„Iron Man 2”... Z powodu tego filmu obejrzałem rok temu na dvd jego pierwszą cześć. Impulsem nie były dobre recenzje IM, ani jego wysokie miejsce w rankingu Imdb.com. Obejrzałem ją właśnie ze względu na kontynuację, a konkretniej: jej obsadę. Czyli mówiąc krócej: Scarlett Johansson, która poza umiejętnościami aktorskimi umie też dobrze wybrać scenariusz, czego dowodem jest jeden z najlepszych filmów romantycznych ostatnich lat: „Kobiety pragną bardziej”, a na który nie zwróciłbym uwagi, gdyby nie Scarlett w jednej z głównych ról.
Oczywistym jest więc, że obejrzenie jej kolejnego wyboru nie jest kwestią „czy” ale „kiedy”. A że była to kontynuacja, musiałem najpierw właśnie obejrzeć cześć pierwszą. Wrażenia były jak najbardziej pozytywne – film miał swój styl a dialogi obfitowały w dobry humor. Całość przyjemnie się oglądało, co mnie w pełni satysfakcjonowało. Pozostało już tylko czekać na kontynuację.
Jego akcja zaczyna się w pół roku po zakończeniu pierwszej części. Anthony Stark przyznał, że jest Iron Manem, stał się oficjalnie super bohaterem i, jak to określił, sprywatyzował pokój na świecie, zażegnując w pojedynkę wszystkie konflikty na świecie. Druga cześć zaczyna się w Rosji, ale dlaczego akurat tam to trzeba trochę poczekać, by się dowiedzieć – reżyser uznał, że przez dosyć długi czas widzowi wystarczy widok płaczącego Rourke’a gdzieś na zasypanej śniegiem Kamczatce. Póki co, ważniejsze jest to, że USA chce opatentować kombinezon Iron Man, uzasadniając swoje stanowisko dobrem publicznym.
„To nie będzie dobry film” – wystarczyło zaledwie kilka sekund, by się o tym przekonać. Najbardziej nie strawiłem scenariusza. Pierwsza przemowa Starka na Expo – od powtarzania „Tu nie chodzi o mnie” robi się po prostu nie dobrze. Następnie, jest rozprawa w Waszyngtonie – znowu mnóstwo lania wody, z wciskaniem kitu „chodzi nam tylko o dobro publiczne” na czele. W ogóle scenarzysta poświęcił na ten kit wiele czasu filmowego – wykręcają się tym enigmatycznym „dobrem” niemal wszyscy: od Starka, przez polityków, na Justin Hammer kończywszy. Nie wiem, po co, skoro zaraz po takich deklaracjach były pokazywane ich prawdziwe intencje. Jedyne co tym osiągnięto, to znużenie u widza.
Ale ja, jako widz, miałem co robić podczas seansu. Na przykład zastanawiałem się, jakim cudem Stark wziął udział w wyścigu Formuły 1? Rozumiem, skąd miał kasę, by przekonać różnych ludzi, by mu na to pozwolili – ale kiedy on się nauczył kierować pojazdem który by wejść w zakręt musi zwolnić do 300 km/h? I skąd Rosjanin wiedział, że akurat tam go zastanie, skoro decyzję o wzięciu udziału Stark podjął na sekundy przez rozpoczęciem? No i na koniec tej wyliczanki – jakim cudem Rourke przyjął na klatę rozpędzony samochód, który go dodatkowo wgniótł w bandę (i to kilkakrotnie?).
To oczywiście nie są wszystkie dziury w scenariuszu – wymienić można jeszcze chorobę Starka. Otóż okazało się, że pierwiastek który napędza jego nowe serce, również zatruwa jego organizm – czyli coś co go utrzymuje przy życiu, jednocześnie go powoli zabija. Na początku filmu stężenie toksyn w organizmie wynosi 19%, jednak pod koniec filmu osiąga blisko 100%. Więc jak to jest – w ciągu sześciu miesięcy osiągnięto zaledwie 19%, a w ciągu trzech dni, jakie obejmuje akcja filmu, wynik ten zwiększył się niemal pięciokrotnie? Gdzie w tym logika?
Oczywiście jej brak. Cały tok fabuły poświęcono na wątek zemsty Rosjanina (który mści się z nie do końca jasnych powodów) oraz na wątek poboczny, jakim jest zagarnięcie kombinezonu Iron Mana przez USA. Stark poświęca się też poszukiwaniom nowego pierwiastka, którym mógłby napędzać swoje serce. Ale ostatecznie, żaden z tych wątków nie jest ważny. Rosjanin znika gdzieś w pierwszej połowie, by pojawić się pod koniec filmu na 2 minuty. W sprawie konfliktu z wojskiem, Stark nie robi nic. Ostatecznie, najistotniejszy wydaje się wątek trucizny – zrezygnowany Anthony przygotowuje się na zgon, przekazuje swoją firmę, urządza imprezę urodzinową która miała być jego ostatnim wydarzeniem w życiu. W praktyce poziom dramaturgii i zaangażowania widza jest tak nisko, że trudno się zebrać chociażby na „aha”.
Więc, czy jest tu cokolwiek, co jest warte zainteresowania? Jak już napisałem – scenariusz leży, czyli poziom dowcipu wyraźnie się obniżył względem poprzedniej części. Nadal potrafi być zabawnie, ale często też aktorzy uznają konwencję filmu za bardziej obszerną niż jest w istocie: pląsy Rockwella w trakcie prezentacji były stanowczą przesadą.
A Scarlett? Mimo że wzięła udział w najbardziej widowiskowej scenie filmu (no, jednej z dwóch), spodziewałem się że reżyser zrobi z niej lepszy użytek – ot, kazał stać prosto i patrzeć przed siebie, więc to zrobiła. I, w większości scen, tylko to. Słabo.
