Po raz kolejny publiczność warszawskiego festiwalu obdarzyła nagrodą film, który bez wątpienia na wyróżnienie zaslużył. Na pierwszy rzut oka smoliście czarna komedia, na ktorej w tym samym momencie chce się jęknąć "ała" i zanosić się śmiechem. Kiedy spojrzy się głębiej widzimy, że jest to film o wierze, wierze doprowadzonej do absurdu; film pokazujący siłę wiary (i to niekoniecznie wiary w Boga), zderzenie tej absurdalnej wiary z twardą rzeczywistością, a także załamanie wiary i konsekwencje tego. Równocześnie ukazana została różnica między rzeczywistością a konstruktami myślowymi, którze sami sobie tworzymy w oparciu o dostępne nam skrawki rzeczywistości. Oczywiście tutaj ten wyimaginowany świat pastora jest absurdalny i na pierwszy rzut oka widać jego fałsz. Pomaga to jednak zrozumieć, że każdy z nas widzi rzeczywistość subiektywnie; i co więcej, że nie można na siłę wpajać komuś swojego (nawet bliższego prawdzie) punktu widzenia, póki zachowana jest zasada wolności jednostki i jeśli dany punkt widzenia czyni kogoś szczęśliwym. Jesli możnaby podsumować cały film jednym zdaniem, brzmiałoby ono: "Wiara czyni cuda"
9/10
pozdrawiam
Wczoraj obejrzałam i ... i uważam, że jest świetny!!!!!!!! Opopwiada o najistotniejszych problemach, ale bez zadęcia, patosu. Śmiesząc wzrusza, momantami wprawia w konsternację....a kilka scen naprawdę rewelacyjnych!!!! Zobaczcie minę Adama kiedy chce postraszyć "towarzystwo" bronią, a tu....
Nie wszystkim się ten film spodoba, to pewne, ale nawet tym osobom zostanie w pamięci zapewniam!
Pozdrawiam
)Zobaczcie minę Adama kiedy chce postraszyć "towarzystwo" bronią, a )tu....
Zgadzam się, ta scena jest absolutnie genialna :)
Mam ochotę dociec jaką historię opisuje ten wspaniały film.
Jednocześni ostrzegam, że lektura tego posta tylko dla osób, które już obejrzały film.
Piszesz Ansset:
"jest to film o wierze, wierze doprowadzonej do absurdu; film pokazujący siłę wiary (i to niekoniecznie wiary w Boga) zderzenie tej absurdalnej wiary z twardą rzeczywistością, a także załamanie wiary i konsekwencje tego."
W co zatem wierzy Ivan jeśli nie w Boga pytam (chyba, że masz na myśli Adama i jego wiarę w Hitlera). Czy chcesz powiedzieć, że wiara Ivana była dla niego mechanizmem obronnym przed okrucieństwem losu i przez to nie można uznać jego wiary?
Dla mnie on zdaje się być osobą, której zapał, poświęcenie, specyficzna opieka nad bliźnimi (z tolerancją ich słabości a jednocześnie surowością wobec nich), umijejętnością wybaczania przypomina mi Chrystusa. Według mnie Ivan jest osobą, do której przesłanie mądrości Boga dociera bez żadnych zniekształceń. Zwykły człowiek przez swoją niedoskonałość jest również niedoskonały w swojej wierze, wypacza naukę płynącą z pisma świętego. Ivan zdaję się unikać wszystkich tych ludzkich pułapek. Jest wytrwały i przy tym bezkompromisowy, niezachwiany w wierze.
Czy to zasługuję na miano absurdalnej wiary. To odważne, co mówisz. Czy nie sądzisz, że to gruby nietakt? :)
Ivan uważa, że doświadcza go szatan. Że to on wystawia go na ciężkie próby.
