dlatego nie ku*wowałem podczas seansu, a wręcz odwrotnie - lałem nieziemsko z wylewającej się z ekranu głupoty. Ten film jest niczym innym jak ZAMIERZONĄ AUTOPARODIĄ / TANDETĄ i w tej kwestii sprawdza się wyśmienicie, bo jako poważna kontynuacja serii to niestety okazuje się być porażką sezonu na tle poprzednich filmów. Mimo bycia autokpiną ten film trochę traci przez brak logiki i niedopowiedzenia (podanie adresu zamieszkania do TV, wyleczenie Pepper czy usunięcie reaktora z torsu).
A najbardziej mnie skręcało ze śmiechu widząc Bena Kingsleya -
facet wygrał po prostu wszystko swoim występem bez dwóch zdań! :D
Podsumowując: film sprawdza się jako pośmiechu*ka, ale nie jako poważna kontynuacja, dlatego wyśrodkuję +/-
ocenę i wystawię temu dziełu 4/10. Byłoby więcej gdyby nie braki logiczne i gdyby było więcej Mandaryna. :D
"Iron Man", 8/10
"Iron Man 2", 10/10
"Iron Man 3", 4/10