeklina przez telefon to nada postaci charakter? Pare min zywcem wyciagnietych z Anger Menagement i tyle. Blazenstwo a nie mafia (mam na mysli np. ten gumowy dildo w kinie czy bicie butem po rece. Dodam tylko, ze w oryginale tez szef rozwalil mu gips tylko scena byla taka, ze po niej schowalem rece do kieszeni). A film dostal Oscary nie za ich kreacje a za to, ze komisja sciskala rece Scorsesse przez tyle lat za tak wybitne filmy (bo kto nie kojarzy "Taksowkarza" czy "Chlopaki z ferajny") i naaagle sobie przypomnieli: "Hej kazdy kto oglada filmy zna jego nazwisko a on przeciez Oscara nie dostal. Wezmy mu dajmy przy okazji". Nawet smialbym twierdzic, ze nakrecil film po to, zeby mieli za co mu dac Oscara. I jak pisalem. Film nie jest tragiczny ale Nicholson i Damon zwyczajnie slabi. Jesli masz cos do powiedzenia sensownego to slucham. Jesli nie to nie komentoj w taki sposob.
Sam możesz przenieś się na forum tych wpomnianych przez Ciebie osób, ponieważ ja nawet nie wiem, gdzie one grały. Nie chciałam Cię obrazic, tylko strasznie mnie denerwuje, że ktoś obraża legendę kina. Słyszałam, że miał zagrac tam Robert De Niro, ale uważam ,że byłby to błąd, ponieważ J. Nicholson nadał tej postaci pewną komediową nutę(bynajmniej w moim odczuciu). Moim zdaniem, bez niego jak i bez Leo ten film byłby stratą czasu.
N. zagrał lubieżnego starucha i zrobił to nieźle, ale miał być szefem mafii.
ps. nie obrażajcie się wzajemnie (ale to zabrzmiało, jak Borzole Wszechmogący), bo to jak ktoś kiedyś napisał, przypomina para olimpiadę i wszyscy wychodzą na niedorozwiniętych. Wyobraźcie sobie, że rozmawiacie ze swoim dziadkiem to nikogo nie obrazicie ;)
Bez żartu, ja nie chciałam nikogo obrazic, tylko starałam sie dzielnie bronic J. Nicholsona.
Bo jego pewna komediowa maniera w tym filmie podobała mi się. Moi drodzy, a czy Wy myślicie, że szef mafii to musi byc od razu typowo zły i odrażający przystojniaczek - młodzieniaszek? Właśnie Nicholson pokazał coś innego.
Kurde jaka konwersacja:P Zupelnie jak czat. Sluchaj. No to bron go. Na tym to polega.
Nie obrazam legendy kina tylko krytykuje za role. To, ze jest legenda kina to nie moze kiepsko zagrac w filmie? Nie moge po prostu wytrzymac jak slysze tekst w stylu "Sam zagraj lepiej". Cisnienie mi sie podnosi do granic mozliwosci. Jak napisal nizej pewien forumowicz w komentarzu. To ma byc boss mafii. Swojego zdania nie zmienie. DeNiro wypadlby lepiej. Gral juz podobne postacie. Nie twierdze, ze Nicholson jest zly bo mam go w ulubionych aktorach. Po prostu sknocil ta role.
A mi własnie ta komiczna maniera......to coś, czego sama nie umiem nazwac podobało się. Moim zdaniem De Niro zagrałby typowego silnego faceta. A tak przynajmniej J. Nicholson zaprezentował coś innego. Bez niego jak i bez Leo ani rusz!!!!
Bez Leo ani rusz. No i zagral. Ale jak ma widz czuc jakikolwiek respekt do takiej postaci? Ja nie mowie, ze ma byc psychopata jak z "Dead or Alive" topiacy prostytutke w odchodach swoich ochroniarzy robiac przy tym wywod o egzystencji (Miike), ale niech chociaz nie blaznuje. Jak taka postac ma byc powazna. Zaczerpnal pare min z Anger Menagement i dodal troche przesadnej mimiki. Mial dobre momenty ale ogolnie mnie nie przekonal ani troche.
