Oglądałem go kilka razy, ale dalej nie rozumiem kilku kwestii. Jestem chyba za głupi na takie filmy. Pytania:
1. Ivan zaprzeczał istnieniu zła. Czy na pewno? Był przecież zdania, że doświadcza go szatan. Szatan, czyli zło. Więc może precyzyjniej byłoby powiedzieć, że zaprzeczał istnieniu złych ludzi?
2. Czy Ivan pod koniec filmu przestał zaprzeczać istnieniu złych ludzi? Pogodził się z tą sytuacją?
3. Dlaczego Adam się "nawrócił"? Co przekonało go do Ivana? Czy Adam zmienił się przez bezwarunkową postawę Ivana przed jego (Ivana) zmianą czy może po tej zmianie? Proszę, wyjaśnijcie mi to.
4. Czy Ivan przestał wierzyć w Boga, czy może wprost przeciwnie?
5. Czy sytuacja pod sam koniec filmu, gdy przyjeżdżają "nowi", mówi nam o tym, że Ivan w dalszym ciągu jest tym samym Ivanem, że tak naprawdę nic się w nim nie zmieniło?
Proszę, wyjaśnijcie mi te kwestie!
Dziękuję z góry!
hej
Nie odpowiem na pytania . Podzielę się tylko taką małą uwagą. Tego typu filmów nie warto rozpatrywać tak drobiazgowo - nie oto wszak w nim chodzi. Takich pytań można by zadać bez liku ... a choćby :
- dlaczego Ivan tak łatwo uwierzył Adamowi w interpretacji K. Hioba - przecież jej koniec jest optymistyczny -Bóg doświadczał Hioba ale potem go wynagrodził.
Ivan to taki współczesny Hiob -i wszystko wskazuje na to że te doświadczenia umocniły jego wiarę. No ale mówię Jensen to nie Bergman :)
pzdr
Według mnie akcja filmu toczy się dwutorowo. Po pierwsze walka między dobrem (Ivan) i złem (Adam). Po drugie symbolem (odbiciem) tej walki jest jabłonka. Finałem walki, czyli sytuacją, w której dobro pokona zło będzie upieczenie szarlotki przez Adama.
Tak więc:
1. Ivan był świadomy, że na świecie istnieje zło i z nim walczył. Przecież umiał odróżniać dobro od zła, więc musiał być go świadomy.
2. W momencie kiedy Adam powiedział Ivanowi o Księdze Hioba i kiedy Adam wylądował w szpitalu wydawało się, że zło pokonało dobro. Symbolem tego był piorun który spalił jabłonkę, prawie uniemożliwiając upieczenie ciasta. Jednak ostatecznie Adam ciasto upiekł, więc zło zostało pokonane. Tak więc mentalność Ivana w końcowych scenach jest taka sama jak w początkowych, od nowa walczy ze złem.
3. Gdy Adam powiedział Ivanowi o księdze Hioba, gdy wyszedł na zewnątrz kościoła i zobaczył jak piorun pali jabłoń prawdopodobnie zdał sobie sprawę, że ma ostatnią szansę naprawić zło, zaszła w nim przemiana. Podjął działania aby upiec ciasto.
4. Ivan miał chwilę załamania gdy Adam mu powiedział o Księdze Hioba. Czyli kiedy wydawało się, że zło zwyciężyło. Ostatecznie jednak stało się inaczej, i Ivan nie przestał wierzyć w Boga.
5. Tak.
Film jest niejednoznaczny, można go rozumieć na wiele sposobów. Wyjaśniam tak jak ja go zrozumiałem.
Ja zrozumiałam podobnie, więc chyba coś w tym jest ;) ale zgadzam się, że ten film najlepiej zinterpretować samemu, bo jest niejednoznaczny.
