Szwankuje tempo filmu – z początku, gdy wyjaśnia się od czego się cały kryzys zaczął, przez kogo itd., tempo jest naprawdę spore. Ludzie którzy odmówili udziału w filmie są niewiele krócej od tych, którzy w nim są – bo ci z kolei mówią najwyżej jedno zdanie, wyrwane z kontekstu. Montaż jest piekielnie szybki, niemal każde zdanie jest ilustrowane jakąś fotografią, kolażem lub animacją. A mówi się tu naprawdę wiele. I wygląda to raczej na zbitek różnych myśli poprowadzonych cienką nicią – głosem narratora. Jest sporo, szybko i mało konkretnie. Niby jest w tym „linia fabularna”, a tak jakby jej nie było.
Potem tempo nieco opada, poświęcając więcej uwagi temu o czym akurat się mówi. Zauważyłem to akurat, gdy mówili o prostytutkach i Wall Street. Hm.
Sama historia problem nie jest jakoś specjalnie skomplikowany – ot, na najwyższym stołku postawiono złych ludzi którzy zamiast prowadzić biznes woleli zarobić ile tylko się dało wszelkimi nie do końca uczciwymi sposobami i tyle. Inna sprawa, że zrobili im to, wywołali kryzys, odeszli ze swoich stanowisk (zachowując wszystkie „zarobione” miliardy) a Obama ich przywrócił na te stanowiska. Pol... Ekhem, USA.
Pompatyczne zakończenie ze Statuą Wolności na minus.
Film trwa ok. 100 min. Korzenie tego kryzysu sięgają 20-30 lat wstecz, a jego właściwa dramaturgia rozgrywa się przez kilka lat. Przedstawienie tego w formie fabularyzowanego dokumentu, w sposób zrozumiały dla odbiorcy masowego, jest karkołomnym zadaniem. Stąd duża szybkość narracji, to jest nieuniknione. Ja ten film obejrzałem jak dobry thriller, szkoda że niestety nie jest to fiction, ale real life.
Chyba najlepszym podsumowaniem filmu jest wypowiedź pana Andrew Sheng'a (Chief Adviser, China Banking Regulatory Commission): The financial engineers build dreams and when those dreams turn out to be the nightmares other people pay for it. (http://snipsnip.it/aw9vhfh8oth/) Na potrzeby zajawki została ucięta ale warto przytoczyć całość (z pamięci więc również może być niekompletna): Zwykły inżynier buduje mosty. Tworzy realną wartość. Inżynier finansowy buduje sny i kiedy okazują się być koszmarami inni ludzie płacą za to. Warto przeczytać wywiad z reżyserem: http://www.huffingtonpost.com/jonathan-kim/rethink-interview-charles_b_805088.ht ml
Czego mi zabrakło w "Inside Job" to spojrzenia na drugą stronę równania. Bo tak - co chwila rzucają kwotami ile zarobiły banki, na czym, komu w udziale przypadły największe środki....niewiele za to jest słów mówiących kto stracił. Tylko wyświechtane sformułowania w stylu "najbiedniejsi". Dalej idąc tym tropem - jest scena przywołująca wysokość straty AIG. Reżyser wyjaśnia nawet na czym te straty powstały. Kto jednak był właścicielem tych papierów wartościowych i zyskał? Biznesmeni, państwa, FI, zwykli ludzie? Znowuż brak wyjaśnień.
Drugi minus to te pojawiające się co chwila napisy "nie udzielił wywiadu". Denerwujące.
Trzeci - kto po obejrzeniu tego filmu zaufa ekonomiście? Ja mam nieodparte wrażenie, że wszyscy ekonomiści to nastawione na zysk inteligentne maszyny, dążące do celu za wszelką cenę. Kilka tysięcy ludzkich tragedii nie ma znaczenia gdy można zarobić mln $. Ale zaraz, czy tak naprawdę jest? Czy nie poznałem przez przypadek całego grona kadry naukowej ekonomistów krytykujących Bernanke z całą tą bandą? Czy sam nie jestem ekonomistą? Czy to oznacza, że jestem przeżarty zlem? Ferguson kolejny raz udowadnia, że szersze spojrzenie na sytuację nie jest jego mocną stroną.
O tych końcowych agitacjach nawet nie chcę pisać bo żal czasu...
Jeszcze jeden minus tak na szybko po seansie się nasuwa. Dlaczego reżyser pomija to co stało się w Europie (za wyjątkiem Islandii). Przecież z całym szacunkiem ale w WB czy Irlandii odstawiano jeszcze większe cyrki z nacjonalizacją banków. Czy to nie miało znaczenia dla kryzysu i jego pogłębienia?
Szkoda że nie powołano się pond to na dwa słynne pojęcia "to big to fail" i NINJA. Sądzę, że idealnie wpisały by się w klimat filmu i uzupełniły zawartą tam wiedzę.
Mimo tych licznych minusów dzieło Fergusona stoi na dobrym poziomie. Dużo tu faktów - co ważne popartych liczbami i źródłami, jest krótkie co prawda ukazanie wpływu kryzysu na losy jednostki, montaż dynamiczny nie nudzi...Naprawę warto zobaczyć.
Chociaż koniec końców Oscar niezasłużony.