Ani trochę nie jest podobna ;) poza faktem, że napisała ją ta sama osoba. I warto przeczytać, bo jest lepsza od Zmierzchu, zarówno pod względem warsztatowym, jak i fabularnym ;)
Jedyne podobieństwo(niestety) to wszelkie opisy romantyczne, zbliżeń bohaterów- bezsensownie wyolbrzymione i sztuczne. Książka zyskuje językowo dzięki dobremu tłumaczowi, ale i tak te fragmenty są ciężkie do przetrawienia. Bądź co bądź, polecam, bo to jest bardzo dobra lektura!
Językowo wciąż będziesz miała panią Meyer chcąc nie chcąc, ale myślę, że historia o wiele lepsza. Bardziej przejmująca. A sama książka trochę głębsza, nie tak płytka i pusta jak Zmierzch. Choć rozwlekłe opisy dość nużące.
Popieram wypowiedź. Książka wciąga niesamowicie i jest o wiele lepiej przemyślana!
gdybym nie przeczytała kto ją napisał, a dowiedziałabym się, że autorką Stephanie Meyer - zaczęłabym się śmiać ( really? Stephanie? ) . poważnie. Książka jest świetna. Bardzo, bardzo polecam.
Historia ciekawsza niż zmierzch,ale tu też Meyer obnażyła swój słaby punkt - język,tak jak wspomniano wcześniej. Nie chcę cytować,skoro nie przeczytałaś książki,ale powinnaś sama to zauważyć,gdy zaczniesz czytać. A niektóre cytaty przyprawiają o mdłości.
Każdą książkę warto przeczytać, ponieważ dzięki czytaniu tworzysz sobie opinię na ich temat, rozwijasz wyobraźnię, wzbogacasz język itd. (jednak w przypadku Meyer język wyjątkowo jest ubogi) no ale...
Zapominając o Zmierzchu powiem, iż pomysł na "Intruza" był bardzo fajny, można było stworzyć całkiem ciekawą historię, ALE... no właśnie :) wykonanie było słabe. Nie będę spoilerować, powiem tylko, że autorka nie zadbała choćby o dialogi, np. między Melanie a Wagabundą, które czasem były na naprawdę niskim poziomie. Może później założę oddzielny wątek z moimi przemyśleniami, to wtedy napiszę konkretniej, ale podsumowując - radzę przeczytać książkę przed filmem :) wtedy będziesz miała jakieś porównanie.
Fakt, Meyer ma tendencje do pisania prostym, ubogim językiem. Jak czytałam jej książki miałam wrażenie, że pisała je nastolatka. Dzięki temu jednak łatwiej jest jej dotrzeć do młodszych czytelników. A co do rozmów między Mel i Wanda, czy uważasz, że miały one rozmawiać na tematy naukowe?
Skoro mowa o dialogach Melanie-Wagabunda, to zastanawia mnie jak oni to przedstawią w filmie...
Nie, naprawdę nie potrzebne to ironiczne pytanie :) zwłaszcza, że sama przyznałaś, iż styl pisania Meyer nie jest najwyższych lotów. Tak czy inaczej mam nadzieję, że w filmie skorygują co nieco :)
Po prostu retoryczne, jeśli z ironią, to niezamierzoną.
Chodzi mi o to, że (według mnie, oczywiście) akurat same rozmowy Mel-Wanda były ok, nic nie trzeba zmieniać.
Tematy naukowe ? Co tak daleko zabrnęłaś :P nie powiesz mi,że cytat "dziewczyny muszą trzymać się razem" jest odpowiedni do opisanej sytuacji i chociażby na średnim poziomie. Ale ogólnie książkę przeczytałam szybko i przyjemniej niż pozostałe książki autorki.
Pani Meyer sama psuje swoje książki,bo o rzeczach błahych rozpisuje się na kilka stron co wpływa raczej negatywnie na odbiór książki.
Niestety masz rację. Wkurza mnie ta masa pytań zadawana przez główne bohaterki, co tylko wlecze się podczas czytania. Rozmyślania nad najprostszymi rzeczami, zwykłymi ruchami i ciągle tylko to samo. Gdyby odjąć to i może trochę tych rozwlekłych opisów to wyszłyby naprawdę fajne książki.
Mnie przede wszystkim wkurzały te pytania zadawane przez główną bohaterkę. Cała masa i tak się to dłuzyło chwilami. Ale fabule nic nie zarzucam. Pomysł ciekawy i naprawdę chwilami wcaga :-) Ogólnie Intruz jest miłym zaskoczeniem po Zmierzchu - kompletnie co innego i takie bardziej... refleksyjne. Serio chwilami ta książka trochę skłaniała do głebszych przemyśleń, choć ogółem nie było to nic porywającego ;-)
Przyznam się, że nie pamiętam, w jakiej sytuacji padło to zdanie, więc nie mogę powiedzieć, czy ta wypowiedź do niej pasowała, czy nie. Jestem jednak gotowa stwierdzić, że używały one po prostu języka potocznego, być może posługując się wyłącznie kodem ograniczonym, który słyszymy na co dzień i takie rozmowy mogłabym uznać za dość realistyczne (gdyby nie ta fabuła ;p)
Książka nie jest podobna, chociaż styl pisania autorki tak. Polecam jest lekka i bardzo wciąga:)
Rzeczywiście opisy sytuacji miłosnych są podobne do "zmierzchowych", ale ja je akurat lubię :) Co najwyżej te niedopracowane dialogi mogą czasami drażnić, ale to jest naprawdę NIC w porównaniu do ogólnego wrażenia.
Niewątpliwie to jedna z lepiej poprowadzonych historii, jaką udało mi się przeczytać. To taka książka, o której myśli się przed snem i ciężko się skupić na czymś innym w ciągu dnia, zadając sobie kolejne pytania o przyszłość bohaterów. Uwielbiam taki STAN :) Myślę, że nawet trochę wpłynęła na moje postrzeganie świata, ale to już kwestia indywidualna.
Podsumowując, gorąco POLECAM!
PS. To zupełnie inna jakość niż "Zmierzch". To przede wszystkim książka kierowana do dorosłych, nie młodzieży i widać różnicę.
Na szczęście nie podobna do Zmierzchu. Ja polecam każdemu. Muszę przyznać, że bardzo mi się spodobała. Momentami denerwowała mnie Wanda i jej ciągłe niezastanowienie w stosunku do niektórych spraw, ale potem wszystko się wyjaśniło i skończyło tak jak podejrzewałam.
nie jest podobna do zmierzchu i dzięki dobrej Bozi za to. przez początek książki trudno przebrnąć, ja sama wzięłam się jakieś 3 miesiące po zakupie, ale potem się nie odciągniesz. spotkałam się wyżej z opiniami, że rozmowy między Wandą a Melanie były na niskim poziomie. jak dla mnie one były jak siostry, więc wiadome, że nie mówiły na tematy nie wiadomo jakie, tylko to co ślina na język przyniesie. ale książka naprawdę godna przeczytania