Mój przedmówca zauważył, że argumentem przemawiającym na korzyść filmu jest głównie Donald Sutherland. Trudno się z tym nie zgodzić. Typowy chwyt marketingowo-psychologiczny. Odruchowo sięgamy po ten film, bo zdaje nam się, że tej klasy aktor nie może wystąpić w złej produkcji. Potem film się kończy i mamy mieszane uczucia.
Moim zdaniem "Inwazja.." jest dobrym filmem, w kręgach swojego gatunku i przedewszystkim w swoim okresie, bo pomimo swych wartości raczej nie przetrwała próby czasu.
Chcę od razu zaznaczyć, że daleki jestem od dyskryminowania produkcji z przysłowiowego lamusa. Przykładem choćby "Halloween " Carpentera z tego samego roku co "Inwazja..", robiący, przynajmniej na mnie, do dziś spore wrażenie.
Reasumując, jeśli ktoś ma dosyć współczesnego horroru typu "Blade" czy "Resident evil", a nie gardzi klasyką, to w poniedziałkowy nudny wieczór może się skusić na "Inwazję...". Reszcie raczej odradzam.
Moja ocena 5/10
P.S.
Nienajgorszy jest też pierwowzór z lat 50-tych. Może trochę razi kiczowatością ale napięcie trzyma.
Nie przetrwała próby czasu? W jakim sensie? To bardziej Halloween przez to ile filmów skopiowało jego formułę może wydać się za zdewaluowany, choć i tak ten film cenię w obrębie swojego gatunku. Jednak widzisz, pierwsza wersja tego filmu zdobyła reputację i nieprzypadkowo znajdziesz ją w niemal każdej liście najlepszych filmów wszech czasów uznanych krytyków i nie jest bynajmniej ona osobno kategoryzowana jako sci-fi, ponadto tenże remake już w momencie wydania zebrał fantastyczne recenzje, w tym również od niezwykle wymagającego New York Times. Poniekąd to niekoniecznie musi znaczyć cokolwiek. A ja uważam, że to jeden z najlepszych filmów z Sutherlandem a jego rola jest tutaj ikoniczna. Ten film jest subtelny, ma świetne, "trójwymiarowe" postaci, stopniowo rozwija napięcie, paranoję, zmusza nas do redefinicji człowieczeństwa i zastanowienia się, co jest dla człowieka najważniejsze, pomimo jego dalekiej od ideału natury, nie moralizując jednak przy tym w naiwny sposób. Jest to zarazem idealny przekrój "me generation", wielkomiejskiej neurozy. Co prawda oryginał jest lepszy, ale jest to świetny remake i NIGDY nie powiedziałbym o wersji z 1956 r., że jest kiczowata.
Oryginał wcale nie jest lepszy, ludzie oceniają starsze filmy wyżej chyba tylko z racji, że powstały wcześniej. Tą "inwazja" z pewnością lepiej się ogląda, ma już ona jakiś klimat i ktoś nawet mógłby się przestraszyć, choć z tymi bardzo trójwymiarowymi postaciami czy redefinicją człowieczeństwa, wydaję mi się, lekko przesadzasz:) Mi się najbardziej ze wszystkich inwazji podobała wersja Ferrary pt: "Porywacze Ciał", która ma akurat na FW najniższą średnią(pomijając najnowszą Inwazje z Kidman i Craigiem - ładnie nakręconą, ale niespecjalnie straszną). Była ona jak dla mnie najbardziej klimatyczna i to tam wg mnie najlepiej został wygrany motyw niepewności bohaterów - kto jest z nami, a kto nie...O wersji z Sutherlandem nasłuchałem się pozytywów i opinii, że jest to najlepsza wersja i się zawiodłem, momentami przysypiałem, ale ogladałem późno. Za rewelacyjną końcówkę oczko w górę. 6/10
Mi tam osobiście wszystkie wersie się podobały i wszystkie wersie uważam za jedne z najlepszych filmów s-f wyjątkiem jest może ostatnia wersja, ktura moim zdaniem jest troszeczkę słabsza.