Intruz

The Host
2013
6,5 98 tys. ocen
6,5 10 1 97601
3,5 15 krytyków
Intruz
powrót do forum filmu Intruz

Oglądałem w kinie bo wygrałem bilet na maraton.
Film na podstawie książki, słynnej pisarki, który po raz kolejny uświadamia mnie w tezie, że jeśli to jest adaptacja, to zwrot "Słynna pisarka" nie musi oznaczać "dobra pisarka".
Film na dla mnie żenująco słabo przemyślany scenariusz. to tak jakby, ktoś przeczytał książkę i napisał na kolanie scenariusz w 2 godziny.
Gdzie w tym filmie jest powiedziane:
Jak obcy przybyli na ziemię???
Jakim cudem świecące pluskwiaki dostały się do ludzkich ciał???
Jak zawładnęły tą planetą???
Kiedy to się wydarzyło???
Jak długo trwa ta inwazja???
Na starcie dowiadujemy się, że jest inwazja "obcych" niemal wszyscy ludzie na ziemi zostali zawładnięci prze tajemniczych intruzów. Jedynie garstka ludzi, której Intruzi jeszcze nie opanowali, stawia im opór. Dla mnie ten film rozpoczął się tak jakby od 15 minuty. Tak jakby ktoś wyciął 15 minut filmu, zawierające genezę tejże sytuacji i puścił resztę. To mi się bardzo nie podoba. Gdybym miał za to płacić byłbym rozczarowany i wystawiłbym temu filmowi bardzo zaniżoną ocenę. Za scenariusz odejmuję 2 pkt. Filmowi zostało 8.
Jedziemy dalej, film rozpoczyna się w momencie, w którym poznajemy jak obcy przejmują kontrolę nad ludzkim ciałem. Jednak nie spodziewają się oporu ze strony "gospodarza". Te wewnętrzne potyczki 2 dusz wyglądają tak jakby zaatakowana osoba miała schizofrenię. Rozmawia sama ze sobą. Dla mnie to jest mało wyszukany pomysł, ale ciężko jest wymyślić coś lepszego. Tutaj odejmuję 1 pkt. Film na razie obronił 7 pkt.
Ostatnim aspektem jakim chciałbym się zająć jest scena finałowa i rozwój głównego wątku prowadzący do finału. Wszystko jest skrajnie przewidywalne. Już w połowie filmu wiedziałem jak to się skończy mimo, że żadnej książki na ten temat nie czytałem i przed seansem byłem "zielony". Jedyne co mnie zaskoczyło, to ostatnia scena gdy nasi bohaterowie spotkali inną grupę buntowników. Tego się nie spodziewałem. Jednakże, od razu byłem pewien, że zakończy się to pozytywnie. Przeczucie??? A może ten film jest taki łatwy...
Odejmuję 2 pkt za główny wątek, scenę finałową i fabułę. Film dostaje 5/10. Moim zdaniem jest to obiektywna ocena.
Jednak na koniec muszę się przyczepić do jeszcze jednej kwestii: Autorka powieści "Intruz", na której oparty jest film o tej samej nazwie, po raz kolejny umocniła mnie w tezie, że jest po prostu "Przeciętną pisarką", miałem niestety styczność z ekranizacjami jej najpopularniejszej serii książek pt. "Zmierzch". Za każdym razem jest to samo: wszystko niemal od początku jest bardzo przewidywalne, banalne. Można by rzec, że nic w tym dziwnego, bo inni też tak piszą, jednakże, Pani Stephanie Meyer, w moich odczuciach po prostu tworzy "chałę", historię dla gimbusów i licealistek, które później po kilku latach śmieją się że kiedyś czytały takiego gniota, znajdując nieznane i jednocześnie o wiele lepsze książki. Moim zdaniem dobry pisarz potrafi tak napisać 300 - stronicową książkę aby niemal wszystko aż do ostatnich kartek nie było jasne. A przypadku Pani Meyer wszystko jest jasne po 30-40 stronach, co sprawia, że w moich odczuciach taka twórczość jest po prostu słaba. Podsumowując, taka twórczość jest za słaba i nie zasługuje na ekranizację. Jednakże świat potrzebuje kiczu a możni w branży nie pozostają głusi na te wołania.

tymon90

>"Pani Stephanie Meyer, w moich odczuciach po prostu tworzy "chałę", historię dla gimbusów i licealistek, które później po kilku latach śmieją się że kiedyś czytały takiego gniota".

Oj tak. Znałam dziewczyny, które ryczały w trakcie czytania książek Meyer, a później wstydziły się przyznać, że tak je uwielbiały i jedna na drugą "zwalały" czy może wypominały to ubóstwianie.

ocenił(a) film na 7
tymon90

Generalnie co do większości się zgadzam - może pewne aspekty nie przeszkadzały mi w tym filmie aż tak bardzo, ale są to niewątpliwie jego słabe strony.