Na plebanie trafia Adam - wydaje się być wcielonym złem. Wkurza go niezmiernie, że ktoś chce z niego zrobić dobrego człowieka. Uważa, że nikomu się to nie uda. Pragnie złamać wiarę Ivana, zniczyć go i sponiewierać w iście faszystowskim stylu. Pomaga mu LOS (czy jakiaś inna siła), bo czyta Księgę Hioba. Zdobywa przez to decydujący oręż w pojedynku z Ivanem. Oznajmijąc mu, że to Bóg go doświadcza, a nie Szatan rzeczywiście go pokonuje. Ksiądz upuszcza krew uszami.
Ivan traci dotychczasową wiarę.
Adam nie wydaje się jednak być rozradowany zwycięstwem. I tu się zaczyna cudowna tajemnica jego przemiany.
Bardzo ciekawym jest, co tak na prawdę doprowadza do przemiany Adama. Wygląda na to, że nieraz trzeba przegrać, żeby odnieść tryumf (Ivan).
Piszesz też:
"Równocześnie ukazana została różnica między rzeczywistością a konstruktami myślowymi, którze sami sobie tworzymy w oparciu o dostępne nam skrawki rzeczywistości."
Rzeczywiście ale to jaką skalę robi to Ivan można tylko porównać do grania bez stóp w piłkę i wmówienia sobie, że wciąż się ma stopy (zablokowaniem receptorów bólu w mózgu). Nie każdy to potrafi.
Co się dzieje z Ivanem? W pewnej chwili zdaje się całkowicie zrezygnowany. Wykazuje brak zainteresowania podopiecznymi ale ostatnia scena temu przeczy. Znajduję siłe by kontynuować swoje dzieło.
Pięknym symbolem tego filmu jest szarlotka. Oznacza ona konsekwentną, konstruktywną pracę nad sobą, pokonywanie przeciwności, niezłomność.
Myślę, że Adam upiekłwszy szarlotkę zrozumiał też na czym polega misja Ivana.
Myślę, że jeśli film podsumowujemy zdaniem "Wiara czyni cuda" mottem tego filmu niech będzie: "Niech każdy z nas upiecze swoją szarlotkę".
Niezwykle czarującymi momentami tego filmu jest włączanie muzyki w samochodzie i fakt, że za każdym razem słyszymy tą samą piosekę, o bardzo sugestywnej treści.
Naturalnie, że Ivan wierzy w Boga, temu wcale nie przeczę. Może nie wyraziłem się dość precyzyjnie i stąd nieco opatrzne zrozumienie moich słów. Bo dla mnie film jest o generalnie o wiarze i tylko w pewnej części mówi konkretnie o wiarze w Boga. Bo sam Ivan wierzy nie tylko w Boga. Drugim wymiarem wiary Ivana jest Szatan, ktory oczywiście nierozerwalnie wiąże się z Bogiem, ale wydaje się momentami, że Ivan bardziej wierzy w walkę z Szatanem niż w Boga. Albo inaczej; Ivan świadomie neguje Księgę Hioba i możliwość, że to sam Bóg dopuszcza do cierpienia (niezależnie czy za pośrednictwem szatana czy też nie). Stąd też nieprzypadkowo Adama prześladuje własnie ta księga ST, którą przyjmuje jako oręże do walki z, jak mu się zdaje kompletnie szalonym Ivanem. I walkę tę wygrywa. Oczywiście zwycięstwo nie przynosi mu satysfakcji, przynosi za to świadomość, że sama walka nie miała sensu. Adam przekonuje się, że świat który stworzył sobie Ivan i w którego ten zdaje się bezgranicznie wierzyć, nie jest gorszy przez to, że jest nierealny, zmyślony. I tutaj dochodzimy do kolejnego wymiaru wiary, tym razem niezależnego od Boga, którego jednak Bóg może, ale wcale nie musi, być katalizatorem, czyli wiary we własne konstrukty myślowe. I to, a nie wiara Ivana w Boga doprowadzona jest do absurdu i temu zaprzeczyć jakkolwiek według mnie nie mozna. Może to być również bezgraniczna wiara w siebie, w to, że jeśli tylko będzie się czegoś mocno chcialo i konsekwentnie do tego dążyło to możliwe jest dopięcie założonego celu. Jednak wcale nie uważam, że symbolem tego jest szarlotka. Szarlotka bowiem powstaje już po przemianie Adama, po tym jak zrozumiał on swój błąd walkio z Ivanem. Prawda, że wydaje się, iż przez caly film Adam dąży do upieczenia ciasta, ale tylko dlatego, żebu udowodnić, że potrafi to zrobić, równoczesnie robiąc to na odczep się. Dopiero na koniec staje się ona symbolem przemiany i pewnego rodzaju pokuty, za to co zrobił Ivanowi. A mechanizmem obronnym Ivana była nie sama wiara w Boga, ale wiara w to, że nic złego nigdy sie nie wydarzyło. Równocześnie mniejsze nieszczęścia, które przytrafiają się jabłoni przypisuje on Szatanowi a opiekę nad drzewem opatruje łatką walki z Szatanem.
