„Iron Man 2”... Z powodu tego filmu obejrzałem rok temu na dvd jego pierwszą cześć. Impulsem nie były dobre recenzje IM, ani jego wysokie miejsce w rankingu Imdb.com. Obejrzałem ją właśnie ze względu na kontynuację, a konkretniej: jej obsadę. Czyli mówiąc krócej: Scarlett Johansson, która poza umiejętnościami aktorskimi umie też dobrze wybrać scenariusz, czego dowodem jest jeden z najlepszych filmów romantycznych ostatnich lat: „Kobiety pragną bardziej”, a na który nie zwróciłbym uwagi, gdyby nie Scarlett w jednej z głównych ról.
Oczywistym jest więc, że obejrzenie jej kolejnego wyboru nie jest kwestią „czy” ale „kiedy”. A że była to kontynuacja, musiałem najpierw właśnie obejrzeć cześć pierwszą. Wrażenia były jak najbardziej pozytywne – film miał swój styl a dialogi obfitowały w dobry humor. Całość przyjemnie się oglądało, co mnie w pełni satysfakcjonowało. Pozostało już tylko czekać na kontynuację.
Jego akcja zaczyna się w pół roku po zakończeniu pierwszej części. Anthony Stark przyznał, że jest Iron Manem, stał się oficjalnie super bohaterem i, jak to określił, sprywatyzował pokój na świecie, zażegnując w pojedynkę wszystkie konflikty na świecie. Druga cześć zaczyna się w Rosji, ale dlaczego akurat tam to trzeba trochę poczekać, by się dowiedzieć – reżyser uznał, że przez dosyć długi czas widzowi wystarczy widok płaczącego Rourke’a gdzieś na zasypanej śniegiem Kamczatce. Póki co, ważniejsze jest to, że USA chce opatentować kombinezon Iron Man, uzasadniając swoje stanowisko dobrem publicznym.
„To nie będzie dobry film” – wystarczyło zaledwie kilka sekund, by się o tym przekonać. Najbardziej nie strawiłem scenariusza. Pierwsza przemowa Starka na Expo – od powtarzania „Tu nie chodzi o mnie” robi się po prostu nie dobrze. Następnie, jest rozprawa w Waszyngtonie – znowu mnóstwo lania wody, z wciskaniem kitu „chodzi nam tylko o dobro publiczne” na czele. W ogóle scenarzysta poświęcił na ten kit wiele czasu filmowego – wykręcają się tym enigmatycznym „dobrem” niemal wszyscy: od Starka, przez polityków, na Justin Hammer kończywszy. Nie wiem, po co, skoro zaraz po takich deklaracjach były pokazywane ich prawdziwe intencje. Jedyne co tym osiągnięto, to znużenie u widza.
Ale ja, jako widz, miałem co robić podczas seansu. Na przykład zastanawiałem się, jakim cudem Stark wziął udział w wyścigu Formuły 1? Rozumiem, skąd miał kasę, by przekonać różnych ludzi, by mu na to pozwolili – ale kiedy on się nauczył kierować pojazdem który by wejść w zakręt musi zwolnić do 300 km/h? I skąd Rosjanin wiedział, że akurat tam go zastanie, skoro decyzję o wzięciu udziału Stark podjął na sekundy przez rozpoczęciem? No i na koniec tej wyliczanki – jakim cudem Rourke przyjął na klatę rozpędzony samochód, który go dodatkowo wgniótł w bandę (i to kilkakrotnie?).
To oczywiście nie są wszystkie dziury w scenariuszu – wymienić można jeszcze chorobę Starka. Otóż okazało się, że pierwiastek który napędza jego nowe serce, również zatruwa jego organizm – czyli coś co go utrzymuje przy życiu, jednocześnie go powoli zabija. Na początku filmu stężenie toksyn w organizmie wynosi 19%, jednak pod koniec filmu osiąga blisko 100%. Więc jak to jest – w ciągu sześciu miesięcy osiągnięto zaledwie 19%, a w ciągu trzech dni, jakie obejmuje akcja filmu, wynik ten zwiększył się niemal pięciokrotnie? Gdzie w tym logika?