"...po raz kolejny umocniła mnie w tezie, że jest po prostu "Przeciętną pisarką", miałem niestety styczność z ekranizacjami jej najpopularniejszej serii książek pt. "Zmierzch"..." - Jeśli o mnie chodzi, pisarze, jeśli mają cokolwiek udowadniać, to jedynie w swoich książkach. Ekranizacja to coś innego i ZAWSZE będzie uproszczona, poza tym wątki często są zmieniane, pomijane, na co sam pisarz nie do końca ma wpływ. Trudno jest zatem jednoznacznie stwierdzić jedynie po obejrzeniu filmu czy pisarka jest dobra, przeciętna czy zła. Historia zna przypadki świetnych książek, które trudno dobrze zekranizować, chociażby Samotność w sieci Wiśniewskiego. Ten film w ogóle nie powinien powstać.
Jeśli chodzi o panią Meyer, rzeczywiście - pisana saga Zmierzch nie jest arcydziełem, jednak nie jest to też kompletna chała, gniot itp. Książki czytałam parę lat temu i potrafiły mnie zaciekawić, wprowadzić w inny świat i nie mogłam zarzucić im przewidywalności. Bazują oczywiście na dość prostych emocjach, raczej nie nabierze się sensu życia po ich przeczytaniu, ale i tak uważam, że był to mile spędzony czas. Ekranizacja: Zmierzch nie był zły, każda następna część coraz gorsza, aż szkoda oglądać.

Książkę Intruz kupiłam zaraz po jej pojawieniu się w sklepach. Było to coś innego i muszę przyznać, że jak na tamten czas trochę zmieniło moje postrzeganie innych ludzi, a to już chyba dużo, jak na "banał" czy "gniot". Historia może i trochę naciągana i, jak wspomniałeś, bez genezy (tu autorka poszła na łatwiznę), ale jest w niej coś takiego, co przynajmniej mnie zmusiło do refleksji. Powtórzę się, ale i tej książce nie mogę zarzucić przewidywalności. Postawy, przemyślenia, stosunek ludzi do Wandy - to wszystko ewoluuje powoli, trzyma się kupy, jest spójne. W filmie to wszystko jest chaotyczne - na dzień dobry spróbujemy udusić Wandę, ale już na drugi dzień się w niej zakochamy. Maksymalne uproszczenie i wyszło jak wyszło. Sceny z pocałunkami były tak żałosne, że aż śmieszne. Łowczyni była kompletnie inną osobą - na potrzeby filmu stała się nagle jednoznacznie zła i zdeterminowana. Rozmowy bohaterek - i znowu - dzisiaj cię nienawidzę, jutro jesteś moją najlepszą przyjaciółką. W książce te dialogi były naprawdę ciekawe, a zmiana stosunku Mel do Wandy to był cały długi proces, a nie jedna sytuacja. W filmie mam wrażenie ta relacja była na drugim planie, rozmowy skrócone do minimum. Wszystko spłycone i bez wyrazu.

Naprawdę szkoda, że film z założenia nie miał być dobrym filmem, a dochodowym. Można było go zrobić dużo lepiej, z dużo lepszym odwzorowaniem książki, albo nie robić go wcale. Myślę, że to wyszłoby wszystkim na lepsze. Ta ekranizacja zniechęca do książki tych, którzy jej nie czytali i pozostawia uczucie lekkiego zażenowania tym, którym książka przypadła do gustu. Tyle ode mnie.

ocenił(a) film na 4
tymon90

Nie doszukałam się w Twoim poście stwierdzenia, że książkę przeczytałeś. Arcydziełem nie jest, owszem, ale mianem słabej też bym jej nie określiła. Jest lekka i nie wzbudza raczej wielkich refleksji, ale takich książek są setki. Ciekawsza i sensowniejsza niż Zmierzch, moim zdaniem.
Co do filmu - masz rację. Słaby, nieskładny, pozostawia niedosyt. też wystawiłam 5/10.

