Oryginal, jak to zwykle bywa z oryginalami - lepszy. Sam fakt, ze tak wielki rezyser jak Martin Scorsese zabiera sie za odgrzewanie jeszcze przeciez nie ostudzonego dziela z Hongkongu (rok 2002) juz swiadczy o genialnosci tego drugiego i prowadzi do tego, ze jeden z najlepszych amerykanskich filmow tego roku jest po prostu remake'm. Teraz tylko czekam az Amerykanie zabiora sie za 'Spragnionych milosci'. Mam nadzieje, ze checi zarobienia na czyims pomysle nabierze ktos rownie dobry w swoim fachu jak pan Scorsese, co gwarantowaloby kolejny amerykanski hit a dla widzow prawdziwa uczte.