Film jest wrecz CUDOWNY. Naprawde, nie sądziłem ze można sie coś takiego spodziewać. Jak dla mnioe 10/10 spokojnie :).
W filmie są najpierw ukęcia Chrystusa na krzyżu, potem Iwan leży pobity - dokładnie w takiej samej pozie, podobieństwo samo się nasuwa, Iwan jest "szaleńcem bożym". A jednocześnie jak swobodne są dialogi, żadnego zadęcia, patosu.
Aktor grający Adama świetny, Iwana zresztą też
Ale nie kupiłam tego filmu na 100%.
Przez to rozumiem, że nie akceptujesz postawy Ivana L$M.
Sam też uznaję, że każdą prawdę trzeba sprawdzić jak się sprawdza złotą monetę, czy jest prawdziwa.
Dla mnie Ivan jest bohaterem. Podziwiam go.
Zastanów się, co mu zarzucasz. Co to znaczy, że jest szaleńcem bożym. Czy jest jak przywódca sekty?
Może on jest taką postacią, dzięki której mamy się oswoić z historią Hioba, lepiej ją zrozumieć. Bo gdy się czyta księgę Hioba, ciężko się ze wszystkim pogodzić: z okrucieństwem Boga, z wytrzymałością Hioba...
"Szaleniec boży" - to co u Dostojewskiego "jurodiwyj":
" W 2000 roku pojawiła się w Polsce bardzo interesująca praca profesora Cezarego Wodzińskiego pt. „Święty idiota”. Opisał w niej postać często pojawiającą się w kulturze wschodniego chrześcijaństwa, ale jest również znana na gruncie zachodniego. Idiotę w języku rosyjskim określa się terminem jurodiwyj – „szaleniec, ten inny, ten odmienny”. Upraszczając można byłoby powiedzieć, że w każdej wsi jest jeden głupiec, idiota; ale to szaleniec Boży, ponieważ jest inny. Nie wolno go skrzywdzić, albowiem krzywdząc go ranisz Boga.
Postać świętego szaleńca ma bardzo starą tradycję, nawiązuje wprost do Nowego Testamentu."
(to ze strony
http://www.dwunastka.krakow.dominikanie.pl/wyklady/13_Fc.doc [www.dwunastka.krakow.do...] )
Na przykład U Dostojewskiego - w "Zbrodni i karze", dzięki Soni Raskolnikov wreszcie odnajduje drogę do Boga. Ale później już w "Idiocie" - jak wiesz, to nie będę pisać, jak nie wiesz, to przeczytaj.
Postacie kupuję jak najbardziej, zarówno Adama, jak i Iwana. Film zrobił na mnie wrażenie, zastanawiam się tylko, czy całkiwm kupuję przekaz, i na czym on właściwie polega.
