Trylogia Andrew Lau "Infernal Affairs" bardziej mi się podobała! To hipokryzja, że Scorsese i Monahan dostali za niego Oscara! Sekwencje scen i dialogi są prawie identyczne jak w wersji z Hong Kongu, podstawili tylko swoich aktorów. Abstrahując od tego, że wszystko ściągnęli i zrobili go na plastikowo - sensacyjną amerykańską modłę to film daje się obejrzeć.