Film jest zaskakująco udanym połączeniem lekkiej komedii z trudnym dramatem psychologicznym. Duńskiemu reżyserowi udało się pogodzić ogień i wodę…
Sytuacja wyjściowa wydaje się dość schematyczna… Młody neonazista, Adam zamiast iść do więzenia zostahe skierowany na wiejską plebanię prowadzoną przez księża. Ta sytuacja kryje w sobie wiele niebezpieczeństw. Łatwo było tu o sztampowy dydaktyzm i łatwy happy end. Tymczasem w tym filmie nic nie dzieje się tak, jak można by się tego spodziewać.
Film pokazuje w jaki sposób oduczać ludzi nienawiści. Wsadzając ich do więzienia, jeszcze bardziej wprowadza się ich w świat nienawiści. Należy przekazywać cierpienie innych. Ludziom do resocjalizacji nie potrzebne są więzienia. W więzieniach młodzi ludzie tylko stają się jeszcze większymi recydywistami. Remedium na nienawiść jest cierpienie – mówi Jensen.. I pokazuje to niezwykle przekonująco. Człowiek który żywił nienawiść do innych, nagle zaczyna uświadamiać sobie, że są ludzie którzy cierpią więcej niż on, z którymi życie czy Bóg obeszli się jeszcze barzdiej brutalnie niż z nim.
Jabłka Adama sa przypowieścią niezwykle udana, w lekki sposób prezentująca poważna problematykę, pozbawioną moralizatorstwa, wskazującą na ambiwalentny wymiar cierpienia. Warto obejrzec, bo to bardzo oryginalny film, stawiający ciekawe wnioski.