Infiltracja to kapitalna fabula(ciekawa barwna, ale prosta w odbiorze) i b.dobre aktorstwo,( DiCaprio,Nicholsona )
a gdzies dalej efekty specjalne.
W konfrontacji z masowym gownem jaki wchodzi do kin Infiltracja jest dzielem idealnym, choc wad jej nie brakuje
Podczas ogladania wrocilem pamiecia do Prawa Bronxu bo w jakims sensie momentami Infiltracja przypominala mi ten klasyk,
nie wiem moze to kreacja Nicholsona i miejscami podobne obrazy albo po prostu to ze film byl bardzo dobry jakby nakrecony w starym dobrym stylu
Tak, czy owak szczerze polecam ta produkcje, szczegolnie ludziom ktorzy maja juz dosc w filmach efektow scecjalnych probojacych nadrobic luki w slabej fabule
Pozdrawiam
Racja. Chociaż to jest "tylko" remake, zrobiony został na najwyższym poziomie, świetnie zagrany, wzorowo nakręcony, trzymający w napięciu, z doskonałymi scenami akcji dramat sensacyjny.
Tym filmem Scorsese powrócił do łask po "chudych" latach i odebrał statuetkę Oscara. Można kręcić nosem czy zasłużenie, bo miał przecież lepsze filmy, to jest "Taksówkarza" czy "Chłopców z ferajny", ale tamte niedopatrzenie musiały zostać jakoś zamazane. Poprzednie filmy "Aviator" i "Gangi Nowego Jorku" zrobione zostały pod Akademię i nie porywały.
"Infiltracja" z kolei budzi wiele emocji przy oglądaniu, bo tak precyzyjnie skonstruowany scenariusz zdarza się raz na jakiś czas.
Nie zgadzam się absolutnie - "Aviator" był świetnym filmem. Właśnie mającym własny pomysł. Leo świetnie poradził sobie z rolą. Film miał klasę, poruszał temat ciekawego życia, bardzo interesującej postaci. Niestety "Infiltracja" chociaż jest filmem bardzo, bardzo dobrym to jest filmem o tematyce ciągle pojawiającej się w kinie. "Aviator" był świetnym filmem, aczkolwiek niedocenionym przez ludzi nie mających pojęcia o dobrym kinie.Nie nazwę siebie wybitnym znawcą kina, ale co nieco się na nim znam i nawet jeżeli film mi się nie podoba umiem go docenic, jeżeli jest dobry. Ktoś, kto się na nim nieco zna odnajdzie także wartośc w "Aviatorze", bo reprezentuje on z pewnością wyższy poziom artystyczny niż nowsza wersja "Piekelnej Gry" czyli - "Infiltracja". W tym filmie jedyną wartością była gra Leo i Jacko Nicholsona,a także Marcka W., muzyka, a reszta to powielony scenarusz i oklepany motyw. Szkoda, że właśnie te wartościowe filmy Martina są niedoceniane.................
A, że zrobiony pod Akademię- śmiech na sali, a który aktor, reżyser nie tworzy dla sławy, nagród, czy zdobycia laurów...... właśnie "Infiltracja" miała najbardziej komercyny wydzwięk ze wszystkich filmów Martina.
"Aviator" miał dobre strony, jakże charakterystyczne dla Scorsese, bo to nie byle kto, doskonały rzemieślnik (choć artystą go nie nazwę).