Zapowiedzianej na rok 2012 kontynuacji już podziękuję. Nawet jeśli zagra w niej Scarlett – Favreau pokazał, że nie umie wykorzystać tej aktorski (apage, zboczeńcy!). Zresztą, nie tylko jej – pokazał też, że nie umie podbić poziomu poprzedniej części. Ba, nie umie nawet go skopiować. Dodatkowo, jego nowy film jest nieco poniżej przeciętnej. Nie warto.
4/10
Peeves, to było piękne:) Nie dorzucajmy już więcej do tego wątku bo się ludziom "muski" zlasują, a On niech się cieszy z liczby komentarzy. Co mu zostało;)
Wątek chyba faktycznie najbardziej na filmwebie.
A co do tekstów Garreta... Zwróciłeś uwagę, że na rzeczowe argumenty odpowiada rzeczowo? A na wycieczki osobiste takimi tekstami? Wyciągnij wnioski i ciesz się, że potrafi dostosować się do każdego poziomu dyskutanta. Hmm, ciekawe jakby odpisał na Twojego posta gdyby mu się chciało...
@Matuzam, co ty na to bym Cię wynajął? Mi już się tu nudzi, ale ty chyba chcesz mnie zastąpić, więc masz moje błogosławieństwo na pożarcie się z tymi ludzki. Jako zapłatę mogę zaoferować sweetaśne komentarze gdzie tylko wskażesz. Idziesz na to?
Garret, nie możesz (nie mogę) wynajmować sam siebie. Masz (mam) kilka kont, nie dość że te konta ze sobą rozmawiają, czasem nawet się nie zgadzają. Ale to dla Ciebie (mnie) za mało, proponujesz (proponuję) swojemu drugiemu kontu, żeby odpisywało zamiast Ciebie (mnie). I jeszcze pierwsze konto ma pomagać drugiemu tam gdzie ono chce.
Szczerze mówiąc, trochę się pogubiłem...
A tak bardziej serio - zacząłem pisać w tym temacie na 3 stronie. Nie sądzę, żebym dotrwał nawet do 4, a goście wyraźnie się rozkręcają. Ja chyba niedługo spasuję. Jutro mam w planie obejrzeć w końcu IM 2 i wtedy ustosunkuję się merytorycznie do Twojej 'recenzji'. Liczę, że tu zajrzysz i odpiszesz.
No to jestem świeżo po seansie. Zwarty i gotów do merytorycznej wypowiedzi na tem IM 2.
Zacznijmy jednak od IM 1, bo bez tego ani rusz. Film podobał mi się bardzo bardzo. Dlatego, że jest dla mnie uosobieniem dobrego kina rozrywkowego. Co cenię w takim kinie? Błyskotliwe dialogi, wartką akcję, poczucie humoru, przyzwoitej gry aktorskiej, wyrazistych postaci, mile widziane efekty specjalne. Oczywiście wymagam też pewnym standardów - spójności fabuły, logiki jakiejś takiej podstawowej przynajmniej.
W IM 1 było właśnie to wszystko i zmiksowane w odpowiednich proporcjach. Dialogi kilkukrotnie wywołały parsknięcie śmiechem. A jeśli nie były śmieszne, to przykuwały uwagę. Downey Jr. zaprezentował się świetnie (niestety coraz bardziej go lubię), tak samo jak Gwyneth. Przynajmniej poprawnie spisała też reszta obsady.Same postacie wyraziste, niby nic oryginalnego, ale przyjemnie się patrzyło na samego Starka (zwłaszcza na początku), jego rozmowy z Pepper, wiecznie powracającą dziennikarę Vanity Fair. Historia spójna i całkiem przyjemna, choć ponownie trzeba dodać, że niespecjalnie oryginalna. Efekty specjalne naprawdę konkretne - film oglądałem na domowym zestawie w jakości full hd i robił ogromne wrażenie. Wcześniej w tym temacie wskazywałem na pewne 'techniczne' przekłamania, ale nie były ona bardzo rażące. Raczej poświęcenie znośnej dawki realizmu na rzecz widowiskowości.
Dobra, starczy o IM 1 - przejdźmy do meritum czyli IM 2. Scenarzyści założyli, że Ironman doprowadził do pokoju na świecie. Szczęśliwie oszczędzają nam tego procesu. Bo nie wyobrażam sobie jak jeden gość, nawet w najbardziej wypasionym pancerzu wspomaganym w historii kina, mógł zakończyć wszystkie konflikty zbrojne na świecie. Cieszę się, że mi oszczędzono widoku tego. :)
Rosjanina na razie pominę milczeniem... Potem początek budzi bardzo pozytywne odczucia. Expo - widzimy Starka jako człowieka, który miał zrobić coś więcej dla świata. Ale lata nawyków playboya, cynika i aroganta zwyciężają - cokolwiek robi, jest to medialny show, którego jedynym celem jest 'promowanie' samego siebie. Kiczowate 'tancerki', przemówienie na początku. Bawiło mnie to i jednocześnie ukazywało kim stał/staje się Stark. Duży plus.
Potem film rozbija się na kilka wątków. Ich poziom jest różny, więc omówię je oddzielnie.
Potem niestety sama kreacja bohatera idzie w stronę pokazania człowieka pewnego swojej śmierci i tego co robi ze swoim życiem. Jak rozumiem jest to próba dotknięcia z poważniejszego tematu w jednej warstwie, a w drugiej ciągłe bawienie widza wyczynami głównego bohatera. Pierwsza warstwa jak na film rozrywkowy 'ujdzie' - pokazano, że jest 'dylemat pewnego bliskiej śmierci', ale w sumie nic z tym nie zrobiono. Samo bawienie widza wyszło jednak znacznie gorzej. W dalszej części mamy odrzucanie swoim zachowaniem najbliższych (czy wręcz jedynych bliskich mu osób). Całość prezentacji upadku szczytnych koncepcji przedstawiona nieźle, choć potencjał komediowy niewykorzystany. Właściwie były próby wykorzystania, tylko czasem wychodziło wręcz żenująco. Samo zatruwanie się organizmu Tony'ego podejrzanie trochę przyspieszyło. Ale w sposób strawny. Tak naprawdę nie wiemy czy akcja IM 2 to 5 dni czy 5 miesięcy. Obie opcje są możliwe. Potem pojawia się Nick Fury.
