Najciekawszym elementem filmu jest pojedynek z pięściarzem (który właściwie stoczył uczeń Ip Mana). Podobało mi się odejście od naiwnego przedstawiania boksu jako sztuki walki absolutnie deklasowanej przez wschodnie sztuki walki. No bo z jakiejś przyczyny przygotowanie właśnie bokserskie odgrywa kluczową rolę w MMA, gdzie można wybrać dowolny styl walki na dystans. Jeśli nie używa się nóg, jest to zabójczo skuteczna dyscyplina. Tym bardziej zaimponowało mi to, że boks w ten sposób pokazali Azjaci, którzy kochają kung-fu. Fakt, pięściarz był paskudnym człowiekiem, ale walczyć potrafił. I to w sumie dotyczy każdego mistrza, niezależnie od stylu. Jeśli zwyciężył wszystkich pretendentów w kraju i na świecie, to musi być wybitny i dla "mistrza dzielnicy" to jest przepaść. Do tego różnice kategorii wagowych, wieku, ciężkie rękawice ułatwiające nokautujące ciosy.