Masz trochę racji, że "Infiltracja" jest poniekąd oklepana, bo to taka historyjka o policjantach i złodziejach, którzy walczą między sobą, ale opowiedziana po mistrzowsku, w wielce oryginalny pomysł. Jednakże nie sądzę by Scorsese myślał, że akurat ten film przyniesie mu upragnionego Oscara (niesłusznie przyznanego? być może, ale facet zasłużył na niego dawno temu), zrobił go może i dla laurów, ale jednocześnie włożył trochę serca i ten film bardziej przypomina jego gangsterskie opowiastki, z których jest powszechnie znany i za ktore go kochamy, niż "Aviator" - film biograficzny, opowiadający o znanym człowieku, ale nie zaskakujący widza niczym szczególnym. Taki film jak "Ed Wood" Tima Burtona (znasz go?), zrobiony po mistrzowsku, mimo, iż biograficzny, ogląda się wyśmienicie. To jest dopiero znak geniuszu i za taki film powinien Tim Burton dostać Oscara. A Scorsese? "Taksówkarz", "Wściekły byk", "Chłopcy z ferajny" i parę innych świetnych z "Przylądkiem strachu" na czele (też remake, ale mistrzowski!).
"Infiltracja" nie jest może genialna, ale na tle innych masowych produkcji, które to startują do Oscara, wypada świetnie.
No widzisz, a ja się zupełnie nie zgadzam. Martin Scorsese to jest nie tylko Artysta, ale Wielki ARTYSTA. Nie na darmo nazywany jest mistrzem i nie wiem czy wiesz, ale niezwykle często nawet dziennikarze tak o nim mówią. To już nie tylko reżyser, ale wręcz LEGENDA KINA, u której każdy aktor chciałby zagrac, jeżeli tylko miałby taką szansę.
Co do J> Deppa , to powiem tak. To z pewnością bardzo utalentowany aktor. Nie mniej jednak dla mnie zawsze zostanie chłopcem z "Nibylandi", "Piotrusiem Panem". Pomimo jego uznania i talentu, KTÓREGO NIE MOŻNA MU ODMÓWIC, nie jestem w stanie poważnie traktowac aktora grającego Pirata z Karaibów, czy POSTACIE w filmach typu "Charlie i fabryka czekolady"
Natomiast ,co do Aviatora - fakt czytałam biografię Howarda i powiem jedno- to był świetnie zrobiony film- ale Marti S. mógł wykorzystac ciekawsze wątki z jego życia. Tu przyznaję - mały minus dla mistrza Scorsese.
Ja z kolei w Aviatorze zobaczyłam w oczach Leo jego aktorską pasję. Może własnie pan Scorsese za bardzo skupił się na tym, że w tym filmie bardziej pokazał swe uwielbienie dla Leo, a mniej uczcił pamięc Howarda Hughesa??????????. Nie mniej jednak to własnie Aviator zwrócił moją uwagę na filmy tego wielkiego reżysera i dzięki niemu obejrzałam jego wcześniejsze produkcje. Mam nadzieję, że jeszcze razem z Leo nagrają coś dobrego i cieszę się, że Infiltracja sptkała się z dosyc życzliwym przyjęciem. Szkoda tylko szargania Aviatora, a tego to już za nic w świecie zrozumiec nie mogę.
Ale się rozpisałam !!!!!!Pozdrawiam
Ps. Tu powiem jeszcze jedno _ "Infiltracę" warto było zobaczyc dla Leo i Jacko Nicholsona.
Bardzo cenię sobie Martina Scorsese, ale dlaczego nie nazwę go artystą tylko doskonałym rzemieślnikiem? Bo pośród fantastycznych filmów jakie nakręcił, część z nich jest typowo hollywoodzka, jak "Aviator" czy (co muszę szczerze przyznać) "Infiltracja". Jeden jest dramatem biograficznym, drugi kinem akcji i także dramatem jakby nie patrzeć. Jego "Taksówkarz" to kino mroczne, mogę rzec artystyczne. To samo powiem o biograficznym "Wściekłym byku". A "Aviator" nie wyróżnia się na tle innych masowych produkcji niczym. Czy Steven Spielberg jest artystą? Hmmm, z przykrością muszę stwierdzić, że nie, albo nie do końca. Kręci kino czysto komercyjne, ale za to wspaniałe, jakby nie patrzeć.
A wspomniany przeze mnie Tim Burton ma swój styl i przeważnie tworzy kino czysto artystyczne, jest niezależny.
Podobnie Quentin Tarantino.
Podobnie Woody Allen.