Rosyjski fizyk mściciel. Tu niestety lipa. Sama postać fajna - dla mnie ogromny plus bo uwielbiam nowe wcielenia Rourke'a. :) Ale za co on się właściwie mści? Stark senior wsypał tatusia Rourke'a jako szpiega, spowodował jego powrót do Rosji. Tamtejszego rządu nie zadowoliły jego osiągnięcia, więc jeszcze bardziej go pognębił wpychając go w alkoholizm... Hm. Nie powiem, że naiwne i oklepane. To wręcz idiotyczne. Ale jeśli pominiemy niepomijalną kwestię motywów, to postać 'złego geniusza' prezentuje się nieźle. Bez specjalnej rewelacji, po prostu nieźle. Potem pojawia się Nick Fury
Motyw chcącego położyć na wdzianku swoje łapy rządu i Hammera dobry. Pokazano reakcję chcącej zagarnąć nową zabawkę dla siebie armii. I juz koszmarnie sztampowy temat 'złej, gotowej na wszystko dla zysku korporacji'. Za to akurat spory minus. Wątek ratuję Hammer w roli groteskowego złego charakteru. Chyba najzabawniejszy element filmu. Potem pojawia się Nick Fury.
Potem pojawia się Nick Fury - to zdanie powtórzyłem kilkukrotnie. Nieprzypadkowo, bo od tego momentu bardzo fajny film rozrywkowy zmierza po równi pochyłej. Cały motyw S.H.I.E.L.D. jest dla mnie na granicy zrozumiałości niestety. Tak, przyznaję, nie znam uniwersum Marvella. Ale to nie jest kontynuacja komiksu, wszystko powinno być podane tak by nie wiedzący o tym nic widz mógł to zrozumieć bez żadnych problemów. Poziom żartów też dramatycznie spada niestety, choć kilka (za mało) perełek się znajdzie. Podsumujmy rozwiązanie wszystkich wątków: Howard Stark tak naprawdę bardzo kochał swojego syna, wymyślił nowy pierwiastek będący paliwem doskonałym tylko nie potrafił go zrobić, a jego schemat ukrył w makiecie miasta przyszłości. Rosjanin przeczuwał, że dostanie łomot więc każdy z jego tworów był bombą mającą oprócz dorwania Starka zrównać z gołą ziemią dzielnicę miasta. Hammer, jak przystało na szefa ogromnej korporacji, jest nieudolnym idiotą, który nic nie potrafi zrobić dobrze. Bzdura na bzdurze, bzdurą pogania. No i wymiana aktora grającego Rhodesa, na gościa który wyraźnie nie potrafi się w tej roli odnaleźć.
Pierwsze 2/3 to kawał znakomitego, odmóżdżającego kina rozrywkowego. Ostatnia 1/3 jest w najlepszym wypadku słaba. A szkoda, bo po IM 1 miałem dość wysokie oczekiwania. Dalej czuję pewien niesmak nie wynikający tylko z tego, że zapomnieli posolić mojego popcornu.
Skoro tak Ci zależy..;-)
Na początek zapytam, czy napisałeś aż tyle tak sam z siebie, czy w jakimś celu (wysyłasz jako recenzję)?
Dalej - pewnie oczekujesz tylko ustosunkowania się do treści, więc tylko to zrobię (żadnego wytykania błędów - chociaż wielokrotnie mógłbym się przyczepić np. "Historia spójna i całkiem przyjemna, choć ponownie trzeba dodać, że niespecjalnie oryginalna. Efekty specjalne (...)").
"mile widziane efekty specjalne"
Yeah.
"Scenarzyści założyli, że Ironman doprowadził do pokoju na świecie. Szczęśliwie oszczędzają nam tego procesu. Bo nie wyobrażam sobie jak jeden gość, nawet w najbardziej wypasionym pancerzu wspomaganym w historii kina, mógł zakończyć wszystkie konflikty zbrojne na świecie"
Pokój na świecie to nie tylko konflikty zbrojne. Niemniej, nie twierdzę że to był przeszarżowany pomysł. Pokój jest osiągalny, to jest oczywiste, ale z uwagi na to, że nie wiem jak to zrobić, nie wiem też czy ograniczony termin i liczba uczestników jakoś to wyklucza.
"Potem niestety sama kreacja bohatera idzie w stronę (...)"
To raczej uwaga merytoryczna, ale to zbyt duży odstęp jest, między "potem" a tym, czego dotyczy to "potem". Potem... po czym? Trzeba się cofać, żeby zrozumieć to co piszesz.
"Potem pojawia się Nick Fury"
Zrozumiałem, o co Ci chodziło, gdy to stosowałeś - niemniej, to się nie sprawdza. Chęci chęciami, ale i tak następne zdanie sprawia wrażenie wciśniętego na siłę bez sensu i pomysłu na tekst jako całość. Czytam i zastanawiam się, co jest bardziej z dupy - zdanie "Potem pojawia się..." czy następny akapit. Dochodzę do wniosku, że zdanie, czyli twój pomysł zamienia się w moim odczuciu w zwykły błąd w redakcji. Ergo zamiar nie osiągnięty.
"Cały motyw S.H.I.E.L.D. jest dla mnie na granicy zrozumiałości niestety"
Konkretniej.
No i za dużo pisania w trzeciej osobie ("Podsumujmy rozwiązanie" - wtf?), które jest niepotrzebne, lub nawet głupie. Takie gimnazjalne nauki.