Oczywiście jej brak. Cały tok fabuły poświęcono na wątek zemsty Rosjanina (który mści się z nie do końca jasnych powodów) oraz na wątek poboczny, jakim jest zagarnięcie kombinezonu Iron Mana przez USA. Stark poświęca się też poszukiwaniom nowego pierwiastka, którym mógłby napędzać swoje serce. Ale ostatecznie, żaden z tych wątków nie jest ważny. Rosjanin znika gdzieś w pierwszej połowie, by pojawić się pod koniec filmu na 2 minuty. W sprawie konfliktu z wojskiem, Stark nie robi nic. Ostatecznie, najistotniejszy wydaje się wątek trucizny – zrezygnowany Anthony przygotowuje się na zgon, przekazuje swoją firmę, urządza imprezę urodzinową która miała być jego ostatnim wydarzeniem w życiu. W praktyce poziom dramaturgii i zaangażowania widza jest tak nisko, że trudno się zebrać chociażby na „aha”.
Więc, czy jest tu cokolwiek, co jest warte zainteresowania? Jak już napisałem – scenariusz leży, czyli poziom dowcipu wyraźnie się obniżył względem poprzedniej części. Nadal potrafi być zabawnie, ale często też aktorzy uznają konwencję filmu za bardziej obszerną niż jest w istocie: pląsy Rockwella w trakcie prezentacji były stanowczą przesadą.
A Scarlett? Mimo że wzięła udział w najbardziej widowiskowej scenie filmu (no, jednej z dwóch), spodziewałem się że reżyser zrobi z niej lepszy użytek – ot, kazał stać prosto i patrzeć przed siebie, więc to zrobiła. I, w większości scen, tylko to. Słabo.
Zapowiedzianej na rok 2012 kontynuacji już podziękuję. Nawet jeśli zagra w niej Scarlett – Favreau pokazał, że nie umie wykorzystać tej aktorski (apage, zboczeńcy!). Zresztą, nie tylko jej – pokazał też, że nie umie podbić poziomu poprzedniej części. Ba, nie umie nawet go skopiować. Dodatkowo, jego nowy film jest nieco poniżej przeciętnej. Nie warto.
4/10
Albo liczenie na to, że widz nie będzie idiotą i na siłę nie będzie próbował blokować wszystkich możliwych teorii tylko po to żeby doszukać się "dziury w ciągu logicznym" i pozować na znakomitego krytyka filmowego. :)
Jeśli masz ochotę na ambitne kino, to przykro mi -pomyliłeś seanse. IM ma być lekki i przyjemny. I tyle. ;)
A ja sądzę że autor tematu obejrzał film, coś mu zgrzytało między zębami po filmie i chciał to napisać i się podzielić opinią. Potem gdy pojawiły się osoby o innym zdaniu i zagięły jego argumenty (przeczytałem cały wątek i tak stwierdziłem) i zaczął szukać dziury w całym łapiąc ludzi za słowa i dokładając nowe problemy żeby dało się dalej kłócić kto ma racje. Nie obrażając autora ale cytat "deus ex machina" co oznacza bóg z maszyny lub dokładniej jak ktoś czytał dramat to bóg zastąpiony maszynami, jest bez sensu i trochę głupie. Nie wiem czemu miało to służyć. Na film idę jutro i obejrzę go z ciekawością nie zwracając uwagi na bolączki scenariusza (czyt. czy będzie logiczny) gdyż tak samo jak czytałem Punishera, Thora czy też X-menów nie zastanawiałem się dlaczego panowie z Marvela chcieli tak czy innaczej i czy to możliwe. Cała ta dyskusja śmierdzi, wychodzi na to że autor jest trolem i szuka zaczepki do lania wody.
"A ja sądzę że autor tematu obejrzał film, coś mu zgrzytało między zębami po filmie i chciał to napisać i się podzielić opinią. Potem gdy pojawiły się osoby o innym zdaniu i zagięły jego argumenty (przeczytałem cały wątek i tak stwierdziłem) i zaczął szukać dziury w całym łapiąc ludzi za słowa i dokładając nowe problemy żeby dało się dalej kłócić kto ma racje"
Na konkretnym przykładzie Rurki i torze wyścigowym: widz sam sobie dopowiada że Rurka nie celował w Starka (tak, to możliwe, nie zaprzeczyłem temu). Jednak z takim podejściem można czarować cuda i dorabiać w każdym filmie po 15 wymiarów itd., na zasadzie "przeszli z punktu A do punktu C, czyli pomiędzy był punkt B który był bla bla bla". Chcesz, bym uznał takie rozwiązanie - czy to jednak nie jest skomplikowane? Przecież jednocześnie twierdzisz, że film jest lekki. Jeśli filmy lekkie powodują u was takie komplikacje w umyśle, chętnie poznam waszą reakcję na filmy trudne.