To są artyści.
Oczywiście takie jest moje zdanie i szanuję twoje.
PS
A co sądzisz o "Gangach Nowego Jorku" Scorsese? Jeśli ten film widziałaś? Dla mnie film średni, ale warty obejrzenia (aczkolwiek jak na Scorsese to słabo).
Nie, no słuchaj - ja wcale nie mówię , że Tim Burton to zły reżyser. Co by jednak nie powiedziec to Martin to już ŻYWA LEGENDA KINA. I prawda jest taka, że tylko na serio wybrani aktorzy mają u niego szansę zagrac.
Co do T> Burtona - nie powiem bo facet ma wielką wyobraźnię i z pewnością wyróżnia go to z grona innych reżyserów- z tym nie ośmielę się polemizowac.
Co do "Gangów" - to przyznam, że miały niezwykle ambitny zamiar stac się życiowym filmem Martiego, ale chyba właśnie stały się filmem nieco za ambitnym - przez to nieco nudnawym. Powiem Ci szczerze, że ja nie jestem pewna czy ty dobrze oglądałeś "Aviatora"- ten film był z całą pewnością barrrrrrrrrrrrdzo daleki od komercji. Z resztą wcale dużego kinowego sukcesu nie odniósł. Komercyjnym filmem to był "Titanic"- gdzie Leo miał uroczo wyglądac, żeby przyciągnąc nastolatki do kin(chociaż i tak zagrał całkiem dobrze). Sceny W Aviatorze , gdzie Leo siusiał sobie do butelek z całłłłłłłłłłłłłłkowitą pewnością nie należały do komercyjnych. Własnie to jest jeden z tych filmów, w których pokazał, że może schowac urok osobisty do kieszeni i zagrac nie tylko słodką romantyczną rolę.
A co do pana Spielberga- no powiedz sam- co ma zrobic, że ludzie wpychają się na jego filmy drzwiami i oknami do kin?????????? To, że coś na siebie zarabia- nie znaczy, że jest złe. Komercja nie musi równac się tandecie. Po prostu on robi niezłe kino rozrywkowe. Tak już jest, że dziś nawet jeżeli ktoś ma wielki talent , ale brak mu wyników kasowych nie liczy się. Przecież np. Filmy J. Deppa- są diabelllllllllnie komercyjne, ale on na pewno tandetny i kiczowaty nie jest. Nie można oceniac aktora, czy jego filmów na podstawie uzyskanych wyników finansowych, bo dziś to jest jeden z warunków bycia i niebycia w tej branży. I prawda jest taka, że Leo czy J> Depp grają w dobrych, nowych filmach bo ich wcześniejsze produkcje odniosły sukcesy, dzięki temu mają szanse na następne role u dobrych reżyserów.
"część z nich jest typowo hollywoodzka, jak "Aviator" "
Nie mogę się tu z Tobą zgodzić. Aviator ma w sobie coś więcej niż tylko dobry warsztat. Aktorstwo porywa, postać Howarda też. Martin stworzył według mnie jeden z lepszych filmów biograficznych. Przepięknie skomponowany i zagrany. To naprawdę dla mnie jest jeden z top 10.
Nachtjager
Mnie ten film nie porwał i nie zmienię raczej zdania, co do tego, że jest on zbyt hollywoodzki. Miał kilka genialnych scen, dobrze był zmontowany i jak na film biograficzny, wyszedł nie najgorzej, ale... Właśnie, coś tu nie grało. Obejrzę go raz jeszcze i to dokładnie, by ocenić dokładnie czy może gdzieś się pomyliłem i ten film nie jest taki zły. Chociaż wątpię, bo jak na film biograficzny i do tego w reżyserii nie byle kogo, ale Scorsese mogło być znacznie lepiej. Ocena 7/10.
