niestety patrze na ten film przez pryzmat bardzo dobrego oryginału. I boli mnie nieco, że Taki kolo jak Scorsese skalkował niemal cały film. Rozumiem jeśli by miał wizję czy coś ale tak troche trądzi mi lenistwem. Przyzwyczaiłem się, że remaki robia mało znani w branży reżyserzy chcący zaistnieć itd ale to chyba wyjątek od reguły.
Ale bardzo się ciesze, że powstał ten film bo jednak jest nieco inny od azjatyckiej wersji. Ma inny klimat, lepszych aktorów, i nieco lepiej ukazany temat, kapitalne dialogi. Oryginał ma przewage w pomyśle (sposoby komuniacji wtyczek itd, rozwiązanie filmu) jest bardziej dynamiczny (al`a Tony Scott), ma lepszą muzykę.
ciężko porównywać te dwa filmy. Ale jednak najlepszym rozwązaniem było by chyba nakręcenie 3 wersji złożoną wersji amerykańskiej i azjatyckiej: powiedzmy aktorzy, miejsce akcji, rysy bohaterów, wstęp od scorsese a reszta od azjatyckiej. Cóż... tak nie będzie... i tak zostanie.
ogólnie odnosi się wrażenie, że scorsese potraktował temat z mniejszą powagą, luzem co wyszło na plus.
podsumowując fajnie było pójść do kina, porównać na gorąco i nie żałować kasy na bilet. ale prosze o jedno... Nie litujcie się nad Scorsese i nie mówcie, że zasłużył na Oscara za ten film tak jak było w przypadku aviatora. Małą dygresja... Scorsese ma jakiś problem od gangów NJ i od tego czasu nie może sobie poradzić z nim a infiltracja jest dobrym filmem bo dobry oryginał był ;)