"Nie obrażając autora ale cytat "deus ex machina" co oznacza bóg z maszyny lub dokładniej jak ktoś czytał dramat to bóg zastąpiony maszynami, jest bez sensu i trochę głupie. Nie wiem czemu miało to służyć. "
Rozwiązanie typu "deus ex machina" oznacza coś, co przychodzi kompletnie z dupy na koniec utworu i załatwia wszystkie problemy, a wywodzi się bodaj z tragedii antycznej. Takim czymś był pierwiastek wynaleziony na koniec - ale ty tego nie wiesz, bo wypowiadasz się o filmie którego - zonk - nie widziałeś.
"Cała ta dyskusja śmierdzi, wychodzi na to że autor jest trolem i szuka zaczepki do lania wody."
Cały twój post pachnie, a to znaczy że się perfumowałeś. Wychodzi na to, że jesteś p******! :)
Czekam na twoje tematy po premierze Transformerow 3, Prince of Persia, nowego Shreka czy The Expendables.
Widocznie nie umiesz "rozumiec" tego typu filmu - rozrywka, tak jak (o ile wiesz o czym mowie) Call of Duty to cos ala Iron Man a nie Machinarium/Longest Journey/In Cold Blood.
Dziwne ze nie czepiasz sie walizki ktora mu rzuca, wyglada jakby to byla zwykla walizka bo bez trudnu wyrzucila a tam byla kieszonkowa zbroja, czy tez sceny w wiezieniu i fake death - nitk zadnych badan nie robi, idendtyfikacji, koles wyglada inaczej niz Bicz, a numerek pewnie spalil sie po eksplozji. Jako bonus dodam: gdzie WarMachine trzyma amunicje jak rowniez czemu jego dzialko na plecach samo wie gdzie celowac.
"Czekam na twoje tematy po premierze Transformerow 3, Prince of Persia, nowego Shreka czy The Expendables"
Nowe Transy podarowałem sobie rok temu. Na Księcia się wybiorę, bo uwielbiam Trylogię Piasku, więc notka na pewno będzie. Nowy Shrek - zastanawiam się. Na "Expendables" się póki co nie wybieram.
"Widocznie nie umiesz "rozumiec" tego typu filmu - rozrywka, tak jak (o ile wiesz o czym mowie) Call of Duty to cos ala Iron Man a nie Machinarium/Longest Journey/In Cold Blood"
Czyli powinno się oglądac tylko kilka scen z Iron Mana dziennie, bo w większym stężeniu grozi umrzeniem z nudów (CoD2 - max 2 misje dziennie, inaczej się zasypiało)? Btw miałeś na myśli kontynuację TLJ? ;>
"Dziwne ze nie czepiasz sie walizki ktora mu rzuca, wyglada jakby to byla zwykla walizka bo bez trudnu wyrzucila a tam byla kieszonkowa zbroja, czy tez sceny w wiezieniu i fake death - nitk zadnych badan nie robi, idendtyfikacji, koles wyglada inaczej niz Bicz, a numerek pewnie spalil sie po eksplozji. Jako bonus dodam: gdzie WarMachine trzyma amunicje jak rowniez czemu jego dzialko na plecach samo wie gdzie celowac"
Bo i tak poświęciłem za dużo miejsca na wytykanie dziur. To nie jest analiza filmu, tylko udowodnienie że takie dziury naprawdę są.
To nie są dziury, tylko umowność świata. Reżyser z co inteligentniejszymi widzami zawiera taką umowę: ja dam wam dobry rozrywkowy film, a wy nie będziecie się czepiać, że pewne rzeczy na potrzeby akcji muszą być uproszczone.
Inna kwestia, że dziury które ty wyszukałeś to nie są dziury, tylko twoje trudności ze zrozumieniem filmu dla nastolatków.
"Reżyser z co inteligentniejszymi widzami zawiera taką umowę: ja dam wam dobry rozrywkowy film, a wy nie będziecie się czepiać, że pewne rzeczy na potrzeby akcji muszą być uproszczone"
A gdzie ten dobry film rozrywkowy?