Dobra ja sie nie upieram juz. Po prostu. Obejzyjcie oryginal. I nie mowie tego zeby sie wywyzszyc czy cos. Po prostu warto. Ide ogladnac jak kaczykuper bedzie sie meczyl w debacie.
To dlatego nie mozemy sie zgodzic w poszczegolnych kwestiach. Ale to forum filmowe.
Co to za jaja. zalogowalem sie jako ja (greturt) a tu jakis Endercostam mi wystkoczyl.
Może niepotrzebne są porównania do oryginału. Zauważ, że dla wielu osób, które nie oglądały oryginału ten film był po prostu świetny. Tak, jest się do czego przyczepić w tym filmie jak napisałeś wcześniej, ale i tak to jeden z lepszych filmów jakie ostatnio widziałem.
ps. MD? tak ciota z niego potwierdzam ;)
Myslalem nad tym zanim zalozylem temat, ale doszedlem do wniosku ze sila rzeczy musze stanac na froncie tych "porownawczykow". Staralem sie nawet ogladac film "na swiezo", wyrzucic z glowy Infernal Affairs, ale porownania mi sie same rzucaly. I napewno nie bylo tego elementu zaskoczenia bo wiedzialem co sie stanie. Nie wykluczam, ze film by mi sie spodobal. Moze troche w temacie przesadzilem. Film nie jest AZ tak zly. Ale w porownaniu do oryginalu (no takie moje stanowisko strzeleckie) wypada naprawde blado i przedewszystkim NUDNO. Gdzies po drodze stracil ten pazur. Dobor aktorow jest bardzo dobry oprocz... wiadomo. No a Matt Damon... W tym widze sie zgadzamy:D. JW. Naprawde polecam ogladnac oryg. I zacialem sie jak maszyna.
Jaki jest jako remake - nie wiem. Może kiedyś obejrzę oryginał.
A tak na świeżo - wg mnie to jedna z ciekawszych sensacji hollywoodzkich ostatnich lat. Nie wszystko mi się podobało, ale widać, że reżyser i wielu aktorów znają swój fach. Może rzeczywiście brak silnego poczucia osaczenia. Ale nie jest źle, film jest ciekawie wyważony, momentami zaskakujący. I "coś w sobie ma".
8
Pozdr.
---SPOILER--- Byly bardzo podobne do oryginalu. Tam rzecz dziala sie na gorze i kiedy drzwi do windy sie otworzyly zeby zjechali na dol, padly dwa strzaly - jeden w Costigana a drugi w policjanta ktory ich mial na muszce. Dopiero w windzie bodajze Damon zastrzelil swojego "ziomka". Tyle tylko, ze tam widac bylo ta walke z moralnoscia i mozna bylo dojsc dlaczego tak zrobil. No tu Scorsesse tak to po prostej linii rozwiazal. Ale zaskakuje i ma zaskakiwac. I to jest swietne, ze nie ma takiego typowego happy-endu.
Sorry za pomieszanie z poplataniem ale oprocz tego, ze Costigan w oryginale to byl Yan, to reszty juz nie pamietam.
Właśnie, niby to arcydzieło nie jest, ale "coś w sobie ma" jak ujął to kolega Wniebowzięty. Brawa dla niego za krótką, aczkolwiek trafną ripostę.
No i ogladnęłam własnie "Infernal Affair"..... Szczerze powiem. Nie zachwyca akcją, ani napięciem az tak jak wersja hollywoodzka. Specjalnie pisze hollywoodzka, ponieważ oryginał japoński jest : WIARYGODNY, bardziej zyciowy (?), realny..
Kino japońskie ma z pewnościa inny klimat, do którego nie jestesmy przyzwyczajeni, albo moze jestesmy zbyt przyzwyczajeni do pordukcji made in Hollywood.
Podsumowując , oba filmy podobaly mi sie choć za co innego. "Infiltracja" to typowo amerykański film sensacyjny, bez głębszych doznań. Natomiast w wersji japońskiej czuc drugie dno, czuc tę inność. Z tego powodu zadnej z wersji nie bede krytykować , bo tez uwazam że obie mają tyleż samo zalet co i wad...
