zupełnie nie wciąga, i jest po prostu niedorzecznie infantylna. Udział w filmie w głównej w zasadzie roli męskiej Seana nie zapowiadał niczego dobrego, i to się sprawdziło. Gina jest niezla jako kobieta, ale akurat z włoskich pięknośći, to ona nie należy do moich faworytek.
Genialny film. Staruszek jest psychopatą, bada swoje ofiary, na ile może i na co może sobie pozwolić, i sobie pozwala, bez ograniczeń. Zero empatii, lubi dominować i postawić na swoim. To widać w scenie, gdy chce przekupić kasą pielęgniarkę za cygaro, a potem pierścionkiem, a cygara ma w zasięgu ręki, ale testuje. Potem tą jego cechę wykorzysta siostrzeniec, by nim manipulować. U braci czarnych służących, to zbadał, na czym im zależy i wie, że zależy im na kasie i pozwolą sobą pomiatać dla małych pieniędzy, to pomiata nimi i wie, że będą mu wierni. Inaczej by ich zwolnił. W scenie na jachcie, gdy rzuca talerzami siostrzeńca i kapitana statku, podjeżdża do pielęgniarki i… po zastanowieniu zostawia jej talerz w spokoju, wie że wszystko by się skończyło między nimi, a to nie jest jego celem, to się hamuje. Jak zachowałby się z Kaczyńskim, premierem, papieżem? Wyczułby na czym im zależy i to obłudnie, by im dawał, jak czarnym pracownikom kasę i wykorzystywał jak chciał. I uważano by go za kulturalnego człowieka, bo takiego by grał. Psychopata. A jego siostrzeniec, ten to dopiero psychopata, skrajny, ale jaki ma urok, ta pewność siebie, elokwencja, obłuda, zero skrupułów i udawana empatia. Super rola i świetna gra. A ona, empatyczna, manipuluje psychopatą, kierowana przez drugiego psychopatę. Zakończenie bajkowe, ale stawiano na pozytywny finał, a nie na realizm i czarne negatywne zakończenie, które normalnie w takich intrygach staje się faktem. Dziś też widzimy takie kariery i po tym filmie widzimy jak oni działają, jak przekonują, a jak widać są elokwentni, atrakcyjni i jak mogą dużo „zaoferować”, aby wciągnąć ofiarę w swe sidła. Gdyby nie otruto dziadka, zobaczylibyśmy jak on zaczyna manipulować i wykorzystywać ją, a to nie byłoby przyjemne, ale możemy sobie to wyobrazić, bo znamy jego osobowość i wiemy jak się zachowa, bo nie ma empatii, ale wierzy, że jest w porządku i dobrym człowiekiem.
Lubię filmy oceniane przez jednych nisko, a przez innych wysoko. Zgadzam się z wysoką oceną nitta12, ale skąd tak niska ta pierwsza ocena? Otóż w tym filmie wcale nie chodzi morderstwo czy o kryminalną zagadkę. One pojawiają się dopiero pod sam koniec. Film genialnie, niemal w zwolnionym tempie pokazuje jak ofiary wpadają w misternie utkaną sieć. Nie chodzi tu tylko o starca i pielęgniarkę (koniecznie nie Angielkę). W tę sieć wpadają też służący, majordomus czy kapitan statku, wszyscy myślący i zeznający to, co było z góry zaplanowane, a wreszcie i sam inspektor i przysięgli. Jednak jak w każdym dobrym kryminale w końcu okazuje się, że nie ma morderstwa idealnego. (No może poza tym jednym jedynym morderstwem dwa tysiące lat temu, ale w tym przypadku działał Bóg, a on nie potrafi działać niedoskonałe, co trzeba mu wybaczyć.) Czy zatem zakończenie jest "bajkowe"? Nie, jest takie jakie powinno być. Nie ma żadnej drogi na skróty czy tanim manipulowaniem widzami. Też gra aktorska jest doskonała, wybór aktorów, charakteryzacja, zdjęcia. Muzyka - jak dla mnie jest jednym z aktorów filmu. W końcu ostatnie słowo należy do... szpulowca. Oj, miałem takiego jak byłem dzieckiem. Dobre stare czasy - choć ja, zamiast Beethovena, nagrywałem Beatlesów.