Może to i racja z tym, co powiedziałaś, że jeśli ludzie walą do kina drzwiami i oknami, to rzecz nie musi od razu być czystą komercją. Na przykład Tarantino. Jego filmy w tym najsłynniejsze "Pulp Fiction" uwielbiane jest przez masę ludzi, sam ma status reżysera kultowego, zresztą powiem, że zasłużenie, bo facet ma łeb na karku i jak do tej pory każdy jego film był wyjątkowy. Raz lepszy raz gorszy, ale jak do tej pory nie miał słabego dzieła. Dlatego go cenię. Dlatego uważam, że jest artystą.
Dalej: bracia Coen. Tutaj sytuacja jest podobna, aczkolwiek ostatnie osiągnięcia trochę zawodzą. Lecz nie mogę ich nazwać rzemieślnikami, tylko artystami.
A Steven Spielberg czy Martin Scorsese? No cóż, oni SĄ ŻYWYMI LEGENDAMI, to prawda. Tworzą jednakże filmy dla tak zwanych mas (gł. Spielberg). Bardzo lubię tych reżyserów. Same "Szczęki" czy "Szeregowiec Ryan" Spielberga czy "Taksówkarz" i "Przylądek strachu" Scorsese to filmy do których wracam. Ale w ich filmografiach często zdarzały się że tak powiem wpadki, tj. robili coś dla studia, może wbrew sobie i dla mnie już samo to, że reżyser nie jest niezależny odrzuca go od tytułowania ARTYSTĄ. No, może tylko ja tak uważam, ale dla mnie artysta to człowiek, który jest wierny własnej wizji i nie odbiega od niej, bo jakiś producent czy ktoś podobny powie mu, że trzeba to i tamto usunąć, to i tamto zmienić i film staje się własnością jakiejś wytwórni, a nie projektem danego reżysera.
A "Aviator" oglądałem raczej dokładnie i być może wrócę do niego jeszcze, by skorygować być może swoje zdanie na ten temat. Nie wiem, może dlatego, że nie lubię Di Caprio trochę mnie ten film zawiódł. Nie mówię, że zagrał on źle. Di Caprio jest świetnym skądinąd aktorem, co udowodnił rolami w "Co gryzie Gilberta Grape`a", "Infiltracja", "Celebrity" czy "Człowiek w żelaznej masce", czy "Chłopięcy świat". Miał sporo niezłych ról, ale jakoś mam do niego uraz po "Titanicu" i być może wkurza mnie też to, że obecnie jest pupilkiem Scorsese. Tamten wylansował De Niro, Joe`a Pesci, a teraz wziął się za Di Caprio.
Ufff, takie pisanie wyczerpuje...
Pozdrawiam Cię!
No widzisz- a ja wciąż nie rozumiem jednej rzeczy - dlaczego właśnie ludzie często żle wypowiadają się o Leo. A z tym Titanicem- też wiele osób przesadza, no bo przecież LEO był tam bardzo naturalny, spontaniczny i na serio nie wyobrażam sobie tego filmu bez Leo.
Słuchaj , co do Aviatora- to nie ma sensu, żebyś wracał (tak myślę), no bo jeżeli nie podobał Ci się to i tak nic z tego nie będzie.
Nie powiedziałem, że mi się nie podobał... No, może tak powiedziałem (napisałem), ale film nie był wcale kiepski, nawet wart zobaczenia. Oglądałem go jakiś rok temu lub ciut więcej, trochę już wywietrzało z główki, bo w międzyczasie dziesiątki innych filmów widziałem i film Scorsese jako tako mi uleciał. Ale obejrzę go raz jeszcze, bo czasami tak jest, że film podoba mi się bardziej po każdym seansie. Przykłady jakie podam, to: "Barton Fink" Coenów. Pierwszy seans - film nudny, ciężki, dziwny. Kolejny - coś ma w sobie, ciężki, dziwny, chyba zobaczę go raz jeszcze. Jeszcze kolejny - bardzo dobry! Coenowie są mistrzami!
Jak widzisz czasami czas robi swoje. Albo może samo nastawienie. Być może z "Aviatorem" bylo podobnie, może byłem w złym humorze?