Napisałem w sumie sam z siebie, nie myślałem o robieniu z tego recenzji. Choć może faktycznie jest to pomysł - choć nie wiem czy chce mi się dostosowywać ten post do standardów recenzji filmwebu.
Co do błędów - zgadzam się, jest ich tam sporo, przeczytałem ponownie dopiero po wysłaniu (przyznaję ze skruchą). Niestety zarówno sporo literówek (czy błędów w odmianie będących efektem zmiany tego co już napisałem, czyli w praktyce też literówek) jak i źle zrealizowanych pomysłów i innych wtop. Sam mi wytknąłeś w dalszej części, więc wiesz o czym mowa.
Ale zupełnie nie o to mi chodziło jeśli chodzi o Twoją odpowiedź. Choć w 100% właściwie masz rację, to czuję się jakbyś zajmował się weryfikacją pod kątem umieszczenia jako recenzji. Liczyłem raczej na dyskusję nad treścią, a nie formą moje wypowiedzi...
A nad czym tu można dyskutować? ;> Obaj twierdzimy to samo, lub w podobny sposób. Zgadzamy się co do poronionych lub niewykorzystanych pomysłów. Ale kto wie, gdybyś konkretniej napisał czego nie zrozumiałeś w wątku z TARCZĄ, może miałbym co odpisać.
To czego nie zrozumiałem to sama TARCZA - to ma być właściwie. Ale wikipedia ma odpowiedzi na wszystko w takich bzdurnych tematach, więc dałem radę.
'„To nie będzie dobry film” – wystarczyło zaledwie kilka sekund, by się o tym przekonać. Najbardziej nie strawiłem scenariusza. Pierwsza przemowa Starka na Expo – od powtarzania „Tu nie chodzi o mnie” robi się po prostu nie dobrze.'
vs.
'Potem początek budzi bardzo pozytywne odczucia. Expo - widzimy Starka jako człowieka, który miał zrobić coś więcej dla świata. Ale lata nawyków playboya, cynika i aroganta zwyciężają - cokolwiek robi, jest to medialny show, którego jedynym celem jest 'promowanie' samego siebie. Kiczowate 'tancerki', przemówienie na początku. Bawiło mnie to i jednocześnie ukazywało kim stał/staje się Stark. Duży plus. '
Są jednak pewne rzeczy, w których się nie zgadzamy. ;)
Choć muszę z bólem przyznać, że w większości ważniejszych kwestii jesteśmy zgodni. Z bólem, bo dyskutant, który radzi sobie z argumentacją, chce mu się o takich rzeczach dyskutować i po trzech postach nie będzie rzucał mięsem, jest skarbem.
'Pokój na świecie to nie tylko konflikty zbrojne. Niemniej, nie twierdzę że to był przeszarżowany pomysł. Pokój jest osiągalny, to jest oczywiste, ale z uwagi na to, że nie wiem jak to zrobić, nie wiem też czy ograniczony termin i liczba uczestników jakoś to wyklucza.'
Do tego zapomniałem się przyczepić w sumie. Nie rozumiem zupełnie co masz na myśli... Moim zdaniem pomysł jest mocno przeszarżowany. Ogólnoświatowy pokój jest IMO nieosiągalny, 12 tys. lat ludzkiej historii zdaje się to potwierdzać. A jak niby miał to zrobić jeden gość w pancerzu, to już w ogóle wykracza poza moje wyobrażenia.
"Są jednak pewne rzeczy, w których się nie zgadzamy. ;)"
Dla Ciebie sam rozrost tej postaci jest już plusem. Ja stwierdzam, że zrobiono to w sposób denerwujący (mnie). Nie wiem, czy to naprawdę jest miejsce na dyskusję, czyli udowodnienie Ci że mam rację, ale spróbuję - założę, że nie nadinterpretujesz. W takim wypadku chwalisz coś, co w sumie na to nie zasłużyło. Rozbudowano tę postać przy użyciu bardzo prostych środków - powtórzeń w scenariuszu i tego, co było w części poprzedniej, dodając dwie-trzy sceny "zamyślenia się".
"Choć muszę z bólem przyznać, że w większości ważniejszych kwestii jesteśmy zgodni. Z bólem, bo dyskutant, który radzi sobie z argumentacją, chce mu się o takich rzeczach dyskutować i po trzech postach nie będzie rzucał mięsem, jest skarbem."
Pedalsko to brzmi, ale póki dzieli nas Internet, mi to nie przeszkadza.
"Nie rozumiem zupełnie co masz na myśli"
Coś czułem, że tak będzie... Pokój jest osiągalny, i da się to udowodnić całkiem prosto - jeśli pokój jest możliwy na jakimś mniejszym obszarze (jednego kraju) to równie dobrze może być możliwy na dużo większym. Ponadto, jeśli jest możliwy stan zagrożenia (tak to się chyba nazywa fachowo), to równie dobrze może istniec stan pokoju. Inna sprawa, że ludzie jeszcze do tego niedojrzeli.
Piszesz o 12 tysiącach lat historii - zmartwię Cię, ale to nie ma nic do rzeczy. Bo przez ten czas ludzie opierali się na błędnym założeniu, którego nadal nie chcą zmienić (mimo że w zeszłym wieku została sformułowana teoria która to umożliwia). Ale to już dziedzina filozofii, a to nie to forum.
Jednak, o co mi wtedy chodziło... To proste - jeśli do tej pory pokoju na świecie nie osiągnięto, przynajmniej chwilowo, nie wiem jaki jest sprawdzony sposób na jego osiągnięcie. Tak więc może to byc gigantyczna armia, jak i jeden facet w masce - kto wie?
Aha, i wybacz brak emotikonek. Nie chciało mi się ich pisać.
'Dla Ciebie sam rozrost tej postaci jest już plusem.'
