Ip Man 2

Yip Man 2
2010
7,6 32 tys. ocen
7,6 10 1 32403
8,3 3 krytyków
Ip Man 2
powrót do forum filmu Ip Man 2

Z kinem, w którym mamy do czynienia ze wschodnimi sztukami walk jest tak: jest to w większości kino albo całkowicie odrealnione, czyli skaczący na drzewo, biegnący szybciej niż rumaki i lewitujący nad ziemią herosi, albo zbyt teatralne niczym sfilmowane ukrytą kamerą teatralne popisy przedszkolaków z ich dziecięcą naiwnością. Schemat zawsze ten sam. Z jednej strony stado nieco "przetrzymanych" złych charakterów, tańczących jak opętane gnomy wokół głównego herosa i na rozkaz reżysera wchodzących w "ciężką" dla nich interakcję z głównym bohaterem, w sposób nad wyraz pantomimiczny przeżywający swój upadek i z drugiej strony super hero, który niczym mistrz Yoda bez problemu radzi sobie z setką przeciwników. Gdyby traktować tą poetykę jako konwencję to można byłoby przymknąć oko na te "głupotki". Niestety twórcy próbują wmówić nam, że pokazana na ekranie bajka to real i tylko trochę naszego wysiłku, a jesteśmy w stanie osiągnąć sukces. Przepraszam, ale to próba zmasakrowania mojej inteligencji. A tego nie znoszę. Jeśli chcę zanurzyć się w odmęty bajki wybieram Kopciuszka, Star Warsy lub Thora Zwycięzcę. Tam od pierwszych sekund wiem, że jestem w pewnej konwencji. A co jest skutkiem traktowania widza przez twórców kina martial arts? Niestety po wyjściu z kina "rozpaleni mocą" fani udają się na zajęcia kung fu i inne karato-podobne, gdzie większość czasu to sekciarskie ceremonie mające na celu "oczarować" adeptów swoją orientalnością i zrodzić w uczniach bezgraniczne przywiązanie do grupy i trenera, a także wzbudzić w nich poczucie wyjątkowości. Niestety życie (patrz ulica, front) weryfikuje szybko tą maskaradę. Jeśli adept ma wrodzony zadzior, nabytą na ulicy odwagę i przynajmniej podstawową znajomość zasad walki i nie jest tu ważne czy jest to wschodni, południowy czy zachodni styl walki, to pokona każdego zasłużonego senseia. Wracając do kina i jego strony artystycznej, to niewiele jest filmów, które oglądam z przyjemnym odczuciem, że jestem we wnętrzu realnej akcji. Takim filmem jest może Wejście Smoka, gdzie mamy interesującą fabułę filmu przygodowego, nieźle zagrane postacie, w miarę realne sceny walk, bez zbędnych komputerowych polepszaczy, dobrą muzykę i bohatera, który radzi sobie od strony zarówno aktorskiej jak i sportowej. Choć i tu mamy statystów machających czasem od niechcenia, czy skaczącego na drzewo Bruce'a, ale to za mało, by się wyżywać nad filmem. Natomiast w Ipmanie oprócz dobrze ogarniętej artystycznie i sportowo roli przez Donnie Yen'a mamy też wiele zrobionych komputerowo i nierealnych scen, oraz tą sławną naiwnie teatralną grę aktorską, które zaciemniają naprawdę dobrze zagraną przez Donnie'go rolę.