Sam film ("Titanic") nie powalił mnie. Podobały mi się tylko sceny gdy statek tonął i efekty specjalne. Nie zrozum mnie źle, nie jestem człowiekiem, który szuka w filmach aby akcji i napięcia. Fabuła jest dla mnie rzeczą pierwszorzędną. Ale "Titanic" dla mnie jest kiepski gdyż romans Di Caprio z Kate Winslet nie porywa, nawet powiem, że był mało emocjonujący. Aczkolwiek zakończenie mnie trochę wzruszyło :-). Tylko, że te kilka elementów nie wpłynie na jakość dzieła. Dla mnie "Titanic" na zawsze pozostanie filmem katastroficznym zepsutym przez przydługi romans, a nie romansem z elementami kina katastroficznego. Być może taki miał być w zamierzeniu, ale Cameron (skądinąd świetny reżyser (rzemieślnik :-)) nie sprostał z zadaniem. Dostał za to masę Oscarów. Ale to tylko świadczy o bezguściu Akademii. Oczywiście takie jest moje zdanie na ten temat.
A Di Caprio? Cóż, denerwuje mnie i tyle. Jako aktor i jako człowiek, który pojawia się wszędzie w gazetach. Nie wiem, ale wraz ze wzrostem popularności jakiegoś aktora, coraz mniej go lubię. Może to dziwne, ale tak właśnie uważam. Lubiłem Johnny`ego Deppa. Teraz też lubię, ale jakoś mniej. Angelina Jolie podobała mi się nie tylko z wyglądu, ale wzrost popularności przyczynił się do tego, że zaczęła mnie irytować.
Sam Di Caprio jest i będzie dla mnie zawsze "słodkim chłopczykiem Hollywoodu", taką ode mnie dostanie łatkę, bo na nią zapracował. Nie wiem czy takie argumenty ci wystarczą. Ale taka jest prawda.
Pewnie dlatego, że włąsnie Titanic przysporzył mu popularności........ale bez przesady - są aktorzy, którzy częściej pojawiaja się w gazetach. Mam wrażenie, że ludzie chcą widziec w Leo zadufanego bufona.........., a ja uważam, że to zakompleksiony - całkiem z resztą atrakcyjny mężczyzna- który chyba ciągle nie wierzy w siebie. Oczywiście każdy ma swój pogląd, ale uważam ,że on ma w sobie sporo takiej prostej naturalności.
No tu to już tylko moje zdanie , ale myslę, że gdyby Martin S. widzał kogoś bardziej perspektywicznego- to by z nim pracował. Tak, czy siak Leo z pewnością jest jednym z bardziej utalentowanych aktorów w swym pokoleniu i własnie kto wie????Może nawet najbardziej
No i co by niepowiedziec- dorobku aktorskiego mógłby mu pozazdrościc niejeden aktor
"No i co by niepowiedziec- dorobku aktorskiego mógłby mu pozazdrościc niejeden aktor"
Prawda, ma ciekawy dorobek filmowy.
Ach -No i jeszcze jedno- jak patrzę na tych młodszych aktorów, to w ich aktorskich kreacjach- nawet dobrych- nie ma życia, temperamentu, to takie jakieś "mumie egipskie" - zagrają bo zagrają i dziękuję państwu.
A Leo - nawet jeżeli ma słabszą rolę- to kiedy on pojawia się na ekranie jest życie, energia, spontanicznośc- i to właśnie mi się podoba.
A czy on jest takim słodkim chłopczykem ????????- może i w Titanicu czy Romeo i Julii był, ale teraz- nie.
Tacy jak Orlando Bloom na przykład albo nie wiem, pełno jest takich co to nazwisk nie pamiętam, ale gęby znam z gazet.
Co do Di Caprio, to przynajmniej w postaciach jakie odtwarza, jest jakaś żywotność, jak napisałaś, ale to za mało dla mnie.
Edward Norton - ten to dopiero potrafi wcielić się w każdą rolę.
Niezły jest też Clive Owen.
