Mam problem, bo nijak nie kojarzę, że tygrys jest w czymkolwiek lepszy od żółwia. Są tylko inni. Obawiam się, że eksponowane motto gangstera będzie teraz pewnie nieustannie powtarzane i eksploatowane bez zrozumienia, np. w porannych programach tv i wywoła dyskusję o tym, jak lepiej żyć. Jedni będą chcieli być tygrysami, co skłoni ich do nieodpowiedzialnych posunięć, a inni zostaną przy swoimi pogodzą się z tym, że są "gorsi".
Ad rem. Znani aktorzy, grają doskonale, bardzo dobrze, dobrze i także przeciętnie, scenariusz korzysta z życiorysu i jest tylko kwestią do ustalenia, co zostanie przemilczane, a co podbite, reżyseria względna, choć głębia postaci nie została wydobyta, dlatego nawet wspaniały i starający się Włosok oraz "szalony" Fabijański nie są w stanie unieść ról. Nie zawodzi za to pan Lubos, jak zawsze w koncertowej formie, a pani Grochowska wypada według mnie najlepiej. Ma co grać i jej "gejsza" jest znakomita, w tle z utworem "Big in Japan" w wykonaniu Ane Brun wręcz hipnotyzuje. Muzyka stanowi chyba najmocniejszy składnik filmu i podnosi nastrój, którego bez niej próżno by w filmie Kawulskiego szukać. Ale Gintrowski?! To ogromny nietakt panie reżyserze. Zdjęcia miejscami wspaniałe i tu pan Kawulski zdaje się bardziej "u siebie" niż w roli prowadzącego aktorów.
Poza tym... W obsadzie sporo wpadek, nie wszystko zagrało. Nieustannie eksploatowany pan Chabior, którego boję się już spotkać na ulicy, nie pasujący totalnie pan Ogrodnik, pojawiająca się chyba tylko przez sentyment i zbędna pani Herbuś, czy pani Wieniawa w roli miss mokrego podkoszulka, przekonująca widzów do wypinanych nieustannie, notabene dość przyjemnych, pośladków oraz pani Janda, prezentująca spod kapelusza sieć przeżyć i nieprzekonujący komentarz ikonicznym głosem narratorki, bo wyraźnie słychać, że nie wierzy w to, co mówi.
Przez długie trzy godziny, zbyt długie zarówno dla filmu jak i dla widza, bo epopeja to nie jest, śledziłam rozwój nieuka i narcyza, który rzekomo stworzył gangsterkę w Trójmieście. Oj, trochę twórców poniosło, bo znacznie umniejszyli rolę współpracy (Sic!) bez której by Nikosia i przestępczości zorganizowanej, mafii pruszkowskiej i innych mętów nie było.No i karygodne niedocenienie prasy, która jako IV władza miała wielki wpływ na mitologizowanie Nikosia, opisując jego słynne ucieczki, jak też innych rodzimych gangsterów. A pamiętajmy, że takich legend nie tworzy się przypadkiem. Tak że, tak.
To chyba teraz bym zobaczyła serial, ale pod warunkiem, że będą "momenty" więzienne, nagrywane w celach późniejszego zdobywania wpływów. A jakich i przez kogo może Netflix i czas pokażą.
Tak że ten.