ocenił(a) film na 5
Mollyna

Nie czytałem książki, dlatego też nie stwierdziłem oficjalnie, że książka jest słaba ale zadałem jedynie pytanie.
Znam kilka fanek prozy Pani Meyer i puki czytają te modne książki to są wniebowzięte, a krytyka przychodzi dopiero gdy już emocje opadną. Dla mnie ten film jest słaby, ale widząc cały scenariusz, który bazuje mimo wszystko na książce, sprawia, że nie chciałbym wziąć tej książki do ręki. Główny zarys ekranizacji danej książki zawsze pokrywa się z tym co jest w książce z niewielkimi korektami. Wątki poboczne, z kolei są wymyślane i przerabiane w nieskończoność. To sprawia, że większość ekranizacji nawet dobrych książek nie przypada do gustu widzom, bo przykładowo reżyser zmienił ważne cechy charakteru głównej postaci tak aby to jemu wszystko pasowało. Tutaj problem jest inny. Poznajemy świat przyszłości - który fabularnie jest tak niedopracowany, płytki i nudny, że aż nie chce mi się nawet poznawać tych pominiętych kwestii z książki. Można napisać na dany temat milion książek i wszystkie będą dobre jeśli ta pierwsza jest naprawdę dobra i dopracowana. A wy mi tu drogie Panie mówicie, że w książce również nie ma napisane, jak Ci obcy opanowali nas, jak dostali się na naszą planetę. Przecież oni przybywają zawsze w swoich specjalnych kapsułach i tylko w nich podróżują. To jak taka błyszcząca pluskwa mogła dostać się to wnętrza któregokolwiek człowieka?? Ktoś znalazł kapsułkę i zrobił operację, a potem wszystko się wymknęło z pod kontroli??? Nie ma o tym nawet zdania, a w dobrej książce o takiej tematyce być musi, nie jedno nie 5 zdań, tylko całe rozdziały. Gdybym to ja wpadł na pomysł napisania "intruza" czytelnik przez pierwsze 100-150 stron książki zaznajamiał by się z rasą obcych. Bo to oni są głównymi bohaterami. To oni podbijają nasz świat. To o nich powinniśmy wiedzieć jak najwięcej. Pisarka powinna była przedstawić historię tej rasy. Moim zdaniem nawet poświęcając na to cały tom. Dlaczego nie wyszło?? Bo tematyka obcych, science fiction, nie jest domeną kobiet. Wymyślili to mężczyźni, na potrzeby mężczyzn, bo to mężczyźni generalnie interesują się życiem pozaziemskim, nowoczesną technologią. Stephanie Meyer postanowiła stworzyć romansidło SF, niestety nie wyszło. Być może, w przyszłości ucząc się na błędach poprawi te błędy w kolejnych książkach. Jednakże ten pomysł był jeśli nie chybiony, to co najmniej kompletnie nie przemyślany. Zabrakło tego co najważniejsze. Każdy koneser filmów z "obcymi" uzna ten film za jedną z największych porażek w historii gatunku. Takie wywody bez historii, sprawdzają się tylko w jednym przypadku: Horrorów SF, w których ważna jest tylko ilość trupów i jak najbardziej obrzydliwa forma "obcych. "Romans SF" musi mieć świetną dopracowaną w każdym szczególe fabułę. Dziękuję za wasze wypowiedzi.

ocenił(a) film na 4
tymon90

Przepraszam, faktycznie źle odebrałam tytuł wątku. Myślałam, że to pytanie retoryczne i ironiczne.

Dusze narodziły się na swojej ojczystej planecie, Początku. Odkrył je inny gatunek, Sępy. Dusze w naturalny sposób się z nimi zespoliły i opanowały ich umysły (wcześniej nie wiedziały, że mogą robić takie rzeczy, mieszkały na Początku bez ciał żywicieli). Dusze przybyły na ziemię w ciałach Pająków (jeden z wielu gatunków, które opanowały przed odkryciem ziemi), których technologie były bardziej zaawansowane niż ziemskie. Używały kapsuł, zbudowanych z nieznanych na ziemi materiałów, by przewieść usze w statkach kosmicznych. To Pająki dokonały pierwszych wszczepień, na porwanych ludziach. Potem pierwsze dusze w ciałach żywicieli udawały osoby, które żyły w danym miejscu przed wszczepieniem. Zapraszały znajomych, rodzinę i w domach dokonywały wszczepień. I tak się to szerzyło, aż opanowało cały (prawie) świat.
Nie wymyśliłam tego. To jest opisane w książce. Może się wydawać kiczowate mniej lub bardziej, ale wytłumaczone jest. W filmie całkowicie to pominęli. Nie wiem gdzie wyczytałeś, że "nie ma o tym nawet zdania".