To raczej młode pokolenie (jeśli młody jest czterdziestolatkiem), ale bardzo zdolne.
Di Caprio jest gdzieś po środku, pomiędzy Bloomem a Owenem.
Nie no błagam Cię-----------nie pisz nazwiska Leo przy nazwisku Blooma- za to karac powinni!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No z pewnością nie jestem jakąś wyrocznią, ale zobaczysz- kiedy to nastąpi- nie wiem- ale Kariera pana Blooma zakończy się wraz z trylogią Piraci - a nadejdzie taki dzień, że Leo jeszcze swojego Oskara odbierze!!!!!!!!!!!!!!
Jesteś dziewczyną, więc to bardziej zrozumiałe, że lubisz Di Caprio. Oceniasz na podstawie nie tylko talentu, ale - przyznaj - patrzysz też na jego urodę, wygląd zewnętrzny. Ja, osoba płci męskiej, mogę tylko oceniać go na podstawie talentu :-). Czy go ma? Na pewno. Dlaczego go więc tak nienawidzę (to mocne słowo, ale nie będę ukrywał, że tak o nim myślę). Nie wiem. Nie potrafię dokładnie uzasadnić. Może właśnie to, co wcześniej powiedziałem, że pojawia się często w gazetach i w tv, przez co coraz bardziej mnie irytuje. Teraz z kolei dużo się mówi o takim panie jak Brad Pitt i też nie mogę tego ścierpieć...
Powiem Ci tak------------------fakt - Leo mi się podoba i nie zaprzeczam, że w jakis sposób to daje mu punkty. Obiektywnie jednak muszę przyznac, ze jest jednak wielu bardziej atrakcyjnych aktorów
Np. Paweł Deląg- jaki atrakcyjny - po prostu wielka uroda-------ale obiektywnie przyznaję - z jego aktorstwem już nie jest tak jak z jego wyglądem- niestety.
Może właśnie niepotrzebnie szufladkujemy aktorów- tak jak ja DEPPA- od razu kojarzy mi się z dziecinnym Piratem z Karaibów, a przeciez miał powazniejsze role--
Depp dla mnie pozostanie zawsze Edwardem Nożycorękim, chociaż ostatnio Jack Sparrow zaczyna dominować. Ale i tak bardzo go cenię, choć trochę mnie denerwuje ten cały rozgłos. Był mniej znany i kręcił naprawdę dobre filmy. Teraz wzięła się za niego s-ka Hollowoodland i już nie grał w tak dobrych filmach. "Piraci..." są niezlym filmem, ale tylko niezłym. "Charlie i fabryka czekolady" już nie ma tej mocy co "Edward Nożycoręki" czy chociażby nawet słabszy, ale bardzo dobry "Jeździec bez głowy".
Jego jakoś nie mogę zaszufladkować, chociaż właśnie Edward jest najbardziej rozpoznawalnym jego filmem na zmianę z Piratami.
No wiesz - powiem Ci, że fakt- te mniej rozgłoszone filmy mają swój urok czy czar. Czasami rzeczywiście ten blichtr i przepych nieco niszczy aktora- tak jak Ben Afleck- co zrobił z nim romans z Jenifer Lopez???????????-------a mógł osiągnąc o wiele więcej............
To prawda. Affleck spadł prawie na dno i dużo rzadziej się już o tej postaci pisze. Ale tak to już jest.
A co do filmów, to taka jest prawda, że najlepiej ogląda się takie mniej znane, mniej popularne, jakby zapomniane przez innych. Często są znacznie lepsze od tak zwanych arcydzieł z Hollywood. Ale to nie jest w sumie reguła.
Fakt, Affleck spadł prawie na dno i już o nim się tak nie pisze jak dawniej.
A co do filmów, to prawda, że często mniej znane "smakują" lepiej, niż te z Fabryki Snów. Zapomniane przez widzów, odkryte właśnie przez ciebie. Jest w tym jakiś urok. Ale to nie jest również reguła.