Jestem wielką fanką książki, ale starałam się nie oczekiwać zbyt dużo po filmie..bo jak
wiadomo ekranizacje książek, nie zawsze wychodzą tak jakby życzyli sobie tego fani. Obsada
nigdy mi się nie podobała. Bohaterzy kompletnie się różnili od tych książkowych, nie
przeszkadzałoby mi to, gdyby nie byli tacy młodzi. Dobierając do filmu młodszych aktorów
sugerujemy też dla jakiej kategorii wiekowej będzie ten film. Za każdym razem śmieję się pod
nosem, gdy czytam, że 'The Host' to książka dla doroślejszych odbiorców. Sama Meyer tak
określiła swoje dzieło.
Sairose wcielająca się w Melanie/Wandę kompletnie mnie nie zachwyciła, ale spowodowane
jest to faktem, że za dużo się po niej spodziewałam. Widziałam ją w innych filmach i wiem, że
stać ją na coś więcej. Ogółem irytowała mnie na ekranie, ale to bardziej kwestia prywatnych
odczuć. Siedząc przed ekranem cały czas powtarzałam w myślach 'jak bardzo oni nie pasują
na głównych bohaterów'.
A co do filmu. Nie był zły, nie był dobry. Wyszłam z seansu nie odczuwając żadnych większych
emocji, negatywnych czy też pozytywnych. Nie wiem co uważać na temat tego filmu, bo sama
nie wiem czy mi się podobał czy nie. Jak już pisałam 'bez emocji' to chyba najlepsze określenie
na jakie obecnie mogę się zdobyć. Scenariusz bardzo okrojony, pominęli mnóstwo wątków,
które moim zdaniem były ważne. Widziałam posty poniżej, że ludzie zachwycają się muzyką. Ja
praktycznie w filmie jej w ogóle nie słyszałam. A radioactive - id, puścili na samym końcu przy
napisach i plus za to.
Jak dla mnie za mało akcji (chociaż to szumnie napisane, bo to książka akcji nie była - za mało
się działo, o..może tak), za mało muzyki (która podkręciłaby tempo filmu może trochę). Ciężko
mi spojrzeć z punktu widzenia osoby, której książka jest obca. Ja daję takie 6/7. Kolega
powiedział, że będzie puszczać film, gdy nie będzie mógł zasnąć. Opinie są różne, także
polecam obejrzeć i samemu zdobyć własną ;)
zgadzam się z Twoją opinią, sama dałam 6/10 i szczerze - jednak spodziewałam się czegoś wiecej. Największym rozczarowaniem dla mnie okazało się "drugie ciało" Wandy - totalnie nie tak miało być. Poszłam na seans z koleżanką która nie czytała książki i to ona wyszła z kina bardziej zadowolona z kina ode mnie, zapewne tak jest łatwiej, bo jak przeczytałam Intruza kilka razy to miałam już wyrobione wyobrażenie co do postaci.
a w ogóle nowe wcielenie Wandy, to rzeczywista dziewczyna Maxa Ironsa (Jareda) ;D taka ciekawostka.
No właśnie ja nie gadałam z nikim, kto oglądał ten film, a nie zna książki. Ja spodziewałam się więcej po FILMIE, nie po EKRANIZACJI KSIĄŻKI, którą wielbię. Zawsze tak mam przed ekranizacjami, książek które czytałam...że próbuję wyzbyć się wszelkich wyobrażeń, tylko staram się iść z 'niezapisaną kartką/pustym naczyniem", jeśli wiesz o co chodzi. Ogółem film dla mnie za spokojny i mogliby trochę więcej wątków ukazać ;)
Film mi się podobał. Uważam, że obsada było mocną stroną filmu. Muzyka również.
Podobno była dziewczyna:D Ja jestem strasznie rozczarowana, relacje pomiędzy bohaterami zostały tak spłycone, że naprawdę byłam w szoku jak można zawalić tak istotną rzecz.. I to jest dla mnie największa wada tego filmu, między Wandą, Jaredem i Ianem nie było żadnych emocji. Jamie został odsunięty na dalszy plan, a naprawdę uwielbiam z nim wątek w książce. A najbardziej śmiać mi się chce z tej niby wielkie miłości Iana i Wandy, ciekawe niby kiedy zdążyli się tak w sobie zakochać;) Poza tym w książce wyraźnie zostało zaznaczone, że Jared kochał Wandę na swój sposób itd, w filmie zostało ukazane to tak jakby miał ją głęboko w poważaniu. No i myślę, że jak ktoś nie zna książki to się w tym filmie raczej nie połapie;)
Mam podobną opinię. Jak dla mnie obsada, chociaż nie mam nic do nich jako aktorów, była tragicznie dobrana. Żadna z postaci nie pasowała wyglądem, chociaż tochę też i zachowaniami. Jako film na podstawie książki jest do bani. :/ Równie dobrze mogli nakręcic po prostu film o podobnej tematyce - niekoniecznie na podstawie tej książki... :|
I chociaż film mi się podobał, świetna muzyka!, i wywołał we mnie... chyba należyte emocje, to podzielam zdanie @Nerisaga. Relacje bardzo uproszczone. Szczególnie nie podobało mi się (tak jak Tobie z Jamiem) jak poprowadzili relację między Wandą, a Ianem. W książce było tyle przepięknych opisów! Tutaj on zakochał się w niej jak tylko zaczęła bronic Jareda... Stanowczo zbyt szybko (chociaż i tak podobała mi się para jego z Wandą ;) ).
Ogólnie rzecz biorąc film, całkiem spoko, ale nie jako adaptacja/ ekranizacja książki "Intruz".
Jestem świeżo po seansie i niestety mam podobne odczucia do was. Akurat wybrałam się na "Intruza" z mamą i przyjaciółką, które nie czytały książki- film im się spodobał, nawet bardzo, potrafiły się wzruszyć. Szkoda tylko, że ja tak nie potrafiłam... Przepłakałam sporą część książki, a tutaj brakowało mi jakichkolwiek emocji, tego rozdarcia. O wyciętych wątkach i spłyconych uczuciach, lepiej już nawet nie wspominać, zero uczuć, zero! Obada dobrana średnio, końcowa Wanda tragedia, w moim odczuciu wyglądała jak postać z jakiejś gry komputerowej, wyzbytej ciepła i uroku...
Intruz nie jest łatwą książką do zekranizowania, wręcz nawet trudną. Idąc na film, nie spodziewałam się rewelacji, ale jednak liczyłam na jakieś minimalne poruszenie, lecz moja uczucia po filmie były nijakie. Książkę znam prawie, że na pamięć, za każdym razem przeżywam ją na nowo, a film wyzbyty jest wszystkiego tego co było w niej najlepsze, całego jej piękna.
Dla mnie film bomba! Nawet nie wiedziałem, że jest książka i chyba dzięki temu nie zepsułem sobie oglądania. A teraz z ochotą sięgnę po papierową wersję.