Jestem po seansie i o dziwo jestem mile zaskoczona Smile naprawdę nie rozumiem tego najazdu na film. Po pierwsze, wiadomo było od początku czego się spodziewać, a po drugie większość pewnie spodziewała się drugiego Zmierzchu, co nie ma żadnego przełożenia na film, bo film od sagi jest o niebo lepszy (pomijając pierwszą część, do której zawsze będę miała wyjątkowy sentyment).
Na pewno nie jest to jakieś arcydzieło, ale ja nie spodziewałam się, że nim będzie, bo po zwiastunie oczekiwałam właśnie tego, co zostało mi dane. I podobało mi się. Film trwa dwie godziny, z jednej strony wydaje się, że to długo, ale wydarzenia mkną z zawrotną prędkością, więc się tego nie odczuwa. Właściwie... wszystko jest tu wyważone. A sceny mają cudowny oddech, nie czuje się żadnego pośpiechu.
Wraz z rozwojem akcji człowiek przyzwyczaja się do Saoirse jako Wandy. Która jest naprawdę dobrą Wandą. Razi trochę ten głos, który należy do Mel, do końca nie mogłam się przyzwyczaić do niego. Jared i Ian <3 właściwie nie wiadomo który jest lepszy. Max zagrał naprawdę dobrze, Jake dorównuje mu, ale naprawdę trudno się zdecydować na któregoś z nich, bo oboje są zupełnie inni. Jamie to typowy słodziak i naprawdę fajne dziecko, nie żaden zapychacz. Jeb jest świetnym Jebem, a Łowczyni również zdaje egzamin. Ogólnie z aktorami trafili idealnie, przyczepiłabym się tylko Wandy - Emily. Nie wiem dlaczego, czy może dlatego, że to właśnie Emily i nie mogłam się do niej przyzwyczaić, czy ogólnie...po prostu wybrali złą aktorkę. Do Saoirse człowiek przylega od pierwszych minut, z Emily do samego końca miałam problem. Tym bardziej, że jak się okazało te stalowe obwódki nie są tak tragiczne, a jedynie w przypadku Emily wygląda to jak u zombie.
Co jeszcze... zaserwowano nam piękne widoki, dobrą muzykę, ale ta mimo wszystko jest w filmie ledwo zauważalna. Jaskinie są świetne, chociaż to wszystko już widzieliśmy w zwiastunach. Film jest całkiem przyjemny jako całość i ani fani książki, ani ci, co nie czytali książek, nie powinni być zawiedzeni.
Co prawda, książka książką i sporo musieli pominąć, ale trudno było tego uniknąć przy książce takich rozmiarów. Jednak stworzono zgrabną opowieść, okrojoną, ale nie do tego stopnia, żeby nie wybaczyć tego okrojenia.
Mi się podobało. A najbardziej chyba z tego względu, że nie jest to tak durny film, jak ostatnie części Zmierzchu i nie potraktowano fanów jak idiotów, którym można sprzedać wszystko.
Zgadzam się w 100% z twoja opinią, a ostatnim zdaniem trafiłaś w sedno z tym jak złe, wręcz dla mnie tragiczne są ostatnie części zmierzchu