film jest lewicową propagandą, przedstawia hiszpańskich powstańców jako jej wrogów, gdy tymczasem bronili jej przed komunistyczną rewolucją, którą zapowiadali rządzący wtedy socjaliści. gdyby frankiści nie wszczęli powstania, wymordowano by, tak jak w Rosji, miliony ludzi, a epoka rządów Franco była o niebo lepsza od naszego PRL, nie mówiąc o ZSRR
nie wiesz, że dzieło może mieć kilka przesłań? może mieć też kilka warstw znaczeniowych i kilka interpretacji
Przede wszystkim - ten świetny film ma tyle wspólnego z "lewicową propagandą", co Twoja wypowiedź z obiektywizmem. Nie będę się przebijał przez Twoje ideowe zaczadzenie, bo to z góry skazane na porażkę.
Nie jestem pewien, czy wojska Franco można nazywać powstańcami - "powstanie", być może to polski syndrom, kojarzy mi się jednoznacznie z walką o niepodległość. Tu mieliśmy raczej do czynienia z "zamachem stanu", a prawicowość lub lewicowość legalnego rządu (wybranego w powszechnych, wolnych wyborach) nie ma tu nic do rzeczy... I jeszcze gwoli uściślenia: oficjalnie głoszonym celem zamachu stanu (Franco) była obrona przed komunizmem, jednak w wyborach z lutego 1936 r. komuniści uzyskali ledwie 17 mandatów na 470 i nie weszli do republikańskiego rządu (stalinowcy zaczęli dochodzić do władzy dopiero potem, wraz ze słabnięciem rządu w trakcie wojny domowej - zob. np. B. Gola, F. Ryszka "Hiszpania", Warszawa 1999).
Moja interpretacja brzmi: tak, film jest natrętną i bezczelną propagandą, potulny, łagodny, opiekuńczy, zbierający motylki dziadunio-nauczyciel tłumaczący oseskowi że piekła nie ma i najważniejsza jest wolność kontra okrutni, wyprani z uczuć, wykrzykujący "ateusze", wpędzający na przyczepy monarchiści-nacjonaliści. Nie wiem jakie tu może być inne przesłanie.
Każdy ma prawo do własnych interpretacji - jeśli ktoś chce tu widzieć lewicową agitkę, cóż... Dla mnie jest to film o sile zła, o ulotności dobra, o nietrwałości piękna, o potędze strachu, o konformizmie. I o winie, której nie da się odkupić, z którą trzeba się borykać przez całe życie. Nie moja wina, że to nie jest film o mądrym nauczycielu w rewolucyjnej Rosji, którego mordują bolszewicy.
typiara, która zarejestrowała się specjalnie po to, by dać negatywnie ocenę filmowi, do którego warstwy artystycznej nie potrafi się przyczepić, boli ją jednak aż tak bardzo "lewackie przesłanie", że chce przed nim obronić zbłąkanych kinomanów... żal pl. Córuś, powiedz ty mie, czemu prawicowi propagandyści nie potrafią kręcić dobrych filmów (chętnie bym sobie jakiś obejrzał ) .
bo nie muszą. Prawda, wolność i sprawiedliwość nie potrzebują propagandystów i propagandy... Ludzie sami chcą tam żyć, gdzie takich wartości się przestrzega i szanuje. Tam natomiast, gdzie w imię obłędnych teorii wyrzyna się pół narodu - własnego i sąsiednich - tam propaganda jest bardzo, ale to bardzo potrzebna. Jakoś przecież trzeba wytłumaczyć ludziom i światu, dlaczego to takie słuszne i konieczne zamykać miliony ludzi w łagrach i obozach koncentracyjnych, stawiać setkami tysięcy pod ścianą, czy ładować do komór gazowych. I dlaczego pod panowaniem takich rządów jest w sumie tak dobrze, gdy w rzeczywistości jest tragicznie.
raczej o "prawicowych propagandystach, którzy nie potrafią kręcić dobrych filmów"
akcja filmu odnosi się do określonego miejsca i czasu, a kanwą są rzeczywiste wyrażenia... jakoś nie słyszałem żeby zza żelaznej kurtyny masowo uciekano np do Portugalii Salazara, a raczej na zgniły, lewacko - liberalny zachód; tak samo w stanach to jednak nie Texas stanowił ziemię obiecaną. Co do prawicowych propagandystów: gdyby ich nie było i nie kręcili filmów wcale, to bym się musiał z tobą zgodzić, Ale np po obejrzeniu "Bitwy Warszawskiej" Hoffmana po emisji której Dziadek wpadł w grobie w ruch wirowy, bo zrobiono z niego naiwnego, słodkop.erdzącego idiotę mam odruch wymiotny na patriotyczno - martyrologiczne kino rodzime, bo np patetyczno - patriotycznych szmir made in USA w ogóle nigdy jakoś nie mogłem strawić
Zza żelaznej kurtyny miliony ludzi ( zwłaszcza w ostatnim okresie rządów komuny) chętnie by uciekło, ale raczej tylko balonami, podkopami, lub wpław przez morze. W PRL-u bezpieka trzymała paszporty w sejfach i wydawała je po uważaniu. Trzeba się było zasłużyć, lub przynajmniej nie podpaść albo nie odmawiać "kuszącym" ofertom współpracy w roli TW. A więc nie było masowych ucieczek do Portugalii, bo nie mogło być. Pan Hoffmann jest bardzo słabym reżyserem (moim zdaniem, oczywiście) i jakikolwiek film byłby nakręcił, zawsze będzie słaby. To dotyczy oczywiście także "Bitwy Warszawskiej" . Jest słaba nie dlatego, że "patriotycznie słodko - pierdząca", lecz dlatego, że nakręcił ją pan Hoffmann. Gdyby nakręcił film o Rewolucji Październikowej to byłby chyba jeszcze słabszy... A lewacko-liberalnego Zachodu nie cierpię. Dla mnie to stado kretynów... I czasami bywa niebezpieczne dla innych ludzi, gdy tylko zacznie się z tego wykluwać coś w rodzaju mafii salonowo-towarzyskiej nie dopuszczającej do głosu (i pieniędzy) ludzi o innych przekonaniach. Tak więc, nie denerwują mnie poglądy ludzi (są różne z natury rzeczy) jako takie, lecz używanie ich z premedytacją jako narzędzia przekłamań, destrukcji i podjudzania jednych przeciw innym - w tym także za pomocą tak jadowicie finezyjnych metod jak w tym filmie.
Zachęcam wszystkich, którzy pragną wypowiadać się odnośnie politycznego przesłania tego filmu, do przeczytania choć odrobinę historii Hiszpanii z XX wieku. Historia Hiszpanii z lat '36-'75 (kiedy to zmarł Franco) jest od naszej diametralnie różna, więc oglądanie tego filmu przez pryzmat polskiej historii jest ogromnym błędem. Nas zniewolił komunizm ich prawica, w celu zwalczania komunizmu Franco kolegował się z Hitlerem i Mussolinim, którzy chyba nie byli dużo lepsi od tych, których za ich pomocą zwalczał?
http://filozofianitki.wordpress.com/2014/05/20/hiszpania-za-komuny-bylo-lepiej/
kochana poczytaj ty historie hiszpanii, jo? i obejrzyj transformersa100 tam to sie bijo ze hoho spodoba sie
"film jest lewicową propagandą"
Już dawno nikt nie zachęcił mnie do obejrzenia filmu za pomocą czterech słów. Dziękuję najuprzejmiej.