Przez bite 152min nie nudziłam się ani sekundę, klimat nieco a la francuskie "36", akcja wartka, wątki łączą się spójnie i logicznie, naprawdę obejrzeć ten film to czysta przyjemność. Finał mocny, przewrotny i zaskakujący, nie wiadomo było jaki jeszcze "rat" wyskoczy zza rogu.
(Abstrahując od oryginału, ponieważ starałam się zmęczyć to azjatyckie dzieło - no i kupa, nie dało rady.)
Lenoardo di Caprio - mimo że nie pałam do niego sympatią, zagrał więcej niż dobrze. Matt Dillon jako czarny charakter, "młody wilczek = wtyka idealna" jest cudny, uśmiech boy next door na twarzy najgorszej szui. Nicholson to klasa sama w sobie, ale jego rola to żadne novum, po prostu nieustannie wysoki poziom.