Szkoda mi jej, bo to świetna pisarka, stworzyła własny świat, nawet nie jeden, książki czyta się fantastycznie, ale większość ludzi będzie ją postrzegać przez pryzmat Zmierzchu(filmowego) i tego jak tam zostały różne rzeczy pokazane. Teraz niestety dla ludzi wstydem jest przyznanie, że przeczytało się sagę Zmierzch, bo każdy odbiera to przez pryzmat serii filmowiej, która w mojej opinii poza pierwszą częścią okazała się totalnym niewypałem.
Szkoda, że z tak dobrej książki wyszła bajka dla nastolatek.
Mam cichą nadzieję, że Intruz okaże się porównywalnie dobry do książki. Potencjał jest znakomity.
Zgadzam się, że film bardzo zaszkodził Meyer jak i samej książce. Uważam jednak, że książka nie jest wybitną powieścią, interesujące, dobrze napisane czytadło, ale takie gnojenie jakie ostatnio stało się modne, jest niesprawiedliwe. Mam wrażenie, że najostrzej wypowiadają się osoby, którym Zmierzch się podobał, a teraz się tego wstydzą. Czysty snobizm i nieumiejętność trwania przy swoim zdaniu z obawy śmieszności.No i mam nadzieję, że Intruz nie zostanie tak samo potraktowany tylko dlatego, że napisała go ta sama pisarka. Też chciałabym, aby film okazał się naprawde dobry.
Sądząc po zwiastunach, obsadzie i informacjach które dotychczas mogliśmy obejrzeć/przeczytać, nie mamy się co obawiać, że film okaże się niewypałem. Może dzięki Intruzowi S.Meyer znowu nabierze na wartości i oby tak było. Chyba, że będzie tak, że internauci nie oglądając filmu, obrzucą błotem i zrobią z tego klapę :(
Zgadzam się co do Zmierzchu i co do Intruza. Pierwsza książka o kosmitach jest miłą odmianą po nieudanym romansidle z "wampirami" i "wilkołakami".
Wiesz, może cala ta historia w zmierzchu nie byłaby tak słaba (w końcu pomysł był dosyć oryginalny) gdyby nie napisana była tak słabym językiem bez właściwie (moim zdaniem) żadnego szacunku dla czytelnika (bo jak inaczej wyjaśnić podstawowe błędy, które ta saga zawiera), gdyby postacie nie były płytkie jak kałuża.
A i jeszcze jedno: moim zdaniem autorka w zmierzchu nie stworzyła żadnego świata (w intruzie tak), tylko nieudolnie posłużyła się światem realnym.
Każda powieść oparta o założenia nadnaturalne o charakterze globalnym może być uznana za tworzenie własnego świata, w tym przypadku opartego o ten realny.
Zgadzam się całkowicie z tą wypowiedzią, ale muszę przyznać że saga mnie strasznie wciągnęła. Do tej pory się zastanawiam czym to było konkretnie spowodowane, zważając na wady, które wymieniłaś w poście.
Problem w tym, że pomysł nie jest nawet jej, cały problem z tą "Sagą" leży w tym, że wzięła parę pomysłów innych autorów, zmieszała je i wyszło jej to co wyszło. Jest taką literacką wersją Lady Gagi.
Weźmiemy od innych ile się da i wmówimy, że to nasz pomysł.
Nie będę tutaj krytykować sagi, bo niespełna 4 lata temu byłam jeszcze totalnie zauroczona Zmierzchem. Śmieszą mnie ludzie, którzy teraz są totalnie anty, a kilka lat temu okupowali kioski żeby zdobyć BRAVO z plakatem. Nie tutaj jednak o tym. Fenomen Pani Meyer jest dziwny, bo mimo okropnie analfabetycznych zdań, płytkich bohaterow i dialogow niekiedy poniżej krytyki potrafi budować napięcie i tak kreować świat, że każdy się w nim odnajduje. Mimo, że Intruz jest dużo lepszy od Sagi to jeśli przyglądniemy się mu bliżej to znajdziemy kilka błędów. Dla osób które tak zawzięcie krytykuja obojętnie ktorego pisarza mam prośbe aby zanim to zrobią samodzielnie spróbowali napisac jakies opowiadanie, a nie kończyc swoje zdolności literackie na 30 znakowych sms-ach. A w nieco innym temacie. Po co ktoś włącza ocene filmu tydzień przed premierą ? Żeby fani sagi dawali 10, krytycy 1 chociaż widzieli tylko zwiastun. Ludzie, jesli ten film bedzie porażka to niech ma ocene nawet 1.0, ale litości pozwolcie mu najpierw wejść do kin.