W tych cytatach raczej chodziło mi o podejście do scen na Expo. Ciebie irytują, mnie się podobają jako pokazanie drogi, którą przebył Stark z powrotem do starej, dobrej megalomanii. Expo jest tandetne, kiczowate i patetyczne - celowo. Mnie się podoba z ww. względów, rozumiem że dla kogoś to za duża dawka.
A jeśli chodzi o sam 'rozrost' to jak pisałem dalej w mojej 'recenzji' - jak dla mnie ok. Jest, prosto ale jakoś go pokazano - więcej od filmu rozrywkowego typowo nie wymagam. To nie dramat psychologiczny.
'jeśli pokój jest możliwy na jakimś mniejszym obszarze (jednego kraju) to równie dobrze może być możliwy na dużo większym.'
Teoretycznie możliwe, praktycznie nie. Ale różnice kulturowo/religijno/polityczne są większe globalnie niż w ramach jakiegokolwiek państwa. Pomijając już to, że państwo ma monopol na siły zbrojne. Ale niestety znowu masz rację. Nie to forum. W ogóle internet jako miejsce takich dyskusji średnio się nadaje.
'Tak więc może to byc gigantyczna armia, jak i jeden facet w masce - kto wie?'
Skoro nie ma lekarstwa na raka, to może 'zjedzenie całego umeblowania domu by go uleczyło'. To że nie znamy odpowiedzi, nie znaczy że każda jest (albo może być) dobra. Facet w masce może latać, łoić złych - od tego do światowego pokoju daleka droga. BTW, wcale nie uważam by gigantyczna armia sprawiła się lepiej.
'Aha, i wybacz brak emotikonek. Nie chciało mi się ich pisać.'
Heh, znowu się zgubiłem. Sugerujesz, że ja używam ich za dużo? A może, że gdzieniegdzie by się przydały w Twojej wypowiedzi i chcesz to zaznaczyć bo mogę nie zrozumieć? Ech.
PS. Sugerując się Twoim pytanie zacząłem walczyć by przerobić swoją wypowiedź na recenzję. Dotarłem do 1/5, spojrzałem na zegarek, stwierdziłem, że minęło 30 min, z oryginału niewiele się ostało i zwątpiłem. Ale może w chwili słabości wrócę do tematu. :)
"Teoretycznie możliwe, praktycznie nie. Ale różnice kulturowo/religijno/polityczne są większe globalnie niż w ramach jakiegokolwiek państwa"
Po to wymyślono religię i politykę.
"Skoro nie ma lekarstwa na raka, to może 'zjedzenie całego umeblowania domu by go uleczyło'."
Zły przykład. To, że wpieprzenie umeblowanie nie uleczy raka jest wiadome (przynajmniej w teorii, ale jak chcesz to możesz sprawdzić w praktyce). Ja nie mówię, że każda odpowiedź jest dobra. Opcja jednoosobowej armii może być prawdopodobna - nikt nie zmajstrował zbroi na tyle potężnej, by miała taką siłę ognia i wytrzymałość, więc cholera wie co by się stało po jej wynalezieniu. Jeśli miałaby siłę rażenia podobną do tej w filmie - wojska całego świata mogą się schować. Inna sprawa, że to nijak nie jest droga do pokoju na świecie (co najwyżej do dominacji), a nie wiem jakie jeszcze zastosowania miałaby mieć taka zbroja, poza militarnymi.
"Heh, znowu się zgubiłem. Sugerujesz, że ja używam ich za dużo?"
Sugeruję, że ich nie użyłem, bo nie chciałem, a nie że nie było ku temu okazji.
'Po to wymyślono religię i politykę.'
Żeby łączyć naród i dzielić narody?
'Opcja jednoosobowej armii może być prawdopodobna - nikt nie zmajstrował zbroi na tyle potężnej, by miała taką siłę ognia i wytrzymałość, więc cholera wie co by się stało po jej wynalezieniu. Jeśli miałaby siłę rażenia podobną do tej w filmie - wojska całego świata mogą się schować.'
Generalnie się zgadzam, choć zbroja została uszkodzona choćby w IM 1 czy przez Rourke'a w IM 2. Więc jest zniszczalna. Ale nie w tym rzecz...
'Inna sprawa, że to nijak nie jest droga do pokoju na świecie'
No i to mi chodziło od początku gdy o tym pisałem.
'Sugeruję, że ich nie użyłem, bo nie chciałem, a nie że nie było ku temu okazji.'
Ty prawie nigdy ich nie używasz, więc nie wiem po co to zaznaczenie. Znaczy wiem po co, ale uraża moją inteligencję, że uznałeś za stosowne to zaznaczać.
"Żeby łączyć naród i dzielić narody?"
Żeby ludzie uważali, że mają racjonalny powód do okradania i mordowania się nawzajem.
"No i to mi chodziło od początku gdy o tym pisałem"
I dobrze, że mnie uświadomiłeś o tym błędzie(?).
"ale uraża moją inteligencję"
:)
'Żeby ludzie uważali, że mają racjonalny powód do okradania i mordowania się nawzajem. '
Heh, przesadnie optymistyczna wizja ludzkości moim zdaniem. Ale nie to forum.
A reszta wątków się wyczerpała. :)
Uhhhh...
Dawno nie pisałem na filmwebie ale czytając ten wątek poczułem jak nóż otwiera mi się w kieszeni!