Pozdrawiam
No kazdy ma inny gust. Mi wlasnie to drugie dno jak to nazwales bardzo sie podoba czego wlasnie nie zauwazylem w hollywoodzkiej wersji. Dla mnie jest jakas taka... plaska. Dobrze sie zaczyna ale w polowie moglbym ja wylaczyc i isc bez problemu robic co innego zeby po tem do niej wrocic. Dzieki za opinie. Pozdrawiam.
Chociaż zaraz się pewnie oburzysz na temat tego co napiszę, ale powiem krotko - mam to w dupie. Jakoś wyżej cenię sobie zdanie, jak raczyłeś nazwać, idioty z "The Rolling Stone", niż ludzi z misiami w awatarze.
Czego można się spodziewać po remake'u jeśli nie wtórności? Film siłą rzeczy stoi na kiepskiej pozycji wyjściowej, bo powstaje na bazie filmu znanego i lubianego, więc poprzeczka z wjazdu jest już wyżej postawiona. A jak na remake amerykański jest dziełem wybitnym. Od pierwowzoru różni go kulturowa przepaść - podejście do kina, gra aktorska, inny styl prowadzenia fabuły i budowania napięcia. Dlatego wg mnie Infiltracja odrywa się od Infernal Affairs. Aktorzy byli świetni, muzyka to czysta poezja, scenariusz jak na adaptowany też dobry i reżyser też się wybronił.
Można krytykować, może się nie podobać, każdy film ma minusy. Ale jeśli naprawdę sądzisz, że to knot mierny to masz chyba hollywodzką kinematogrfię do nadrobienia.
Pozdrawiam.
Hongkong ? specjalny region administracyjny Chińskiej Republiki Ludowej, znajdujący się na wschodnich wybrzeżach Chin, nad Morzem Południowochińskim.
Jesli chodzi o miernego knota. Poprawilem sie w ktoryms z kolei poscie, ze przesadzilem z knotem. Ale... Hollywood przez ostatnie kilka lat zalewa nas sukcesywnie remake'ami, ktore poprzeczke obnizyly znacznie. Co ostatnio nam dal (nie tylko zagraniczne): Omen, Grudge, Ring, Woskowe ciala, Dom na przekletym wzgorzu, Mgla... No przepraszam nie powiesz mi ze to sa filmy, ktore postawily poprzeczke wysoko. A skoro poprzeczka jest nisko to dostajemy przecietny film jakim byla Infiltracja i wydaje nam sie, ze to remake wybitny jak to nazwales. Dla mnie remake moze byc nawet rysunkowy. Albo kukielkowy. Ale ma niesc przekaz i poziom oryginalu. Scorsesse wzial sobie wykupil pomysl i fabule razem z watkami i na tym sie konczy. Poobsadzal sobie swoje postacie o innych charakterach, zmienil srodowisko (akurat o to nie mozna miec pretensji) pododawal i poodejmowal troche postaci i co jakis czas walnal zwrot akcji tak jak ma byc w oryginale "zeby wszystko trzymalo sie kupy". I co? I mnie szlag trafil jak Costigan siedzial u Sillivana, zobaczyl teczke, wybiegl i za 5 min zadzwonil do niego z tekstem: "Oddawaj moja tozsamosc bucu". No myslalem ze spadne z krzesla ze smiechu. Swietny watek, powiedzialbym kulminacyjny a rezyserro sobie go pacnal tak na szybko. Jak mowie. Zabraklo ciaglosci w filmie, emocjii, logiki...
A co do misia w avatarze (jakbys sie przyjzal to bys zauwazyl, ze jest troche popsuty). No skoro laczysz jakosc i tresc postow z rysunkiem w avatarze to pewnie masz tapete w pokoju w Pokemony.
Przepraszam, że się wtrącam, ale ta "tapeta z Pokemonami" wprawiła mnie w taki nastrój, że śmieję się już od kilku minut:D :D :D :D
Witam...
Raczej nie zdarza mi sie dopisywac komenarzy do takich dyskusji, ale tym razem nie moglem sie powstrzymac, bo jeszcze nie czytalem tak slabo uzasadnionej i jednoczesnie ostrej krytyki.