Jak widać trollik otwierający ten temat ma klapki na oczach i wziął sobie za cel konieczne zbijanie czyjegokolwiek zdania sprzecznymi argumentami. Raz film jest za prosty, raz za trudny, a później znowu dowiemy się, że kino IM to nie "film rozrywkowy", a "kino ambitne". Takiemu człowiekowi za dużo nie wytłumaczysz -on "wie swoje". :)
Tak, z innej beczki, reżyser powiedział że facet który wyglądał jak thor, thorem nie jest...
O, o właśnie. Chciałeś znaleźć dziury, to masz. Znalazłeś. Ale zacząłeś je wyolbrzymiać. Po co? W jakim celu? Dla zabawy? Pokazaniu reszcie ludzi jaki ten film jest nierealny czy coś w tym stylu? :)
No tak. Są, zgadzamy się. I co dalej ?:) Zakończymy ten temat? :) Czy masz coś jeszcze do napisania? :)
Chyba nie ma sensu ciągnąć ten temat dłużej, większość dziur i dziurek obgadaliśmy. A według Ciebie jest? :)
Jaki wniosek tego? Filmy akcji rzadza sie swoimi regulami, pewne rzeczy sa naciagne bo inaczej by nie bylo takiego efektu - kilka gongow w twarz i lezy a w filmi to 10min moga lac sie po ryjach, inny przyklad strzelaniny - masa olowiu a bohaterowi wystarcza 2-3 posciki na przeciwnika, itd itd.
I wywnioskowałeś to z faktu, że wszystko co miałem do powiedzenia zawarłem w temacie. Czyli nadal nie zajrzałeś do słownika i nie sprawdziłeś co oznacza pojęcie "logiki".
Ja nie umiem dopowiadać sobie dziur w scenariuszu, więc nie jest. Było zaplanowane? To czemu WSZYSCY byli tym zaszokowani?
A jak pieje kogut a go nie widać to też jest niedopracowanie scenariusza?
Albo mało inteligentny jesteś albo bardzo mało filmów widziałeś i twoja wyobraźnia nie potrafi dopowiedzieć sobie pewnych braków- dlatego wszystko kawe na ławe musisz mieć podane- porażka.
Albo po prostu sie czepiasz.
Zaszokowany był stark i pepers i wszyscy ogladajacy ten wyścig- ale na pewno pewna grupa ludzi miała uśmiech na twarzy a w myslach " wreszcie".
Mówie cały czas histori kinowej.
A co do rooke i samochodu który go przygniótł- to nie ma wyjśca tylko trzeba do pogromców mitów sie zwrócić z prośbą by ten problem naukowo wyjaśnili.
Tak bez przymróżenia oka sadze ze jest to wykonalne- rooke ma po porstu twarde jaja przetestowane niejednokrotnie przez 9.5 tygodnia:D
Ktoś kto u mnie korzystać z drzewka!:)
"ale na pewno pewna grupa ludzi miała uśmiech na twarzy a w myslach " wreszcie"."
Na pewno to ktoś na widok Starka wsiadającego do kokpitu zbudował autostradę na księżyc. Ot, pierwsze głupsze na co wpadłem.
Poszedlem do kina, bo padal deszcz, ale to tez nie byl dobry wybor.
Zapewne zaraz tesh mi sie (niedzwiedz :p) oberwie...
Choc bedac zwolennikiem sp. Kisiela, ze kino ma bawic (cokolwiek to dla kazdego oznacza), a nie doszukiwac sie przeslan, to jednak z tego filmu zapamietalem tylko poczatek i koniec...
ACDC rules:)
ja zazwyczaj jak pada to ide do kosciola sie schowac, ale do kina tez mozna :D pozdro
Hmm, ciekawe. Szczerze mówiąc IM II nie widziałem. Ale zamierzam bez względu na to co przeczytam.
Dość ciekawa recenzja, bo nie wiem jak inaczej pierwszy post skomentować. Dyskusja mniej ciekawa, dobrnąłem do 1/3. ;]
A to co mnie bardziej uderza to doszukiwanie się przez Ciebie logiki w IM II, a odrzucenie braków i ewidentnych bzdur w IM I. Którego nawiasem mówiąc bardzo lubię. O jakich bzdurach mówię? Żeby nie być gołosłownym wymienię:
- Stark lecąc obrywa kilkoma pociskami z działka pokładowego 20 mm, co powoduje jego wzdrygnięcie się
- Stark po wyjęciu 'reaktora łukowego' się czołga po 'antyk'. Albo się ma atak serca albo nie (wspomina o ataku serca gdy Pepper wymienia na nowszy model)
- Elektromagnes koło serca powstrzymuje zmierzające odłamki... wtf?!