Powiem krótko: film jest o postaciach z komiksu, powstał dla amerykanów którzy orientują się w nich doskonale (dlatego nie rozumiem po co komu tłumaczyć co to jest S.H.I.E.L.D ! sobie kurczę IM 1 włącz albo poczytaj ! )
nie jestem jakimś wielkim znawcą tego uniwersum, ale jestem w stanie odbierać ten film jak świetny komiks i tak go trzeba odbierać.
co do braków w scenariuszu to ich nie ma/nie stwierdziłem. zdarzyły się błędy, chociaż w tej chwili przypominam sobie tylko jeden a mianowicie moment w którym Tony rozmawia z Black Widow gdy nagle na ekranie obok pojawia się Pepper i krzyczy na Tony'ego - niby jak ona się z nim połączyła ?. i tyle! więcej błędów nie pamiętam (bo może ich nie było )
Dziękuję
Eeeeech, nóż to się w kieszeni otwiera jak się widzi coś takiego. Nie dość, że nie umie z drzewka korzystać, to dodatkowo nie przeczytał tematu. Błędy w filmie są i to całkiem sporo. 'Przegięcia' fabularne występują w jeszcze większej ilości. Poczytaj pierwsze trzy strony to się dowiesz o czym mówię.
Yyy mleko?
"Przegięcia fabularne" - gdyby ich nie było to film byłby nudny jak flaki z olejem. Tony sobie żyje, dostaje wpierdol, robi zbroje i rozpierdala wszystko. Ot, cały film? Rzeczywiście, bardziej ciekawe niż to, co mamy teraz.
Faktycznie, masz rację. Jaki ja jestem głupi. Nie da się zrobić ciekawego filmu ze spójną, rzetelną fabułą. Albo jest nudny jak flaki z olejem, albo przegięty. Gdzie ja miałem głowę proponując coś innego...
Hm..Niezłą zabawę miałam czytając wasze spory..Ja nie mam takich obciążeń-komiksów-poza "Koziołkiem Matołkiem"Makuszyńskiego-nie czytałam;wolałam tekst nie ograniczający mojej wyobrażni..Ale-ludzie komiksy lubią-ich prawo..Wiem,co to Marvel-i to mi wystarcza..Nie jestem obciążona żadną historią imperium ,ani niczym takim..Iron Mana..oglądam.."na golasa"-świetnie się bawiąc..Parę niedoróbek-zwłaszcza na torze w Monaco-jako laik mogę zauważyć..Film oglądam..dla Roberta Downey'a Jr;choć Mickey Rourke jest świetnym aktorem-i bardzo wzbogacił drugą część..Dochodzenie sensu w filmie fantastycznym-niekonieczne..Harryego Pottera też nikt nie rozliczał z prawdopodobieństwa..Stark..czy jest inteligentny?Jest.Ponadto technicznie-jest geniuszem,nie mającym sobie równych-prócz jednego..Stark..jest wybitny i inteligentny..Ale..w sferze swojej psychiki-jest porażką..ZE sobą samym-ma problemy..Mimo wad-narcyzmu;egocentryzmu-drzemie w nim idealista-czyli..jest "dobry"-i dlatego zwycięża-bo taka jest tradycja..Drugi gość w stalowym kombinezonie..hm..prócz błyskających białek-nie ma go..Podobała mi się armia w kombinezonach-z napastliwą symboliką..braku głowy-czyli..siła walki-ale bez mózgu..Jak to się nagminnie na świecie zdarza..I..fajno spadali,jak..chrabąszcze majowe.Pac..Pac..Gwyneth..mnie denerwuje..swoimi ograniczonymi środkami aktorskimi-i..jest jak kolubryna-wyższa od wszystkich..Co w konfrontacji ze wzrostem "kruchutkiej "Scarlett-rozśmiesza..Na promocji 1-ki-Robert..sięga Gwyneth w szpilkach-do ramienia;iRobert wcale z tego powodu nie ma kompleksów-ze swoim 175 cm..To kobieta,jak wieża Eiffla-jest groteskowa..Gdy się jeszcze o tym wie i pamięta-i we trójkę poza ringiem-wszyscy są niemal jednego wzrostu-od Starka..odrobinę niżsi..rozśmiesza..Podoba mi się..w świecie nowoczesnym do bólu-przywrócenie istnienia elegancji mężczyzny w satynowym szlafroku-choć dopatrywałam,czy nie jest to bonżurka-też by mogła być..Bawiłam się świetnie;bez balastu zapamiętanych obrazków..Rourke..jest znakomity-i cieszę się,ze zagrał w tym filmie..Jest ..tak brzydki,że..aż piękny..Scarlett..jak mogła tak..swego reżysera?Na łopaty?Nelsonem-bezmała?Ładnie jej w ciemnych włosach..Nie mam problemu z tym filmem-podoba mi się bardzo..Hammer-to taki..nieudolny dubler Starka-cudzym umysłem..Był brany pod uwagę do roli Starka..Wyszedłby..nieludzki Stark-całkiem negatywny..Robert..mimo wad-jest ludzki i jest..dobry..Tylko..prócz kombinezonu-ma jeszcze inną,trudniejszą do przebicia skorupę..Braku wiary w swoją emocjonalność;wręcz..nie tykanie;unikanie jej..Jakby ten świetlisty łuk..i popijane glony-pozbawiły go dostępu..do serca..A ono jest;bije i czuje-tylko ten w mocnym kombinezonie;uczony geniusz..boi się do tego przyznać..
Ja tylko ze swojej strony dodam, że takim osobom dziękujemy za udział w dyskusjach wymagających pisania. Niestety, z powodów składniowo-interpunkcyjnych nie jest w stanie zrozumieć tej wypowiedzi.
Lol, próbując przeczytać ten post dobbiacco_attersee niemal sam się nie pogubiłem. Mój drogi, 'dwie kropki' i 'myślnik' nie są zamiennikami 'przecinków', bo u Ciebie wyglądało, jakbyś tak myślał. Być może masz problemy z klawiaturą, ale licz się w takim wypadku, że innym odechciewa się Ciebie czytać, bo mają z tym po prostu trudności.
To ja pomogę (wnerwiłem już w ten sposób pewną matkę na forum jakiegoś radzieckiego badziewia):
Hm... Niezłą zabawę miałam czytając wasze spory. Ja nie mam takich obciążeń; komiksów - poza "Koziołkiem Matołkiem" Makuszyńskiego - nie czytałam, wolałam tekst nie ograniczający mojej wyobraźni.