Czy w każdym dobrym kryminale, nie ma zbrodni bez kary, bo taki jest schemat takiego filmu. Zapewne tak. Natomiast w rzeczywistości, są takie zbrodnie. Rzeż mieszkańców Woli w powstaniu Warszawskim. Ten Niemiec, który to nakazał, nigdy za to nie odpowiedział. Zbrodnia bez kary. Wiadomo było kim jest, ale nie ścigano go z różnych powodów i zbrodnia ta pozostała bez kary dla winowajcy. Tu myślę sobie o zbrodni ukaranej, czyli o „Zbrodni i karze” Gogola, to kryminał od początku i konsekwentny. Patrząc jednak na ten film, inaczej ten film widzę. Ten film, dla mnie, to nie jest kryminał, a film psychologiczny z zakończeniem, dziś bym to nazwał, poprawnym politycznie, ale też odpowiednim dla kryminału, fakt. I gdy tak myślę, to można wziąć to za kryminał, ale wtedy też mnie to zakończenie razi. Powinno nagle wyjść coś bezdyskusyjnego, a nie świadectwo służącego i nagranie, takie coś wyciągnięte z kapelusza, ale nie niemożliwe. Może poleci pan jakiś taki wyjątkowo wyjątkowy film, taki wyjątkowy dla pana, który ma coś w sobie nieoczywistego. Cenię filmy zmuszające widza do zastanowienia. Pozdrawiam.
Też mi to chodzi po głowie, że to film przede wszystkim psychologiczny. Studium psychopatii. Tak jak świetnie wybrano do roli Lollobrigidę (zdaje mi się grała głównie role komediowe, ale jej specjalnością jest wedle mnie twarz zatroskanej Włoszki), tak świetnie wybrano Seana Connery'ego, zimnego, wyrachowanego typa. Fantastyczna jest scena w której on przychodzi do domu Marii. Pyta czy może usiąść. Ona odpowiada "nie", a on siada i mówi "dziękuję". I to wydaje się tak niesamowicie naturalne! To wszystko gra, obserwujemy grę o życie. Gdy duża mucha wpada z pajęczynę jeszcze nic nie jest przesadzone. Ciągle ma szanse się uwolnić. Zaczyna się walka. Pająk wielokrotnie podchodzi i podejmuje próby wzmocnienia śmiercionośnych więzów. Sam ucieka, gdy czuje się zagrożony. Im dłużej to trwa tym bardziej jest konsekwentny. Podchodzi do ofiary coraz śmielej, by w końcu ją owinąć...
Ja bym chętnie postawił przy tej okazji jedno pytanie: czy Bond był psychopatą? Czy ten pierwotny James Bond kreowany przez Connery'ego miał cechy osobowości psychopatycznej? Nie będę już tu ich wypisywał: dbanie o wizerunek, brak empatii, wyrachowanie, wykorzystywanie innych, wysokie poczucie wartości... Przecież w jednym z filmów serii gwałci kobietę! Ona mówi "nie", a on ją zaciąga siłą za szklaną szybę i pokazana jest scena seksu. Dziś za takie zachowanie w realu sądzeni są gwiazdorzy kina czy opery, a wtedy uważano to za "męskość". Hm? Zajrzałem do netu i znalazłem rozmowę z Kevinem Duttonem, autorem książki pt. "Odkryj w sobie psychopatę":
"A kto jest pańskim “ulubionym” psychopatą?
Mój ulubiony? Oczywiście nie mogę mówić o ludziach, którzy wciąż żyją, bo wyląduję w więzieniu. Wśród postaci fikcyjnych to np. James Bond, podręcznikowy przykład funkcjonalnego psychopaty. Bezwzględny i nieustraszony, spokojny, umiejący działać pod presją, do tego kobieciarz, zabijający bez wyrzutów sumienia."
Zatem Connery genialnie został obsadzony w tej roli, bez dwóch zdań! Ten film otwiera nam oczy na psychologiczną prawdę o Bondzie. Pozory mylą: Psychopata w służbie Jej królewskiej mości.
Interesujące. Bond psychopatą, mało kto by wyciągnął taki wniosek. Czy do takich zadań nie jest odpowiedni psychopata? Jakby się zastanowić, to jest on odpowiedni. Czy można nim kierować? To inne pytanie. W wojsku psychopaci się sprawdzają, gdy rozumieją o co w walce chodzi, tu myślę o Pattonie.