Tego filmu nie trzeba koniecznie oglądać w polsce a na świecie miał już swoją premierę, dlatego jest możliwość wystawiania ocen :-)
"Po co ktoś włącza ocene filmu tydzień przed premierą ?" ??? Pantomimo4, a słyszałaś o pokazach przedpremierowych? Poczytaj dokładnie oceny i recenzje a dowiesz się, że ludzie którzy je piszą obejrzeli intruza, który był wyświetlany w niektórych polskich kinach w pierwszy i drugi dzień Wielkanocy.
" Dla osób które tak zawzięcie krytykuja obojętnie ktorego pisarza mam prośbe aby zanim to zrobią samodzielnie spróbowali napisac jakies opowiadanie, a nie kończyc swoje zdolności literackie na 30 znakowych sms-ach." - jesteśmy na forum filmowym a nie książkowym więc temat krytyki książki jest być może nie najlepszym miejscem, ale nie widzę powodu dla którego, ktoś kto nie jest pisarzem nie miałby krytykować przeczytanych książek. Nie widzę również w czym krytyka pisarza miałaby być lepsza od krytyki napisanej przez osobę nie piszącą książek? Czy trud twórczy daje komuś większe prawa do krytyki czy też oceny utworu napisanego przez innego twórcę? Jest to bardzo infantylne podejście! Równie dobrze możesz powiedzieć bywalcowi restauracji, żeby nie oceniał dań skoro sam nie potrafi gotować. ;-) ;-) ;-) Ale rozumiem, że "Twoje prawo" do oceny książek wynika z napisanych dzieł. Ile z nich wydałaś?
Nie wiem, ale chyba nie zauważyłeś (zwracam się w formie męskiej, bo wnioskuje po nicku, jeśli jesteś kobietą to przepraszam) że niżej ponownie odniosłam się do wystawiania ocen, po tym jak Rukiija mnie uświadomiła, że pokazy przedpremierowe już są. Jak nie trudno zauważyć mój komentarz był napisany 8 dni temu, więc jednak kilka dni przez Wielkanocą. Nie zamierzam się jednak kłócić, bo tak jak powiedziałam wcześniej, zostałam już uświadomiona, że możliwość ocen była słuszna. A co do tego na jakim forum jestem to dobrze wiem, ale o ile zauważyłam dyskutuje się akurat w tym wątku również o literaturze, dlatego się do niej odniosłam. I jakoś trudno mi dopatrzyć się w mojej wypowiedzi krytyki ludzi, którzy nie piszą książek, a już na pewno nie zabraniam nikomu ich oceniać. POPROSIŁAM tylko aby docenić sam fakt, że autorka wydała aż 4 tomy ,,Zmierzchu", a więc zapewne poświęciła na to dużo czasu, bo związanie takiej historii od początku do końca nie jest łatwe. Nie podoba mi się, że przedstawiłeś moją wypowiedź jako próbę wywyższenia się lub ataku na którąkolwiek ze stron. Najwyraźniej nie zrozumiałeś intencji mojej wypowiedzi. Jeśli poczułeś się urażony czymkolwiek to przepraszam. Jeśli czujesz wewnętrzną potrzebę dalszego robienia ze mnie wrednej mądrali proszę bardzo. Do ostatnich dwóch zdań się nie ustosunkuje, nie chcę wdawać się w głupie przekomarzania ,,kto lepiej komu dogryzie".