Ale ludzie komiksy lubią - ich prawo. Wiem,co to Marvel - i to mi wystarcza. Nie jestem obciążona żadną historią imperium (? - dop.red.), ani niczym takim. Iron Mana oglądam "na golasa" - świetnie się bawiąc. Parę niedoróbek, zwłaszcza na torze w Monaco, jako laik mogę zauważyć. Film oglądam dla Roberta Downey'a Jr, choć Mickey Rourke jest świetnym aktorem - i bardzo wzbogacił drugą część. Dochodzenie sensu w filmie fantastycznym - niekonieczne. Harry'ego Pottera też nikt nie rozliczał z prawdopodobieństwa.
Stark - czy jest inteligentny? Jest. Ponadto technicznie - jest geniuszem, nie mającym sobie równych, prócz jednego. Stark jest wybitny i inteligentny, ale w sferze swojej psychiki - jest porażką. Ze sobą samym ma problemy. Mimo wad - narcyzmu; egocentryzmu - drzemie w nim idealista. Czyli jest "dobry" - i dlatego zwycięża - bo taka jest tradycja. Drugi gość w stalowym kombinezonie, hm... Prócz błyskających białek - nie ma go.
Podobała mi się armia w kombinezonach - z napastliwą symboliką braku głowy (czyli siła walki - ale bez mózgu). Jak to się nagminnie na świecie zdarza. I fajno spadali, jak chrabąszcze majowe. Pac..Pac.. (:) - dop.red.)
Gwyneth mnie denerwuje swoimi ograniczonymi środkami aktorskimi - i jest jak kolubryna - wyższa od wszystkich. Co w konfrontacji ze wzrostem "kruchutkiej" Scarlett - rozśmiesza. Na promocji 1-ki-Robert sięga Gwyneth w szpilkach do ramienia; i Robert wcale z tego powodu nie ma kompleksów - ze swoim 175 cm. To kobieta, jak wieża Eiffla - jest groteskowa. Gdy się jeszcze o tym wie i pamięta - i we trójkę poza ringiem - wszyscy są niemal jednego wzrostu - od Starka odrobinę niżsi. Rozśmiesza... Podoba mi się...
W świecie nowoczesnym do bólu - przywrócenie istnienia elegancji mężczyzny w satynowym szlafroku - choć dopatrywałam, czy nie jest to bonżurka - też by mogła być. Bawiłam się świetnie; bez balastu zapamiętanych obrazków. Rourke jest znakomity - i cieszę się, ze zagrał w tym filmie. Jest tak brzydki, że aż piękny. Scarlett - jak mogła tak swego reżysera? Na łopaty? Nelsonem bezmała? Ładnie jej w ciemnych włosach. Nie mam problemu z tym filmem - podoba mi się bardzo. Hammer - to taki nieudolny dubler Starka - cudzym umysłem. Był brany pod uwagę do roli Starka... Wyszedłby nieludzki Stark - całkiem negatywny. Robert mimo wad jest ludzki i jest dobry. Tylko prócz kombinezonu - ma jeszcze inną, trudniejszą do przebicia skorupę. Braku wiary w swoją emocjonalność; wręcz nie tykanie, unikanie jej. Jakby ten świetlisty łuk i popijane glony - pozbawiły go dostępu... do serca. A ono jest, bije i czuje - tylko ten w mocnym kombinezonie, uczony geniusz... boi się do tego przyznać...
Heh, miałem nosa:
http://www.filmweb.pl/topic/1014233/GENIALNY+W+SWOJEJ+PROSTOCIE.html
Tak czy owak mam nadzieję, że nie będzie tu dalej pisać. Bo nawet jeśli będziesz tłumaczył na polski każdy jej post, to i tak mam wrażenie, że wiele z nich nie wynika.
A tak w ogóle to cały czas czekam na Twoje ustosunkowanie się do mojej wypowiedzi na temat IM2. Miałem nadzieję na jakąś ciekawą polemikę, a ten mnie po wielkopańsku zlał... :)
Wiem,czemu ma służyć twoje -jedyne,na co cię stać-pozbawianie moich wpisów ..kropek..Jeśli starczy ci wyobrażni-wyobraż sobie ..(A tak! Są kropki!!Panowie specjaliści od obrazków!)-wyobraż sobie monolog-z zawieszaniem..głosu;zawieszaniem wypowiedzi-celu juz ci nie wyjaśnię-bo..tej półki nie sięgasz..Mojej dyskusji w kwestii "Ballady o żołnierzu"-przytoczenie-to prymitywna zagrywka..Nie masz.."legendy"..Nie masz.."klucza"..Jak ja nie mam klucza do komiksu Marvela-co nie przeszkadza mi z frajdą oglądać filmu-tak ty..nie masz "klucza"do odczytania uczuć zawartych w "Balladzie.."..Ideologiczne czepialstwo-jest jeszcze jednym na to dowodem..Bo historia o uczuciach-Matki do Syna-i Syna do Matki;opowiedziane historie o cierpieniu i zdradzie-bez poststalinowskich dodatków-ta historia jest ..uniwersalna do każdej szerokości geograficznej-pod jaką zaistnieje..Matka i Jej ból po stracie Syna na wojnie..Szczeniackie życzenia.."że nie będę pisać"..mogę skwitować pokiwaniem z politowaniem głową-nad poziomem ,a raczej jego brakiem-jaki rozlewa się po współczesnej rzeczywistości-jak toksyczna plama ropy po żyjącym oceanie-poziomem męzczyzn,którzy..w procesie emancypacji kobiet..gdzieś tam zostali na bieżni,stojąc w miejscu-i z energią przebierając "na pusto "nogami-z bezsiłą już chronicznego niedorostu.. do prowadzącej w maratonie-odmiennej płci..Co przekłada się na..popiskiwanie "męskie"..dalekie od elegancji i kultury..I..zdziwienie,że są kobiety,które..wolą się zapładniać in vitro-traci swą moc..Wasze dyskusje o zgodności przełożenia komiksu fantastycznego -na film-jest pustą dyskusją-nad zawsze lepszą od filmu-książką..To takie..pohukiwanie przy niedzielnym piwie-a potem..powrót do..piłowania balkonu z bardzo cichym..podpantoflowym mamrotaniem łysego bramkarza gminnego,błotniestego,przegranego meczu piłkarskiego..z filmu "Niedziela Naraasza"..Wasza dyskusja-to..mecz Barabasza..Jedyny moment zaistnienia-tak zbrukany przez jeden prosty ludzki gest..Pomrukiwania przy piwie-kończą się..piłowaniem balkonu-i podkuleniem ogona pod siebie..Panowie...
