Czytając wszystkie komentarze, byłam naprawdę zniechęcona. Już po pierwszych piętnastu
minutach miałam ochotę wyłączyć, jednak z czasem akcja nabrała tempa.
Film jest bardzo fajny, jednak strasznie odbiega od książki. Wiem, że tak bywa w ekranizacjach, ale mimo wszystko byłam rozczarowana. Ogromny plus za soundtrack, który jest absolutnie cudowny!
Ja książki nie czytałam, generalnie nie przepadam za panią Mayer, przebrnęłam tylko przez 100 stron Zmierzchu, więc wolałam nie zabierać się za nic innego tej autorki. Jeśli jednak chodzi ogólnie o ekranizacje, to też nie lubię, kiedy coś jest diametralnie zmienione, a szczególnie zakończenie.
Co do soundtracku, zgadzam się z Tobą w stu procentach.
Zachęcam do lektury. Na początku nie byłam przekonana, właśnie ze względu na "Zmierzch", ale "Intruz" jest sto razy lepszy i godny polecenia. :)
Filmu jeszcze nie widzialam ale ksiazke naprawde lubie.Jesli chodzi o "Twilight" to tez bym pewnie sie zniechecila gdybym musiala czytac polska wersje jezykowa.Tlumaczenia nieraz sa fatalne.Ogolnie wole przeczytac oryginal.O wiele lepszy efekt :)
O! A moim zdaniem była to właśnie wierna ekranizacja, np. w porównaniu z "Hobbitem", gdzie wrzucono sceny, których w ogóle nie powinno tam być :/. W "Intruzie" natomiast jeżeli chodzi o fabułę, to generalnie zgadzała się z książką (owszem, zabrakło pewnych scen, zwłaszcza tych ukazujących świat Wagabundy), ale można uznać, że to wynik próby streszczenia pięćsetstronicowej książki w dwugodzinnym filmie. Jedyne, co mocno odbiegało od książki (z tego, co ja zapamiętałam) to np. lądowisko dla dusz (IMO cudowne), pojazdy łowców (te akurat również mi się spodobały, jak i cała wizja futurystycznego świata) i - niestety - zbyt mocno zaakcentowany wątek Łowczyni + sceny z pościgiem. Fakt, tego nie było, ale moim zdaniem dobrze się wpasowywało w klimat filmu. Wielka szkoda, że zamiast wyeksponować wątek kolonizacji obcych i pokazać inne światy (!), to jednak skupiono się na wątku miłosnym, co bardzo spłyciło fabułę.
Co się tyczy Hobbita, wydaje mi się, że twórcy robią to tylko i wyłącznie dla pieniędzy. Książka nie jest wcale taka długa, by robić z niej trzy filmy. Jeden w zupełności by wystarczył.
Podobno dlatego jest to trylogia, bo film jest na podstawie nie tylko jednej książki "Hobitt: tam i z powrotem", ale także innych dzieł Tolkiena, np. "Silmarillionu" i "osobistych notatek Tolkiena, do których dostęp uzyskał tylko Peter Jackson" i "takiej objętości materiału literackiego nie dałoby rady zmieścić w 2. częściach, jak pierwotnie planowano".
Jakoś nie zmienia to faktu, że w pierwszej części Hobbita była masa dłużyzn (zwłaszcza pod koniec) i te wszystkie sztucznie przedłużone minuty można by wypełnić akcją - i tym samym zmieścić całość w 2, a nie 3 częściach.
Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, że Peter Jackson robi to dla pieniędzy. Myślę, że on lubi kręcić filmy o tej tematyce a że przy okazji nabije sobie kabzę... co 2 powody to nie 1 ;) Z resztą komentarza w pełni się zgadzam.