Bo obejrzeniu tego filmu mam nadzieje że nie... choć myślałem już tak kilka razy i zostałem zaskoczony. Obiektywnie rzecz biorąc, pewnie nie jest to najgłupszy i najgorszy film jaki widziałem, ale z kilku względów zdecydowanie zasługuje na tę nagrodę.
Sama postać Jacka wykreowana przez Cruise'a jest bezbarwna, drewniana i banalnie sztampowa że aż śmieszna i to w momentach pretendujących do najbardziej poważnych. Zagrana wręcz groteskowo (mocno "skupione" miny, bezustanne przejęcie na twarzy lub mina "chłodny twardziel", wybitny śledczy, fotograficzna pamięć, spec w bójce broni krótkiej długiej i tak bez końca...), tak że nie da się jej oglądać. Niestety to samo tyczy się pozostałych postaci, poziom gry aktorskiej Cruise'a i pozostałej ekipy jest tak samo dramatycznie słaby, M jak Miłość chyba lepiej by wypadło. Herzog i Duvall się bronią jeszcze ale pozostali... brak mi słów. Dialogi... Na prawdę tak marnej łopatologii, nie pamiętam w filmie z takim budżetem i aspiracjami, do tego wyświetlanym w kinie. Takiej ilości "sucharów" nie pamiętam w żadnym normalnym filmie. Trzeba by poczekać na godzinę 1:00 i szukać Anakondy 8 lub innych hitów kategorii Z, na kanał TV Puls. Ewentualnie dorzucić coś z serii okruchy życia na TVP.
Akcja ciągnie się niemiłosiernie statecznie, nie ratują tego nawet kiepskie sceny walki i równie kiepski pościg. Nie ratuję tego filmu absolutnie nic, nawet najmniejszy element. Nawet kobieca postać dobrana jak dla mnie kiepsko, choć to już kwestia gustu.
Nie jestem wstanie tego zrozumieć, bo przecież i materiał na film wdzięczny mimo że mało oryginalny. Duvall, Jenkins, Herzog i w sumie Crusie który przecież też potrafił zagrać... Nie wiem czemu ale oglądając film, miałem nieodparte wrażenie że Cruise wyprodukował (faktycznie producent, główna rola i nie wątpię że znaczny wpływ na stronę reżyserską) ten film jako przedłużenie własnego penisa i wzrostu. Widać to praktycznie w każdej scenie i aspekcie filmu. Szczerze odradzam oglądanie go nawet w domu.