Podjąłem się tytaniczne wysiłku przeczytania i zrozumienia tej wypowiedzi. I pokomentuję sobie, dobrze się wyżyć tak czasem z rana.
'Wiem,czemu ma służyć twoje -jedyne,na co cię stać-pozbawianie moich wpisów ..kropek..Jeśli starczy ci wyobrażni-wyobraż sobie ..(A tak! Są kropki!!Panowie specjaliści od obrazków!)-wyobraż sobie monolog-z zawieszaniem..głosu;zawieszaniem wypowiedzi-celu juz ci nie wyjaśnię-bo..tej półki nie sięgasz..'
Czym innym jest iście teatralny monolog, czym innym dyskusja w formie pisemnej. Zwłaszcza na forum internetowym. Rozumiem cel, ale jest to chybione. Jedyne co tym osiągasz to zmuszenie czytelników do tytanicznego wysiłku. Nie wartego efektu.
'Mojej dyskusji w kwestii "Ballady o żołnierzu"-przytoczenie-to prymitywna zagrywka..Nie masz.."legendy"..Nie masz.."klucza"..Jak ja nie mam klucza do komiksu Marvela-co nie przeszkadza mi z frajdą oglądać filmu-tak ty..nie masz "klucza"do odczytania uczuć zawartych w "Balladzie.."..Ideologiczne czepialstwo-jest jeszcze jednym na to dowodem..Bo historia o uczuciach-Matki do Syna-i Syna do Matki;opowiedziane historie o cierpieniu i zdradzie-bez poststalinowskich dodatków-ta historia jest ..uniwersalna do każdej szerokości geograficznej-pod jaką zaistnieje..Matka i Jej ból po stracie Syna na wojnie..'
Ekhm, to chyba temat o Iron Manie, nie? :) Więc co to za offtop? A przytoczył ten wątek z trochę innych względów. Jak nie zrozumiałaś jakich to trudno. Jak chce to niech sam tłumaczy. ;]
'Szczeniackie życzenia.."że nie będę pisać"..mogę skwitować pokiwaniem z politowaniem głową-nad poziomem ,a raczej jego brakiem-jaki rozlewa się po współczesnej rzeczywistości-jak toksyczna plama ropy po żyjącym oceanie-poziomem męzczyzn,którzy..w procesie emancypacji kobiet..gdzieś tam zostali na bieżni,stojąc w miejscu-i z energią przebierając "na pusto "nogami-z bezsiłą już chronicznego niedorostu.. do prowadzącej w maratonie-odmiennej płci..'
To był taki trochę żart. Trochę, bo jak pisałem wcześniej, praca której wymaga przebrnięcie przez przydługie zdania, totalny brak przecinków i akapitów jest ogromna. A przekaz odczytany z Twoich postów jej niewart.
Eeeee, w sensie, że się z Tobą nie zgadzamy, bo jesteśmy męskimi szowinistami? Hmmm... Ciekawe wnioski. A może powiesz na czym je opierasz? Pewnie na tym, że każdy kto nie jest męską szowinistyczną świnią musi się z Tobą zgodzić.
Tak na marginesie - Twoje metafory są zabójcze. Dosłownie, czytam i mam ochotę wyskoczyć przez okno.
'Wasze dyskusje o zgodności przełożenia komiksu fantastycznego -na film-jest pustą dyskusją-nad zawsze lepszą od filmu-książką..'
Ale kto o tym dyskutuje? Bo jak dla mnie to nikt. Może w okolicy drugiej strony ktoś się pojawił i na chwilę o tym wspomniał. Ale my nie porównujemy tylko oceniamy film jako gotowy produkt. I tego wszystkie dyskusje dotyczą.
I zgadzam się, że książka jest dla mnie najwyższą formą 'sztuki' i 'rozrywki'. Ale co to ma do rzeczy? Bo nawet jeślibyśmy chcieli toczyć dyskusję 'film czy komiks', to co ma książka do rzeczy w przypadku Iron Mana? :)
'To takie..pohukiwanie przy niedzielnym piwie-a potem..powrót do..piłowania balkonu z bardzo cichym..podpantoflowym mamrotaniem łysego bramkarza gminnego,błotniestego,przegranego meczu piłkarskiego..z filmu "Niedziela Naraasza"..Wasza dyskusja-to..mecz Barabasza..Jedyny moment zaistnienia-tak zbrukany przez jeden prosty ludzki gest..Pomrukiwania przy piwie-kończą się..piłowaniem balkonu-i podkuleniem ogona pod siebie..Panowie...'
Eeee... Jestem jak najbardziej za emancypacją. Ale przeciw feminizmowi, zwłaszcza takiemu na pokaz i bez przemyślenia sprawy. Ale Ty posuwasz się dalej, bo to wręcz feministyczny bełkot.
Kolejnych postów nie czytam, chyba że Garret będzie tłumaczył. ;]