- Anatomia nie była moją mocną stroną, ale chyba w miejscu, gdzie Stark ma metalową rurę w klatce piersiowej jakieś organy wewnętrzne były. Chyba dość ważne... ;)
- Zbroja ver. alfa, po próbie lotu rozpadając się spada z kilkudziesięciu metrów na pustynię. A stark leży w resztkach zbroi wbity w piach... hmmmm...
Mogę tak w sumie wymieniać cały dzień, pytanie po co. A co do kina rozrywkowego... Rodzaje filmów są różne. Niektóre wymagają myślenia. Inne DOBRE kino rozrywkowe pozwala wyłączyć szare komórki i oddać się w 100% przyjemności słuchania ciętych dialogów ('and sometimes, occasionally, taking out his trash') i oglądania wartkiej akcji, scen walki i efektów specjalnych. Do tej kategorii zalicza się IM jedynka. Bo ta szare komórki też wyłączone.
A odnośnie IM II to wypowiem się za kilka dnia, macie moje słowo. ;] I nie marudzić, że offtop. Po prostu nawet bez oglądania dwójki pewne rzeczy w 'recenzji' rzuciły mi się w oczy.
"A to co mnie bardziej uderza to doszukiwanie się przez Ciebie logiki w IM II, a odrzucenie braków i ewidentnych bzdur w IM I"
A odrzuciłem je?
Ale może zamiast czepiać się słów skupmy się na przekazie...
"[...] musiałem najpierw właśnie obejrzeć cześć pierwszą. Wrażenia były jak najbardziej pozytywne [...]"
Pierwsza część jest 'fajna' mimo braku logiki. A druga część jest niefajna bo, "Najbardziej nie strawiłem scenariusza." i zaczynasz wymieniać błędy, brak logiki i konsekwencji. Już pomijam, że za terminem scenariusz kryje się znacznie więcej.
Czyli w pierwszej części nie przeszkadza Ci to, co jest głównym (czy jednym z głównych) minusem drugiej Twoim zdaniem. Nie widzisz pewnego braku konsekwencji? Jak dla mnie ewidentnie odrzucasz błędy w logice dostrzegając inne plusy tego rodzaju produkcji. I słusznie tak BTW. ;]
Po pierwsze, słabo już pamiętam co się w ogóle działo w pierwszej części (Araby porwały Starka i zmusiły go, by w jaskini zbudował jakąś bombę ale zamiast tego zrobił bete Iron Mana którą sobie zawłaszczył, potem zrobił pełnowymiarową zbroję, wysadził wszystko w cholerę, koniec), więc ze mną teraz o niej nie pogadasz, bo na powtórkę nie mam ochoty. Po seansie IM I napisałem notkę na dwie czy trzy linijki i tyle z filmu zapamiętałem do dzisiaj.
Pomijam już fakt, że w jedynce były jakieś większe plusy - chociażby humor - za które mogłem w ogóle chwalić film.
W sprawie scenariusza narzekam też na dialogi. I wiem, że za tym terminem kryje się całkiem sporo.
Dlaczego otrzymanie nowego pierwiastka dla niektórych wydaje się tak fantastyczne? Uzyskano w ten sposób wszystkie najcięższe pierwiastki nieistniejące w przyrodzie, np. ostatnio nazwany na cześć naszego astronoma Copernicum. I zdaje się, że otrzymuje się je w mniej więcej w podobny sposób (zderzanie cząsteczek, do tego Tony'emu były potrzebne te rury).
Inną sprawą jest ich długość życia...
Ale naprawdę, aż tak to Was razi w porównaniu do innych zabawek w filmie? Akurat mi się ten wątek bardzo podobał :).
Do autora tematu: dlaczego skażenie w ciele Tony'ego miałoby przyrastać liniowo, a nie na przykład geometrycznie czy nawet potęgowo?
Ale to tylko takie dywagacje, bo nie ma to dla mnie żadnego znaczenia w odbiorze filmu w takiej konwencji i nie wiem o co tu się kłócić :P.
"Dlaczego otrzymanie nowego pierwiastka dla niektórych wydaje się tak fantastyczne?"
Nie fantastyczne, ale równie dobrze Stark mógł zjeść całe umeblowanie swojego domu i to go by uleczyło. Albo zjeść konfitury które zrobił ojciec, 40 lat wcześniej - i to też by go uleczyło. Ale wynalezienie pierwiastka jest efektowniejsze.
