Rozumiem oburzenie ze strony fanów książki, ponieważ z reguły bywa tak, że film nie zawiera
tak wielu szczegółów fabularnych, ilu możemy się doczytać. Należy pamiętać więc, że film a
książka to niebo a ziemia. Porównywanie ruchomego obrazu do tekstu według mnie jest
kompletną głupotą.
Ogólnie rzecz biorąc film był bardzo dobry. Jako osoba, która wcześniej nie zapoznała się z
treścią książki mogę śmiało stwierdzić, że urzekła mnie historia Wandy. Film o bardzo dobrym
przesłaniu zarówno treściowym jak i moralnym, doskonale trafia w gusta fanów romansu i
science - fiction. Jedyna jego wada to słaby początek, ciężko o rozwój akcji... Ale finalnie po
obejrzeniu produkcji człowiek wychodzi z kina zadowolony, i nie mówię tego tylko i wyłącznie w
swoim imieniu.
Mało tego, film trzeba zrozumieć. Może i jest to amerykańska produkcja na miarę dwudziestego
pierwszego wieku, ale naprawdę daje do myślenia. Stąd też moje pytanie - ludzie, którzy ocenili
film na niżej niż 6 - głupcy, ślepi, czy głusi?
9/10
Całkowicie sie z Tobą zgadzam. Dodam jeszcze ze nie kazdy czyta ksiązki i potem idzie i porównuje to z filmem. Wiec dla mnie równiez to świetny film i całkowicie spełnił moje oczekiwania co do takiego kina.
Dziękuję za tą wypowiedź. Byłam ciekawa, czy film może spodobać się komuś nie znającemu książki. Zachęcam cię do jej przeczytania, bo jest tam całe bogactwo, na które tu nie było miejsca i czasu.
Ja jestem zaskoczona na plus, choć nie oczarowana. Myślę, że poradzili sobie z niełatwą do sfilmowania książką. Wg mnie mogli bardziej rozwinąć wątek Wanda-Ian, dodając parę minut filmu. Ich uczucie szybko zakwitło, a potem za mało ich pokazywali. Brakowało mi opiekuńczości Iana, ciągłego trzymania Wandy za rękę, itp. Za to dużo wątków Melanie/Wandy z Jaredem.
Mam zastrzeżenia do Wandy po zmianie ciała na końcu filmu. 25 letnia aktorka nie zagrała wiarygodnie 17-to latki. Widać jej wiek. No, ale to ma znaczenie dla znających książkę. Zastanawiałam się, czy nie lepiej by było zrobić ten film w dwóch częściach, ale chyba za mało na to akcji.
Ogólnie Intruz mi się podobał. Oceniam go dobrze, biorąc pod uwagę potrzeby filmu.
Nareszcie ludzie rozumiejący że adaptacja to nie książka i nie da się jej wygłaszać w każdej scenie słowo po słowie (na taki zabieg potrzeba nie filmu, a epickiego serialu, jak z Grą o tron). Ja również czytałam książkę i jestem pozytywnie zaskoczona, bo spodziewałam się, że będzie gorzej (patrząc na ekranizacje innych powieści zaadresowanych do tej samej grupy docelowej miałam pełne prawo spodziewać się kataklizmu).
Byłam w kinie jak zwykle z ekipą mieszaną zarówno płciowo, jak i czytelniczo. Zwykle chodzę do kina na adaptacje książek już przeczytanych, więc sama nie miewam problemów z połapaniem się o co chodzi, ale bardzo często znajomi, którzy nie czytali książki pytają się o co chodzi. Nie było tak w tym przypadku, co uważam za ogromny pozytyw, bo ci, którzy przyszli na film, a nie adaptację znanej książki dali się prowadzić i nie gubili w wydarzeniach.
Wiadomo, że nigdy nie dobierze się aktorów tak, żeby wszystkim pasowało. Nie kojarzę adaptacji w której choć połowa zgadzała się z moimi wyobrażeniami, choć zdarza się nie często, że przyjmuje się kreację filmową zastępując nią swoje wyobrażenia (ale to nie za często, ostatni raz tak miałam z Wywiadem z wampirem, gdzie przyjęłam aż dwie główne postaci). W przypadku Intruza byli zupełnie inni, niż działający w mojej wyobraźni, ale nie była to walka między tym, co widzę, a tym, co wiem (zdarza się, że odbieram jakąś postać jako zupełnie inną, podszywającą się pod moje wyobrażenia, ponieważ są tak różne od tego, co widzę).
A co do pomysłu podziału na części, to obawiam się, że akcji by nie starczyło. Już na filmie w obecnym wydaniu męska część widowni była bardziej zainteresowana modelem samochodu Tropicieli, niż fabułą, która jest skierowana typowo do kobiet. Przy podziale na dwie części byłyby to filmy na które faceci chodziliby za karę, jak na Zmierzchy
Masz sporo racji w tym co napisałaś, i fakt że ktoś kto nie czytał książki może być filmem zachwycony..czy oczarowany. I wiadomą rzeczą jest to, że nie da się zmieścić wszystkich wątków w całym filmie. Mimo wszystko uważam jednak że można to było jednak oddać ciut wierniej i naprawde film by na tym nie stracił , a dużo mógłby zyskać. Odnosząc się do ekranizacji innych filmów na podstawie książek można naprawde uzyskać niezły efekt nie ingerując aż tak w schemat książkowy. Za przykład podam choćby igrzyska śmierci, gdzie było kilka zmian ale nie tak rażących. Pozdrawiam asienka , ja zmierzch widziałem już 4 razy i to nie za kare:)
Bajki o smokach, ksieżniczkach i monarchijnych rotacjach mnie nie interesują. Wolę lekkie sci-fi, niż fantasy.
Chyba film mi się wczoraj urwał. bo nie pamiętam o co mi chodziło, a tym bardziej co ja tu robiłam o drugiej w nocy :D
Ale wydaje mi się, że ty, "rozbudowanym" zdaniem chciałam przekazać, że serial/film może bardzo dobrze oddać książkę, w taki sposób aby fani i osoby nieczytające się nie zawiedli. A tutaj niestety film został spartaczony.
Gra o tron to w sumie nie taka bajeczka ;) W końcu w przeciwieństwie do wiedźmina to low fantasy.
Powiem tak: książkę przeczytałam ładnych kilka lat temu. Początek jej mnie nie zachwycił, był wręcz nudny, monotonny, zbyt bogaty w zbędne opisy, które tylko nasilały pragnienie, aby pojawiła się akcja. Ale jednak książka, a każdą kolejną przerzucaną strona zachwyciła mnie. Gdy więc dowiedziałam się, że ma wyjść film spodziewałam się, po obejrzeniu wstępnych zwiastunów i obejrzeniu sylwetek postaci, iż będzie to dno, porażka, itd. Jakież więc było moje zaskoczenie, gdy film mnie zachwycił nie mniej niż książka, co więcej wycisnął ze mnie łzy piękną muzyką, bogactwem przekazu. Zdecydowanie polecam.
Wpierw oceniłam 9/10, ale dziś obejrzałam po raz drugi i z czystym sumieniem daję 10/10.
Film oddaje może z 10% tego co się działo w książce.
Wszystko dzieje się za szybko. Oglądają go miałem wrażenie, że leci 'na podglądzie'.
Słabo pokazana miłość Wandy i Iana.
Nie została pokazana przemiana jak zaszła w Wandzie jak również w ludziach zamieszkujących jaskinie.
Do tego te sztuczne skały i wszystko oświetlone świetlówkami, zero klimatu.