Płakałem wiele razy ze śmiechu ....a w ostatniej scenie ze wzruszenia :D :D :D
Odtąd ten utwór będzie kojarzył mi się z tym filmem :D
Film naprawdę z przesłaniem.
MOJA OCENA - zdecydowanie 10/10
Odnosze wrazenie, ze metaforyka tego filmu pozwala na mnogosc interpretacji.
Ja w tym filmie - oprocz nawiazan biblijnych o ktorych byla wczesniej mowa - widze charakterystyke wspolczesnych ludzi. W zyciu kazdego z nas istnieje dobro i zlo, ktore sie scieraja i mieszaja tworzac rozne odcienie szarosci. W swiecie Ivana istnieje tylko dobro, wszystko jest biale, co dla innych ludzi jest nie do pojecia - dopiero Adam po pewnym czasie okazuje mu zrozumienie, bo reszta albo go nienawidzi albo wykorzystuje. Zlo jest dla nas juz czyms tak oczywistym, ze nadmiar dobra wywoluje mdlosci.
Warto ten film zobaczyć dla czarnego humoru, dla scen, które potrafią właśnie zaskakiwać, bawić i wprawiać w konsternację jednocześnie.
Warto dla bohaterów, zwłaszcza dla Adama. Niewątpliwie odnajduje on coś ważnego. Portrety postaci są kapitalne, ich powikłane losy, pokaleczone osobowości i pokręcone motywacje życiowe, to ma wielki urok.
Ale podpinanie pod film zbyt wielu znaczeń odbiera mu lekkość i wdzięk.
I prowincjonalne życie jest znowu maksymalnie trendi, czy tam nie słyszeli o zaściankowości?
Co by nie mówić,film jest rewelacyjny.Świetnie pokazane jest zderzenie pięciu osobowości,Gunar gruby alkocholik,który za młodu był dobrym tenisistą,Khalid który prowadzi prywatną wojne ze stacjami StatOil,Ivan który jest pastorem w tym niesamowitym kościele,i jego tragedia z synem ,Adam neonazista,twardo stąpający po ziemi i Sarah ,kobieta prosząca o pomoc w podięciu decyzji życiowej Ivana.Była mowa o scenie strzelania do wron,inną dobrą sceną jest spotkanie Sary,Ivana i Adama w gabinecie ,gdy Ivan pyta się Adama o ciastka.Naprawde jeśli ktoś nie oglądał jeszcze tego filmu to polecam.Moja ocena to 10/10. pozdro
Film u mnie zasłużył na mocne 9/10. Genialne połączenie humoru z ogromnym przesłaniem. Cud, miód i orzeszki. Gra aktorska bez jakichkolwiek zarzutów, a nie które sceny poprostu powalają (gdy Adam strzelił grubasowi w nos, gdy przyłapał go na kradzieży w nocy, powaliło mnie z nóg, albo scena gdy Ivan zabierał broń...)
Film na pewno nieprzeciętny. Oby takich było o wiele więcej!
How deep is your love.. nic dodać nic ująć;)! "Interpretacja" śmierci kota jest aż niewyobrażalna :D!
A przy scenie z burzą i trzaskająymi drzwiami, aż mnie chłód przeszył!
Super film!
Zgadzam się, dawno nie widziałem w kinie tak dobrego filmu. Polecam wszystkim.
Chciałbym zwrócic jeszcze uwagę na fakt, że niezwykle trudno jest zrobic film pozytywny o wiele łatwiej obraz po kt.órego obejrzeniu widz stwierdz "b. dobry tylko b. ciężki".
nie chcę się bawić w interpretacje, chociaż też mam swoją. Ważne jest to że z kina człowiek wychodzi uśmiechnięty i przez chwilę naprawdę inaczej patrzy naświat. To naprawdę duża sztuka stworzyć taki obraz.
Pozdr.