O co kaman? To moja pierwsza mysl po obejrzeniu filmu. Nie zdarzyło mi sie byc chyba w takim szoku, pozytywnym szoku, po obejrzeniu czegokolwiek. Po filmie" 8 mm" byłam w szoku , ale to było przerażajace. Dziś mnie zatkalo.
Zgodze sie , że film ciagnie sie jak flaki z olejem, ale... ale do momentu smierciu tego Quinona(czy jak to tam sie pisze).Końcówka powala. Powala zamysłem, koncepcją. Nie powiem zebym byla zadowolona ze smierci <di caprio>. Z drugiej strony tak winno byc, bo to nie BAJKA. To nie miał byc film z happy endem. Potem zastanawialam się cóz takiego dobrego może być w tym Sullivanie, że mu sie udało i może jeszcze pogodzi sie z P. doktor. No i kolejne zaskoczenie. Ten facet , co go sprzatnął był "gwiazdą" , słuchajcie, teksty miał nie do podrobienia ;-)
Podsumowując, film świetny, po prostu. Dlaczego? Ano, bo człowiek o nim nie zapomina wyłaczając odtwarzacz albo wychodząc z kina.
Dobra rola Di Caprio, wspaniały Nicholson, dziadzio Sheen tez mi sie pdobał. Co do Damona, to on chyba lubi grac takich pokręconych gości<Utalentowany Pan Ripley>
a najlepszy był szczur na balkonie.....
Pozdro