Co do piątego pytania.. ja tą kwestię rozpatrywałabym trochę inaczej. ;) według mnie to ma symbolizowac nowy poczatek. Taką 'syzyfową pracę' w cudzysłowie dlatego że ta przynosiła efekty, lecz nie kończyła się dla Ivana. Dostał od Boga zadanie, które zawsze gdy już je dokończy, nawróci drugiego człowieka, zaczyna się od poczatku. Ja to tak interpretuje, ale każdy ma prawo widzieć to inaczej, a Twoją interpretacją także się zgadzam, lecz dla mnie lepszą przesłanką co do tego że Ivan się nie zmienił byłaby kłótnia przed kościołem, kiedy 'prawie go zastrzelono'. ;)
Początkowa kwestia: nie jesteś głupi. Nie każdy musi zrozumieć ten film. Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. ;)
A teraz odzew z mojej strony:
1. Ivan nie zaprzeczał istnieniu zła w ogóle. Po prostu nie dopuszczał do siebie świadomości, że coś złego spotyka jego samego. Dlatego tak łatwo wszystko przyjmował i łatwo wybaczał. Poza tym jest tutaj motyw walki tegóż pana z Szatanem - Ivan uważa, że nie poddając się wszystkiemu co złe, będzie mógł tą walkę wygrać. Nic nie jest dla niego zbiegiem okoliczności, wszystko jest próbą.
2. Na końcu Ivan, nie tyle pogodził się z sytuacją, co raczej odzyskał wiarę. Po tym jak Adam go "uświadomił", zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Ta cała burza, otwieranie się drzwi, zgaszenie latarki i na końcu symboliczny "płonący krzew", czyli piorun, który walnął w jabłonkę. Oznacza to, że jednak Bóg ma plany wobec Iwana i docenia wysiłki jakie podejmuje w walce z Szatanem (bo w filmu nie powinno się zbyt dosłownie odczytywać). Ksiądz tego nie widział i przez to stracił wiarę. Po postrzale w głowę, która uratowała mu życię... zaczął ponownie wierzyć, że jego cel nie jest nieważny i, że rzeczywiście Bóg poddawał go próbom, a on wyszedł zwycięzko.
3. Adam nawrócił się bo zobaczył, że jednak coś jest na rzeczy z tym całym Ivanem i tym całym Bogiem. Gardził nim, a jednak przegrał. Coś musiało w nim pęknąć (w ogóle końcówka niezbyt mi się podoba).
4. Wręcz przeciwnie, przecież nigdzie nie zostało powiedziane, że przestał wierzyć.
5. Zmieniło się wszystko, bo zaczął mieć świadomość i powrócił mu rozsądek. Nie przesłoniło to jednak prawdy - miał rację, co potwierdza również postawa Adama, który się zmienił.
To myślę tyle. :)
Pozdrawiam.
Dla mnie ten film to nie tylko historia walki dobra ze złem, ale także podejścia do życia. Jak radzić sobie w trudnych sytuacjach.
1)Najpier Jensen prezentuje nam jedno ekstremum - Ksiądz, który zaprzecza złu/niewytłumaczalnemu cierpieniu - jego żona umarła przez przypadek, a synek biega po łące. Rezultat? Jest zdrowy, ale udaje, że alkoholik nie jest alkoholikiem.
2)Następnie kolejne ekstremum - Ivana już nic nie obchodzi. Umiera. Nie rozumie dlaczego Bóg zesłał na niego tyle cierpienia, ba nawet twierdzi, że Bóg go niewidzi. Resultat - chłop się już nie oszukuje, twardo stąpa po ziemi, ale trudno to nazwać wyzdrowieniem - rak się pogłębia, a wszyscy w około przestają sobie radzić z życiem
Obie postawy nie są do końca dobre, pozytywne. Żadna nie jest lepsza.
3)I zakończenie, jak Ivan najpierw niepewnie spogląda na Adama a potem niemal z mrugnięciem oka do niego odpowiada - przecież z moim okiem wszystko ok.
Wniosek?
Ivan dalej zaprzecza złym wydarzeniom, ale jakby świadomie. Już nie oszukuje siebie samego, ale uznaje, że tak w życiu jest po prostu łatwiej. Stąd najlepsza postawa, to połączenie 1 i 2. Czasami możemy się zapomnieć, udać że coś się nie wydarzyło, popaść trochę w absurd i jeśli robimy to ze świadomością, jeśli wiemy, że udajemy i udajemy bo tak nam łatwiej to czemu nie?