Kiedy doszły do mnie wszystkie słuchy o tym, jaki to świetny film nakręcił Scorsese, pomyślałem: "Dobrze! W końcu ktoś nakręci porządną wersję tej historii". Oryginał "Mou gaan dou" ma świetny pomysł i kilka rewelacyjnych wręcz scen, jednak popełniono też kilka poważnych błędów, co niestety sprawiło, że nie do końca usatysfakcjonowany wyszedłem z kina. Liczyłem, że Scorsese pozostawił to co dobre, a wyeliminuje to co złe. Niestety tak się nie stało. Owszem Scorsese pod względem technicznym zrobił film o klasę lepszą od tego co zaprezentowali Wai Keung Lau i Siu Fai Mak. Niestety w procesie utracił to, co było mocną stroną oryginału: atmosferę. Filmowi brakuje klimatu, pomiędzy dwójką antagonistów nie ma praktycznie żadnej więzi poza artefaktami jak szefowie, pseudoszefowie i kobieta. Scena z Chińczykami to tylko blady cień tego, co pokazano w "Mou gaan dou"! I to rozczarowuje najbardziej.
Film jest dobrze zagrany, sprawnie zmontowany. To dobre gangsterskie kino, jednak i tym razem seans pozostawia niedosyt.