"dlaczego skażenie w ciele Tony'ego miałoby przyrastać liniowo, a nie na przykład geometrycznie czy nawet potęgowo?"
Bo nie słyszałem o truciznach która się potęguje w organizmie. Ale edukowałem się na YouTube.
Podziwiam waszą cierpliwość... Czytając wywłoki pseudointeligentne autora po prostu brwi zmieniają mi się w układ kartezjański. Myślę że wszelka próba tłumaczenia świata który ma zostać przedstawiony w czasie 2 godzin seansu bez znajomości komiksowej serii jest nie możliwa bez interpretacji i dopowiedzeń ze strony widza. Oczywiście każdy z Twoich argumentów (przebrnąłem przez cały temat ) można obalić w 2 sekundy czego dowodem są odpowiedzi pozostałych użytkowników (obdarzonych nie ludzką cierpliwością w tłumaczeniu Ci nader oczywistych kwestii).
Dla mnie wniosek jest taki... Lepiej brnąć w szaleństwo niż się do niego przyznać, wtedy przynajmniej jedna osoba czuje się spełniona. Pozdrawiam i mniej demotywatorów bo poczucie humoru to coś czego nie można sobie pożyczyć.
magin7 - choć z autorem najczęściej się nie zgadzam, to prezentuje on generalnie dość wysoki poziom dyskusji. To co zaniża poziom to stwierdzenia typu 'Czytając wywłoki pseudointeligentne autora'. i oczywiście łatwiej napisać 'Oczywiście każdy z Twoich argumentów [...] można obalić w 2 sekundy' niż rzeczywiście jakkolwiek argumentować... Zaraz napiszesz pewnie, że inni to już zrobili. Jeśli tak to po co w ogóle piszesz? Albo dyskutujesz,albo milczysz.
Twój posta można sprowadzić do: 'Autor jest pseudointeligentny, argumenty jego mógłbym obalić, ale mi się nie chce i w dodatku film był megaśmieszny tylko nie dla czytelników demotów.' Wiele to nie wnosi. Mała prośba - pisz z sensem albo nie pisz wcale.
Oho, natłukłeś tych komentarzy :)
Swoja drogą od zawsze mnie to boli - jakbyś tu napisał elaborat, że film świetny i w ogóle orgazmu można dostać, to mało kto, by pewnie splunął. Ale napisz, że coś ci się nie podoba, a ruszy lawina. BTW, pozbieraj kiedyś najbardziej odjechane (czytaj - najbardziej bezsensowne) odpowiedzi i napisz jakiś temat na blogu. Będzie heca :)
Oj, to kwestia chwytliwego tytułu - jakbyś się nie napocił przy pisaniu, musisz ludków najpierw nakłonić by w ogóle kliknęli w twój temat, potem można tworzyć.
A chwalenie też jest czytane. Ostatni raz w styczniu przy okazji "Głodu" prawie całą jedną stronę mi zrobili.
A co ja będę głupotę promował. Chociaż czasami są takie chwile ("Czytając wywłoki") że się nad tym poważnie zastanawiam... W'll see...
A ty goń w końcu na "Kikasa"!:)
Eghm...hmm... Przepraszam ale miałem ogromne problemy z powstrzymaniem salwy śmiechu widząc jak używasz drugiego konta w dodatku utworzonego na potrzeby tego posta żeby się obronić i nadać profesjonalizmu swoim wypowiedziom. Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej impertynencji i chociaż internet jest placem zabaw anonimowych dzieci Ty jesteś mistrzem tej huśtawki. Zastanawiałeś się aby przed użyciem zapoznać się z ulotką albo skonsultować z lekarzem lub farmaceutą? To czego warto pogratulować to wysokiej samooceny albo po dłuższym zastanowieniu współczuć braku autokrytycyzmu. Z logiką czy choćby spójnością Twoje wypowiedzi nie mają nic wspólnego bo choćby w tym temacie udowodniłeś że na brak kontrargumentów potrafisz odpowiedzieć jedynie "kontr" pytaniem-zaprzeczeniem, a w taki sposób można udowodnić dosłownie wszystko lecz to dalej nie będzie logika. Wszytko byłoby znacznie prostsze gdybyś zamiast tych megalomanis masterbionis napisał że film nie jest w Twoim typie. To by było zrozumiałe bo każdy ma swój gust i nie da się każdemu dogodzić. Niestety spieprzyłeś sprawę a teraz pogrążyłeś się dwukrotnie tą żałosną zagrywką z drugiego konta...Wątpię że wyciągniesz choć krztynę z tego co napisałem ale mam nadzieję że to zamknie ten temat dla innych (bo ty na pewno napiszesz jeszcze wspaniały wywód analizując w cudzysłowiu każdy mój wers, jakbyś macał babcie przed aplikacją Viagry).