Przepraszam wszystkich za to, że prowadzę bezsensowną dyskusje poza tematem, ale nie lubię niedomówień.
pantomima, Meyer wydała sagę złożoną z 4 tomów, fakt, ale napisaną takim językiem, że sama potrafiłabym zrobić to samo (język oryginału to poziom szkoły średniej). Gorzej, że jej historia właśnie NIE JEST ze sobą połączona, bo gdyby tak było, to nie zawierałaby strasznych błędów logicznych. Sama Meyer głosiła, nie wiem czy nadal trwa w przy tej wersji - że "Zmierzch" jest jej snem, który napisała "tak o", więc nie zastanawiała się nad logiką.
Pomijając jednak sam "Zmierz" - autorki harlequinów mają często po kilkadziesiąt dzieł na koncie, dla ciebie stoją więc wyżej niż np. Tolkien lub Dostojewski? Niestety, nie znam dobrych autorów romansów, nie mogę więc ich podać dla właściwej analogii, ale jej sens jest zachowany.
Co do samej dyskusji: "Intruz" jako romans jest dobry, jego świat jest dość solidny, chociaż też ma parę błędów mniejszych lub większych. "Zmierzch" za czytaniem mnie zachwycił, bo czytuję wtedy prawie same dialogi. Po przeczytaniu sagi co do słowa nadal uważam go za taki grubaśny harlequin. "Zmierzch" to dobry pomysł, ale w tragicznym, chwilami wręcz obrzydliwym wykonaniu.
kurcze jak jej się "śnią" takie rzeczy to może powinna udac się do jakiegoś specjalisty. Ja rozumiem że promocja promocją ale takich bredni to nie powinna wygadywać. Jeśli pisałaby "tak o" to nie wydałaby tych książek :)
W odniesieniu do Twoich słów: "I jakoś trudno mi dopatrzyć się w mojej wypowiedzi krytyki ludzi, którzy nie piszą książek, a już na pewno nie zabraniam nikomu ich oceniać." cytuję również Ciebie: "Dla osób które tak zawzięcie krytykuja obojętnie ktorego pisarza mam prośbe aby zanim to zrobią samodzielnie spróbowali napisac jakies opowiadanie, a nie kończyc swoje zdolności literackie na 30 znakowych sms-ach." - jeszcze raz wyjaśniam - nie trzeba być pisarzem, żeby mieć prawo do krytyki utworów stworzonych przez pisarzy.;-). W nawiązaniu do tej Twojej wypowiedzi, pytanie o ilość napisanych przez Ciebie stron jest moim zdaniem zasadne i nie rozumiem czemuż to się tak zacietrzewiasz. ;-). Szkoda zdrowia i czasu na takie napinanie się ;-). Stephen King napisał w jakiejś książce, że "czas to złodziej, a jedną z pierwszych rzeczy, które ci odbiera, to poczucie humoru". ;-) Uśmiechnij się ;-)
Ca do pomysłu nie byłabym taka krytyczna - moim zdaniem rzadko można w dzisiejszych czasach spotkać coś świeżego i odkrywczego. A co do Lady gagi (czyli współczesnego Ace Of Base) to zgadzam się w 100 % :-)
Aha, cóż, przepraszam za moje niedopatrzenie i szczerze zazdroszczę dwudziestu szczęśliwcom, którzy film już widzieli, przeanalizowali i mogli ocenić :) Jeśli chodzi o sam pomysł Sagi to właściwie nie był on tak bardzo skopiowany, w takim sensie, że wielkie BUM na wampiry zaczęło się bezpośrednio po sukcesie serii, a wcześniej debiutowały tylko książki takie jak Pamiętniki Wampirów czy Dom Nocy. Mylę się? Jeśli tak poprawcie mnie, bo nie jestem jakoś specjalnie zorientowana w książkach fantasy sprzed 2008 roku.
Ech a co z serią Ann Rice (np. Wywiad z Wampirem), czy Draculą?? Po Zmierzchu zaczął się nie tyle sam bum na wampiry, bo ten trwa już od jakiegoś czasu.
Racja, mówiłam tutaj jednak o wielu nowych powieściach, które działały na linii wampir- miłość- człowiek. Nie śmiałabym przyrównywać Sagi do klasyki literatury takiej jak Dracula.
