Zwariowana nimfomanka poprzez szereg perturbacji trafia w ręce poczciwego łebka, który lubi jazz, spokój i próbuje uporać się z odejściem żony. Pomysł z pewnością obiecujący, ale to, co dalej się z nim wyrabia zwaliło mnie wręcz z nóg, bynajmniej nie z wrażenia, ale z powodu narastającej irytacji, i coraz bardziej ogłupiającego rozwinięcia, które brnie w coraz większy bezsens.
Głaskanie po główce, jazz i kilka słów o Jezusie staje się lekiem na seksualną rozwiązłość (a gdzie konsultacja z lekarzem bądź farmaceutą?), a całość jest zwieńczona happy endem z domieszką goryczy i banalną łopatologią – nasze życiowe demony można bardzo łatwo zabić – wystarczy, że nasz ukochany potrzyma nas za rączkę.
Głupie? Niekoniecznie, całkiem prawdziwe. Żenująco przedstawione – jak najbardziej !!
W tym całym marazmie szkoda mi tylko jednego aktora - nie Justina, który aktorem (nie wiedzieć czemu) zostać postanowił, nie Jacksona, który z roku na rok gra w coraz większych gniotach, lecz Ricci, która po raz kolejny wkłada swoje serce i talent w kreację, która niestety nie przyniesie jej aplauzu, bo gra w filmie na użytek śmietnika. Świetna aktorka w niedobrym miejscu. Po raz kolejny…
Moja ocena - 3/10
O kurczę, nie mam pojęcia jakim cudem tam się jazz znalazł, serio. Oczywiście mój błąd.
A blusik był rzeczywiście pierwsza klasa :)
PS. Punkt dla Ciebie za czujność !!
A co do filmu to zgodzę się z tobą tylko połowicznie. Rzeczywiście jak się zastanowić historia jest naciągana. Leczenie nałogu przez przykuwanie do kaloryfera to dość dyskusyjna metoda. Tym niemniej film oglądało mi się dobrze. Dobrze zagrane (Justin wybitnym aktorem nie jest, ale nie drażni na ekranie) no i świetna muzyka. Film ma specyficzny klimat który ja osobiście kupuje.
Ale jej tak naprawdę nie uleczył,tylko trochę ta jej choroba została uśpiona,do następnej sytuacji kryzysowej(tak jak z każdym uzależnieniem).To był chwilowy program naprawczy dla niej....
Tylko co w tym przypadku powiedzieć - czy że metody Samcia było to kitu, czy może to, że kobieta potrzebuje długiego łańcucha (od razu przypomniał mi się ten stary dowcip, zapewne wszyscy wiedzą jaki). Chyba nigdy się do tego filmu nie przekonam :)
Ale ofkoz masz rację. Uzależnienie da się uśpić, a nie wyleczyć, bo te w człowieku pozostanie. True...