Lekcja na przyszłość, nigdy nie lekceważ rozmówcy, tym bardziej w internecie. Nigdy nie wiesz czy nie zna Cię z podwórka;)
Eeee, kto jest tym drugim kontem 'utworzonym specjalnie na potrzeby tego posta'? Grifter mający 11 recenzji dodanych? Czy ja, pierwsza aktywność na forach 12 maja 2009? Troszkę się ośmieszasz...
Jak już mówiłem, argumentuj rzeczowo albo się nie wypowiadaj. Bo takie posty i nawet dość chwytliwe teksty jakie wypisujesz, to po prostu wycieczki osobiste. Ani jednego, konstruktywnego, sensownego argumentu.
Może starczy? Dojdź do wniosku, że jesteś (jestem? :D) 'za gupi' żebyś z nami (mną?) gadał i 'se ić'...
"Eghm...hmm... Przepraszam ale miałem ogromne problemy z powstrzymaniem salwy śmiechu widząc jak używasz drugiego konta w dodatku utworzonego na potrzeby tego posta żeby się obronić i nadać profesjonalizmu swoim wypowiedziom"
Że co, że niby Grifter? To moje piętnaste konto, a nie drugie, ale zależy jak liczysz. Ale z tego np. wychodzą ciekawe rzeczy. Strona do tyłu i moje dwa aletr-konta (kolejno - ósme i czternaste), czyli Pan_Nawrocki i Redox (obu nawet zrobiłem na naszej-klasie, dla hecy). Z tym pierwszym poprowadziłem off-top żeby zaszpanować że mam uszy. Jak stuknie mi tu piąta strona to dla draki przyjdę jako Cris i napiszę że jestem idiotą (to wystarczy). Ale co tam FilmWeb, ty lepiej zobacz co zrobiłem na allegro, demotywatorach (cała główna to moja robota) i onecie (ty myślisz, że kto czyta te blogi? moje alter-konta).
"Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej impertynencji i chociaż internet jest placem zabaw anonimowych dzieci Ty jesteś mistrzem tej huśtawki"
Zrobiłem doktorat w czwartej klasie gimnazjum.
"Zastanawiałeś się aby przed użyciem zapoznać się z ulotką albo skonsultować z lekarzem lub farmaceutą?"
Całe dwie sekundy. Ale stwierdziłem, że Wikipedia mi wystarczy.
"To czego warto pogratulować to wysokiej samooceny albo po dłuższym zastanowieniu współczuć braku autokrytycyzmu."
Chuck Norris ma u mnie korki z zajebistości.
"Z logiką czy choćby spójnością Twoje wypowiedzi nie mają nic wspólnego bo choćby w tym temacie udowodniłeś że na brak kontrargumentów potrafisz odpowiedzieć jedynie "kontr" pytaniem-zaprzeczeniem, a w taki sposób można udowodnić dosłownie wszystko lecz to dalej nie będzie logika."
Że co?
"Wszytko byłoby znacznie prostsze gdybyś zamiast tych megalomanis masterbionis napisał że film nie jest w Twoim typie"
Ale wtedy nie moglibyście powiedzieć, że jestem głupi i byłoby wam przykro.
"To by było zrozumiałe bo każdy ma swój gust i nie da się każdemu dogodzić"
A ile jest z tym roboty przy tworzeniu każdego alter-konta!
"Niestety spieprzyłeś sprawę a teraz pogrążyłeś się dwukrotnie tą żałosną zagrywką z drugiego konta..."
Drugie konto to KYRTAPS, a jego tu nie widzę. Czas na twoją wizytę u optyka.
"Wątpię że wyciągniesz choć krztynę z tego co napisałem ale mam nadzieję że to zamknie ten temat dla innych (bo ty na pewno napiszesz jeszcze wspaniały wywód analizując w cudzysłowiu każdy mój wers, jakbyś macał babcie przed aplikacją Viagry)."
Uprzedzając pytania: nie, nie wiem o co mi wtedy chodziło z tą babcią.