ocenił(a) film na 5
Mollyna

Jeśli w książce jest o tym króciutkie intro to tak jakby go nie było.
Ja nie potępiam książki. Ale stwierdzam, że skoro film bazuje na książce i to największym minusem filmu jest ten wątek obcych, to książka musi być niezbyt ciekawa. Zawsze gdy mamy do czynienia z adaptacją to niemal niezmieniony zostaje główny motyw filmu. Mogą się zmienić postacie i ich charaktery, ale sam zarys historii jest kopiowany. Na tym polega adaptacja i tworzenie swobodnej interpretacji filmowej na bazie książki(co jest ostatnio modniejsze), a w tym przypadku ten rdzeń całej historii jest moim zdaniem żenująco słaby jak na SF.
Jednakże, gdyby to pisał mężczyzna, to prawdopodobnie, ten rdzeń historii byłby zdecydowanie lepszy a reszta była by fatalna. Ale tak zawsze jest gdy ktoś bierze się za temat, którego nie powinien dotykać. Gdybym był pisarzem nigdy nie tknął bym się prozy dla nastolatek, romansów, melodramatów, bo wiedziałbym, że jest 3,5 miliarda osób na tym świcie które napisały by to lepiej niż ja. Tak samo Pani Meyer nie powinna była łączyć romansu z SF, a jeśli już naprawdę bardzo chciała, to powinna była sięgnąć po wiedzę któregoś z mistrzów gatunku, który pozwolił by jej zrozumieć ten gatunek. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
tymon90

To nie jest intro i nie jest krótkie. Streściłam Ci w wielkim skrócie czego o obcych dowiadujemy się w całej książce. Jakbym ja miała napisać książkę to raczej nie pisałabym tego: najpierw to, potem tamto, potem co innego i jesteśmy teraz. Czytelnika chyba właśnie zastanawia zawsze jak się coś stało -więc nie można podać wszystkiego na początku w formie intro. Książka straciłaby cały wątek powołania głównej bohaterki, jeżeli chodzi o Intruza.
Meyer nie pisała książki myśląc, że zrobią z tego film SF. Fakt faktem, jako SF to jest faktycznie słabe. To po prostu powieść. Sama byłam zdziwiona jaki film chcą z tego wykreować.
Boli mnie to, że uważasz, że mężczyzna napisałby to lepiej. Nie twierdzę, że nie masz racji. Chyba po prostu obudziła się we mnie feministka ;D Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 5
Mollyna

Mężczyzna zawsze doradziłby w sferze części SF, kobiety są niezastąpione przy wątkach romantycznych i dramatach, taka jest natura, jednakże zdarzają się nieliczne wyjątki, do których Stephanie Meyer się nie zalicza.

ocenił(a) film na 1
tymon90

To co powiesz na temat Le Guin, Kress, Bujold, podejrzewam, że zakasowałyby wielu mężczyzn w sferze sf, a to zaledwie wierzchołek góry autorek sf.

ocenił(a) film na 4
tymon90

Już napisałam, że Meyer nie pisała powieści SF. Był tam taki wątek. W wersji dosłownej. To nie jest główna tematyka książki. Wątek dusz wystarczy zinterpretować jako perfekcje i doskonałość, do której dążą ludzie. Z filmu chciano zrobić dobre SF i nie wyszło. Z tym się zgadzam.
Zresztą nie chce zmienić Twojej opinii. Masz własną i ok. Chciałam tylko sprostować: książka nie jest słaba (patrząc na jej ekranizacje i Zmierzch) , jest wytłumaczony najazd 'kosmitów', nie jest to SF (książka).
Nie wiem czemu oceniasz kto powinien pisać jakie książki i w czym jest dobry.

ocenił(a) film na 5
tymon90

Wszystko pięknie, ale prosiłabym o nie wypowiadanie się na temat książki. Akurat tam jest to wszystko za co odjąłeś punkty filmowi (dokładnie opisana geneza inwazji obcych, a zakończenia wcale nie domyślamy się po 30 stronach, wręcz przeciwnie tam jest ono zaskoczeniem). Osobiście nie jestem wielką fanką tej lektury. Pierwszy raz przeczytałam ją zaraz po wydaniu polskiej publikacji, kilka lat temu, wtedy spodobała mi bardzo. Byłam w gimnazjum i nie rzuciła aż tak strasznie mi się w oczy banalność związków damsko-męskich. Przeczytałam książkę jeszcze raz, po kilku latach i wcale nie śmiałam się z siebie, że kiedyś mi się podobała, a nie uważam się za osobę głupią. Właściwie to ‘Intruz’ znowu mnie wciągnął. Po ponownej lekturze nadal utrzymuje, że książka jest dobra, Meyer w ciekawy sposób pokazuje głębie ludzkiej psychiki, wewnętrzną walkę, zło ukryte w ludziach. Niestety rzeczywiście historia pisana trochę pod kilkunastolatki. Autorka sprawia wrażenie jakby nadal była małą dziewczynką spragnioną wielkiej miłości i to jest jedyna kluczowa wada, łącząca zresztą 'Intruza' ze 'Zmierzchem'. Szkoda, że nie napisał tej opowieści ktoś o dojrzalszej psychice, najlepiej mężczyzna, wtedy byłoby arcydzieło.
Także podsumowując, trochę muszę przyznać Ci rację, jednak prosiłabym o nie nazywanie książki słabej. Naprawdę jest dobra, jeśli nie wierzysz, przeczytaj, rozumiem, że czytasz książki i miałbyś to do czego porównywać.