Nie wiem jak Wy ale ja po pierwszej godzinie miałem uczucie, że już to wszystko gdzieś widziałem i słyszałem. Tak to już gdzieś było. Nawet śweietne dialogi z udziałem nicholsona mnie tak nie powalały. Nie żeby to wszystko było złe, ale Scorsese jakby po raz kolejny zrobił to co dobrze umie, tyle, że ... no właśnie... po raz kolejny... Po godzinie zaczyna się naprawde coś dziać.
Nicholson zdecydowanie najlepszy, ale Di Caprio niewiele mu ustępuje. Świetna rola faceta, niby postać trochę podobna do donniego Brasco, ale super zagrał znerwicowanego gościa. Matt Damon grał zupełnie bez jaj... nieciekawie.
Od połowy film jest naprawdę pasjonujcy, aż chce się, żeby to się nie skończyło.
Zakończenie dobre, aczkolwiek trochę żal mi było Di Caprio bo mu po cichu kibicowałem.
Jak dla mnie nominacja za reżyserię dla scorsese, za zdjęcia, no i dla Nicholsona i Di Caprio.