"Lekcja na przyszłość, nigdy nie lekceważ rozmówcy, tym bardziej w internecie. Nigdy nie wiesz czy nie zna Cię z podwórka;)"
Masz na myśli bezdomnych?
Powyższy komentarz sponsorował Judd Apatow i moje osiemdziesiąte czwarte alter-konto na FilmWebie, czyli magin7. Dziękuję.
Wiele kwiatków czytałem już na FW, ale wciąż ktoś potrafi mnie zaskoczyć.
Nie wiem do kogo został skierowany tez komentarz (wynika, że do mnie, ale jak się przekonałem, z drzewka też wielu korzystać nie potrafi, więc pewien nie jestem) wyjaśniam – Garret nie istnieje, ja go stworzyłem. Jest on moim czwartym kontem na FW. Wykreowałem go dla hecy, napisałem ten tekst by wszyscy się spinali i doszło o przewrotu rodem tego z Grecji. A tak w ogóle, mam 12 kont na FW, w końcu jestem fanem „Tożsamości” – do czegoś ten fakt zobowiązuje…
PS. Może nie powinienem tego pisać, jeszcze w to chłop uwierzy?
Grifter, mnie chodziło o Matuzalem nie o Twoje konto:)
A co do Garreta, to humor na poziomie sfrustrowanego 18-latka który w życiu kochał się jedynie ze swoją dłonią. Ale cóż się dziwić w końcu tyle latek masz, co kolego?
Dorośnij i wróć tu za parę lat, może wtedy będziesz zdolny do jakiejkolwiek konstruktywnej krytyki. Chociaż wg. socjologów zostało Ci jakieś 2 lata na zmądrzenie więc radzę podkręcić tempo.
Życzę udanej mastrubacji przy następnej odpowiedzi. Pozdrawiam innych którzy poświecili temu beznadziejnemu tematowi tyle cennego czasu.
Kurczę, wydało się.
Ale jestem sprytny. Ja, będąc jednocześnie Garretem, założyłem swoje konto prawie rok temu. Kilka razy wpisywałem się w różnych wątkach, żeby stworzyć pozory, że nie jest to martwe konto. Dodatkowo, utworzyłem konta pod tym nickiem na różnych innych serwisach dotyczących całkiem innych rzeczy (google search). Chciałem pokazać, że to odrębna osoba jest, łatwo móc to udowodnić. Niestety, wydało się - pewnie dlatego, że zachowuję zasady poprawnej pisowni/składni/gramatyki etc. God dammit!
A wszystko to po to, żeby napisać 4 posty w tym temacie. Tak długo i pracowicie knuta intryga, a ten to rozgryzł od razu. Cholera, tyle pracy na nic...
i tak na marginesie. Nie Matuzalem, nie Matuzem, a MATUZAM. :)
Lol, to jest najbardziej pojebany wątek na filmwebie jaki miałem okazję przeczytać. Chociaż w sumie, może zbyt mało widziałem, by wysuwać takie wnioski.
Garret, lol, jesteś moim idolem gościu. Pobiłeś wujka Staszka jeśli chodzi o ciętą ripostę.
"Zrobiłem doktorat w czwartej klasie gimnazjum."
Szkoda, że ja się nie załapałem na czwartoklasowe gimnazjum.
"Chuck Norris ma u mnie korki z zajebistości."
Teraz zrozumiałym jest, czemu mu tak marnie idzie. Zatrzymał się na poziomie dowcipów o tym, jak brud sam z niego ucieka, gdy patrzy w lustro.
"Masz na myśli bezdomnych?"
Jesteś świadom, że zastosowałeś tu auto-obrazę? Spoko, ja to zauważyłem. i doceniłem.
"i doceniłem."
Po kropce, pierwszą literkę nowego zdania piszemy z dużej litery.
Niebywałe! Nigdy bym o tym nie pomyślał. Jesteś geniuszem.
A tak serio: miał być tam przecinek zamiast kropki. Pisałem w pośpiechu post, bo miałem opuścić komputer i zły klawisz kliknąłem.
Hm, fajnie. Po co się czepiasz literówki ewidentnej? A poza tym, jak się czepiasz to sam nie popełniaj dużo większych błędów. W języku polski nie ma czegoś takiego jak 'duża litera' i 'mała liter'. Jest 'wielka litera' i 'mała litera'.
Next.
"W języku polski nie ma czegoś takiego jak (...) 'mała liter'. Jest (...) 'mała litera'"
;O