..i wykonanie, otoczka wszystko świetnie. Ale chwilami mialam wrażenie, że oglądam 3cia część Final Destination. Za duży natłok zbiegów okoliczności, cudów, a i katastrof. Matka umiera przy porodzie, ojciec gwałci swoje własne dzieci, żona popełnia samobojstwo, dziecko jest sparaliżowane, koleś ma raka mózgu, dostaje z pistoletu w okolice głowy, co go ulecza.. wtf?
Właściwie tylko to mnie drażniło, bo np. jak ukazali neonaziste bardzo mi przypadło, to jak brutalnym i bezlitosnym człowiekiem był, zapatrzonym w chore ideały, jak ciężko było go zmienic. Ogółem więcej pozytywów :]
Mnie tez do troche denerwowalo do momentu... kiedy zdalem sobie sprawe, ze Ivan jest Hiobem naszych czasow (pewien skrot myslowy). Guz mozgu moze spowodowac, ze wydziela on substancje (hormon czy cos), ktory powoduje, ze wszystko dla nas jest pozytywne. U Ivana to nie to. On jest czlowiekiem wielkiej wiary, trwa w przekonaniu, ze Bog go kocha, a szatan szczegolnie nienawidzi. Niewazne, czy ktos kupuje ta historie, czy nie ludziom zdarzaja sie takie rzeczy (moze oprocz tego odstrzelenia guza, ale to niewatpliwie cud). Widzialem taki dokument o kobiecie z Rio, ktora zostala rownie potwornie doswiadczona przez zycie (wiele razy gwalcona, bita przez mezow itd.). Nie wytrzymala proby, stwierdzila, ze Bog nie istnieje, swiatem kieruje jakas sila, znienawidzila Go. Jej historia jest autentyczna, latwiej ja zrozumiec - mimo ze skomplikowana jest 'prosta', bo prawdziwa. "Jablka adama" nie ma nic wspolnego z dokumentem - maja bawic i uczyc, a nie byc wiarygodnymi za wszelka cene.
Mi żal tego księdza jest. W sumie nie fajnie, że Adam zabrał mu chwilowo wiarę. Wogóle wszystko bazowała na takim ironiźmie traktowanym na poważnie. Księga Hioba, dla mnie odzwierciedleniem Hioba był ksiądz.
Wydaje mi się dizwne, ze Gunner z ta babką się związali, urodizło się niepełnosprawne dzicko - szkod,a myślałem, że będzie zdrowe, no ale cóż, film jest przede wszystkim głęboki.
Hmm... W sumie ważniejszy jest fakt, że zrozumieli, że także dziecko z zespołem Downa ma prawo do zycia takie samo, jak inne dzieci. Tak przynajmniej zakłada chrześcijaństwo.
Gdyby urodziło się zdrowe dziecko - nie wiem, czy nie zrobiłaby się z tego przesłodzona historyjka. A tak pozostaje świadomość, że nasze działania ksztaltują życie - nie tylko nasze, ale i chociażby naszych dzieci.
Takim lekkim moralizatorsstwem zaleciałam, wybaczcie ;) Toż to dość powazna materia.
.....nie tracić nadziei mimo przeciwności, wierzyć, a będzie nam dane-może to brzmi banalnie, ale tak jest łatwiej........Być szczęśliwym mimo kłod rzucanych nam pod nogi, być szczęśłiwym MIMO nieszczęścia.......mieć siłę i wolę walki.........Ja tak to zrozumiałam:)
W filmie właśnie chodziło o to, o takie nagromadzenie nieszczęść-więcej niż jeden człowiek jest w stanie znieść........A on nie dość ze znosił, to jeszcze z pieśnią na ustach:)Bo wystarczy inaczej spojrzeć na życie, po prostu zmienic podejście i już sie robi lepiej.(troszkę pojechałam, ale to pewnie ta późna pora tak mnie nastroiła)
Bardzo mi się podobała gra Madsa MIkkelsena-Ivana.Świetny aktor!