Oj no każdy ma swoje gusta, ja przeczytałem sagę Zmierzch z czystej ciekawości by wiedzieć czym tak się ludzie podniecają i niestety, łagodnie mówiąc mnie nie powaliła, nie wspominając już o filmowej adaptacji. Ale jest to literatura w głębszej mierze skierowana do kobiet, romantyczna itd. więc po prostu nie są to moje klimaty i książka jako taka się broni. Niestety filmy są bardzo płytkie i nie rozumiem jak można im wystawiać oceny 10/10 w innym przypadku niż dla żartu.
Byłam na pokazie przedpremierowym i film jest naprawdę super. Aktorzy świetnie odegrali swoja rolę. Chwilami naprawdę czuła się grozę i niepewność. Ian wspaniały. Taki jak sobie wyobrażałam. Idźcie do kina, bo nie pożałujecie.
Moim zdaniem Twoja ocena jest nieco zawyżona... Nie ukrywam, że lubię i sagę "Zmierzch" i "Intruza". W kinie byłam ze swoim mężem, który nie czyta tego typu książek, więc z "Intruzem" styczność miał dopiero w kinie. Po zapaleniu świateł, przy napisach sądziłam, że tylko ja się rozczarowałam, bo sporo wątków z książki zostało albo pominiętych, albo zmienionych, a tu się zdziwiłam jak mój mąż stwierdził kilka dość przykrych faktów dotyczących ekranizacji. W pełni się z nim zgodziłam.(nie chcę spoilować). Nie mniej jednak polecam przejście się do kina. Mimo kilku defektów, film ogląda się lekko.
Wiesz, mnie akurat bardziej się podobają filmy niż książki "Zmierzch". Przede wszystkim przez to, że filmy pomijają wiele błędów z książek i "ograniczając obrzydliwość/bycie "creepe"/idiotyzm" wielu wątków.
No, przeczytałem ostatnimi czasu "Intruza". Nie była to może wielka rewelacja, ale książka okazała się być dobra i ciekawa. Naprawdę, byłem miło zaskoczony. Rozentuzjazmowany postanowiłem obejrzeć filmową adaptację, przytoczę swoją wypowiedź z innego wątku na temat filmu, bd szybciej: "Twórcy Intruza którzy reklamowali go jako superprodukcję science-fiction, najwidoczniej nie widzieli Avatara. Sama książka może nie była jakaś rewelacyjna, ale czytało się ją dobrze i stanowiła materiał pod stworzenie solidnego filmu. Zamiast tego dostajemy cnotliwą bajkę rodem z Wenezueli, z okropnym sennym soundtrackim przypominającym muzykę pogrzebową rodem z adaptacji innego "dzieła" panni Meyer. Nudy, nudy, nudy, popłuczyny, dno i 2 metry mułu. Jedynie Diane Kruger daje radę. Reszta
do kosza. A szkoda, bo książkę warto przeczytać" No, to dodajmy do tego jeszcze żałosnych aktorów. Jedynie Jeb i Łowczyni jako tako dali radę. Ian to w ogóle porażka, podczas swojej "gry" krzywił się bardziej niźli Pattison we zmierzchu. Ogólnie odnosi się wrażenie, że lepsze wątki romantyczne to George Lucas potrafił w Ataku Klonów przedstawić, niż to co pokazał nam w swoim filmie reżyser Intruza. Coś okropnego, sądziłem, że bez przewijania nie dam rady tego obejrzeć. Film jest w identycznej tonacji co Zmierzch. Ja nie rozumiem, jak można w ogóle całkiem odmienne gatunki literackie przedstawić w filmie w identyczny sposób? Omijać szerokim łukiem, bo można jedynie popsuć sobie wrażenie po książce. Chociaż film jest tak zły i płytki, że na szczęście wylatuje z pamięci parę godzin po seansie. I chwała Bogu! Jak dla mnie "Intuz" sprawdziłby się jako materiał pod mini=serial. Coś trochę w stylu "The Lost". Takie moje zdanie. Błagam niech nikt nie robi więcej takich filmów. Już polski filmowy Wiedźmin miał w sobie więcej klimatu z książki niż to co pokazała adaptacja Intruza. Chcieli zarobić na fali popularności Zmierzchu i jak najtańszym kosztem przedstawić historię znaną z książki, spłycając jej wszystkie wartości do ZERA.