Miara w ocenie remake'ow nie powinno byc to czy film jest wierny pierwowzorom, czy jest lepszy w tej samej interpretacji czy gorszy. Ja raczej rozumiem z Twoich wypowiedzi, ze ta interpretacja nie przypadla Ci do gustu. Ja z kolei uwazam ten film za zaprzeczenie wczesniejszej tworczosci Scorsese i powrot do niej jednoczesnie. Poklony za to bo w gatunkowym, sensacyjnym filmie od jakich sie zawsze odzegnywal widać jego palec od pierwszych ujec i wypowiedzianych zdan, polemike ze swoja "gangsterska" tworczoscia. Oprocz swietnie prowadzonej narracji mamy tu mase smaczkow takich jak nawiazania do religii, imigrantow, optymizmu woli bohaterow. Ogladajac ten film mialem wrzenie ze wyluzowany Scorsese puszcza co chwila do nas oko. Ze prezentuje poze czlowieka ktory po latach wie ze jedyne czego sie dowiedzial ze swych posuzkiwan prawdy to to, ze nadal nic nie wie. Moze dlatego ptrzebny jest taki cynik jak postac grana przez Nicholsona, aby wzbudzic te skojarzenia. Bo dla niego byc gangsterem to rutyna tak jak dla Scorsese robienie filmow. I nie ma w tym nic zlego. Proponuje zmienic punkt widzenia. Nie zaprzeczam ze film ma slabe strony, ale ich nie wymieniam, ty jestes w tym lepszy. Chyba przyslonily mi je pozytywy.
Ps. Matt Damon ciotą? Cholera chcialbym tak zarywac panny jak on w scenie w windzie!
Hmmm. Nie wiem czy slabo uzasadnilem ale wydaje mi sie, ze w miare dobrze. Co do samego filmu. Swojego zdania nie zmieniam bo wydaje mi sie ze pojechal Scorsesse po prostej linii i za bardzo sie nie wysilil. Moze ci sie podobac ten film. Sa gusta i tego sie nie zmieni wiec nikogo nie obrazam i nie mam zamiaru. Ale mnie film przedewszystkim znudzil. Bo jako film gangsterski wypada calkiem niezle, ale jako remake (tak jak go oceniam) dla mnie slabo.Wtydaje mi sie ze wykastrowal ten film z klimatu jakie mialo Infernal. Co do poszukiwania i imigrantow. 5 min poczatkowej sceny bylo z imigrantami co sie do reszty filmu tyczy jak piernik do wiatraka. Do postaci Nicholsona. Mnie ona nie przekonuje. Bo troche manierycznie jest przedstawiona ta "przemiana". Nie powiem. W oryginale nie miala ta postac tyle plaszczyzn ale robila co do niej nalezy. Nicholson mnie nie przekonal. kilka przeklenstw, telefonow i tyle. Pozdrawiam.
Dzieki za ustosunkwoanie sie do mojej wypowiedzi Greturt, pozdrawiam, do nastepnego razu przy nastepnej dyskusji o filmie:)
Doloze swoje 3 grosze. Infiltracja jest niezlym kinem, ale majac w pamieci kreacje stworzone w filmach Scorsese przez DeNiro czy Pesci to postac Nicholsona budzi watpliwosci. Jako boss jest zbyt przesmiewczy. Taka karykatura mafioza. Za malo w nim bezwzgledengo bandyty, a za duzo klauna. Joker w Batmanie (choc to zupelnie inne kino) byl rewelacyjnym psycholem. Tu natomiast Nicholson jest jakims dziadkiem robiacym sobie podsmichujki. Szkoda, bo jest w topowej piatce moich ulubionych aktorow i spodziewalem sie czegos wiecej po nim. Super wypadl jego cyngiel French (Winstone) - bydlak od poczatku do konca, nie stroniacy od gnata. DiCaprio rewelacja - bardzo przekonywujacy. A postac Damona jakas taka sfeflała, taki chlopiec do bicia. Kupe razy dostal w morde w tym filmie. Podobalo mi sie zakonczenie, ktore zbija z tropu.
Aha. Nie widzialem Infernal Affairs, ale jest nastepny w kolejce do obejrzenia.
Pozdrawiam